Fabuła gry Kroniki Spiderwick nie odbiega zasadniczo od historii przedstawionej w filmie. Do starego, odziedziczonego po zaginionym wuju Arturze Spiderwicku, domu sprowadza się rodzinka Grace. A ściślej mówiąc, większy kawałek tej rodziny. Tak się, bowiem składa, że tatuś raczył był opuścić zarówno małżonkę, jak i córkę Mallory oraz bliźniaków Jareda i Simona. Młodzież ta do najłatwiejszych się bynajmniej nie zalicza. W szczególności Jared, delikatnie rzecz ujmując, nie darzy rodzica ciepłymi uczuciami. Jest do tego ciekawski i nie uważa za stosowne okazywać posłuszeństwo starszym. Typ buntownika, który nie stroni od przemocy. Jego brat to nieco inny typ charakteru – spokojny miłośnik wszelakiego żywego stworzenia (prawdopodobnie wyłączając komary, acz niekoniecznie). Chłopak ten interesuje się przyrodą, techniką oraz literaturą. Innymi słowy, stanowi dokładne przeciwieństwo brata bliźniaka. Jakże to oryginalny zabieg fabularny, nieprawdaż? Mallory to chyba najgwałtowniejsza postać z rodzeństwa. Trenuje szermierkę i ewidentnie przechodzi właśnie trudny okres dojrzewania.
Jared podczas rekonesansu po nowym miejscu zamieszkania, trzeba zaznaczyć niechcianym, nowym miejscu, odkrywa tajny gabinet wuja Artura Spiderwicka. A w skrzyni na poddaszu również książkę przez owego wujaszka napisaną. Jest to Przewodnik terenowy po fantastycznym świecie wokół nas. Zrywając pieczęć zamykającą księgę, nieświadom niebezpieczeństwa, chłopiec ponownie uruchamia ciąg wydarzeń, który już kiedyś doprowadził do tragedii rodziny Artura Spiderwicka. Jak się bowiem okazuje, prywatne notatki ekscentrycznego badacza nie są bynajmniej oderwane od rzeczywistości. Istotnie – po okolicy hulają wszelkiej maści i postury fantastyczne stwory. Co gorsza, nie wszystkie są miłe i niegroźne. Wręcz przeciwnie, niebezpiecznych kreatur jest mrowie, a najgorsza z tych poczwar - pewien ogr o wdzięcznym imieniu Mulgarat - pała dość niezrozumiałą żądzą posiadania wspominanej książki. Do tego służą mu legiony goblinów. Wprawdzie gra nie tłumaczy, w jaki sposób notatki Artura Spiderwicka mogą pomóc w zdobyciu władzy nad światem, ale najwyraźniej tak jest. Po prostu, starszy pan spacerując sobie po lesie i katalogując jego baśniowych mieszkańców, od niechcenia stworzył magiczny artefakt wielkiej mocy. Cóż, zdarza się… Rzecz cała kręci się wokół uniemożliwienia wrednemu Mulgaratowi i jego goblińskim pomagierom dorwania się do księgi. W tym zbożnym celu dzielne rodzeństwo, wspierane przez domowego skrzata Naparstka, musi pokonywać trolle, karaluchy, zbierać przeróżne artefakty, chwytać chochliki w celu wykorzystywania ich mocy, i ogólnie rzecz ujmując - wykonywać mnóstwo zadań godnych bohaterów.
Niestety, to wszystko, co w filmie zapewne jest logiczną całością, w tej grze nie działa. Fabuła rwie się na strzępy i kolejne jej zwroty jakby zupełnie nie wynikały z siebie. Osoba, która widziała film, zapewne tego nie zauważy, pamiętając całą intrygę z kinowego ekranu. Gracz pozbawiony tego atutu, związków przyczynowo skutkowych między poszczególnymi zadaniami może się tylko domyślać.
Dresiarz, strażak, Kmicic i konus – bojownicy o wolność i demokrację
W trakcie przebijania się przez zarysowaną powyżej fabułę, jednego na pewno Szanownym Graczkom i Graczom (damy przodem) nie zabraknie – walki. Do dyspozycji są aż cztery postacie, którymi można kierować, zróżnicowano także ich sposoby walki. Jared stanowiący typ łobuziaka, zbrojny jest w kij baseballowy oraz procę. Dzięki bogu, nie paraduje jednak w błyszczącym dresiku z czterema paskami. Jego bliźniaczy braciszek, jako persona łagodna i unikająca bezpośredniej konfrontacji, jak również polegająca bardziej na technice niżeli na brutalnej sile, posługuje się chałupniczej roboty sikawką miotającą płyn niosący zgubę nieszczęsnym goblinom. Ponadto młodzian ciska kamieniami. Najwięcej elegancji, jak również skuteczności, ma oczywiście szermierka panny Mallory. W chwili, gdy dama uzbroi się w zabytkową szablę po entym pradziadku - zmienia się w istnego Kmicica. I zupełnie tak jak Kmicic według opinii imć pana Wołodyjowskiego - macha tą szablą jak cepem, stosując tak zwane "cięcie kurlandzkie" do psów odpędzania. W sumie "Burek" czy "Goba"” – co za różnica? Jedno i drugie ma leżeć! Ostatnim bohaterem jest Naparstek (nikczemnej postury skrzat), którego heroiczne boje z wrażą hordą karaluchów toczą się przy użyciu igieł. Cóż, ograniczenia formy.
W czasie walk, nader ciekawym jest pomysł na pozbywanie się siedzącego nam na karku goblina. Po prostu, należy tak długo trząść myszą, aż delikwent spadnie. Po tym incydencie "skołowany" jest i Gracz, i jego bohater, i podstępny wszak przeciwnik. Po prostu samo życie. Kolejna sympatyczna rzecz to rozwiązanie kwestii leczenia, tudzież wszelkich ulepszeń. Polega to na chwytaniu w siatkę chochlików, które w zamian za uwolnienie, służą nam swoimi nader zróżnicowanymi mocami. Pomysł naprawdę bardzo ciekawy i ubarwiający grę znacznie bardziej niż jakakolwiek apteczka czy amulet. Zwłaszcza, że i samo polowanie na te maluchy rozwiązane jest w interesujący sposób. Mianowicie, tuż po schwytaniu delikwenta, trzeba go błyskawicznie sportretować, jeśli nie wyrobimy się w czasie, indywiduum pokaże nam język i "da nogę". Bezsprzeczną zaletą jest tu wykorzystanie oryginalnych grafik Tony'ego DiTerlizzi.
Kolejną ciekawostką jest możliwość kontynuowania gry, nawet po pokonaniu "ostatecznego wroga". Można dzielić łupy lub eksterminować niedobitki wrażej armii, bez ryzyka, że "wdepnie" się na coś groźniejszego niż postać gracza. Ewentualnie dokończyć wykonywanie wszelkich zadań, które się pominęło w ferworze walki z największym zagrożeniem, lub nie dokończyło. Mała rzecz, a cieszy