Tytuły startowe PlayStation 4 zostały już gruntownie przetestowane przez dziennikarzy z Zachodu. Na pierwszy ogień poszedł m.in. Killzone: Shadow Fall. Sprawdźmy, czy gra przeszła tę próbę.
Tytuły startowe PlayStation 4 zostały już gruntownie przetestowane przez dziennikarzy z Zachodu. Na pierwszy ogień poszedł m.in. Killzone: Shadow Fall. Sprawdźmy, czy gra przeszła tę próbę.
Lubię Killzone: Shadow Fall za to, że zmienił kierunek względem wcześniejszych części serii, a także za zmianę tempa rozgrywki w porównaniu do innych przedstawicieli gatunku FPS. Guerrilla poeksperymentowała z kilkoma nowymi rzeczami i powinna być za to chwalona. Z otwartymi ramionami witam niemal sandboksową konstrukcję świata, a także fragmenty, w którym do głosu dochodzi skradanie się - w tych kwestiach wykonano świetną robotę w przełamywaniu standardu panującego w gatunku.
Guerrilla Games musi sobie uświadomić, że to nie scenariusz i kwestie polityczne są motorem napędowym jej gry, ale kule i spluwy. Gdyby kampania była w stanie skierować spektakl na plan dalszy, a skupić się na głównych mechanizmach, na zaletach, które sprawiają, że multiplayer jest tak elastyczny i oferuje tyle dobrej zabawy, tryb dla jednego gracza mógł być jeszcze lepszy. Killzone: Shadow Fall łatwo polecić jako tytuł startowy, ale to także fantastyczna gra z własnymi zaletami, niezależnie od platformy czy historii.
Niesamowity aspekt wizualny, zróżnicowanie poziomów, a także fantastycznie rozwinięta fabuła sprawiają, że Killzone: Shadow Fall jest najlepszą grą na PlayStation 4 i w całej historii serii. Witamy w nowej generacji.
Kampania cierpi na słabej sztucznej inteligencji oraz fragmentach rozgrywki, w których do głosu dochodzą elementy inne niż wymiana ognia. Nadal jest to jednak przyjemna rozwałka, która rzuca odbiorcom wyzwanie w każdym starciu. Jest też multiplayer, bardziej hardkorowy niż kiedykolwiek, a jednocześnie z takim poziomem przystępności, który pozwoli sieciowej społeczności Killzone'a rozkwitać w nadchodzącym czasie.
Killzone: Shadow Fall momentami traci swój blask, zwykle poprzez upychanie kinowych scen, którym brakuje wrażliwości. Jako strzelanina rozkwita dzięki przykuwającym uwagę lokacjom oraz zdolnościom wspierającym walkę, których nie uzyskuje się za darmo.
Tak bardzo, jak podobał mi się multiplayer Killzone: Shadow Fall, na który poświęcę jeszcze mnóstwo czasu odblokowując perki, co pozwoli mi spersonalizować broń, brakowało mi Jump Packów z Killzone'a 3, które wprowadzały na pole bitwy tę żwawą lekkość. Brakowało mi ich również w rozczarowującej kampanii dla jednego użytkownika, której wyraźnie przydałby się zastrzyk adrenaliny.
Gdybyśmy byli w stanie uderzyć grę wideo w twarz, Killzone: Shadow Fall miałby nieźle podbite oko. Ten FPS wystawi na próbę cierpliwość nawet najbardziej podekscytowanego zakupem PS4 konsumenta. Shadow Fall jest niepotrzebnie trudne, a jedyną nagrodą za pokonanie najcięższych sekcji jest świadomość, że już nigdy nie będziemy musieli przechodzić przez nie ponownie.
Brak wyraźnej ewolucji w Killzone: Shadow Fall może być największym grzechem tej gry. Pierwsze podejście Guerrilli do PS4 zwyczajnie odtwarza wytarte schematy i, co gorsza, robi to naprawdę słabo. Na wypełnionej shooterami liście tytułów startowych Shadow Fall zasiada na dnie.