Tom Clancy's EndWar - pierwsze wrażenia

Lucas the Great
2008/12/19 19:15

Jak rozpętałem III Wojnę Światową...

Jak rozpętałem III Wojnę Światową...

Jak rozpętałem III Wojnę Światową..., Tom Clancy's EndWar - pierwsze wrażenia

O tej produkcji było głośno od dawna. Bądź co bądź wśród gier firmowanych nazwiskiem uznanego pisarza, jakim jest Tom Clancy, póki co nie było niczego spod znaku RTS. Do tego zamieszanie wprowadzały informacje o sieciowym aspekcie zabawy i nacisku kładzionym na konsolowe edycje. RTS na konsole? Cóż, dotąd bywało z tym różnie. MMORTS na konsole? To już brzmi jak wyznania szaleńca. Nic więc dziwnego, że w redakcji ostrzyliśmy sobie kły na tę produkcję. Wiedzieliśmy, że bez względu na to, czy odniesie sukces, czy porażkę, będziemy mieli o czym pisać. Wreszcie nadszedł ten dzień – kurier dostarczył prasową wersję Tom Clancy’s EndWar na PlayStation 3. Testowaliśmy ją intensywnie i teraz zamierzamy podzielić się z Wami naszymi pierwszymi wrażeniami...

Rzut okiem na fabułę

Jeśli gra na okładce ma nazwisko znanego pisarza, to chyba naturalnym jest, iż oczekujemy od niej interesującej fabuły. Jeśli zaś na takową nie ma miejsca, to przemyślanego i spójnego świata. W innym wypadku mamy prawo poczuć się zrobieni w trąbę przez marketing. Tom Clancy to nie byle wyrobnik – pisarz ma na swoim koncie sporo ciekawych powieści, że wspomnijmy chociażby takie tytuły, jak Polowanie na Czerwony Październik, Suma wszystkich strachów czy Czerwony Sztorm. Nie są to może arcydzieła literatury, które na pamięć będą wkuwać potomni, ale nie zmienia to faktu, że warto poznać te świetnie napisane, interesujące thrillery. Czy fabuła lub tło w grze z szanghajskiego oddziału Ubisoftu godne są owego nazwiska? Cóż... nie.

Historia jest równie skomplikowana i zawiła jak torowisko kolei transsyberyjskiej. Kolejne wydarzenia obserwujemy najpierw w filmowym wstępie, a potem w szkoleniowej kampanii. Później pozostają nam jedynie krótkie wstawki pomiędzy kolejnymi starciami. Intryga wygląda na skrypt raczej niż gotowe dzieło dojrzałego twórcy. Stąd wniosek, iż pan Tom Clancy ponownie (wcześniej podobne wrażenia budził GRAW) napisał szkic, po czym obrał jedynie słuszny kierunek do kasy Ubisoftu, skąd udał się na z dawna wyczekiwany urlop. Resztę mieli zrobić zwykli wyrobnicy, ale najwyraźniej nie chcieli zbytnio grzebać przy dziele swego Mistrza, więc zostawili wszystko tak, jak zastali. Czyli na etapie szkicu. Tak więc nasze pierwsze wrażenia dotyczące fabularnej otoczki gry są raczej niezbyt miłe. Po produkcji firmowanej tej klasy nazwiskiem po prostu oczekujemy więcej. Rzut okiem na sterowanie

RTS w wydaniu konsolowym to twardy orzech do zgryzienia. Standardowe modele oparte na rozbudowie, produkcji i wydobyciu wymagają błyskawicznych działań i sprawnego zarządzania. Na PC jest to proste dzięki połączeniu precyzji myszki ze skrótami klawiszowymi. Kontrolery Sony i MS nie oferują sensownej alternatywy. Pad do PS3 nie zastąpi w żaden sposób mnóstwa klawiszy. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, by podpiąć klawiaturę do konsoli, ale to jedynie opcja. Gra zaś ma służyć każdemu użytkownikowi. Musi więc być obsługiwana za pomocą standardowego kontrolera. Dotąd produkcje z gatunku RTS były więc upraszczane i dostosowywane pod ograniczone możliwości sterowania. Twórcy Tom Clancy’s EndWar podeszli do sprawy z odwrotnej strony. Całe sterowanie zaprojektowano dla konsoli. Wersja PC ukaże się z opóźnieniem i będzie konwersją, a nie produktem bazowym.

Jak więc wygląda sterowanie w RTS na sposób konsolowy? Co najmniej ciekawie. Warto też od razu zaznaczyć, że w czasie bitwy zajmujemy się jedynie walką. Nic nie budujemy, nie prowadzimy badań i nie wydobywamy surowców. Odpada więc sporo zamieszania, co umożliwia skoncentrowanie się na dynamicznej akcji. No i umożliwia rozsądne wykorzystanie potencjału kontrolera. Nawet jeśli nie dysponujemy headsetem, pozwalającym na wydawanie komend głosowych, to i tak mamy pełną kontrolę. Odpada jedynie pewne udogodnienie. Jak to działa w praktyce? Otóż wszystko opiera się na menu kontekstowym. Zaznaczamy jednostkę i po najechaniu kamerą na jakiś obiekt (do tego celu używamy dwóch analogów) możemy wybrać domyślne akcje posiadające swoje stałe klawisze lub skorzystać z kontekstowej opcji. Proste, łatwe i przyjemne.

Ciekawe są również opcje związane z wykorzystaniem czujnika ruchu. Potrząśnięcie padem wysyła nas do ekranu taktycznego (o ile sprowadziliśmy na pole bitwy wóz dowodzenia) i pozwala na wydawanie rozkazów z poziomu sztabowego, a nie personalnego. Inną ciekawostką jest zdecydowane przechylenie kontrolera – dzięki niemu przełączamy się pomiędzy wcześniej zdefiniowanymi grupami bojowymi. Kamera domyślnie śledzi ostatnią zaznaczoną jednostkę, a wszystkie wojska oraz obiekty zaznaczone są w obu trybach interaktywnymi ikonkami, umożliwiającymi szybkie wydawanie kontekstowych rozkazów. Pod względem sterowania gra jest bez zarzutu. Ten pierwszy krok w konsolowym oswojeniu RTS zasługuje na same pochwały. Miejmy nadzieję, że zastosowane w Tom Clancy’s EndWar rozwiązania szybko się upowszechnią. Rzut okiem na rozgrywkę

Jeśli myśleliście, że World in Conflict był szczytowym osiągnięciem, jeśli idzie o dynamikę rozgrywki w RTS, to czas zrewidować owe poglądy. Tom Clancy’s EndWar przejmuje ten tytuł. Akcja jest tak dynamiczna, że nie ma czasu nawet podrapać się w nos. Pojedyncza bitwa trwa od kilku minut do pół godziny. Jednakże grając mamy wrażenie, że upływa wielokrotnie więcej czasu, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Tu każda sekunda jest naładowana wydarzeniami, a zmiany na polu bitwy zachodzą w tempie ekspresowym i wymagają cały czas podwyższonej czujności. Gdy kończy się starcie i spada poziom adrenaliny, czujemy się, jakby zmagania trwały kilka godzin. Ocieramy pot z czoła i po raz pierwszy od dłuższego czasu wypuszczamy powietrze... Redakcyjne testy wykazały, że gra ta jest skutecznym lekiem przeciwko senności – nie sposób przy niej zasnąć.

Model wykorzystany w Tom Clancy’s EndWar nie jest niczym nowym. To klasyczny system kamień – nożyce – papier, rozciągnięty na całość wykorzystywanych jednostek. Podstawowy trójkącik wygląda tak: czołgi niszczą transportery opancerzone, te zestrzeliwują z działek przeciwlotniczych śmigłowce, które dla odmiany roznoszą czołgi w drobny mak. Reszta wojsk uzupełnia model. Inżynierowie obrywają od wszystkich w otwartym polu, ale umocnieni spuszczają łomot wszelakim pojazdom. Za to strzelcy robią z nimi porządek w okamgnieniu. Właśnie – to kluczowe słowo: w okamgnieniu. Jeśli zagapimy się i nie zauważymy, iż nasza jednostka starła się z wrogiem wyspecjalizowanym w jej niszczeniu, za chwilę usłyszymy komunikat o pierwszych startach, a po nim informację, iż nie nadaje się już do dalszej walki. Trochę to może przesadzone, ale świetnie wpływa na dynamikę rozgrywki i zmusza do ciągłej czujności.

Teoretycznie wszystkie trzy armie posiadają te same typy jednostek. Diabeł jednakże tkwi w szczegółach. W trybie kampanii pomiędzy bitwami ulepszamy posiadane wojska, a każde z mocarstw (Rosja, USA i Federacja Europejska) dysponuje innymi typami rozwinięć. Oznacza to, że nawet jeśli świetnie nam się grało z wykorzystaniem transporterów opancerzonych po stronie rosyjskiej, to po zmianie barw niekoniecznie dalej tak będzie. Pod tym względem Tom Clancy’s EndWar oferuje bardzo dużą gamę możliwości dobierania sobie odpowiednich zestawów jednostek i ulepszeń zależnie od preferowanego stylu rozgrywki. Ogólnie nowe dziecko Ubisoftu daje mnóstwo frajdy i oferuje naprawdę dynamiczną rozgrywkę. A na wyższych poziomach trudności potrafi być wyzwaniem nawet dla starych wyjadaczy. Rzut okiem na wykonanie

Oprawa audiowizualna nie pozostawia wiele do życzenia. Bądź co bądź grę stworzono na trzeciej generacji „nierealnego” silnika. Unreal Engine 3, jak widać, nadaje się również do taktycznej odmiany RTS. Modele są bardzo dopracowane i – co koniecznie trzeba zaznaczyć – odzwierciedlają modyfikacje, jakich dokonaliśmy w sprzęcie. Jeśli zdecydujemy się dodać wyrzutnie rakietowe do transportera, to je zobaczymy na modelu. Jednostki nie zostały oparte na designie żadnych współcześnie istniejących pojazdów, ale wyglądają dosyć prawdopodobnie. Może jedynie dziwić, że czołg europejski wygląda na maszynę ofensywną, a rosyjski na defensywną. Od paru dekad tendencja w rzeczywistości jest dokładnie odwrotna. Cóż, to gra SF, więc twórcy mieli prawo sobie co nieco poszaleć...

Animacje są rewelacyjne. Co prawda grając nie mamy zbytnio czasu ich podziwiać, ale jeśli oddamy pad komuś ze znajomych czy rodziny, trudno oderwać wzrok od ekranu. To, co się na nim dzieje, przypomina film wojenny. Piechota wsiada do transporterów, wysypuje się z nich i szuka osłony, rozpędzone pojazdy prują ogniem do wroga... Jest na co popatrzeć. Zwłaszcza gdy jedna ze stron zaczyna przegrywać i ogłoszony zostaje pozom DEFCON 1. Wtedy udzielona zostaje autoryzacja na użycie broni masowego zniszczenia i nad polem bitwy może wykwitnąć grzyb eksplozji jądrowej. Rewelacyjnie wyglądają też wyładunki pojazdów i wojsk z jednostek transportowych oraz sceny ewakuacji wyłączonych z walki sił.

Oprawa dźwiękowa buduje klimat za sprawą umiejętnie dobranych komunikatów. Jednostki zgłaszają się za pomocą swych nazw indywidualnych i mają własne style wypowiedzi. Gdy usłyszeliśmy od rosyjskiego oddziału inżynieryjnego Snowcat coś w stylu (wolne tłumaczenie z pamięci): Tu Śnieżne Pantery, wszystkie drużyny głodne – w pokoju rozległy się oklaski. Te komunikaty dopełniają wspomnianego wrażenia filmu wojennego. Ogólnie więc mamy do czynienia z produkcją doskonale wykonaną w warstwie audiowizualnej. Na poziomie strategicznym wrażenie nie jest aż tak powalające, ale sam interfejs został bardzo sensownie wystylizowany na centrum dowodzenia ogólnoświatową kampanią.

GramTV przedstawia:

Tyle naszych pierwszych wrażeń. Póki co jesteśmy zadowoleni z zabawy, mimo zastrzeżeń co do fabuły. Nieco niepokoi nas też bardzo skromny rozmiar mapy strategicznej – ale tym tematem zajmiemy się później. Czekamy na polską premierę i możliwość zapoznania się ze zlokalizowaną wersją. Wtedy rozpiszemy się szerzej na temat Tom Clancy’s EndWar.

Komentarze
27
Usunięty
Usunięty
16/01/2009 15:22

ee tam, screeny takie sobie.... może się będzie fajnie grało, ale ja chyba tego nie kupie

Usunięty
Usunięty
30/12/2008 08:30

> Mam książkę i bardzo żałuję bo to kompletna klapa.Daj spokój, Clancy już od lat odcina kupony od dawnej sławy, sprzedając nazwisko drugorzędnym autorom, z którymi "współpracuje" (tzn. oni piszą, a on dodaje nazwisko jako promocję - i kaska leci). Ostatnimi jego książkami które dało się czytać była seria o Jacku Ryanie, ale ona też zaczęła gonić w piętkę kiedy... na świecie zabrakło przeciwników (no, odbiciem się od dna byli ekolodzy planujący likwidację 99% ludzkości w Tęczy 6). ;)Co do gry, fajny eksperyment - nawet jeśli rynek RTS niedługo dostanie Dawn of War II, a potem Starcraft II, miło wiedzieć że konsolowcy też będą mieli do zabawy namiastkę tego gatunku. ;)

Usunięty
Usunięty
26/12/2008 09:27

Gra znalazła się w pierwszej dziesiątce największych rozczarowań 2008r więc raczej można sobie ją odpuścić i zamiast tego poczekać na Dawn of War 2.




Trwa Wczytywanie