ToCA – podobnie jak drugi potentat rynku, czyli Need for Speed – jest serią, która cały czas zmienia swój charakter. Najpierw zmagaliśmy się jedynie w klasie samochodów turystycznych. Następnie twórcy postanowili udostępnić graczowi trochę więcej możliwości. Był to rok 2003, kiedy pojawiła się pierwsza ToCA Race Driver. Wprowadzono parę typów wozów i kilka lig wyścigowych. Dodano do tego sportowo-zręcznościowy model sterowania samochodem. Jako, że pomysł chwycił, zastosowali zasadę "więcej, lepiej" i wypuszczono na rynek kontynuację – TRD 2.
Szkot Scotty
Najważniejszym i grającym pierwsze skrzypce trybem zabawy jest oczywiście kariera. Twórcy postanowili kontynuować pomysł z pierwszej serii i także wprowadzili do niej fabułę. Nie nawiązuje ona jednak w żaden sposób do tej znanej nam z Race Driver. Choć ogólny zarys jest dość podobny. Oto wcielamy się w młodego, dobrze prosperującego kierowcę, który ma talent... i nic więcej. Czeka go długa i kręta droga na szczyt, która wiedzie przez wiele lig wyścigowych i zaprowadzi w różne zakątki świata. Naszym przewodnikiem w tej wycieczce jest Ray – manager, który zajmuje się układaniem listy poszczególnych startów i załatwianiem wszystkiego, co jest potrzebne w wyścigach. Scotty – bo tak brzmi ksywka Ray’a (która ma być może coś wspólnego z nazwiskiem Irving i szkockim pochodzeniem naszego przyjaciela) – podpowiada nam także podczas wyścigów. Niedługo do naszej drużyny „wprasza” się Kat, która to pomaga w zdobywaniu sponsorów oraz ogólnie zarabianiu pieniędzy. Jest to zresztą jedynie początek fabuły, gdy jeszcze nie jesteśmy rozpoznawalni, a portfel świeci pustkami
Sam pomysł wprowadzenia fabuły do gry jest dość kontrowersyjny. Z jednej strony znajdą się na pewno jego zwolennicy, którzy z chęcią pooglądają filmowe przerywniki, zawierające zresztą nutkę humoru. Do tego przyjemniej się gra, mając przed sobą konkretne zadanie – np. zarobić 100 tysięcy dolarów, aby można było wystartować w jakimś tam wyścigu. Z drugiej strony, szukający w grze przede wszystkim typowo sportowych przeżyć, mogą kręcić nosami. Dla nich liczy się przecież sam wyścig i zupełnie niepotrzebna im jest fabularna otoczka, która to – przyznajemy – może nawet działać lekko na nerwy. My oceniamy jej obecność na plus, spory jednak wpływ na ocenę ma fakt, iż testujemy grę w momencie, gdy dwa lata temu miała premierę jej następczyni. Jaki to ma związek? Ano właśnie taki, że porównując obie produkcje, wychodzi na jaw, że ToCA Race Driver 2 pozbawiona jest wielu przydatnych rozwiązań, które to pojawiły się w "trójce". Jednocześnie w TRD3 nie było fabuły, dlatego właśnie traktujemy ją jako lekką rekompensatę nieobecności pewnych trybów – o czym szerzej trochę później.
Kariera jest podzielona na osiem wyścigowych sezonów, podczas których bierzemy udział w poszczególnych mistrzostwach. W pierwszym sezonie naszym głównym celem jest zarobienie 100 tysięcy dolarów i znalezienie sponsora, a już w drugim zarabiamy pieniądze na pewien wyścig oraz staramy się robić jazdą dobre wrażenie. W sumie podczas zabawy weźmiemy udział w ponad 30 różnych mistrzostwach, a oczywiście każde z nich składa się z kilku wyścigów. Fajnym urozmaiceniem jest to, że prawie zawsze mamy wybór, w których zawodach chcemy teraz wystartować. Startujemy w jednym z zaproponowanych nam mistrzostw, drugie natomiast przepadają… co jest oczywiście dobrym powodem do przejścia gry raz jeszcze.
Udział weźmiemy między innymi w Formula Ford, Pacific American, Lightening 500, SuperTruck Racing, Global GT Lights, DTM V8 Supercars i kilkunastu innych ligach wyścigowych. Na nudę i schematyczność narzekać nie można. Nie wszystkie jednak tryby zabawy zostały wykonane równie dobrze. Za przykład posłuży nam tutaj WRC, które to wyścigi mają i słaby model sterowania, i słabe wykonanie map, a co gorsza, mamy wrażenie, że dodano je tutaj nieco na siłę. Na szczęście, na całą grę taki przykład jest tylko jeden.
Oczywiście kariera nie jest jedynym trybem zabawy. Szybkie wyścigi zostały zgromadzone w "trybie symulacji". Znajdziemy tutaj: wyścig dowolny, próbę czasową, tryby rozgrywki wieloosobowej (podzielony ekran, LAN, Internet), a także listę naszych rekordów czasowych na wszystkich trasach. Dobre miejsce do treningu, choć w porównaniu do TRD3, pozostaje pewien niedosyt.
Realizm przez duże R?
Gdy idzie o realizm, ToCA Race Driver 2 pokazuje się z dość dobrej strony. Jest to produkcja, która zapewnia dość symulacyjne doznania, przy nastawionym w dużej mierze na zręczność modelu jazdy. Sprawia to, że to doskonała pozycja dla zwykłego gracza, który pragnie oderwać się od NFS’a i odpalić coś bardziej o sportowym czy symulacyjnym charakterze, jednocześnie jednak interesuje go rozrywka, a nie wściekanie się na ułamki sekund i dziesiątki powtórzeń jednego wyścigu.
Każdy samochód prowadzi się inaczej, zgodnie z logiką i znanymi wszystkim prawami – w starych, tylnonapędowych maszynach czuć nadsterowność i łatwo jest wykręcić bączka, natomiast nowe auta produkowanych seryjnie prowadzą się jak marzenie i takie też mają osiągi. Musimy więc uważać na nasze działania i od razu zapomnieć o jeździe na ciągłym gazie. Jednak jeżeli nie przesadzamy i nie wystawiamy na zbytnią próbę kontroli trakcji w naszych czterech kółkach (o ile akurat ten system jest zamontowany), to autko grzecznie się nas słucha i nie musimy prowadzić z nim walki.
Wyścigi w TRD 2 są bardzo dynamiczne i żywiołowe. Często, co nie zawsze jest regułą w grach tego typu, sprawiają wrażenie prawdziwych zmagań niczym z transmisji telewizyjnej naszpikowanej wypadkami i heroiczną walką. Dzięki temu produkcja ma wysoką grywalność i zapewnia nam siedzenie przed ekranem z wytkniętym językiem i prawdziwe zmagania z przeciwnikami. Ale nie jest to tytuł pozbawiony wad. Co zdążyło już nadgryźć tę grę?
Najwięcej szkody zrobiła jej... własna kontynuacja, czyli ToCA Race Driver 3. Podczas zabawy od razu rzuca się w oczy brak kilku przydatnych rzeczy oraz to, że niektóre z nich wykonane są nieco gorzej, niż w następczyni. Jest to np. mniej rozbudowana kariera czy też ograniczenie jej tylko do jednych mistrzostw w jednej lidze. W TRD 3 dostaliśmy cudowną możliwość rozegrania pełnych sezonów wyścigowych w każdej klasie wyścigowej. Tutaj tego brakuje. Tak samo jak telemetrii, możliwości własnych ustawień technicznych, treningów oraz kwalifikacji przed zawodami czy wreszcie sędziego, bez którego wyścigi często pełne są przepychanek i ścinania, za które nikt nie każe.
"Gaz do dechy, synu"
Grafika szału nie robi. Nie zasługuje też na miano bardzo dobrej. Najwyższa nota, jaką można jej przyznać, to czwórka z minusem w szkolnej skali. Ale nie zapominajmy, że to gra z 2004 roku, a produkowana była jeszcze wcześniej. Można jej więc wybaczyć nienajlepszy wygląd. Najlepiej wykonane są modele samochodów. Gorzej prezentują się już trasy i ich otoczenie. Model zniszczeń jest bardzo biedny i wywołuje w tej chwili uśmiech politowania. Mało jest kamer, choć nie można powiedzieć, by którejś z tych najważniejszych i podstawowych zabrakło. Wreszcie kiepsko wykonane są filmy oraz prezentacja tego, co widać w tylnym lusterku. Piksele nie są zbyt lubianym przez graczy efektem.
Audio jest już lepsze. Co prawda, muzyki prawie nie ma (oprócz jednego kawałka, który gra sobie w menu), ale za to odgłosy samochodów stoją na przyzwoitym poziomie, choć także bez rewelacji. Podczas wyścigów możemy liczyć na podpowiedzi Ray’a czy też, gdy jedziemy akurat w WRC, komendy naszego pilota dotyczące trasy przed nami. W pierwszym przypadku są one raczej mało przydatne i służą raczej zbudowaniu klimatu, za to głos lektora wpasowuje się dość dobrze. W drugim odwrotnie, wypowiadane wskazówki są bardzo pomocne i potrzebne, a głos czytającego dobrany jest jakby trochę gorzej – choć wykonanej przez niego pracy od strony technicznej nic zarzucić nie można.
Czy warto?
Ocena ToCA Race Driver 2 jest sprawą złożoną. Sama jakość gry nadal jest bardzo dobra, ponieważ mimo leciwej już strony technicznej, skrywa ona nade spore pokłady grywalności i zapewnia nam miłą zabawę. Jednocześnie w parametrze cena/jakość jest już gorzej, ponieważ po co inwestować w TRD 2, jeżeli na rynku dostępna za niewiele większe pieniądze jest już trzecia część? Ano właśnie. A czeka tam na nas to samo, tylko "lepiej" i "bardziej". Jeżeli nie macie sprzętu, który udźwignie ostatnią część serii, to zdecydowanie polecamy zakup tej gry. Jeśli jednak macie niezłą maszynę, to warto trochę dołożyć i skusić się na "trójkę".