Choć 3DS mocno się postarał i w grudniu 2013 roku był najlepiej sprzedającą się konsolą do grania, tego samego nie można powiedzieć niestety o Wii U. Nawet jeśli końcówka ubiegłego roku przyniosła pewną poprawę w wynikach sprzedaży, Nintendo szacuje tylko wynik 2,8 miliona sprzedanych konsol do końca marca 2014 roku - czyli liczba o ponad 2/3 mniejsza od tej przyjmowanej przy premierze Wii U, wynoszącej 9 milionów.
Satoru Iwata, prezes Nintendo, przyznał że nie odczytał potrzeb rynku w należyty sposób i nie przekazał "odpowiednich instrukcji" wewnątrz firmy. Obecnie Nintendo ma rozważać wprowadzenie nowej polityki biznesowej, szczegóły której mają zostać omówione na posiedzeniu odbywającym się 30 stycznia.
"Sposób, w jaki ludzie wykorzystują swój wolny czas, styl życia i to, kim są - wszystko to się zmieniło. Jeśli się nie zmienimy, staniemy się przestarzali" - skomentował sprawę Iwata mówiąc także, że firma musi wyjść do graczy z czymś, co zdoła ich zaskoczyć. Co więcej, prezes Nintendo przyznał się do swojego błędu mówiąc, że choć jego prognozy mogą być skuteczne w odniesieniu do Japonii, to już w skali globalnej sprawy wyglądają zupełnie inaczej.
Jeśli WiiU nie przestanie się rozpędzać cudem się rozpędzić, a kampania marketingowa pójdzie wreszcie tropem ostatniej reklamy (zwracającej uwagę na to, że Wii U to tak naprawdę zupełnie nowa konsola, a nie przystawka do Wii), być może jest jeszcze dla Nintendo nadzieja. Choć nie zmienia to faktu, że w sferze konsol stacjonarnych zmianami nie pogardziłby nikt z nas - szczególnie, jeśli przez zmiany rozumiemy dobre gry, dla których przecież wydajemy grube pieniądze na konsole.