Od jakiegoś czasu dużo mówimy o polskich grach, cieszymy się z ich sukcesów, ale czy równie chętnie je kupujemy?
Od jakiegoś czasu dużo mówimy o polskich grach, cieszymy się z ich sukcesów, ale czy równie chętnie je kupujemy?
Największe polskie studia promują się głównie za granicą, na najistotniejszych rynkach. To zrozumiałe, w końcu tam są prawdziwe pieniądze. Rzadko się jednak zdarza, aby jakieś studio kompletnie zapominało o rodzimym rynku. W piątek byłem na poznańskim PGA i oprócz wielu niezależnych twórców znalazło się tam również miejsce dla większych ekip, między innymi Flying Wild Hog, 11 bit, czy The Farm 51. Ciężko jest mi znaleźć rodzimego dewelopera, którego można posądzać o, mówiąc kolokwialnie, olewanie rodzimego rynku i graczy. Należy jednak zadać sobie pytanie, ile w tym jest dobrej woli w stosunku do ojczyzny, a ile działań marketingowych dających efekt w postaci większej sprzedaży. Polskich gier w rodzimych mediach jest bardzo dużo. Czy to oznacza, że znacznie chętniej po nie sięgamy?
Aby to sprawdzić postanowiłem przeanalizować dane gromadzone przez serwis Steam Spy. Stworzony przez jego twórcę algorytm podaje przybliżone wyniki sprzedaży gier na Steamie (również z podziałem na państwa). Są one na tyle wiarygodne, że można na ich podstawie wyciągać jakieś wnioski, ale mimo wszystko należy pamiętać, że to tylko szacunkowe liczby. Sprzedaż poszczególnych gier może różnić się od podanej przez Steam Spy, ale zazwyczaj nie są to znaczące różnice. Możemy więc dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy na temat popularności polskich produkcji wśród rodzimych graczy.
Jeśli w poniższych danych nie znajdziesz niektórych, twoim zdaniem ważnych gier, nie musisz od razu wytykać mi tego w komentarzach. Przykładowo według danych Steam Spy Polacy są dopiero na 18. miejscu jeśli chodzi o ilość posiadanych kopii Wiedźmina 3 na Steamie (8 tysięcy sztuk, 0,9% całości). Przed nami są między innymi Dania, Austria, Finlandia, czy Szwecja. Brzmi mało prawdopodobnie. Należy jednak pamiętać, że spora część sprzedaży tej gry w naszym kraju to wersja pudełkowa, w której zamiast klucza na platformę Valve znajduje się wersja DRM-free. Dane w tym wypadku są mało miarodajne i lepiej je pominąć. Oczywiście nie było możliwości przeanalizowania wyników sprzedaży wszystkich gier, a więc skupiłem się tylko na wybranych produkcjach. Klucz według którego dobierałem tytuły jest prosty. Najbardziej interesują nas w miarę świeże produkcja, najlepiej takie, które dostępne są tylko na Steamie. Moim zdaniem one w najlepszy i najbardziej wiarygodny sposób odpowiedzą na pytanie, czy Polacy chętniej sięgają po rodzime produkcje.
Sprawdziłem wyniki sprzedaży kilkunastu gier. Nie powinienem zaczynać od podsumowania, ale mimo wszystko na wstępie powiem wprost - nie licząc kilku przypadków zazwyczaj rodzimi twórcy mogą liczyć na całkiem spory popyt wśród rodaków na swoje produkty. W przypadku większości gier (nie tylko tych analizowanych) największą sprzedaż generują Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania, Rosja, czy Kanada. Z takimi państwami ciężko nam rywalizować. W samej Europie jest kilka innych, znacznie bogatszych od Polski państw. Mimo to na listach sprzedaży średnio znajdujemy się na szóstej lokacie, a odejmując trzy skrajne przypadki nawet o jedno oczko wyżej (dane na podstawie 17 gier, które przeanalizowałem). Przejdźmy więc do konkretów.
Zacznijmy od gier, które przez Polaków są kupowane najchętniej. Najlepiej sprzedającą się rodzimą produkcją na Steamie jest Wiedźmin 2, ale ten tytuł pominąłem. Jedynie 50 tysięcy osób mniej kupiło za to Dead Island, które obecnie na platformie Valve posiada 3,3 mln osób, z czego aż 156 tysięcy przypada na nasz kraj (6. pozycja). Wynik do prawdy imponujący, nawet jeśli uwzględni się liczne promocje. Z kolei ostatni tytuł Techlandu, czyli Dying Light na Steamie posiada 27,7 tysięcy Polaków. Daje to dopiero 9. lokatę. Dużym zainteresowaniem cieszą się również gry 11 bit Studios. 43 tysiące osób (5. pozycja) kupiło Anomaly: Warzone Earth (najlepiej sprzedająca się gra warszawskiej ekipy, łącznie ponad 830 tys. kopii na samym Steamie), a 13 tysięcy Anomaly 2 (5. pozycja). Dużo, bo aż 18 tysięcy osób posiada This War of Mine, ale w tym wypadku stanowi to tylko 2,4% całej sprzedaży. Aż 8 państw chętniej sięgało po ostatni tytuł 11 bit. Identyczne udziały w całkowitym popycie mamy w przypadku Zaginięcia Ethana Cartera*, co daje 7,2 tysięcy kopii i dopiero 8. miejsce. Kończąc analizę gier, których sprzedaż globalna jest bardzo duża, przejdźmy do Flying Wild Hog. Polacy w szczególności upodobali sobie Hard Reset, które posiada 15,8 tysięcy graczy, dzięki czemu jesteśmy szóstym największym rynkiem dla tej gry. Co ciekawe mniej naszych rodaków kupiło kolejną produkcję warszawskiego studia, czyli Shadow Warrior (12,6 tysięcy). Całkowita sprzedaż tego shootera jest dwukrotnie większa niż debiutanckiej gry Flying Wild Hog. Z tego powodu Polska plasuje się dopiero na 12. pozycji. Rzadko zdarza się, abyśmy spadli na tak niską lokatę.
Czas na nieco mniejsze tytuły. Wiele niezależnych ekip mocno promuje się w Polsce (media, czy imprezy branżowe) korzystając ze znacznie mniejszych kosztów i lepszego rozeznania w naszych realiach. O ile dużych stać na to, aby reklamować się globalnie, scena indie musi w większym stopniu polegać na rodzimym rynku. W wielu przypadkach Polscy gracze potrafią się odwdzięczyć. Liderami są trzy produkcje. Pierwsza to 60 Seconds! od debiutantów z Robot Gentleman Studios. To jeden z cichych zwycięzców tego roku w polskiej branży gier. O ich produkcji nie mówi się zbyt wiele. W zasadzie mój artykuł, który pojawił się tuż przed premierą to jedyny dłuższy tekst o 60 Seconds! w największych rodzimych portalach. Tym bardziej zaskakujące, że na kupno zdecydowało się aż 6,8 tysięcy osób (łączna sprzedaż wynosi 80 tysięcy). Tylko obywatele USA i Rosji chętniej sięgali po ten tytuł. Identycznie wygląda to w przypadku Kholata. W tym przypadku udziały Polski w całej sprzedaży są nawet procentowo odrobinę większe (9,2%). Jest jednak jeden haczyk. Produkcję IMGN.pro kupiło tylko 19,5 tysiąca osób, a więc Polacy nabyli jedynie 1,8 tysięcy kopii. Casus Kholata występuje również w przypadku Warlocks vs Shadows. Co z tego, że jesteśmy trzecią nacją najchętniej kupującą produkcję duetu Frozen District-One More Level, skoro jest to tylko 850 kopii (5,6% całości).
Szóstą pozycję Polska posiada w przypadku dwóch tegorocznych gier - Hatred oraz Tormentum: Dark Sorrow. Pierwszą produkcję kupiło 2 tysiące naszych rodaków (3,2% całości), z kolei mroczną przygodówkę studia OhNoo jedynie 600 osób (4,3% globalnego popytu). Pewien niedosyt mogą czuć chłopacy z Crunching Koalas. Ich MouseCraft* był dosyć często pojawiającym się w kraju tematem. Mimo wszystko Polacy kupili jedynie 1,8 tysiąca kopii. Tylko 3 inne państwa chętniej sięgały po ten miks Tetrisa i Lemmings. Jak więc widać z powyższych danych, zazwyczaj Polacy bardzo chętnie sięgają po rodzime produkcje. Ile w tym przypadku, a ile gospodarczego patriotyzmu, to już jest kwestia, którą trudno teraz ocenić. Mimo wszystko widać, że rodzimi twórcy nie powinni zapominać o polskim rynku. Wiadomo, że największe pieniądze są w USA, Rosji, Wielkiej Brytanii, czy Niemczech, ale na kolejnych pozycjach zazwyczaj pojawia się właśnie nasz kraj.
Nie ma reguły bez wyjątków. Analizując dane trafiłem na trzy skrajne przypadki, które można potraktować jako ciekawostkę. Pierwszy, moim zdaniem bardzo zaskakujący to Layers of Fear, najnowsza produkcja Bloober Team. Krakowska ekipa nie ma zbyt dobrej opinii w kraju, ale nie da się też ukryć, że w ostatnim czasie wiele się w tej firmie zmienia. Efektem jest ich świeżo wydany horror, o którym pisały praktycznie wszystkie media growe w Polsce. Ba, wszyscy Layers of Fear mocno chwalili, również ja na łamach Gram.pl. Mimo wszystko patrząc na dane z podziałem na państwa nasz kraj znalazłem dopiero na 15. lokacie ze sprzedażą na poziomie marnych 320 kopii (0,95% całości). Podobnie słabo wygląda sytuacja bardzo ciekawego indyka Ronin. Z 25 tysięcy sprzedanych sztuk tylko 600 przypada na Polskę (13. pozycja). Po przeciwnej stronie barykady znajduje się Deadlings od Nimbi (obecnie prawa do gry należą do One More Level). Tę znaną z platform mobilnych produkcję kupiło ponad 17 tysięcy Polaków, co stanowi aż połowę całkowitej sprzedaży! Tłumaczenia się bundlami, czy dodawaniem gry do czasopism nie wchodzi w grę. To robi wielu twórców, ale tylko w przypadku Deadlings przyniosło to tak niespotykany efekt.
Oczywiście polskich gier jest na Steamie całe mnóstwo, ale niestety konieczne było ograniczenie się do kilkunastu tytułów, stąd obecność tylko tych nowszych (z kilkoma drobnymi wyjątkami) i mocniej promowanych w Polsce. Dane po pominięciu skrajnych przypadków pokazują, że nasi twórcy mogą liczyć na rodzimych graczy. Może nie zawsze liczby są bardzo imponujące i mogą decydować o ostatecznym komercyjnym sukcesie lub porażce gry, ale nie zmienia to faktu, że zamykanie się na rodaków niekoniecznie musi być dobrym rozwiązaniem. Na szczęście to w przypadku polskiego rynku nie jest problemem i oby tak zostało. W komentarzach zachęcam do podzielenia się, czy zdarza Wam się czasami kupić grę, bo powstała ona w Polsce.
*Gra dostępna również na GOG.com, może to mieć pewien wpływ na wyniki.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!