Nie gap się tak młody, bo się klient kapnie! Spokojnie, jakbyś ryby łowił. No dobra, zobaczymy, coś przyswoił. Przyszła pora na kontakt z klientami. Pamiętaj, że mistrz w swojej sztuce tak obrabia gapiów, żeby nawet tego nie zauważyli. Przynieś sakiewkę tamtego frajera. Za kwadrans czekam za tamtym straganem. Jeśli ktoś patrzy to walisz ściemę. W razie wpadki idź w zaparte. Za nic w świecie się nie przyznawaj. Jak cię ktoś złapie za rękę, to mówisz, że to nie twoja, zrozumiano?. No idź i pokaż, czego się nauczyłeś.
Zuch chłopak. Wiedziałem, że sobie poradzisz. Zobaczmy ile miał... No, no... Całkiem nieźle, jak na pierwszy raz. Rzezanie mieszków to łatwizna, ale z czasem może i do trudniejszej roboty się nadasz. Grunt to dyskrecja. Do kradzieży kieszonkowej, najlepiej wybrać sobie jakieś ruchliwe miejsce. Ludzie jak lezą w ciżbie, to uwagi na nic nie zwracają. Ale jak nie jesteś ostrożny, to koniec. Pamiętać trzeba, że straży miejskiej nie płaci się za dłubanie w nosie. Oni wszędzie się kręcą, wszędzie łażą a jak cię który przyuważy, to po tobie. Co? Że sztylet masz? Czyś ty się szczeniaku blekotu opił, czy jak? Sztylet to jest w zaułku na frajera dobry, a i tak lepiej w kilku, żeby szybciej poszło, bo jak nie daj boże krzyknie, to zaraz będziesz miał na głowie połowę patroli z okolicy. Strażnicy hełmy i grube kurty mają, zaprawieni w walce są a przy pasie miecz albo buzdygan nie dla ozdoby noszą– nawet czterech takich jak ty nie da jednemu rady a oni samemu nie chodzą. Jak jest jeden, to tylko patrzeć następnych. Tedy jak cię przyuważą, to tylko szybkie nogi mogą cię uratować, bo takiego szczura jak ty to nawet aresztować nie będą i ubiją na miejscu. Cela? Jaka cela, chłopcze? Cela jest dla obywateli miasta, a nie takich szumowin, jak ty i ja. No ale dość tego o robocie trza pogadać, co i jak wyjaśnić. Z rzezania mieszków można wyżyć, ale zysk z tego niewielki. Lepiej włam zrobić na posesję czyjąś i stamtąd łupy wynieść. Oczywiście, im bogatszy dom, tym lepiej zabezpieczony przed „nocną wizytą”. Kraty w oknach, kłódki i zamki mocne a nawet jak wleziesz, to kosztowności w skrzyniach okutych zamknięte. Tedy najsampierw lepiej rozpoznanie lokalu takiego zrobić. Fakt, czasu trochę zajmuje, ale bezpieczniej to zawsze. Połazisz, pokręcisz się trochę, jak kto zapyta, to widoki sobie oglądasz. Zorientujesz się czy łup wart zachodu i czy dasz radę wejść. Bo jak „na rympał” próbować będziesz to okazać się może, że czas tylko zmarnujesz zamek próbując sforsować, albo kratę wyłamać. Sztuka także w tym, żeby także wiedzieć kogo okradać. „Zrobisz” niewłaściwego klienta i kłopoty mogą być. Zdziwiłbyś się ilu spośród tych, co tu po rynku łazi, bezpiecznymi się czuć może, przed takimi jak ty i ja. O dla przykładu tamten. To mistrz kowalski Eryk Sudenheim. Porządny człek. Z panem Huldermanem się dobrze zna i jego nie tykamy. To samo odnosi się do jego rodziny, warsztatów i magazynów. Mieć na uwadze trzeba także, że domy możnych nieraz dodatkowo ochronę mają. Ot, choćby jak tamten, po drugiej stronie rynku. Widzisz tamtych zbrojnych? To ludzie pana von Herza. Żeby ci do głowy nie przyszło się tam kręcić. Że bogaty? A pewnie, że bogaty. Ale imaginuj sobie że nie dość, że to kapitan straży w naszym miasteczku, to jeszcze charakternik straszny i ludzi swych od mokrej roboty ma. Zacznij z nim, a w porcie znajdą cię z poderżniętym gardłem. Tedy my z nim mamy taki malutki układzik... Co? Że czemu, skoro on kapitan to my z nim w układy wchodzimy? Bo tu przeżyć trzeba, chłopcze. Tu o interesy idzie. Zresztą sam von Herz, też nie taki święty. Ojciec jego, Mathias, podupadłym rycerzem był wiec jak czasy przyszły ciężkie, to łupił ze swymi ludźmi po traktach i gościńcach. Nazywał to „pobieraniem myta”. Miał w górach obóz, do którego łupy znosił i tam ze swą kompanią siedział, możnym z Augsburga i okolicy na nosie grając. Syna do raubritterskiego rzemiosła przyuczył i zaleźli za skórę mocno tutejszym kupcom. Mądrzejsze rodziny, jak my, Huldermanowie szybko zwąchały pismo nosem i ułożyły się z von Herzem. Patrycjuszem został, a jego syn Ulryk po kilku latach objął urząd kapitana straży i tytuł szlachecki otrzymał. Bo to i z konkurencją zbójecką rozprawili się szybko. Była taka banda, co za ochronę płacić kazała a jeśli nie, to nocą przychodzili i domostwo plądrowali, podpalając na koniec. Ale szybko ziemię gryźli jak się Mathias za nich ze swymi zbrojnymi wziął. Jak ludzie żartowali potem: „od czasu jak Herzowi zbóje porządku w Heidenbergu pilnują, uczciwi mogą spać spokojnie”. Ale z paroma rodzinami, to do dziś się wadzi, zwłaszcza w Augsburgu. He, he.. Ileż oni mieli spraw w sądach... Stary Biberman niejeden wóz razem z transportem przez niego stracił, oj niejeden... Wiesz, że kiedyś nawet to samego Bibermana porwano i trzymano, aż okup wypłacono? Okrągłą sumkę w złocie, jak powiadają. Oczywiście nie znaleziono dowodów żadnych przeciw von Herzom, ale jakoś niedługo potem Ulryk von Herz nową kamienicę sobie zafundował, właśnie tę, co ją widzisz i kuźnię od Sudenheimów odkupił. Miecze, hełmy i kolczugi w niej wytwarza na potęgę i swych najemnych dozbraja. Teraz on tu największą siłę zbrojną w okolicy stanowi. Nie dość, że strażą dowodzi, to jeszcze ludzi własnych ma. Jego pachołkowie nie tylko mienia jego pilnują ale po mieście łażą, ludzi wypytują, i o wszystkim mu donoszą. A w tym zbójeckim gnieździe swego ojca to pewnie drugie tyle zbrojnych. Zanosi się na cos większego, jak mi się widzi, bo ludzi ponoć werbuje. Mówi się, że nie obchodzi go, czy żołnierzem jesteś, czy banitą spod prawa wyjętym, byłeś mieczem potrafił robić a zajęcie ci znajdzie. Ale nie ma co gadać, ty jakbyś miecz dostał, to nie wiedziałbyś co z nim zrobić. My nie zbóje jesteśmy, jeno uczciwi złodzieje. Co inszego na noże pójść, a co inszego z toporem albo morgenszternem na ludzi się zasadzać. Bo pamiętaj, dobry łotrzyk musi palcami umieć robić, a nie mięśniami. Dla zabijaki wystarczy ciężka ręka i zakuta pała, byle się od niej ciosy odbijały, he, he... Ale człowiek interesu, taki jak my, musi mieć bystre oczy i głowę na karku. Nie tylko bowiem gwizdnąć coś wystarczy, ale jeszcze umknąć niezauważonym trzeba a potem łup z zyskiem opylić, niezależnie czy to manuskrypt, biżuteria czy świńska półtusza. Wiesz młody, po ile idzie pierścień ze szmaragdem? Nie, ja też nie wiem dokładnie, bo jakbym taki ukradł, to zastępcą szefa gildii byłbym, a nie musiał sterczeć tu z tobą na deszczu. A teraz mykaj na drugą stronę rynku i nie wracaj mi bez kieski...Nie gap się tak młody, bo się klient kapnie! Spokojnie, jakbyś ryby łowił. No dobra, zobaczymy, coś przyswoił. Przyszła pora na kontakt z klientami. Pamiętaj, że mistrz w swojej sztuce tak obrabia gapiów, żeby nawet tego nie zauważyli. Przynieś sakiewkę tamtego frajera. Za kwadrans czekam za tamtym straganem. Jeśli ktoś patrzy to walisz ściemę. W razie wpadki idź w zaparte. Za nic w świecie się nie przyznawaj. Jak cię ktoś złapie za rękę, to mówisz, że to nie twoja, zrozumiano?. No idź i pokaż, czego się nauczyłeś.