Do swej dyspozycji dostaliśmy kilka kont ze sporym doświadczeniem, tak więc mogłem przyjrzeć się dostępnym skillom i zdolnościom. Większość z nich pokrywa się z tymi znanymi z normalnego Bad Company 2, jedynie kilka – ze względu na niezgodność z realiami epoki – zostało poddanych kosmetyce, bądź też amputacji. Jest ich więc w Battlefield: Bad Company 2: Vietnam nieco mniej niż w BC2, co jednak w żaden sposób nie psuje zabawy. Kosmetycznym zmianom poddano też część gadżetów. Defibrylator został zastąpiony strzykawką (da się nią zabić, a jak!), elektronarzędzie prostym palnikiem, a zamiast C4 pobawimy się TNT.
Przypomnę jeszcze na końcu, że będzie to wyłącznie dodatek do trybu multiplayer, zawierający cztery zupełnie nowe mapy, z klasycznymi trybami Gorączka i Podbój, piętnastoma nowymi broniami i sześcioma pojazdami z epoki, w tym doskonale znaną z filmu „Czas Apokalipsy” łodzią patrolową PBR. Przyznam też, że całość ma świetny klimat, gra się na nowej mapie wyśmienicie i jedyne, co mi pozostaje, to cierpliwie czekać na premierę. Szkoda tylko, że po raz kolejny EA zdecydowało się na udostępnienie na pokazie jedynie wersji konsolowej. Dla mnie, to trochę tak, jakby wpuszczono mnie na tor Formuły 1 i dano po nim pojeździć gokartem...
Swoją drogą - screeny za mocno nie kłamią, to naprawdę tak wygląda. Miód.