Pewien fanboy Sony z łamiącymi się z żalu klawiszami opisał swoją historię kontaktu z centrum obsługi klienta tejże firmy i umieścił ją w sieci.
W "skrócie" sprawa przedstawia się tak: młodzieniec cieszył się przez 8 miesięcy swoją PlayStation 3. Niestety, w wyniku nieokreślonego z początku czynnika, konsola odmówiła posłuszeństwa i padła. Naturalna reakcja - telefon do obsługi klienta Sony. Wtedy pojawiły się pierwsze problemy - chłopak nie miał paragonu za zakup sprzętu (bo dostał go w prezencie), dlatego obsługa nie chciała nawet z nim rozmawiać. Po kilku godzinach na telefonie i po kilkunastu przełączeniach między dyspozytorami, w końcu natrafił na takiego, który załatwił wszelkie formalności.
Następnie konsola została wysłana w specjalnym opakowaniu od Sony do centrum naprawczego. Po 5 dniach bez żadnej informacji na temat stanu jego PS3, młodzieniec zadzwonił ponownie do BOK-u. Tam dowiedział się, że przez brak paragonu trwa to dłużej, ale operator zobowiązał się zaznaczyć, że jest to prezent.
Po 6 godzinach zadzwonił do niego "Neil", który stwierdził, że otworzyli konsolę, ale ilość kurzu nie pozwala na wymianę sprzętu. Ponoć zrobiono także zdjęcia. Poszkodowany miłośnik Sony "zamilkł na 8 sekund". Według niego, konsola przez całe 8 miesięcy była w tylko jednym pomieszczeniu, w którym stały też inne urządzenia "do rozrywki". Ponadto dbał o swoją PlayStation 3 i był pewien, że to pomyłka.
Następnego dnia ponownie zadzwonił Neil. Jak się okazuje, nie może on dostać zdjęć i jeżeli chce, aby jego konsola została wymieniona, musi zapłacić 150 USD. Poszkodowany poprosił więc o rozmowę z szefem Neila. Został przełączony do kobiety, która powiedziała mu to samo co jej poprzednik. Młodzian znów poprosił o rozmowę z przełożoną.
Tym razem został połączony z "Daria Woo Ext # 55682". Ta "miła inaczej" pani poinformowała go, że zdjęcia są własnością SCEA i nie może ich zobaczyć. Jeżeli chciałby zobaczyć fotki wnętrza jego PS3, powinien sam je wykonać (co naruszyłoby warunki gwarancji - doh!). Kiedy nieszczęśliwiec zapytał o możliwość nagrania tej rozmowy usłyszał stanowcze "nie". "Daria Woo" zaoferowała mu, że może zapłacić 150 USD za wymianę sprzętu i dostać go z powrotem lub poczekać 10 dni, a i tak zostanie do niego wysłana ta sama konsola. Wybrał tę drugą opcję i poprosił o jakieś numery telefonu lub maile, pod którymi może załatwić sprawę. Jego rozmówczyni stwierdziła, że to nie ma sensu, bo i tak te pisma przyjdą do niej, a ona nie ma zamiaru mu pomóc.
Z dalszej rozmowy młodzian dowiedział się, że zostały naruszone warunki korzystania ze sprzętu. Jaki punkt dokładnie? "Klęski żywiołowe, niewłaściwe użytkowanie" ("acts of god, customer abuse").
Jak stwierdził sam poszkodowany: "kocham PS3, jestem fanboyem Sony, mam kopię Heavenly Sword, w którą jeszcze nie grałem, bo czekam na wymianę konsoli. To niedorzeczne, żeby mogli odmawiać załatwienia sprawy przez to, że sprzęt tak przyciąga kurz. Nie zapłacę im 150 USD za użycie kompresora powietrza, sprawdzenie konsoli i jej odesłanie. MOŻE Sony powinno poinformować swoich klientów, że kurz narusza warunki gwarancji. Wtedy mogliby montować przy PS3 filtry powietrza i grać na niej w zamkniętych, sterylnych pomieszczeniach".
Jakiś czas temu było głośno o podobnej sprawie, ale w niej chodziło o to, że BOK Sony nie chciał przyjąć zepsutej konsoli, której właściciel przyznał się do podłączania sprzętu do sieci elektrycznej przez... listwę zabezpieczającą. Może po powstałym w Internecie szumie, firma Kaza Hiraiego w końcu złagodzi swój stosunek do zasad użytkowania i popatrzy trzeźwiej na te problemy? Posiadacze PS3 z pewnością czekają się ucieszą.
PS. Uprzedzając uszczypliwą uwagę fanboyów Sony - tak, Xbox 360 pada zanim w ogóle jakikolwiek pyłek na nim osiądzie.