To miało być demo Penumbrę projektowano jako coś w rodzaju dema silnika fizycznego (nazwanego Newton Game Dynamics) – można ją było pobrać za darmo. Niestety, mnogość bugów sprawiła, że tylko rzeczony silnik działał prawidłowo. Jednak twórcy zauważyli, że skoro już coś im wyszło, to czemu nie spróbować nieco na swojej pracy zarobić. Poprawili błędy, dorzucili nowe lokacje i tak rok temu narodziła się Penumbra: Overture. Fabuła została stworzona tak, aby ciągnęła się przez trzy epizody, Overture to pierwszy z nich.
Oto bohater, Philip, traci matkę. Jednak zanim zdoła się otrząsnąć po stracie, dostaje kolejny cios prosto w głowę – otrzymuje list od ojca. Wszystko OK, tyle że staruszek został uznany za zmarłego, a sam bohater nigdy go tak naprawdę nie poznał. Philip decyduje się spełnić prośbę ojca i rusza na Grenlandię, gdzie ma spotkać się z rodzicielem. Tam czeka już na niego prawdziwy koszmar Tak było rok temu, a dopiero teraz ma wyjść druga i - jak się okazuje - ostatnia część Penumbry. Naturalnie, aby wiedzieć absolutnie wszystko, należy ukończyć uprzednio część pierwszą, gdyż intro Czarnej Plagi streszcza nam minione wydarzenia, ale robi to bardzo lapidarnie, więc tak naprawdę ze wstępu poznamy tylko zarys historii. Gra zaczyna się niedługo po wydarzeniach z Overture i od razu zmusza gracza do wysilenia szarych komórek. Kontynuujemy poszukiwania zaginionego ojca, a z czasem odkryjemy powód, dla którego stacja jest opuszczona przez żywych mieszkańców. Wszystko to, tradycyjnie, stało się z powodu chciwości i głupoty ludzkiej – zarządca stacji, mimo ostrzeżeń, badał grobowiec zbudowany przez pradawną rasę, uwalniając bardzo wrednego wirusa, który zaatakował wszystkich. Jak nietrudno się domyśleć – bohater też ulegnie zarażeniu, jednak jest nadzieja – z zapisków dowiemy się, iż ojciec Philipa znalazł lekarstwo – jeszcze jeden powód, aby staruszka odnaleźć. Zdecydowanie warto czytać wszelkie możliwe zapiski, dokumenty itp. Gdyż to z nich poznajemy fabułę. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a sterowanie jest bliźniacze do tego, które zwykle stosuje się w FPS’ach – połączenie nieśmiertelnej kombinacji WSAD z myszką. Bohater może również lekko się wychylić, aby sprawdzić, co jest za rogiem. Do tego dołóżmy bieganie, skakanie oraz kucanie i właściwie wyjdzie, że to mógłby być kolejny shooter osadzony w opuszczonej bazie naukowej. Na szczęście tak nie jest i gra ma niewiele wspólnego z radosną wyżynką Obcych. Co prawda przeciwnicy się znajdą, ale broni już nie uświadczymy, więc w sytuacji zagrożenia należy od razu dokonać taktycznego odwrotu. Ewentualnie się ukryć, gdyż i taka możliwość istnieje. Trzeba znaleźć jakiś zaciemniony kąt, przykucnąć i chwilę odczekać – kiedy na ekranie zobaczymy niebieską poświatę, oznacza to, że bohater ukrył się przed wrogami, a jego wzrok przyzwyczaił się do mroku. Teraz przeciwnicy mają duże problemy z zauważeniem nas i możemy spokojnie przemyśleć plan ominięcia nie-do-końca-martwych byłych lokatorów placówki. Ciekawym elementem jest to, że kiedy Philip zbyt długo wpatruje się z ukrycia w przeciwnika, zaczyna mieć objawy paniki.Dzięki niemu udało się uniknąć większości absurdów gatunku. Nie trzeba już wyłączać promieni lasera, aby przejść dalej – można zbudować piramidę ze skrzyń i ją przeskoczyć. Koniec również z szukaniem kluczy do oszklonych gablot z dokumentami – bierzemy cegłę i tłuczemy szybę. Zdarzają się co prawda sytuacje, że trzeba zrobić to, co twórcy gry przewidzieli, a nie to, co podpowiada rozsądek, ale i tak jest bardzo dobrze. Aż szkoda, iż gra z tak fajnymi i logicznymi łamigłówkami jest stosunkowo krótka, więc radość z tego, że działa to, co sobie gracz wymyślił, zdając się na zdrowy rozsądek, nie trwa zbyt długo. Wytrawni fani gatunku ukończą tytuł w jeden wieczór.
Klimat w grze to prawdziwe cudo. Jest wszystko to, co powinno być w dobrym horrorze – uczucie zagrożenia, nieznane miejsce, ciągła niepewność, do tego potwory nie wyskakują z każdej dziury, tylko co jakiś czas dają znać o sobie, aby gracz nie zapominał o ich obecności. Tak jest za pierwszym razem, potem niestety czar pryska – wszystko z powodu skryptów. Nie ma ich może jakoś bardzo dużo, jednak najważniejsze momenty są oskryptowane. Możemy godzinami chodzić po korytarzu i nic się nie wydarzy, ale wystarczy podnieść kluczowy przedmiot i zaraz będziemy mieli na głowie przeciwnika. No, nie tak dosłownie. Na szczęście twórcy nie zastosowali tricku z zombie materializującym się za plecami. Trupiaki zawsze wychodzą skądś i w sumie ich pojawianie się jest uzasadnione – szkoda tylko, że odpowiada za to skrypt. Przy drugim podejściu już strachu nie uświadczymy. Będzie doskonale wiadomo, dlaczego, gdzie i kiedy pojawi się niemilec. Gra będzie bardzo udana. Solidna, klimatyczna przygodówka ze świetnym silnikiem fizycznym, który umożliwia stworzenie produkcji świeżej i innowacyjnej dla gatunku. Szkoda, że nie jest dłuższa oraz kończy serię, jednakże może stanowi zapowiedź czegoś większego. Programiści na pewno mają talent i odpowiednie narzędzia, potrzebują tylko spokoju i solidnego zastrzyku gotówki. Jak tylko gra trafi do sklepów – zdecydowanie warto zagrać.