Powrót króla
Internetowa arena Kiedy już opanujemy wybraną postać na tyle dobrze, że będziemy prowadząc ją czuć się pewnie, możemy zmierzyć się z graczami z całego świata zarówno w rankingowych, jak i zwykłych meczach. Równie dobrze możemy stworzyć sami grę i czekać na oponenta, jak i dołączyć do chętnego na walkę zawodnika. W wyszukiwarce możemy wskazać ile preferujemy rund, czasu oraz jaki wolimy język, bowiem możemy porozumiewać się z graczami za pomocą headsetu.
Najważniejszy jednak jest wybór priorytetu: czy chcemy grać z kimś o stabilnym meczu, podobnym poziomie umiejętności, czy też z japońskim wymiataczem. Za każdą wygraną walkę otrzymujemy punkty walki liczące się do rankingu, medale, szkolne oceny za ofensywę, defensywę i technikę oraz kolejne ikonki i tytuły, które możemy umieścić przy naszym nicku. Automatowo na maksa Do tego w całej grze możemy zdobyć nowe kolory strojów czy dostęp do ukrytych wcześniej filmików bądź galerii. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ustawić naszą gotowość do sieciowej rozgrywki podczas przechodzenia Arcade Mode, ale uwaga – chętnych do walki nie brakuje! Co ważne, bardzo rzadko zdarzają się lagi. Gra chodzi płynnie, a klatkowanie podczas stoczonych kilkudziesięciu pojedynków spotkało mnie zaledwie kilka razy.O oprawie graficznej pisałem już w zapowiedzi, a efekt pracy Capcomu możecie zobaczyć na screenach, które doskonale pokazują to, co dzieje się na ekranie. A dzieje się sporo, zawodnicy są „przerysowani” oraz świetnie animowani. Każdy cios wygląda tutaj dobrze, a odpalenie Ultra Combo zapewni widowiskową feerię barw pokazaną z różnych ujęć kamery. Nawet na arenach, których łącznie z tą treningową jest siedemnaście, sporo się dzieje. Postacie z tła żywo reagują na nasze poczynania - a to jakiś pijak ciągnie flaszkę z gwinta, a to panie prezentują swoje wdzięki na maskach podskakujących samochodów. Wszystkie areny są bardzo dobrze wykonane, choć nie wszystkie pasują do serii.
Walki pod mostem z widokiem podekscytowanych dzieci jakoś mi do tej gry nie pasują. Osobną kwestię stanowi oprawa muzyczna. Cały czas słyszymy głos komentatora niczym z automatów, dumnie oznajmującego K.O., a muzyczka - choć kiczowata - to wpada w ucho. Może poza motywem przewodnim, w którym mamy wątpliwą przyjemność słuchania jęczenia jakiegoś boysbandu.Capcom rządzi Nie ma co owijać w bawełnę – Capcom przywrócił do życia wyśmienitą serię w odświeżonym stylu, z kilkoma ciekawymi nowościami. Gra się wyśmienicie, można połamać sobie palce oraz nabawić się syndromu jeszcze jednej walki. A jeśli te trzy warunki są spełnione, to znaczy tyle, że mamy do czynienia z tytułem naprawdę dobrym. Jeśli na Twojej konsoli obecnej generacji brakuje Ci dobrej bijatyki, wybór będzie prosty – Street Fighter IV.