Rzeczy które robisz w Lordran będąc martwym, czyli o głębi Dark Souls słów kilka.
Rzeczy które robisz w Lordran będąc martwym, czyli o głębi Dark Souls słów kilka.
Dark Souls jest ambitnym i wciągającym tytułem, po brzegi wyładowanym treścią. Miarą tego jest tak zwany endgame, czyli wszystko to, co można robić pod koniec gry, a także już po nim. Podobnie bowiem jak śmierć nie jest w Dark Souls przeszkodą, a co najwyżej niedogodnością, tak i ukończenie gry nie oznacza od razu końca rozgrywki. Nie sposób w jednym podejściu posmakować wszystkiego, co Dark Souls ma do zaoferowania, gdyż pozostaje jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia. O części z nich przeczytacie poniżej.
Odkrywanie możliwości jakie daje model rozgrywki w Dark Souls to przyjemność sama w sobie - a przecież to wciąż nie wszystko. Grając po raz wtóry możecie bowiem zwiedzić nowe miejsca, sprawdzić alternatywne wątki fabularne czy przystąpić do innych frakcji. Czy za pierwszym razem widzieliście mroczne Anor Londo, nad którym zgasło słońce? Odwiedziliście Jezioro Popiołów u korzeni świata? Zostaliście wciągnięci w magiczną rzeczywistość obrazu, w którym schroniła się pewna smutna albinoska? Zaprawdę powiadam Wam, wiele tajemnic skrywa kraina Lordran, a to nadal nie wszystkie.
Powiedzmy jednak, że odwiedziliście już wszystkie zakamarki Lordran, uratowaliście Solaire'a przed spełnieniem jego marzenia, służyliście przez chwilę Wiecznemu Smokowi czy też zniewieściałemu synowi Lorda Gwyna, zobaczyliście spowite mrokiem Anor Londo i udało Wam się porozmawiać z Anastazją z Astory po tym, jak odzyskaliście jej duszę z rąk mordercy. Ba, może nawet widzieliście obydwa zakończenia i dzięki podszeptom Kaathe z Otchłani rozumiecie różnice między nimi. Brawo! Jednak to wciąż nie musi oznaczać końca wyzwań stawianych przez Dark Souls. Kolejna próba zmierzenia się z tą grą to New Game Plus (w skrócie NG+).
Alternatywą dla zmagania się z coraz trudniejszymi przeciwnikami jest próba zrobienia calaka, jeśli gracie na Xboksie 360, bądź platyny, jeśli na PlayStation 3 - co oznacza zdobycie każdego możliwego achievementu / trofeum. Od razu uprzedzam, nie jest to łatwe, trzeba bowiem pokonać wszystkich bossów, wliczając w to ukrytą Priscillę, zdobyć wszystkie możliwe bronie, zaklęcia, piromancje, cuda, przystąpić do wszystkich bractw... Nie da się tego zrobić przechodząc Dark Souls tylko raz. Ba, dla większości graczy nawet dwie próby nie wystarczą. Ostateczną nagrodą jest trofeum o nazwie The Dark Soul i status prawdziwej Mrocznej Duszy. Jest to niebagatelne osiągnięcie - przyznaję bez bicia, że pomimo wielu godzin spędzonych w Lordran nie udało mi się go zdobyć.
Myślicie że to już wszystko, co może Wam zaoferować Dark Souls? Ależ skąd, przecież do tej pory nie wspomnieliśmy jeszcze nic o rozgrywce z udziałem innych graczy. Po trosze o temat ten zahaczyliśmy przy okazji wzmianki o bractwach: w zasadzie każde z nich wiąże się w jakiś sposób z grą online. Wyznawcy słońca będą pomagać wędrującym przez Lordran, a mroczni mieszkańcy Otchłani - uprzykrzać im życie. Tak czy owak, grając online nie sposób prędzej czy później nie stanąć do zbrojnej walki z innym graczem, co zbiorczo określamy jako PvP (skrót od Player versus Player, czyli gracz przeciwko graczowi). Na pozór w trybie tym brak sformalizowanych reguł starcia. Zdarzają się sytuacje, gdzie Wasz bohater zostanie napadnięty przez dwie lub trzy Mroczne Zjawy, ale bywa i odwrotnie - przyzwane przez Was białe dusze, kierowane przez innych graczy, dwoma szybkim sztychami pozbędą się jakiegoś pechowego najeźdźcy. Jeśli pogracie dostatecznie długo, zauważycie jednak, że są pewne niepisane zasady, którymi rządzą się pojedynki między graczami. Przykładowo, większość Mrocznych Zjaw kłania się przed rozpoczęciem walki, a także po niej, gdy już zwłoki najechanego nieszczęśnika rozwiewają się w nicość. Zaatakowanie kogoś w trakcie wykonywania ukłonu jest uznawane za brak dobrych manier. Pewnym nietaktem jest również korzystanie z Estus Flask w trakcie walki - skoro atakujący nie może jej używać, uważa się że dla wyrównania szans zaatakowany również nie powinien tego robić. Etykieta pojedynków nie jest tak sformalizowana jak Kodeks Boziewicza, ale bezsprzecznie istnieje.
Inne zabawne rozrywki w trybie online cierają się już o zaawansowany trolling. Przechodząc grę na SL1 można przecież najechać niespodziewających się tego graczy niskiego poziomu. Jest spora szansa, że będą to osoby dopiero rozpoczynające grę w Dark Souls, nieznające sztuczek i technik walki PvP, na dodatek dysponujące znacznie słabszym ekwipunkiem. Wśród doświadczonych graczy jest to uważane za nietakt, ale w internecie jest wiele osób, które lubią pastwić się nad słabszymi. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, zdoła skończyć grę na SL1, być może nawet wielokrotnie. Może wtedy podpuszczać innych graczy, zostawiając znak przyzwania by prosić o wsparcie. Oczywiście mechanizm rozgrywki wieloosobowej nie pozwoli zobaczyć go osobom o znacznie wyższym poziomie SL, więc do świata New Game Plus (lub więcej) przybędą na pomoc gracze niskopoziomowi. Później nowi przybysze ruszają do walki, absolutnie nieświadomi czyhających na nich zagrożeń, po czym ku swojemu zdziwieniu giną od jednego ciosu zwykłego zombie. Kolejną zabawą jest przebieranie się w zbroje zdarte z bossów bądź bohaterów niezależnych i najeżdżanie graczy w takiej formie, podszywając się pod postaci z gry. Najpopularniejszymi wyborami są tu Ornstein, Solaire i pękaty Siegmeyer - aż szkoda, że nie można zobaczyć twarzy zaskoczonych ofiar.