Pierwsza część serii 9 Poszlak z podtytułem Tajemnica Serpent Creek to gra, która w naszej recenzji otrzymała mocną "ósemkę" w dziesięciopunktowej skali. Jak w porównaniu z nią wypada 9 Clues 2: The Ward?
Pierwsza część serii 9 Poszlak z podtytułem Tajemnica Serpent Creek to gra, która w naszej recenzji otrzymała mocną "ósemkę" w dziesięciopunktowej skali. Jak w porównaniu z nią wypada 9 Clues 2: The Ward?
Scenariusz przygotowany na potrzeby 9 Clues 2: The Ward na początku sprawia wrażenie mało odkrywczego. Historia rozpoczyna się niemal tak samo, jak w większości kryminałów i detektywistycznych przygodówek, ale z czasem nabiera tempa i oferuje - wierzcie lub nie - naprawdę sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji. Spodobało mi się również to, że opowieść, choć cały czas traktuje o poszukiwaniu zabójcy, rozgałęzia się w wielu kiernkach i przykuwa do ekranu, nie pozwalając od niego odejść aż do momentu ujrzenia napisów końcowych. Jednym z najciekawszych momentów okazuje się bowiem dość zaskakujący finał, w którym... Tutaj niestety muszę przerwać, by nie psuć nikomu zabawy.
Na tle innych gier tego typu, 9 Clues 2: The Ward wyróżnia się jeszcze jednym, dodatkowym elementem - koniecznością odnajdywania tytułowych poszlak w trybie detektywa. Wchodząc do niektórych lokacji zobaczymy na ekranie kilka większych lub mniejszych znaków zapytania, które po chwili znikną z planszy. Musimy więc szybko je zapamiętać, a potem zaznaczyć w określonym miejscu. Gdy wykonamy tę czynność, pojawi się nieskomplikowana zagadka, polegająca na ułożeniu poszlak we właściwej kolejności. Dzięki temu będziemy mogli zapoznać się z retrospekcją zdarzeń, jakie rozegrały się w danej lokacji, co powinno ułatwić nam dochodzenie. Trzeba przyznać, że tryb detektywa stanowi ciekawą odskocznię od standardowych łamigłówek.
Chciałbym również przytoczyć sytuację, w której autorzy nie do końca przemyśleli logikę poczynań bohaterów widocznych na ekranie. W jednym z etapów pielęgniarka stojąca obok łóżka pacjenta podaje nam klucz, byśmy otworzyli szafkę z bandażami, dzięki którym będzie mogła przygotować opatrunek. Problem polega na tym, że tak naprawdę sama mogłaby to zrobić, ale pozostawia tę czynność do wykonania graczowi, by ten nie był jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Z drugiej jednak strony w 9 Clues 2: The Ward nie brakuje momentów, w których jesteśmy takim właśnie biernym obserwatorem. Twórcy w zbyt wielu miejscach serwują nam przydługawe i niepotrzebne przerywniki filmowe, zamiast pozwolić nam przejąć kontrolę nad postacią i rozwiązać kilka zagadek.
Tap It Games nie odstaje od Artifex Mundi, jeśli chodzi o jakość wykonania poszczególnych lokacji, które zwiedzamy w 9 Clues 2: The Ward. Oprawa graficzna jest najwyższych lotów, a wszystkie plansze stworzono z pomysłem i niezwykłą dbałością o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Czy to wielki hol w szpitalu, czy wychodek dla pacjentów, czy pobliska toaleta, czy biuro dyrektora - wszystko tutaj prezentuje się naprawdę klimatyczne. Na kilka słów zasługuje także ścieżka dźwiękowa, która zapada w pamięć i jest wyjątkowo różnorodna. Śmiem nawet zaryzykować stwierdzenie, że to najlepszy soundtrack w grach HOPA, jaki dane było mi usłyszeć.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!