Kulisy nowego poczęcia Star Wars: Battlefront zdradza Patrick Soderlund z Electronic Arts.
Kulisy nowego poczęcia Star Wars: Battlefront zdradza Patrick Soderlund z Electronic Arts.
Chodziło o jakieś nudne kwestie zasobów i dostępności. W rozmowie z Karlem Magnusem Troedssonem i Patrickiem Bachem z DICE wspomniałem, że gadamy na ten temat z Disneyem, a oni spojrzeli na mnie z pytaniem "Czemu nie przyszliście do nas? Co wy wyczyniacie? Chcemy zrobić Battlefronta.
DICE to szczególne miejsce. Są dumni ze swoich dokonań i nie mówisz im co mają robić. Nie spodziewałem się, żeby chcieli pracować przy grze na licencji. Zawsze chcieli nowego IP albo swojego IP. Ale do tego podchodzili "zabijemy, by zrobić tę grę", całe studio powtarzało "proszę, dajcie nam tę grę."
Soderlund nie miał zatem wyjścia.
Zadzwoniłem do Franka (Gibeau, szef EA Labels - dop.) i dotarło do mnie, że trafiliśmy na coś. "Jeśli chcą tego tak mocno, to będzie cholernie dobre - musimy coś wykombinować". Zatem wykombinowaliśmy, daliśmy im grę. Ot, cała filozofia. Błagali o to, była taka możliwości i dzięki temu zobaczycie taką grę, jaka powinna być.
Czego się zatem po nowym Battlefroncie spodziewać?
Podchodzimy do tego jak do nowych narodzin marki. To Star Wars: Battlefront według DICE.
Poprzednie Battlefronty były inspirowane Battlefieldem i nikt się z tym nie krył. Chłopaki z DICE mówią, że "gra wróciła do domu". Na razie nie możemy powiedzieć nic więcej.