Najmocniejszy punkt Punishera wielu uzna za jego wadę: mało która gra wykazuje taką pomysłowość w oferowanych sposobach zrobienia krzywdy bliźniemu.
Gra akcji The Punisher opowiada o popularnym bohaterze komiksowym. Rodzina byłego komandosa, Franka Castle’a, została brutalnie wymordowana przez bandytów na usługach gangstera-biznesmena Howarda Sainta. Ponieważ prawo okazało się bezsilne, Castle postanowił sam wymierzyć karę zabójcom i ich zleceniodawcy. Zdarzenia te zostały przedstawione w filmie The Punisher z 2004 r. Po wykończeniu mafijnej rodziny Sainta, Castle uznał, że trzeba kontynuować krucjatę. W tym punkcie zaczyna się gra wyprodukowana przez Volition Inc.
Wielka jatka we włoskiej dzielnicy
Na czym właściwie polega The Punisher? Podstawowym zadaniem tytułowego bohatera, jest wysłanie na tamten świat jak największej liczby zbirów, w możliwie najbardziej efektywny i efektowny sposób. Wartość techniczna i artystyczna wyczynów Castle’a jest punktowana, a od liczby zebranych punktów zależy odblokowanie nowych opcji i nagród na dalszych etapach gry. Od czasu do czasu, Frankowi zdarza się ratować niewinnych, jednak należy to uznać raczej za dodatek do rozwałki, niż liczący się wątek. Fabuła jest liniowa i ogranicza się do wykańczania bandziorów, przeplatanego... torturowaniem bandziorów. Tu i ówdzie wstawion filmik, gdzie indziej dialog albo retrospekcja i tyle. Proste jak obsługa cepa. Pojawiają się, co prawda postacie znane z komiksów, ale czy wnoszą wystarczająco dużo do treści? Żeby było zabawniej, scenariusz gry stworzył uznany duet, Garth Ennis i Jimmy Palmiotti – jakoś nie bardzo się to czuje.
O wiele wyższy stopień złożoności gra osiąga, jeśli chodzi o krwawą jatkę. Oczywiście można przeciwników zwyczajnie powystrzelać, ale to mało ambitne. Lepiej na przykład doskoczyć do gościa, rzucić mu swój obrzyn, wbić nóż w środek czoła kiedy ma zajęte ręce, a następnie zabrać broń, zanim ciało osunie się na ziemię. Albo włożyć mu w usta granat, wyciągnąć zawleczkę, sprzedać kopa w tyłek i obserwować, jak spanikowany biega między kumplami, aż do, powiedzmy, rozrywkowej śmierci. Do tego dodajmy specjalne miejsca na trasie wędrówki Punishera, w których może on rozprawić się z bandytami w szczególnie efektowny sposób, np. szlachtując opryszka na azteckim ołtarzu ofiarnym, zrzucając na innego naprawiany samochód, itp.
Osobny rozdział to techniki przesłuchań. Z Franka mogłaby być dumna nawet hiszpańska Inkwizycja. Proste techniki można zastosować na każdym – straszenie lufą wetkniętą w usta, podduszanie, bicie. W niektórych miejscach do dyspozycji są jednak różne pomysłowe akcesoria: basen z piraniami, wiertarka, sedes. Aby zmusić typka do zeznań, trzeba go przytrzymać na określonym poziomie strachu przez trzy sekundy. Problem polega na tym, że Punisherowi czasami brakuje wyczucia w rękach i zdarza mu się złamać bandziora nieco zbyt dosłownie. Trudno spodziewać się współpracy po kimś, kogo właśnie upuściło się do sieczkarni.
Co jakiś czas Castle nakręca się walką tak mocno, że można uruchomić specjalną opcję „rzezi” („slaughter mode”). Rzezi – jak gdyby do tej pory był to grzeczny spacer! Kiedy się ją uruchomi, Punisherowi oczy zachodzą mgiełką i zaczyna nożami wycinać wszystko, co mu się nawinie. Przy okazji odzyskuje nieco żywotności (ech, ta adrenalina).
Oko za oko, ząb za ząb, przemoc rodzi przemoc...
Brzmi brutalnie? Jak cholera! Twórcy gry dumnie ogłaszają na stronie internetowej, że przeciwników Castle’a czeka ponad sto różnych sposobów śmierci. Do tego dodajcie dziesiątki rodzajów broni: od butelek i łomów, na wyrzutniach przeciwpancernych kończąc. Punishera można postawić na półce obok gier Postal i Manhunt. Nie jest to gra dla dzieci czy ludzi o słabym żołądku, ale kiedy jesteście sfrustrowani albo kolejny raz słyszycie w telewizji o bezsilności policji, pomaga odreagować. Żeby nie było jednak zbyt ponuro, gierka okraszona jest przyzwoitą dawką czarnego humoru. Wyobraź sobie taką scenę: wchodzisz ze strzelbą do pokoju w melinie i słyszysz dialog dwóch naćpanych osobników:
- Stary, ale odlot! Widzę jakiegoś gościa w czarnym prochowcu z giwerą.
- Chłopie, ja też go widzę. To chyba dzieje się naprawdę.
- Może powinniśmy się schować, albo coś?
Po tej głębokiej wymianie zdań, obaj goście nadal leżą na swoich miejscach.
Bierze nóż, ten koleś bierze nóż...
Pora przyjrzeć się stronie technicznej. Grafika w The Punisher stoi na dobrym poziomie. Volition Inc. zrobiło dobry użytek z silnika Havoc. Ciałami trafionych bandytów rządzi nieubłagana fizyka – efekt szmacianej lalki (ragdoll) możemy podziwiać w całej okazałości i na różne sposoby. Trochę gorzej sprawy mają się z dźwiękiem. Muzyka jest świetna, ale jeśli za długo siedzisz w jakiejś lokacji, nagle kończy się i reszta zwiedzania odbywa się w ciszy. Niekiedy słychać też „głosy znikąd” – błędy programu, które powodują, że w pustym pomieszczeniu rozlegają się nagle teksty osób, których już dawno tam nie ma. Sympatycznym akcentem jest fakt, że głosu Punisherowi w grze udziela Thomas Jane, czyli aktor, który wcielił się w tę rolę w filmie z przed dwóch lat.
Plus należy się też za rozsądne przełożenie sterowania gry zaprojektowanej na konsole, na pecetowy zestaw „klawiatura + mysz”. Jakże często zdarzało mi wyklinać w żywy kamień nieudolne konwersje. Tym razem ustawienia są rozsądne i da się wygodnie sterować posunięciami bohatera.
Tytuł: The Punisher
Gatunek: akcja
Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj
+ dobra grafika
+ klimat i czarny humor
Minusy:
- błędy w dźwięku
- liniowość fabuły
Czas na opanowanie: 15 min
Poziom trudności: średni
Producent: Volition Inc.
Wydawca: THQ
Polski wydawca: CD Projekt
Cena: 19.90
Wersja: kinowa (polskie napisy)
Strona www: http://thq.com/punisher/home.php