Aliens vs Predator - betatest

Rafał Dziduch
2009/12/28 17:30

Decydujące starcie?

Decydujące starcie?

Decydujące starcie?, Aliens vs Predator - betatest

Kultowy tytuł, kultowe licencje i całkiem niezłe gry, w które dotychczas mieliśmy okazję już zagrać. Na grę Aliens vs Predator czekają miliony graczy nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie. My mieliśmy już okazję zagrać w jej wersję preview dla trybu single player. I możemy powiedzieć wam jedno: jest klimat! Jeśli należycie do wielbicieli oślizłych Alienów, na myśl o polowaniu na te bestie urządzanym przez Predatorów dostajecie ślinotoku i nieobce są wam również godziny przetrwania w skórze marines, trzymajcie się mocno. Będzie mocna jazda! Spieszymy z informacjami o tym, co takiego ujrzeliśmy.

Wersja na debugowanym X-Boxie 360, którą męczyliśmy, zawierała zaledwie po kilka misji dla trybu single, ale za to dla wszystkich trzech gatunków (!). Choć ze środka ekranu straszył napis „prace w toku”, z dostępnego menu możemy Wnioskować w jakich lokacjach przyjdzie nam toczyć boje w finalnym produkcie. Dla Alienów były to: laboratorium naukowe, kolonia, rafineria, dżungla i ruiny. Predatorzy mogli z kolei pohasać w: dżungli, rafinerii, ruinach, laboratorium oraz piramidzie. Z kolei marines trafiali do: kolonii, rafinerii, dżungli, ruin, laboratorium oraz piramidy. Jak widać, lokacje się powtarzają, co da nam okazję skosztować bitew rozgrywanych z wielu perspektyw w podobnych warunkach, przy zachowaniu właściwych dla każdego gatunku cech charakterystycznych. Dla przykładu, marines w dżungli śmigają nisko po ziemi, a Predatorzy mogą poruszać się po ogromnych drzewach i obserwować swe ofiary z góry, co w czasie walk robi sporą różnicę.

Zanim przejdziemy do szczegółowego opisu tego, co dane nam było zobaczyć, jedno zastrzeżenie. Aliens vs Predator wydaje się być na obecnym etapie produkcji pod względem klimatu, napięcia, a także – nie ukrywajmy – sposobów rozgrywki, bardzo podobny do pecetowego dziecka z 1999 roku. Nic w tym dziwnego, wszak odpowiadający za obecną produkcję Rebellion zrobił właśnie pierwowzór. Ale – dodajmy to, żeby mocno wybrzmiało – w żadnej mierze nie jest to zarzut.

A imię ich: marines

Szykuje się mocna, sugestywna, bardzo filmowa i... straszna fabuła. Widać, że w kampanii marines autorzy chcieli postawić na atmosferę znaną z kinowych hitów. Jako małe trybiki w żołnierskiej machinie uczestniczymy w starciu z bestiami, które mogą nas rozszarpać w ciągu sekund. Wyobraźcie sobie taką sytuację... Rozpoczyna się dość niewinnie. Komandosi lądują (niczym w filmie) na powierzchni planety, by zbadać rafinerię i dotrzeć do jednego z oddziałów, który zaginął w akcji. Ja wskakuję w buty gościa, do którego wszyscy zwracają się Rookie, i mam chwilę, żeby zaznajomić się z prostym i ascetycznym wręcz interfejsem. Z lewej na dole ekranu kultowy już detektor ruchu, który popikuje miarowo. Na razie spokój. Z prawej na dole latarka – jak się okazuje, baterie w niej się nie wyczerpują (przynajmniej w wersji, w którą grałem). Na górze z prawej pasek zdrowia, i to w zasadzie wszystko. Aby uzupełnić to ostatnie, muszę sobie zrobić zastrzyk w prawą rękę. Zaczynam z pistoletem i flarami, które świetnie podkreślają klimat – obraz nabiera wówczas purpurowych barw.

Broń, jak się okazuje, ma dwa tryby strzału (pod LT i RT). Pewniejszy o tę wiedzę ruszam do przodu w ciemnym magazynie zastawionym jakimiś pudłami. Strzelam w butle z gazem, aby utorować sobie przejście, i cieszę oczy fantastycznie zrealizowaną eksplozją i całkiem nieźle odwzorowanym ogniem, który płonie na zgliszczach. Schodami w dół przemykam ostrożnie obok klimatycznego i kojarzącego się z filmami napisu Blok 01. Mijam połyskujące czerwienią, zamknięte grodzie i docieram do tych, których lampa informacyjna jarzy się soczystą zielenią. Wskaźnik ciągle nie wykazuje ruchu, ale serce z napięcia mam już wysoko w gardle. Nagle słyszę delikatne pykanie. Ostrożnie rozsuwam niedomknięte drzwi i widzę ciało komandosa. Krwawy ślad w klatce piersiowej upewnia mnie, że nie żyje. Ktoś go zastrzelił? A może coś z niego wylazło? Atmosfera gęstnieje... Dookoła kapie woda i tworzą się kłęby pary, wydającej charakterystyczny syczący odgłos, który potęguje ciarki na plecach.

Pociągam za dźwignię na ścianie i schodami przemykam na górę. Przechodząc, widzę charakterystyczne wypalenia po kwasie na schodach. Na piętrze leży niemrawo poruszający się robot. Dokładnie taki, jakiego używała Ripley. Obok spostrzegam operatora, który chyba jeszcze żyje. Jednak gdy podchodzę bliżej, gość zostaje wciągnięty w tunel wentylacyjny. Boję się coraz bardziej... Po chwili wychodzę na otwartą przestrzeń i widzę znajome napisy: Weyland Yutani Corp. Building Better Worlds. Jasnę – myślę... Lepsze... Kobiecy głos informuje mnie, że mam dotrzeć do komputera i zresetować go. Wpadam do serwerowi i robię co trzeba, ale wtedy pojawia się charakterystyczne, silniejsze pikanie. Kątem oka rejestruje ruch wielu kropek na ekranie czujnika. Gdy myślę, że już za chwilę coś na mnie wyskoczy, ruch niespodziewanie ustaje. Boję się jak diabli, ale delikatnie rozsuwam pobliskie drzwi. Paszcza rozwścieczonego Xenomorpha uświadamia mi, że to nie przelewki. Zaczyna się jatka. Właśnie tak wygląda rozgrywka po stronie ludzi. Przemykamy tunelami bazy, czasami po terenie otwartym, kuląc się w sobie przed atakami szybkich jak rakieta i dużo większych od nas Obcych. Sporo w tym biegania, ciemności, grozy umiejętnie budującej atmosferę, bezbłędnych dźwięków otoczenia i pikania czujnika, które wywołują bezustanne niemal napięcie. Gdy dochodzi do starć z Xeno jest szybko i dramatycznie. Potwory nie dają za wygraną, plują kwasem i atakują szponami. Naboje starczają niemal na styk... Od czasu do czasu przyłączają się do rozwałki inni komandosi, na których jednak nie mamy wpływu.

A imię jego: Predator

Zaczynając kampanię z Predatorem w roli głównej, przechodzimy krótki tutorial. To zresztą nic dziwnego, podobnie mają pozostałe gatunki. Jednak sterowanie Predatorem wydaje się jakby trudniejsze w opanowaniu. Przede wszystkim dysponuje on nieziemskim arsenałem, zaawansowaną technologią oraz potężną siłą ognia. Poza tym umie wysoko skakać. Po bokach ekranu – z lewej i prawej - widać ostre szpony łowcy (tzw. wrist-blades). To podstawowe narzędzie, służące rozszarpywaniu ludzi i Alienów. LB wyprowadzamy ciężki atak (co trwa dłużej), a RB szybki i ostry jak brzytwa. Gdy użyjemy obu tych przycisków równocześnie, bestia stworzy ze szponów coś na kształt pancerza, co zabezpieczy ją przed atakami wrogów.

Kultowy Plasma Caster, którego używanie powoduje pojawienie się widoku czerwonego trójkącika, ukryty jest pod RT. Gdy dłużej przytrzymamy przycisk, siła ognia będzie większa, a strzał precyzyjnie namierzy przeciwnika. W zasadzie taka torpeda rozwala na kawałki Aliena. Bardzo klimatycznie wygląda wiązka laserowa z prawej, która wskazuje nam wówczas miejsce uderzenia i niewielkie skupisko energii, które pojawia się z lewej strony ekranu. Predator jest piekielnie silny i najbardziej odporny z wszystkich trzech gatunków. Nawet spory ostrzał ze strony marines czy ataki Alienów niewiele mu czynią szkody. Za to w zwarciu może posługiwać się jeszcze efektownym finisherami (tzw. trophy kills). Alienowi może dla przykładu urwać łeb.

Bardzo ciekawie rozwiązano sposób poruszania się łowcy po drzewach. Gdy chcemy przeskoczyć, wskazujemy punkt zaznaczony markerem i wciskamy przycisk. Wprawdzie nieco ogranicza to wybór miejsc (wyłącznie do tych zaznaczonych), ale za to umiejscawia nas w pozycjach, z których łatwo przeprowadzić obserwację i atak. Autorzy nie zapomnieli oczywiście o takich wisienkach na torcie, jak kilka rodzajów wizji, zoom, który trzykrotnie przybliża nam obraz oraz możliwość znikania. Granie Predatorem jest o tyle satysfakcjonujące, że z jednej strony prowadzi się cichą obserwację i podchody do przeciwników, a z drugiej można szybko i krwawo się z nimi uporać.

GramTV przedstawia:

A imię jego: Alien

W poprzednim akapicie powiedziałem, że Predatorem steruje się najtrudniej? Cofam to – najbardziej zakręcony jest Alien. To oczywiście za sprawą swoich nieograniczonych możliwości przywierania do płaszczyzn: ścian, sufitów i podłóg. Kampania Aliena zaczyna się zresztą chyba najciekawiej. Oto wskakujemy w drobne na początku ciałko Numer 6. Sam Weyland prowadzi eksperymenty nad Xenomorphem i kilkorgiem jego przyjaciół. W czasie tych eksperymentów rozgrywam bardzo klimatyczny tutorial, a potem – jak to zazwyczaj bywa w przypadku eksperymentów - coś idzie nie tak. To znaczy dla naszego Numer 6 jak najbardziej w porządku, bo wydostaje się z laboratorium i rozpoczyna swą mrówczą pracę dla królowej. Dosłownie! Zresztą w czasie krótkiej przeprawy z grą było mi nawet dane ujrzeć królową w jednym z filmików i mogę was zapewnić, że wygląda... oszałamiająco i dostojnie. Mam nadzieję, że w finalnej wersji będzie bossem, czy czymś w tym rodzaju...

Przy okazji Aliena chyba największą uwagę zwraca się na detale. Te z kolei cieszą oko – na przykład kiedy się szybko obracamy, bestii widać wirujący i ostry jak szpikulec do lodu ogon. Jest taki elastyczny i połyskujący. Mniam! Do sterowania można się przyzwyczaić. Przytrzymując RT, włazimy na ścianę, sufit. Wciskając przycisk, ponownie spadamy niczym kot, na cztery łapy. Ponieważ Obcy poruszają się w dużej mierze szybami wentylacyjnymi, lokalizacja włazu lub dziury i wciśnięcie przycisku sprawia, że ładujemy się do tunelu. Obcy ma też kilka rodzajów ataku. Z bliska razi szponami, z większej odległości ogonem, co przydaje się również podczas niszczenia oświetlenia (a to często sprawa kluczowa). Dodatkowo istnieje możliwość zaznaczenia delikwenta i szybkiego nań skoku, który w zasadzie przesądza o sprawie: martwe truchło ląduje na glebie.

Xeno ma też dość spory zasób finisherów. Tu ogólna uwaga – nie wybieramy ich sami, ale aktywują się losowo. Możemy przebić żołnierzowi oko, klatkę piersiową, lub „wszamać” głowę. Wygląda to wszystko wielce brutalnie i krwawo, więc nie dziwi całe zamieszanie, jakie gra wywołała już w Australii. Trzeba jednak przyznać, że wykańczające ciosy zrealizowane zostały po mistrzowsku i kto dorósł emocjonalnie, żeby je oglądać, powinien je zobaczyć. W końcu świat Aliena i Predatora to bezlitosne uniwersum... W rozgrywce Alienem najważniejsze to zachować równowagę błędnika. Czasami ciężko się zorientować, gdzie w zasadzie jesteśmy. Można jednak z wielu dogodnych pozycji obserwować wrogów, pozostając w ukryciu. Kiedy zdecydujemy się na atak, warto to robić na pojedynczych przeciwników. Alien jest bowiem stosunkowo mało wytrzymały i zmasowany ogień karabinów maszynowych szybko przerabia go na masę kwasową...

Jest obiecująco...

Wersja gry, z którą obcowałem, pozbawiona była jakiś większych zauważalnych błędów. W aspekcie wizualiów pewien drobiazg jest związany z apteczkami i elementami, które znajdujemy (np. pociski). Otóż ikonki je reprezentujące wyglądały na mocno niedopracowane i niedopasowane do otoczenia. To jednak możemy zapewne zrzucić na fakt obcowania z „prewką” (chyba?). Podobnie jak fakt, że znalezione w kampanii marines dane z dziennikami audio nie dawały się odsłuchać. W pełnej wersji pewnie świetnie dopełnią klimatu całej opowieści. Mankamenty nie do przeskoczenia związane są z liniowością i małą interakcją z otoczeniem. W tej pierwszej kwestii sprawa wygląda na jasną. Będziemy szli, najpewniej prowadzeni jak po sznurku. Trochę lepiej to wygląda w kampanii Alienów, bo można korzystać z wielu szybów. Z kolei interakcja z otoczeniem sprowadza się do ściśle zaskryptowanych elementów. Lampę ogonem rozbijemy, ale już szklanki na stoliku, nie. Trochę szkoda.

Pomimo tych – naprawdę niewielu – mankamentów, zabawa szykuje się niezła. My testowaliśmy tylko tryb single player, ale będzie przecież jeszcze zróżnicowane multi. Najważniejsze jednak, co już w tej chwili Aliens vs Predator ma do zaoferowania, to wspaniały, filmowy klimat, trzech różniących się między sobą bohaterów, rewelacyjne filmiki oraz niezgorszą oprawę graficzną. Wydaje się, że jest na co czekać.

Aliens vs. Predator - trailer multiplayer (tak dla uzupełnienia)



Komentarze
28
Usunięty
Usunięty
08/02/2010 13:47

BJU w czwartej czesci na drabinie pluje kwasem na Czarnego kolesia jak juz ogladasz to uważnie

Usunięty
Usunięty
12/01/2010 12:46

No bomba jak czytałem jak sie zaczyna kampania dla marines to az mi serce szybciej zabilo :)Fakt faktem predzio przekoksowany...A alien nigdy nie pluł kwasem i dobrze ze nie bedzie pluł kwasem.Kotś widział zeby alien pluł kwasem w jakimś filmie z jego udziałem?Ja nie a widziałem wszystkie.Mam nadzieje ze interakcja bedzie poprawiona no i czekam wkoncu na edycje kolekcjonerska xD

Usunięty
Usunięty
03/01/2010 20:33

Tym gorzej... Ale nadzieja że wyjdzie hicior jest, i to sporo :D




Trwa Wczytywanie