Gerstmanngate, czyli o tym, jak to afery żadnej branży nie omijają...

Zaitsev i Domek
2007/12/04 18:13

[Uaktualniono] Końcówka minionego tygodnia minęła internetowej społeczności graczy pod znakiem afery, związanej ze zwolnieniem z pracy w redakcji serwisu GameSpot Jeffa Gerstmanna. Wygląda na to, że Eidos, GS i CNET tracą zaufanie Internetu.

Jeff Gerstmann od ponad 11 lat był redaktorem serwisu GameSpot. Do zeszłego piątku. W chwili wyrzucenia z pracy zajmował stanowisko naczelnego ale i sam parał się pisaniem recenzji i nagrywaniem ich wersji wideo. Cała historia nie byłaby być może specjalnie warta przytaczania, gdyby nie jej okoliczności, które w growym światku wywołały niemałe zamieszanie i całą falę spekulacji.

Zwolnienia pracowników zdarzają się - ot prawo wolnego rynku. Wszystko jest w porządku, dopóki nie jest to związane z naciskami ze strony reklamodawców. A takie - jeżeli wierzyć plotkom - pojawiły się w tym przypadku. Jeff napisał i nagrał filmik z recenzją gry Kane & Lynch. Ocena? 6/10 - niska, ale nic nadzwyczajnego jak dla GameSpotu. Gerstmann wytykał w niej "niedających się lubić bohaterów" i "nietrzymający się kupy scenariusz". Ale tutaj pojawia się widoczny gołym okiem konflikt - jeszcze całkiem niedawno strona główna GameSpotu wyglądała tak: Gerstmanngate, czyli o tym, jak to afery żadnej branży nie omijają...

Jak niesie plotka, krytyczny ton recenzji Jeffa nie spodobał się Eidosowi (nawet znacznie bardziej niż niska ocena), który ponoć wywarł nacisk na CNET Networks (właściciela GameSpotu), aby zrobił porządek z niewygodną publikacją. Kierownictwu firmy, jak donosi anonimowe źródło bliskie rzekomo kierownictwu, Gerstmann już kilkukrotnie wcześniej nastąpił na odcisk, bez większego bólu zdecydowano więc o poświęceniu go, aby nie stracić dochodowego reklamodawcy.

Tyle plotek i spekulacji. A jakie były pierwsze oficjalne informacje w całej sprawie? Prasa internetowa, co naturalne, poprosiła CNET o komentarz. Pierwsza reakcja - tradycyjne "bez komentarza" - "Zasadą CNET Networks jest niekomentowanie spraw związanych z konkretnymi pracownikami, czy to aktualnymi, czy byłymi. Zależy nam na respektowaniu prywatności zatrudnianych przez nas osób". Trochę później CNET wystosował kolejne oświadczenie, nieco bardziej rozbudowane, ale tak naprawdę niewiele więcej mówiące. "GameSpot bardzo poważnie podchodzi do dziennikarstwa. Przez ponad 10 lat, GameSpot i wielu członków redakcji stworzyło tysiące niezależnych recenzji, które były wartościowym źródłem informacji dla społeczności graczy. W CNET Networks wspieramy teksty, które codziennie tworzą nasi pracownicy".

Nietrudno się domyślić, że zwolnienie tak ważnego i szeroko rozpoznawalnego recenzenta, związanego z serwisem od 11 lat, odbiło się szerokim echem nie tylko w branżowym światku, ale też (a może przede wszystkim) wśród aktualnych pracowników GameSpotu. Szczególnie znamienny i dający obraz tego, co działo się w ciągu ostatnich dni w siedzibie serwisu, jest wpis na blogu Alexa Navarro - innego znanego recenzenta GS.

"Pamiętacie SimCity? Pamiętacie jak wielką radością było zbudowanie w pełni funkcjonującego, oddychającego miasta, pełnego życia i niesamowitości? A potem, w którymś momencie, kiedy miasto osiągało szczyt swojej produktywności, naciskaliśmy przycisk katastrofy i momentalnie zaczynały się pojawiać tornada, trzęsienia ziemi i potwory w rodzaju Godzilli, niszcząc wszystko na swojej drodze i zostawiając tylko zgliszcza z tej wspaniałości, której poświęciliśmy tyle czasu?

Tak, to [co się aktualnie dzieje] trochę to przypomina. Tylko że teraz ktoś nacisnął przycisk katastrofy za mnie".

Z kolei Bob Colayco, były pracownik GameSpotu (przeszedł do Blizzarda, na całkowicie własne życzenie - jeśli pytacie), w dość ostrych słowach zwrócił uwagę, że z tego zajścia nie należy wyciągać pochopnych wniosków o charakterze pracy recenzenta w dużym serwisie. Stając w obronie niedawnych kolegów po fachu zaznaczył, że w żadnym wypadku nie jest normą wpływanie producentów na oceny.

"Gdyby przekupywanie recenzentów było normą, albo w ogóle istniało, jeździłbym czymś znacznie lepszym, niż 9-letni Accord z 130 tysiącami mil na liczniku i odpadającym lakierem. Nikt nie idzie do takiej pracy myśląc o zarabianiu kokosów. Robimy to z miłości, bo tylko ją dostajemy w zamian. I jak napisał już Adam [inny były pracownik serwisu], jak myślicie, czemu ta historia jest dla wszystkich taka szokująca? Ponieważ tak bardzo wykracza ona POZA normy!

Bez odpowiedzi na całe zajście nie pozostała także konkurencja GameSpotu. Redaktorzy serwisu 1UP, uważanego za największego rywala GS, zorganizowali wręcz marsz poparcia pod siedzibę CNETU. Można to odczytać dwojako - jako przejmujący gest solidarności zawodowej, nie znającej podziałów, albo jako chęć wykorzystania okazji do dodatkowego "dołożenia" konkurentowi. Tak czy inaczej świadczy to o jednym - sprawa naprawdę wywołała olbrzymie poruszenie.

GramTV przedstawia:

A w międzyczasie ze strony głównej GameSpotu zniknęły reklamy gry Kane & Lynch, recenzja tekstowa została uaktualniona o "wzmiankę dotyczącą multiplayera w wersji na Xboksa 360" i "różnic pomiędzy wersjami na Xboksa 360 a PlayStation 3" (jak tłumaczy GS), a wideo usunięte (i tak zachowane na YT - "co raz wrzucisz do Internetu już tam zostaje"). Przy okazji portal zaprzeczył, jakoby wywierano nań jakiekolwiek naciski: "nie zwalniamy pracowników z powodu zewnętrznych nacisków ze strony reklamodawców".

W mailu wysłanym na wyłączność Joystiq'owi, Gerstmann wyraził chęć zajęcia się czymś nowym: "Ta cała sytuacja dała mi sporo materiału do przemyśleń. Mimo że wydaje się to dobrą okazją na rozważenie wejścia do jakiegoś zespołu developerskiego, to czuję, że mam jeszcze coś do powiedzenia na polu dziennikarstwa".

Dość długo przyszło nam czekać na oficjalne oświadczenie GameSpotu w tej sprawie, ale i sam "główny bohater" (obok Jeffa) tej historii zabrał dziś w końcu kolektywny głos: "Jeff był centralną postacią w procesie ewolucji i tworzenia GameSpotu - napisał setki zapowiedzi i recenzji, a także przyczynił się do powstania sporej ilości multimedialnej zawartości" - powiedział Ricardo Torres, dyrektor działu zapowiedzi i wydarzeń. "Zdobywająca nagrody ekipa redakcyjna, którą zostawia za sobą, życzy mu tylko szczęścia w jego przyszłych działaniach".


Feralna wideorecenzja autorstwa Jeffa

"Zarówno CNET Networks jak i GameSpot nigdy nie pozwoliły na wpływanie działalności reklamowej na dziennikarską" - dodał Greg Brannan, jeden z wiceprezesów CNET Networks Entertainment. "Oskarżenia, jakie rzucają media są bezpodstawne i nieprawdziwe. Jeff odszedł z wewnątrzfirmowych względów, niezwiązanych z żadnym reklamodawcą GameSpotu". "Mimo iż jego koledzy będą za nim tęsknić, odejście Jeffa nie wpłynie na podstawową misję GameSpotu - dostarczanie aktualnych newsów, zawartości wideo, dogłębnych zapowiedzi i obiektywnych recenzji" - stwierdził z kolei Ryan MacDonald, producent wykonawczy GameSpot Live. "GameSpot jest instytucją i jej zasady etyczne oraz obowiązki względem użytkowników pozostają niezmienione".

Czyli z jednej strony z pewnością nieco przesadzone teorie spiskowe, z drugiej - normalne w takich sytuacjach zapewnienia zainteresowanych stron, że sprawy nie ma i nie było. A jaka jest prawda? Na sto procent nie wiadomo i pewnie wiadomo nie będzie już nigdy, bowiem Gerstmann unika wypowiadania się na temat powodów jego zwolnienia. Podobnie zresztą jego niedawni koledzy z pracy. Powód? Umowy, niepozwalające na ujawnianie poufnych informacji, związanych z wewnętrzną polityką i szczegółami działalności firmy (zresztą całkowicie normalne i nie będące niczym specjalnie zaskakującym). Jedno jest jednak pewne - GameSpot stracił w ciągu ostatniego weekendu sporo zaufania ze strony internetowej społeczności. Do tego stopnia, że wielu subskrybentów serwisu anulowało swoje konta.

Całą historię spopularyzowały dodatkowo pasek Penny Arcade i przeróbka bloga Destructoid, więc wygląda na to, że szum po całej sprawie szybko nie ucichnie. I z całą pewnością wywoła długą i burzliwą dyskusję na temat niezależności recenzentów, wpływu producentów gier na ich pracę i zależności między rzetelnością, a koniecznością zarobienia na siebie. Dyskusję, która na pewno jest potrzebna - temat wisiał w powietrzu już od lat i jakby tylko czekał, aż pęknie jakaś bańka. Szkoda tylko, że bańką tą musiał się okazać poważany i szanowany recenzent...

[Aktualizacja] Ciąg dalszy wydarzeń w kolejnej wiadomości pod tym adresem.

Komentarze
40
Usunięty
Usunięty
20/12/2007 13:39

Cytat:"Gdyby przekupywanie recenzentów było normą, albo w ogóle istniało, jeździłbym czymś znacznie lepszym, niż 9-letni Accord z 130 tysiącami mil na liczniku i odpadającym lakierem. Nikt nie idzie do takiej pracy myśląc o zarabianiu kokosów. Robimy to z miłości"A kto tu do cholery mówił o przekupstwie? Powodem wybuchu afery nie było rzekome wręczenie komuś korzyści majątkowej, tylko zastraszanie, wywieranie nacisku, groźby i w końcu zwolnienie z pracy! Więc powyższa gadka to tylko bullshit, który ma skierować myślenie ludzi na inne tory...Następny cytat:"Odejście Jeffa nie wpłynie na podstawową misję GameSpotu - dostarczanie aktualnych newsów, zawartości wideo, dogłębnych zapowiedzi i obiektywnych recenzji".Obiektywne recenzje? A od kiedy jakiekolwiek recenzje są obiektywne? Każda poza faktami zawiera także subiektywne odczucia recenzenta. Nawet w CDA powtarzają to w kółko, że NIE MA obiektywnych recenzji. Skąd więc ten OBIEKTYWIZM w recenzjach GameSpotu? Zagwarantowany (narzucony) przez firmę?

Usunięty
Usunięty
13/12/2007 15:16

Jest dużo firm w których można bardzo łatwo wylecieć za obraze sponsora ale wywala się to pocichu i bez rozgłosu, tu akurat to nie wyszło i sprawa okazała sie głośna. Ta sprawa nadszarpneła bardzo dobry wizerunek GameSpotu ale ci co odwiedzali ten portal w wikszości nadal będą to robić nawet jeżeli ta sprawa ich zbulwersowała.

Usunięty
Usunięty
11/12/2007 08:38

W tej całej sprawie nikt nie zwraca uwagi na jeden drobny szczegół - nikt przy zdrowych zmysłach ze strony Eidos ani GS nie popełniłby takiego błędu. Kolejna negatywna recenzja minęła by bez większego echa - ot, subiektywna opinia gry. Swoją drogą, mnie akurat gra się podoba i subiektywnie mi się wydaje, że facet przed nagraniem tego filmiku miał kaca i w drodze do pracy samochód go obryzgał błotem. Natomiast to, co się stało jest najczarniejszym koszmarem developera, bo teraz w światku gier już Wszyscy o tym słyszeli. Dla gry to jak połączenie seppuku z headshotem. No chyba, że to chwyt marketingowy na zasadzie ''oby gadali'', a cała masa ludzi dała się nabrać ;pSwoją drogą, jeden z powyższych komentarzy mnie rozbawił. Odkrycie godne Ameryki, że ocena prywatną sprawą recenzenta. Tylko co poradzić, jak cała masa ludzi z tymi prywatnymi poglądami się zgadza i, o zgrozo, gazetę kupuje? Mamy wolny rynek - można wydać tytuł ''DeeDżay Szlafmyca - Przemyślenia Własne'' i spokojnie zacząć patrzeć, jak konto w banku puchnie :)




Trwa Wczytywanie