Razer coraz śmielej wkracza na rynek urządzeń audio. Po dobrze przyjętym zestawie głośnikowym 2.1 Mako i kilku zestawach słuchawkowych, pora na coś mniejszego. Oto krótki test przenośnych głośniczków Razer Ferox.
Razer coraz śmielej wkracza na rynek urządzeń audio. Po dobrze przyjętym zestawie głośnikowym 2.1 Mako i kilku zestawach słuchawkowych, pora na coś mniejszego. Oto krótki test przenośnych głośniczków Razer Ferox.
I właśnie w tym miejscu na scenę wkracza Razer Ferox, dwa nieco dziwacznie wyglądające głośniczki, które w hotelowym pokoju, czy pod namiotem zapewnią nam minimum przyzwoitego dźwięku.
Zaczniemy klasycznie, czyli od pierwszych czysto estetycznych wrażeń. Razer i tym razem pokazał, że projektantów ma doskonałych. Ferox nie przypominają w ogóle klasycznych głośników, na pierwszy rzut oka wyglądając, jak dwa niewielkie, odwrócone kubeczki. Tradycyjnie króluje tu prostota i matowa czerń, uzupełniona niewielkimi, błyszczącymi wstawkami (tzw. czarny fortepian). Pod spodem znajdziemy też szeroki pierścień z matowej gumy skutecznie uniemożliwiający ślizganie się głośników po gładkich powierzchniach.
Zabawa zaczyna się wszakże dopiero w chwili, gdy podłączymy je do źródła dźwięku. Cisza. Żadnych pokręteł, przycisków, przełączników. Wystarczy jednak wcisnąć palcem wieńczące każdy z głośników denko, by powoli podniosło się ono do góry, tym samym je uruchamiając. Świetny patent, który ucieszy na pewno każdego miłośnika tego typu bajerów. Dodatkowo okazuje się, że dolna krawędź głośników jest na całym obwodzie podświetlana, informując nas w ten sposób o obecnym stanie baterii, czy właśnie zachodzącym procesie ładowania.
I właśnie to jest największym atutem zestawu Razer Ferox. Każdy z głośników ma bowiem własną baterię, która bez problemu wystarcza na 10 do 12 godzin pracy. To naprawdę długo, a samo ładowanie zajmuje zaledwie około 2 godzin i odbywa się przez standardowy port USB. Wszystko to oznacza, że Feroksy możemy podpiąć w dowolnym miejscu zarówno do laptopa, jak i choćby zwykłego odtwarzacza mp3, ciesząc się dźwiękiem bez obciążania baterii źródła dźwięku. Świetna sprawa.Jeśli chodzi o konstrukcję Razer Ferox, to mam zastrzeżenie jedynie do jednego elementu – kabla. I nie chodzi tu o jego żywotność; choć dość cienki, zabezpieczony jest syntetycznym oplotem, co skutecznie zapobiega przypadkowym uszkodzeniom. Mam jednak spore zastrzeżenia odnośnie jego długości. Ma zaledwie około metra, co sprawia, że nie zawsze uda nam się głośniczki rozstawić dokładnie tak, jak byśmy tego chcieli. Na szczęście wzorowana na Mako technologia dookolnej dystrybucji dźwięku (rozchodzi się on nie kierunkowo, a koncentrycznie) sprawia, że wszystko usłyszymy w zasadzie niezależnie od miejsca, gdzie Feroksy postawimy.
Czas na ocenę rzeczy najważniejszej, czyli dźwięku. Po zaledwie trzywatowych głośniczkach nie spodziewałem się zbyt wiele i tak też wygląda to w rzeczywistości. Ferox na pewno przebija zarówno jakością, jak głośnością niemalże wszystkie głośniki w netbookach i większości ich większych braci, jednak zupełnie nie nadaje się do komputerów stacjonarnych. Tutaj nawet bardzo tani zestaw 2.0 do desktopów szybko pokaże swoją wyższość. To sprzęt ewidentnie dedykowany osobom, które bez ulubionych dźwięków nie mogą się obyć poza własnym mieszkaniem.W przypadku gier i filmów Razer Ferox radzą sobie jednak całkiem nieźle, jak na takie maleństwa. Usłyszymy w zasadzie wszystkie niezbędne dźwięki, choć – co oczywiste – możemy zapomnieć o dudniącym basie i przejmującym huku eksplozji. Nieco gorzej jest w przypadku muzyki, gdzie słaby bas i zbyt ostre chwilami wysokie dźwięki potrafią popsuć odbiór ulubionego kawałka. Nie nagłośnimy w ten sposób imprezy przy ognisku, ale do słuchania muzyki w namiocie w deszczowy dzień, jak znalazł. No i pograją nam do późnej nocy.
Warto tu jeszcze dodać, że Razer w zestawie dołącza do Feroksów bardzo wygodne, dwukomorowe etui, pozwalające na bezstresowy i bezpieczny transport głośniczków. Za to również duży plus.
Nie oszukujmy się, Razer Ferox, to przede wszystkim fajny gadżet. Stylowe, posiadające oryginalną i nietypową konstrukcję głośniczki nie są dla większości osób rzeczą niezbędną. Jeśli jednak – podobnie, jak autorowi tejże recenzji – zdarza Wam się spędzać noce i wieczory w hotelu na oglądaniu ulubionych seriali na netbooku, czy graniu w jakieś klasyki, być może warto się im bliżej przyjrzeć. Nie męczą słuchu tak jak słuchawki, generują całkiem przyzwoity dźwięk i potrafią grać na wbudowanych akumulatorach prawie pół doby. No i bardzo efekciarsko się je uruchamia.
Razer Ferox – podstawowe dane