Operacja Anakonda
Medal of Honor już za moment wyląduje na półkach sklepowych. Uprzedzając nieco fakty i to co pojawi się częściowo w recenzji, mogę zdradzić, że jednym z atutów tego tytułu jest fabuła. Z jednej strony została wymyślona i napisana w sposób, który nie pozawala oderwać się od monitora. Z drugiej zaś, im bardziej zaczynamy się zastanawiać nad przedstawionymi w grze zdarzeniami, tym bardziej dochodzimy do wniosku, że autorzy z ekipy Danger Close włożyli przysłowiowy „kij w mrowisko”. To nie jest tanie epatowanie przemocą i szokowanie opinii publicznej za pomocą misji, w których rozwala się cywili (vide Modern Warefare 2). To raczej chęć zbudowania opowieści, wokół rzeczywistych wydarzeń, mocno kontrowersyjnych (wojna w Afganistanie z pewnością do takich się zalicza) i nadzwyczaj, jak na poprawność polityczną, świeżych. Warto bowiem wiedzieć, że choć jak to zazwyczaj w grach komputerowych tego typu bywa, fabuła jest fikcyjna, to jednak odnosi się do pewnych rzeczywistych wydarzeń. Poniższy tekst stara się wyjaśnić, do jakich i w jakim stopniu.
Zginęło w niej ponad 200 Talibów, a także ośmiu żołnierzy USA. Amerykanie trzykrotnie starali się wylądować helikopterami na szczycie góry, trzykrotnie robiąc to pod sinym ostrzałem wroga. Maszyny, trafione wrogimi pociskami zmuszone były do awaryjnych lądowań w głębi doliny. Amerykanie stracili wówczas trzy helikoptery CH-47 Chinook, a wysłani do akcji żołnierze Navy Seals ponieśli dotkliwe straty. Zginął m.in. jeden z nich, bosman Neil C. Roberts. Spadł on na ziemię w momencie trafienia RPG w śmigłowiec. Maszyna, w której uszkodzona została hydraulika, zmuszona była odlecieć z resztą grupy na pokładzie. Roberts został sam, otoczony przez przeciwników. Przez długi czas desperacko ostrzeliwał się przed nadciągającymi siłami przeciwnika. Mimo zorganizowanej błyskawicznie akcji ratunkowej, która też napotkała na wielki opór Talibów, nie udało się go uratować. A akcji ratunkowej uczestniczyły m.in. siły Rangersów. Po mniej więcej 18 godzinach od śmierci Robertsa ten niechlubny epizod operacji został zakończony. Ciało bosmana zostało znalezione w jednym z bunkrów. Co ciekawe – elementy tego epizodu obecne są również w grze. Nie odgrywamy wprawdzie roli poległego żołnierza, ale dochodzi za to do zestrzelenia helikoptera, na pokładzie którego się znajdujemy. I tak jak w rzeczywistości - psuje się hydraulika, co jest dodatkowym smaczkiem. Ten fragment po części jest grywalny, po części jest filmikiem, ale i tak daje się mocno odczuć silny ładunek emocji, który został w nim zawarty.
Historyczna prawda w grze?
Cała Operacja Anakonda zakończyła się oficjalnie 18 marca. 82 amerykańskich żołnierzy odniosło w niej rany. Zginęło ośmiu. Po stronie Talibów straty były nieporównywalnie większe. Szacuje się je na 500-800 żołnierzy. Do tego podczas wojennych działań życie straciło 14 cywilów. Odpowiedź na pytanie, na ile udało się autorom Medal of Honor oddać rzeczywistość pola walki w swojej produkcji nie jest łatwa. Z oczywistych względów. Na pewno ja, a przypuszczalnie również przeważająca większość Czytelników nie tylko nigdy nie była na wojnie, ale też nie uczestniczyła w rzeczonej operacji. Jednak w grze Medal of Honor łatwo da się wyczuć specyficzny ładunek emocji, który towarzyszy graczowi na każdym kroku. Częste są nie tylko fragmenty, w których przeprowadzić musimy szturm na określone pozycje, ale również takie, w których jesteśmy wypierani z zajmowanych miejsc i musimy uciekać pod silnym ostrzałem wroga.
Chyba dosyć dobrze oddano również słabe rozpoznanie, które było przyczyną przedłużających się działań wojennych w marcu 2002 roku. W ciągu misji wielokrotnie napotkamy na nieprzewidziany opór wroga, którego nie uwzględniło rozpoznanie. W przerywnikach filmowych natomiast autorzy postanowili zbudować pewnego rodzaju dynamikę relacji między dowództwem wojskowym i cywilnym. Jeżeli miało to odwzorowywać napięte stosunki, jakie panowały wówczas w rzeczywistości, to chyba również udało się dość dobrze. Wyraźnie bowiem widać słabe przygotowanie dowódców „w garniturach”, którzy za nic mają życie żołnierzy i często wysyłają ich na samobójcze niemal misje.