Afera w Infinity Ward!

Patryk Purczyński
2010/03/03 08:08

Głównodowodzący studiem Infinity Ward zostali zwolnieni przez Activision. Wieść gminna niesie, że wydawca nie wywiązał się ze zobowiązań związanych z sukcesem Modern Warfare 2.

Kilkanaście ostatnich godzin to praktycznie nieustannie napływające doniesienia o dość niecodziennej sytuacji w Infinity Ward, studiu stojącym za największym hitem wszech czasów, Modern Warfare 2. Wszystko rozpoczęło się od informacji na łamach G4TV, które, powołując się na anonimowe źródło, przekazało dramatyczny obraz wydarzeń z siedziby firmy.

Nieprzebrani i niezapowiedziani pracownicy ochrony nagle wtargnęli do biur Infinity Ward, nie chcąc podać powodu swojej "wizyty". "Wszyscy są na krawędzi" - relacjonował anonimowy informator. Podkreślał, że w zespole panuje atmosfera zmieszania. Potęgował ją fakt, że umówieni na spotkanie z Activision szefowie studia, dotąd nie pojawili się w biurze. "My po prostu chcemy robić gry" - dodawał. Afera w Infinity Ward!

Niedługo potem internauci wynajdują profil dyrektora ds. technologii w IW na FaceBooku. "Jason West - bezrobotny". Do sytuacji nie potrafił się odnieść nawet codzienny megafon studia, Robert Bowling (odpowiada za kontakt ze społecznością). Zalany pytaniami odpowiedział jedynie: "Oni są w próżni, nie mam żadnych informacji".

Nie mija nawet kwadrans od pojawienia się tego komunikatu, a na światło dzienne wychodzą niepotwierdzone wieści o naruszeniu kontraktu i niesubordynacji dwóch czołowych pracowników Infinity Ward. W raporcie United States Securities and Exchange Comission znajduje się informacja o odejściu kluczowego personelu i postępowaniu sądowym. Oprócz Westa pojawia się też nazwisko Vince'a Zampelli. Jego profil w portalu LinkedIn wskazuje, że i on nie jest już członkiem Infinity Ward.

GramTV przedstawia:

Dopiero późnym wieczorem Activision potwierdza zwolnienie obu dżentelmenów. Komunikat zostaje poprzedzony spotkaniem dyrektora wykonawczego Activision Blizzard, Roberta Koticka, z załogą Infinity Ward. Ustalenia są następujące: kwestiami biznesowymi marki Call of Duty będzie się zajmował Philip Earl, działający obecnie w azjatyckim oddziale Activision Publishing; tymczasowe przewodzenie studiem zostaje powierzone dwóm doświadczonym pracownikom firmy wydawniczej: Steve'owi Pearce'owi (dyrektorowi ds. technologii) i Steve'owi Ackrichowi (szefowi produkcji).

Activision ani słowem nie wspomina jednak o przyczynach powyższych roszad. Jak donosi jednak serwis BingeGamer, pracownicy Infinity Ward nie otrzymali swoich tantiem z tytułu osiągniętych przez Modern Warfare 2 sukcesów. Dość powiedzieć, że produkcja ta zapewniła wydawcy przychód rzędu, bagatela, miliarda dolarów. Autorzy tych przypuszczeń sami jednak zaznaczają, że nie mają żadnej wiedzy na temat istnienia zapisów o premiach dla pracowników Infinity Ward.

Choć prace nad kolejną częścią Call of Duty powierzono studiu Sledgehammer (nowo sformowana ekipa na czele z twórcami Dead Space'a), to jednak Activision zapewnia, że Infinity Ward nie wypadło z gry i nadal jest centralną częścią serii. "Polegamy na talencie, doświadczeniu i zdolnościach przywódczych zespołu. Te cechy powinny zagwarantować sukces" - brzmi oficjalne stanowisko Activision.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że atmosfera, jaka zapanuje w Infinity Ward po dzisiejszych wydarzeniach, nie będzie sprzyjać tworzeniu gier o najwyższej jakości. Pracownicy studia mają jednak trochę czasu na wylanie sobie na głowę kubła zimnej wody. 2010 rok obstawiony jest bowiem przez Call of Duty 7 od Treyarch.

Komentarze
50
Usunięty
Usunięty
04/03/2010 09:32

No cóż o coś tam poszło, każdy sie sprzecza wywalaja z firmy itp. nic ciekawego :)

Minsc_i_Boo
Gramowicz
03/03/2010 21:13
Dnia 03.03.2010 o 20:36, Growin napisał:

Goście z IW powinni dostać mega-premię za komercyjny sukces MW2, ale co dostają? - Kopa w d*pę.

Komercyjny sukces CoD MW2 zawdzięcza przede szystkim szeroko zakrojonej kampani reklamowej. No i sile marki jaka jest CoD. Były nawet plany żeby wydać tą grę pod nazwą MW2(bez CoD w tytule), badania jednak wykazały że MW jako brand jest bardzo słabo rozpoznawalny(w przeciwieństwie do CoD) i wycofano się z tego pomysłu.Ja stoję na stanowisku że kazdego crapa da się dobrze sprzedać jeśli włoży się odpowiednią forsę w promocję i vice versa- dobra gra bez promocji może spredac się relatywnie słabo( vide. Dead Space cz Too Human)Przy tym nie twierdzę że MW2 jest crapem- jest dobrą grą(choć nie rewalacyjną), jednak gdyby nie odpowiednie zabiegi marketingowe Acti, to by się tak dobrze nie sprzedała.

Usunięty
Usunięty
03/03/2010 21:02

>Przeczytałem kilka Twoich mail w temacie!

Dnia 03.03.2010 o 11:52, palpatine napisał:

To właśnie szeregowi pracownicy, trybiki w maszynie robią gry. I to im przede wszystkim zawdzięczasz wspaniałe gry. To ich talent liczy się najbardziej.

Nie.Studio developerskie to tylko ręce do pracy. Nad studiem wisi nadzór ze strony producenta. Nadzór ten mówi twórcom jak ma wyglądać gra, co ma w niej być a czego być nie może. Jest dokładnie tak samo jak w przypadku kina i telewizji - reżyser niby robi swoje ale zawsze (o ile reżyser nie zastrzeże sobie tego w kontrakcie, co raczej jest trudne) producent może mu powiedzieć "To zakończenie jest złe, musi być happy end, trzeba je jeszcze raz nagrać. Inaczej." Tych, których nie obowiązują rozkazy producenta nazywa się reżyserami (lub studiami) niezależnymi.W tej chwili zarówno reżyser w kinie jak i studio developerskie w grach to najemnicy, którzy potulnie muszą wykonywać polecenia producenta. A jak się nie podoba to won.Jeśli potrzebujesz dowodów, to może pamiętasz jak przy Fable 2 nakazano twórcom usunąć sutki (pod materiałem) z gry. Jak Bullfrog nie dostał zgody EA na zrobienie gry, gdzie będzie się zarządzać statkami kosmicznymi w przestrzeni 3D - EA stwierdziło, że ludzie tego nie ogarną. Rok później wyszedł Homeworld oparty na tym samym pomyśle. Więcej tego typu sytuacji sobie nie przypominam bo nie są one nagłaśniane. Wychodzą na jaw dopiero w wywiadach po latach lub w filmach dokumentalnych - tych o grach się jeszcze nie doczekaliśmy.Poczytaj, przypomnij sobie Retrogram - tam masz opisane wiele takich przypadków, gdzie producent wkładał paluchy w grę. Jasne, czasem to wychodzi na plus, czasem na minus. Często wbrew wizji twórców. Ale to pieniądze decydują, nie twórcy (poza pewnymi wyjątkami).




Trwa Wczytywanie