Przemoc i gra komputerowa – to zestawienie kojarzy się z głosicielami prawd objawionych o morderczych skłonnościach młodzieży, która zażywa elektronicznej rozrywki. Spokojnie, „Epic” Conora Kosticka, choć mówi o grze i przemocy, tak straszyć nie będzie.
Tytułowy „Epic” to zarazem nazwa niezwykle skomplikowanej, interaktywnej gry komputerowej, która stanowi najważniejszy element świata przedstawionego w powieści Conora Kosticka. Planeta Nowa Ziemia, na której toczy się akcja, to glob zasiedlony przez kolonistów z naszej staruszki Ziemi. Jak głosi mit założycielski, uciekli oni przed katastrofami i rosnącą przestępczością, będącą plagą społeczną naszej przyszłości. W nowej ojczyźnie postanowili zorganizować społeczeństwo idealne, cywilizację pozbawioną przemocy. Każdy, kto dopuści się fizycznej napaści na drugą osobę, zostaje wygnany na specjalną wyspę, gdzie cierpi głód i niewygody, ale co najważniejsze, pozbawiony zostaje (przynajmniej w teorii) dostępu do „Epica”.
Jest to kara niebagatelna, „Epic” bowiem wypełnia treścią życie mieszkańców Nowej Ziemi. Walki w tej grze pełnią rolę rozjemczą we wszelkich sporach prawnych, a pieniądze i skarby w niej zdobyte stanowią podstawę systemu gospodarczego. Od dziecka każdą wolną chwilę spędza się więc rozwijając postać w „Epicu”, gdyż od wyników zależą obowiązki, przywileje i pozycja społeczna w realnym świecie. Najlepsi gracze zostają członkami rządu – Centralnego Komitetu Alokacji – zawiadującego zasobami planety wykreowanej przez Conora Kosticka. Nic więc dziwnego, że gdy matka głównego bohatera, Erika Haraldsona, przegrywa pojedynek na Arenie, staje się to zapowiedzią nieszczęść czekających całą rodzinę.
Widmo przeprowadzki z osady pełnej przyjaciół, gorszych warunków bytowych i wyczerpującej pracy niczym miecz Damoklesa wisi nad Erikiem, ale okazuje się, że starannie ukrywana przez jego rodziców tajemnica grozi znacznie bardziej opłakanymi konsekwencjami. Nasz bohater, choć jest zaledwie 14-latkiem, ma głowę nie od parady – wpada na iście szatański plan (przynajmniej z punktu widzenia unikających ryzyka znajomych) i postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, a raczej swoje i kumpli, którzy nie bez pewnych oporów zgadzają się mu pomóc. Naturalnie, Centralne Biuro Alokacji nie pozostanie obojętne na ich poczynania, a pośród rozdających karty ujawni się też nowy, niespodziewany gracz. W rezultacie wzrasta stopień dramatyzmu i komplikacji wydarzeń. Wzrasta też stawka, bo ważą się już nie tylko losy małej grupki osób, lecz również całego świata – na dobre i na złe związanego ze światem gry „Epic”.
Główny target książki Conora Kosticka stanowi raczej młodsza młodzież, zainteresowana grami komputerowymi. Widać to w pomyśle (całkiem nośnym) na świat przedstawiony, specyficznym przesłaniu, a przede wszystkim w konstrukcji samej powieści i jej bohaterów. Ci ostatni dzielą się na bandę dzieciaków, która dopiero poznaje świat, co nie znaczy, że nie ma planów na przyszłość, oraz starych wyjadaczy z Centralnego Biura Alokacji, którym tamci nadepnęli na odcisk. Generalnie zarówno bohaterowie pierwszoplanowi, jak i drugoplanowi, tak młodziki, jak i rządowi macherzy, są dość schematyczni i potraktowani powierzchownie. Autor nakreśla jakąś cechę charakterystyczną, a reszta to szczątkowy zarys. Czasem dana persona zostaje ubarwiona niemal w ostatniej chwili przed wielkim finałem fabuły. Dojrzałemu czytelnikowi/czytelniczce to nieco przeszkadza, jednak osobie młodszej taka nieokreśloność paradoksalnie pomaga zrozumieć motywacje postaci i utożsamić się z pierwszoplanowymi bohaterami.
Erik Haraldson, wielki talent, jeśli chodzi o rozgryzanie „Epica”, obrazuje próbę wykreowania bohatera, z którym czytelnicy i będą chcieli, i będą w stanie się identyfikować, przez to jednak tworzy się persona nader nijaka. Erik jest bardzo dojrzały jak na swój wiek, rozsądny, lecz zdolny do brawury. To chłopak z wyobraźnią, ale niemal pozbawiony ambicji. Suma sumarum wyraziste toto niczym przemówienie populistycznego polityka… Odważna, ambitna Injeborg, która jest dla naszego bohatera rodzajem muzy, a potem wzorem do naśladowania, wydaje się z kolei „idealną idealistką”. Bodaj jedyną jej cechę szczególną stanowi skłonność do kawałów, niestety obecna tylko we wspomnieniach z dzieciństwa. Do przyjaciół Erika należą także: Bjorn, brat Injeborg, charakteryzujący się wyjątkowo zachowawczą postawą, najstarszy z nich wszystkich D.E., który pomimo swych 17 lat zachowuje się jak uzależnione od zabawy dziecko, i Sigrid, o której wiemy w zasadzie tylko tyle, że jest młodszą siostrą D.E. Co ciekawe, Conor Kostick przy pomocy tych mało wyrazistych bohaterów zgrabnie pokazał proces dorastania do obowiązków osoby dorosłej, zdolnej przyjąć odpowiedzialność za kierunek rozwoju społeczeństwa.
Jeśli chodzi o sam świat przedstawiony, jego logika zawiera dziury, przez które przeleciałby statek kosmiczny pełen kolonistów. Autor wszakże nie zrobił niczego przypadkowo, a luki nie są w tej powieści najważniejsze. Zaprezentowana w „Epicu” Conora Kosticka cywilizacja raczej nie miałaby szans przetrwania tak długo w niezmienionej formie, lecz już przy pobieżnej analizie tekstu staje się jasne, że rzeczywistość Nowej Ziemi to konstrukt będący głównie pretekstem do przekazania treści o charakterze edukacyjnym. Nie jest to jednak dydaktyzm natrętny. Pod pretekstem problemów świata przedstawionego, przy okazji których pisarz podaje argumenty różnych stron konfliktu, w prosty sposób wykładane są różne punkty widzenia na filozoficzne kwestie, jak: niuanse przemocy, wolność kontra bezpieczeństwo, praca dla dobra społeczności i żerowanie na pracy innych, serwilizm i konserwatyzm vs nowatorstwo.
Szkoda, że wywody oficjeli tej planety, ludzi starych i doświadczonych, są na poziomie co najwyżej licealistów. Z drugiej strony Kostick pisze łopatologicznie, by zrozumieli go już co inteligentniejsi gimnazjaliści. W połowie prezentowanej historii autor zamieszcza scenę, która stanowi pretekst do obszernego wykładu na temat mechanizmów funkcjonowania świata (system polityczny i gospodarczy, objaśnienie roli gry „Epic”). Wszystko to ma na celu nakłonienie młodych czytelników, by wyrobili sobie własną opinię na poruszane tematy.
Samo przesłanie książki ma ciekawy, niebanalny i otwarty kontekst. Conor Kostick na przykładzie wpływu „Epica” na kształt cywilizacji pokazuje, że każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy, żadne społeczeństwo nie jest wolne od wad i przemocy. Przemoc może być różnie rozumiana i przebiegać w różny, niekoniecznie fizyczny sposób. Sytuacja, gdy trzymamy się jedynie litery prawa, nie wnikając w pobudki i okoliczności, jest równie niebezpieczna, co sama przemoc. Zawsze, w dowolnym ustroju politycznym, znajdą się sadyści oraz ludzie żądni władzy i przez nią zepsuci. Ważne, by nie dać się zdeprawować przez bogactwo, nie stracić wrażliwości na niesprawiedliwość społeczną. Posługując się swoimi bohaterami, Kostick prezentuje idealistyczną postawę „chcemy być lepsi niż nasi wrogowie” jako ratunek w spirali przemocy, ale daje dość do głosu też tym, którzy uważają to za naiwność. Autor wierzy, że ludzkość da radę postępować demokratycznie.
Powieść „Epic” po trosze stanowi też zakamuflowany głos w dyskusji, czy gra komputerowa rodzi przemoc. Conor Kostick daje do zrozumienia, że jeśli ktoś nie jest skłonny do stosowania siły w świecie rzeczywistym, to gra bynajmniej nie zrobi z niego krwiożerczego potwora. Zarazem bawi się z czytelnikami pewnym paradoksem: gra, która miała być ucieczką od przemocy w realnym otoczeniu, stała się jej ukonstytuowaniem, bo kto jest silniejszy podczas rozgrywki, automatycznie wygrywa spór prawny, niezależnie od racji moralnych.
W powieści zawarta jest też przejrzysta aluzja odnośnie do tych, którzy za dużo czasu spędzają w światach gier, zapominając o realnym życiu. Opierając zaś funkcjonowanie świata przedstawionego na zasadzie, że „Epic” pełni każdą funkcję z wyjątkiem rozrywki (dla której stworzono „Epica”), autor zastosował monumentalną metaforę sytuacji, gdy gra wymyka się spod kontroli i przysłania rzeczywistość. Nie jest ona wykorzystywana zgodnie z przeznaczeniem, tylko jako panaceum na problemy, które powinny być rozwiązywane w inny sposób, a postać z gry zastępuje tożsamość gracza lub graczki. Z drugiej strony Conor Kostick nie zostawia suchej nitki na graczach koncentrujących się jedynie na rozwijaniu statystyk, zdobywaniu złota i umiejętności, kończących rozgrywkę bez należytej eksploracji świata gry, misji i wątków pobocznych. Pisarz sugeruje, że nie realizując rozrywkowego potencjału gry, zwyczajnie marnujemy pracę jej twórców.
Jak widać, Kostick z wielkim pietyzmem podszedł przede wszystkim do dydaktycznej strony książki. Nic dziwnego, gdyż autor powieści „Epic” jest pedagogiem pracującym z młodzieżą – nauczycielem historii średniowiecznej. Należy się tylko cieszyć, że wśród osób zajmujących się edukacją są też ludzie niedostrzegający w wiatrakach olbrzymów i w związku z tym nierzucający się na gry komputerowe niczym Don Kichot, który pomylił fantastyczne urojenia z faktami. Co więcej, Kostick wie doskonale, na czym polegają rozrywki uznane przez co poniektórych psychologów (zwykle tych, którzy nomen omen sami potrzebują pomocy psychologicznej) za szkodliwe, gdyż osobiście w ten sposób się bawił. Bardzo lubi gry komputerowe i gry fabularne na żywo. Tu warto wspomnieć, że Wydawnictwo TELBIT umieszczając w notce o autorze informację, że „jest pomysłodawcą pierwszej na świecie gry fabularnej fantasy rozgrywanej na żywo (LARP)”, trochę przesadziło, powielając błąd w biogramie Conora Kosticka na Wikipedii. Rzeczywiście należy on do twórców świata gry „Treasure Trap” i był to pierwszy LARP, ale nie na świecie (pierwsze odnotowane LARPy inspirowane były zasadami „Dungeons&Dragons”), a w Wielkiej Brytanii.
Inne strony książki Kosticka prezentują się nienajgorzej, ale daleko im do doskonałości, ich odbiór jednak zależy od wieku odbiorcy/odbiorczyni. Przypomnijmy: nader schematyczne postacie, niespójności i uproszczenia w logice wewnętrznej. W tym ostatnim mieści się brak konsekwencji w skandynawskim nazewnictwie bohaterów – jeśli ojciec Erika nazywa się Harald, słusznie nosi on rodowy wyróżnik Haraldson, ale Injeborg już nie powinna zwać się Rolfson, lecz Rolfsdottir. Język „Epica” jest bardzo prosty, co nie przeszkadza w lekturze, a młodszym czytelnikom tylko pomoże. Niestety, wyrażenia w dialogach i określenia stanów emocjonalnych nie zawsze pasują do opisywanych osób, jakby je „upupiając”. I znowu – młodsi wręcz się ucieszą. Nieco denerwuje kilka niedoróbek redakcyjnych i nagminne używanie słowa „bohater” bez względu na płeć – miało to chyba oddać klimat przewodnika do gry, ale w takim razie aż prosi się termin „postać”. To jednak raczej wina tłumacza bądź redaktorki, a nie autora. Do niezaprzeczalnych zalet powieści należą natomiast: pomysłowa fabuła, żywa akcja, ciekawe, malownicze opisy scenerii i otwarte, inteligentne przesłanie.
Podsumowując: niezły prezent dla dziecka lub młodszego rodzeństwa. Jako że „Epic” stanowi pierwszą część trylogii (pozostałe tomy to „Saga” i „Edda”), nie trzeba łamać sobie głowy, co ofiarować przy następnej okazji.
Tytuł: Epic
Autor: Conor Kostick
Tłumaczenie: Dariusz Kopociński
Wydawnictwo: TELBIT
Rok wydania: 2011
Cena: 37 zł