Jak twierdzi profesor, wielu jego studentów jest graczami World of Warcraft. Dlatego zdecydował się na przeprowadzenie kursu odnośnie świata wykreowanego przez Blizzarda: "w WoW są rynki i ceny, wliczając w to dom aukcyjny z wieloma kupującymi, wieloma wystawiającymi i szeroką gamę produktów do sprzedania. Ceny są łatwe do obserwowania - ceny startowe, ceny wykupu, ceny względem siebie, ciągle zmieniające się". Jako przykład podaje prostą układankę: gracze w zależności od poziomu doświadczenia, mogą kopać różne złoża metali. Gracze na niskim poziomie sprzedają niższej jakości metale niż ci na wyższym. Z metalu wyższej klasy można wykonać lepszą broń, którą kupują gracze mający więcej wirtualnego złota do wydania. Następnie opisuje cała plątaninę możliwych zdarzeń i ich wpływ na ceny.
Serwis WOWRIOT, który nagłośnił całą sprawę, uważa, że dzięki profesorowi możemy uzyskać przychylniejsze spojrzenie na temat gier, które dotychczas były postrzegane, jako płytkie, "odmóżdżające" i prowadzące do przemocy. Jednocześnie serwis staje naprzeciw profesorowi śmiejąc się, że studenci zaczną grać w WoW-a i przestaną się uczyć. Gracze natomiast komentują sarkastycznie, pisząc, że w prawdziwym świecie przyszli ekonomiści będą próbować "zdupować" (dla niedoinformowanych: "skopiować") przedmioty.David Friedman - jeden z profesorów wykładających ekonomię w Liberal College zachęca do nauki swoich studentów wykładem o... World of Warcraft.