Kilkanaście ostatnich godzin to praktycznie nieustannie napływające doniesienia o dość niecodziennej sytuacji w Infinity Ward, studiu stojącym za największym hitem wszech czasów, Modern Warfare 2. Wszystko rozpoczęło się od informacji na łamach G4TV, które, powołując się na anonimowe źródło, przekazało dramatyczny obraz wydarzeń z siedziby firmy.
Nieprzebrani i niezapowiedziani pracownicy ochrony nagle wtargnęli do biur Infinity Ward, nie chcąc podać powodu swojej "wizyty". "Wszyscy są na krawędzi" - relacjonował anonimowy informator. Podkreślał, że w zespole panuje atmosfera zmieszania. Potęgował ją fakt, że umówieni na spotkanie z Activision szefowie studia, dotąd nie pojawili się w biurze. "My po prostu chcemy robić gry" - dodawał.
Niedługo potem internauci wynajdują profil dyrektora ds. technologii w IW na FaceBooku. "Jason West - bezrobotny". Do sytuacji nie potrafił się odnieść nawet codzienny megafon studia, Robert Bowling (odpowiada za kontakt ze społecznością). Zalany pytaniami odpowiedział jedynie: "Oni są w próżni, nie mam żadnych informacji".
Nie mija nawet kwadrans od pojawienia się tego komunikatu, a na światło dzienne wychodzą niepotwierdzone wieści o naruszeniu kontraktu i niesubordynacji dwóch czołowych pracowników Infinity Ward. W raporcie United States Securities and Exchange Comission znajduje się informacja o odejściu kluczowego personelu i postępowaniu sądowym. Oprócz Westa pojawia się też nazwisko Vince'a Zampelli. Jego profil w portalu LinkedIn wskazuje, że i on nie jest już członkiem Infinity Ward.
Dopiero późnym wieczorem Activision potwierdza zwolnienie obu dżentelmenów. Komunikat zostaje poprzedzony spotkaniem dyrektora wykonawczego Activision Blizzard, Roberta Koticka, z załogą Infinity Ward. Ustalenia są następujące: kwestiami biznesowymi marki Call of Duty będzie się zajmował Philip Earl, działający obecnie w azjatyckim oddziale Activision Publishing; tymczasowe przewodzenie studiem zostaje powierzone dwóm doświadczonym pracownikom firmy wydawniczej: Steve'owi Pearce'owi (dyrektorowi ds. technologii) i Steve'owi Ackrichowi (szefowi produkcji).
Activision ani słowem nie wspomina jednak o przyczynach powyższych roszad. Jak donosi jednak serwis BingeGamer, pracownicy Infinity Ward nie otrzymali swoich tantiem z tytułu osiągniętych przez Modern Warfare 2 sukcesów. Dość powiedzieć, że produkcja ta zapewniła wydawcy przychód rzędu, bagatela, miliarda dolarów. Autorzy tych przypuszczeń sami jednak zaznaczają, że nie mają żadnej wiedzy na temat istnienia zapisów o premiach dla pracowników Infinity Ward.
Choć prace nad kolejną częścią Call of Duty powierzono studiu Sledgehammer (nowo sformowana ekipa na czele z twórcami Dead Space'a), to jednak Activision zapewnia, że Infinity Ward nie wypadło z gry i nadal jest centralną częścią serii. "Polegamy na talencie, doświadczeniu i zdolnościach przywódczych zespołu. Te cechy powinny zagwarantować sukces" - brzmi oficjalne stanowisko Activision.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że atmosfera, jaka zapanuje w Infinity Ward po dzisiejszych wydarzeniach, nie będzie sprzyjać tworzeniu gier o najwyższej jakości. Pracownicy studia mają jednak trochę czasu na wylanie sobie na głowę kubła zimnej wody. 2010 rok obstawiony jest bowiem przez Call of Duty 7 od Treyarch.