W poprzednim tekście naszego sprzętowego działu retro przyjrzeliśmy się bliżej historii jednego z kilku komputerów mających w latach osiemdziesiątych olbrzymi wpływ na zjawisko, które z perspektywy czasu możemy z czystym sumieniem nazwać informatyczną rewolucją. ZX Spectrum, mimo całego mnóstwa wad i niedoskonałości, stał się jednym z symboli tej epoki, a jednocześnie przyczynił się do istnego boomu w branży, która jest najbardziej istotna właśnie dla nas, graczy. Gry elektroniczne przestały być dostępne tylko dla posiadaczy konsol lub też nastolatków gotowych wrzucić wszystkie oszczędności do maszyn w salonie. Nic więc dziwnego, że ta bardzo popularna i tania maszynka z czasem obrosła w całą masę urządzeń peryferyjnych, a także doczekała się sporej liczby klonów –wśród nich ledwie ułamek oparty był na oficjalnej licencji. I właśnie im poświęcimy dzisiejszy odcinek Retrogramu.
Time for Timex
Informatyczny boom lat osiemdziesiątych miał miejsce również w Stanach Zjednoczonych, które od zawsze były jednym z najbardziej chłonnych rynków, jeśli chodzi o wszelakie technologiczne nowinki. Swoją szansę dojrzała w owym okresie firma Timex rozpoczynająca na terenie USA produkcję i sprzedaż komputerów opartych na licencji Sinclaira. Specjalnie do tego celu stworzono osobną spółkę joint venture, której nazwa była połączeniem nazw dwóch partnerskich firm: Timex Sinclair. Decyzja wyboru takiego partnera podyktowana była między innymi posiadaniem przez Timeksa filii i zakładu produkcyjnego w Szkocji. Wkrótce montaż maszyn na licencji Sinclaira rozpoczęto także w portugalskich zakładach firmy. Ich produkcja trafiała zresztą nie tylko na rynek amerykański, ale również portugalski i... polski. Tutaj ciekawostka, doskonale ilustrująca sposoby działania naszych ówczesnych speców od marketingu i gospodarki planowej. Otóż wprowadzenie na peerelowski rynek produktów ze znaczkiem Timex Computer odbyło się na zasadzie wymiany towarowej. Polska Ludowa nie miała zamiaru poświęcać zawsze zbywających twardych walut na „zabawki”, wymusiła więc w rozliczeniu wybór jednego z produkowanych u nas dóbr. Portugalczycy – jak się zresztą okazało słusznie – zdecydowali się na tanie i dzięki mało wyrafinowanej konstrukcji bardzo żywotne monochromatyczne monitory Neptun 156, produkowane w zakładach Unimor. Z tego powodu cieszyły się one tam całkiem niezłą opinią, a ich niska cena sprawiła, że często były elementem składowym kompletnych zestawów komputerowych.
Pierwszym komputerem Timex był produkowany w latach 1982-83 model TS1000, będący praktycznie wierną kopią oryginalnego ZX81. Podstawowymi różnicami były: zastosowanie modulatora pozwalającego na odbiór sygnału przez telewizory w systemie NTSC oraz podwojenie pamięci do całych 2 KB. Całość kosztowała w momencie premiery zaledwie 99,95 $, co wykorzystano oczywiście w agresywnej kampanii reklamowej, szumnie obwieszczającej pojawienie się „pierwszego komputera w cenie poniżej stu dolców”. Będący wówczas mocno pod kreską Timex (straty na ok. 14 milionów dolarów) mocno zaryzykował, wchodząc na dziewiczy dla firmy rynek i... wygrał. W ciągu pierwszych miesięcy sprzedano ponad 550 tysięcy TS1000, co było liczbą większą niż zsumowana sprzedaż maszyn Tandy, Apple i Commodore. Po początkowym sukcesie nastąpił jednak regres, spowodowany wadliwością wielu egzemplarzy i ogólnie mało przychylnymi opiniami amerykańskich użytkowników.
Ulepszamy, czyli psujemy
Odpowiedzią spółki jest zaprojektowany w Portugalii model TS1500, wyposażony w nową, wzorowaną na ZX Spectrum klawiaturę, a także fabrycznie wyposażony w 16 KB pamięci RAM. TS1500 pojawia się w sprzedaży w połowie 1983 roku i niestety, okazuje się propozycją zupełnie chybioną. Nowa obudowa i powiększona do użytecznego poziomu pamięć nie są w stanie ukryć faktu, że wciąż jest to przestarzały już klon ZX81. Nowy model sprzedaje się tak słabo, że zarząd firmy podejmuje decyzję o jak najszybszym wdrożeniu do produkcji modelu opartego na architekturze ZX Spectrum. Popełniono jednak błąd, który ostatecznie zakończył historię spółki Timex Sinclair. Nowa maszyna, choć oparta na aktualnym modelu Sinclaira, różniła się w wielu aspektach od produktu wyjściowego. Wyposażono ją między innymi w nowoczesny chip dźwiękowy AY-3-8912 (później w ZX Spectrum+ 128K), jednak odmienne mapowanie portów wejścia/wyjścia sprawiło, że był w zasadzie niekompatybilny z jakimkolwiek oprogramowaniem. Maszyna posiadała również dwa porty joysticków, port na kartridże ROM oraz ulepszone ULA, pozwalające choćby na wyświetlanie obrazu w rozdzielczości 512x192 w trybie monochromatycznym.
Działał interfejs wejścia/wyjścia dla taśm magnetycznych, działały programy napisane w BASIC-u, jednak różnice w mapowaniu ROM wynikające z wymienionych wcześniej zmian sprawiły, że... znakomita większość komercyjnego oprogramowania stworzonego na Spectrum nie była kompatybilna z TS2068. Cóż więc z tego, że maszyna miała aż 72 KB pamięci, skoro do jakiegokolwiek działania wymagała specjalnego modułu ROM z emulatorem zapewniającym dla aplikacji tejże pamięci jedynie 48KB? Premiera TS2068 okazała się na amerykańskim rynku całkowitą porażką, a nas może dziwić jedynie polityka firmy, która powinna doskonale zdawać sobie sprawę ze specyfiki tego właśnie, preferującego proste i wygodne rozwiązania rynku. Ciekawostką jest fakt, iż z części TS2068 składano przez pewien czas w Polsce (w zakładach Unimor) komputer domowy Unipolbrit 2086, sprzedawany zapobiegliwie w zestawie ze wspomnianym kartridżem emulatora ZX Spectrum. Maszyna jest dziś prawdziwą rzadkością i uchodzi za prawdziwy rarytas wśród kolekcjonerów!
GramTV przedstawia:
Tęcza za żelazną kurtyną
Przenieśmy się teraz nieco na wschód i przyjrzyjmy się sytuacji ekonomicznej przeciętnego obywatela ZSRR. Nowy komputer Spectrum kosztuje tam około 40.000 rubli, a średnia miesięczna płaca to zawrotna kwota 250 rubli. Jak łatwo obliczyć, zakup komputera dla przeciętnego człowieka radzieckiego to jakieś 13 lat pracy. Jak również łatwo się domyślić, spowodowało to istny zalew rynku rodzimymi produkcjami opartymi na konstrukcji Sir Clive’a. O oczywistym „przestrzeganiu inaczej” praw patentowych chyba nie trzeba nikogo informować… Radzieckie klony to zresztą temat na osobny artykuł, gdyż partyzancko-chałupnicze metody tworzenia tam w latach osiemdziesiątych komputerów osobistych zdecydowanie zasługują na poświęcenie im kiedyś kilku akapitów. Dość powiedzieć, że tych najbardziej znanych było kilkadziesiąt, a prawdziwej liczba „modeli” i „firm” nie poznamy pewnie już nigdy. Kilka takich maszyn obejrzeć możecie na ilustrujących tekst zdjęciach.
Chociaż bez wątpienia Związek Radziecki był potentatem w klonowaniu maszyn Sinclaira, to proceder ten był rozpowszechniony był również na szeroką skalę w Ameryce Południowej i pozostałych krajach „demokracji ludowej”, takich jak Czechosłowacja, Rumunia, NRD czy Węgry. Nas oczywiście najbardziej interesuje jednak rodzimy rynek, gdyż poza oficjalnie sprowadzanymi Timeksami i Unipolbritem mieliśmy na rynku jeszcze jedną maszynę opartą na brytyjskim komputerze – Elwro Junior. Na przestrzeni lat powstało kilka odmian tego komputera, a najbardziej znany był model 800, posiadający charakterystyczną obudowę zaadaptowaną z... dziecięcych organków elektrycznych Elwirka. Z tego też powodu często można spotkać się (szczególnie na zagranicznych forach i stronach) z podziwami ludzi nad pomysłowością projektantów, którzy wyposażyli komputer w podpórkę pod książki lub branżowe pisma z oprogramowaniem. Aż żal czasem wyprowadzać ich z błędu, tłumacząc, że to podpórka pod... nuty. Polskie komputery to zresztą kolejny z ciekawych i wartych rozwinięcia tematów - obiecuję podjąć się go już w najbliższym czasie.
Podstarzały Junior
Wróćmy jednak do naszego Elwro, który - co najciekawsze - był produktem niemalże niedostępnym na normalnym rynku. Komputery powstały i zostały zaprojektowane przede wszystkim z myślą o szkołach i początkowo nie były w ogóle przewidziane do wolnej dystrybucji. „Zastrzeżenia budzić musi również skala produkcji. Według zapewnień przedstawicieli zakładów ELWRO produkcja Juniora osiągnie w tym roku wielkość 500 egzemplarzy, przy czym wszystkie skierowane mają być do szkół. W przyszłym roku zakłady opuścić ma 5 tys. Juniorów, zaś produkcja docelowa wyniesie rocznie 30 tys. Nie ulega wątpliwości, że w chwili zaspokojenia popytu na te mikrokomputery będą one anachronizmem takim samym, jakim jest obecnie ZX 81. Jedynie proponowana cena Juniora nie budzi większych zastrzeżeń – 100 tys. zł za sam komputer, choć za pełny zestaw z monitorem monochromatycznym, stacją dysków i drukarką płacić przyjdzie – 800 tys. zł.” Te słowa autorstwa Marka Przybyszewskiego, zaczerpnięte z archiwalnego Bajtka (nr 5-6/1986), najlepiej chyba obrazują ówczesną sytuację na rynku informatycznym w naszym kraju.
Elwro Junior miał wszakże kilka zalet, które sprawiały, że na czarnym rynku stał się on produktem bardzo poszukiwanym. Komputer przede wszystkim mógł pracować w dwóch trybach. Jeden z nich – dyskowo-sieciowy CP/J - uruchamiany był ze specjalnej dyskietki, co pozwalało maszynce pracować w specjalnie opracowanej na jego potrzeby przez Politechnikę Poznańską sieci JUNET. Dla miłośników gier dużo ważniejszy był jednak drugi tryb, uruchamiający się domyślnie po włączeniu Juniora - ten bowiem był praktycznie w 100% kompatybilny z całym softem napisanym na oryginalne maszyny Sinclaira. Pozwalało to uruchomić na tej posiadającej 64 KB pamięci RAM i 24 KB ROM maszynie dowolną grę, z całego mnóstwa stworzonych na komputery ZX. Warto tu również wspomnieć o tym, że istniały dwie podstawowe odmiany tego komputera – nauczycielska i uczniowska. Na czym polegała różnica? Była niewielka, choć dla wielu użytkowników czarnorynkowych egzemplarzy mogła być istotna – otóż wersję uczniowską pozbawiono kontrolera FDD. Powstała również (na zamówienie konkretnych szkół posiadających oryginalne maszyny Sinclaira) ograniczona liczba egzemplarzy wyposażonych w gniazda sieci SPECTRUM.
Mimo tego, że na Zachodzie 8-bitowe produkty Sinclaira (później Amstrada) szybko stały się przestarzałe, przeżyły swą drugą młodość na wciąż nienasyconych i ubogich w nowoczesną elektronikę rynkach wschodnioeuropejskich. Klony tych komputerów powstawały tam bowiem niemalże do połowy lat dziewięćdziesiątych. Ich zwieńczeniem był radziecki Sprinter, który obsługiwał tryb MS-DOS i wyposażony był już w procesor Z84C15 pracujący z prędkością 28 MHz. Wyposażono go wszakże w przełącznik trybu pracy, co zwalniało CPU do 3,5 MHz, dzięki czemu możliwe było uruchamianie (emulowanych) programów napisanych na komputery z serii ZX. Tak oto zakończyła się ostatecznie i nieodwołalnie era maszyn z tęczowym paskiem na obudowie. My zaś w kolejnym hardware’owym odcinku Retrogramu zobaczymy, w jaki sposób narodziły się domowe konsole z grami wideo. Już możecie się bać...
Nadzorca lokalnej Krypty, o grach pisze od dwóch dekad, gra dwa razy dłużej. Bo papierowe erpegi i planszówki też się przecież liczą. Kocha gęstą atmosferę, gęstą muzykę, gęste piwo i ciemne jaskinie.
Zacznę od tego, że jak pisałem na pewno poświęcę przynajmniej jeden odcinek Retro (ale będzie to raczej kilka) historii kompów w PRL-u. O Elwro wspominam tu tylko bardzo ogólnie, jako o polonicum w temacie klonów ZX. Stąd też dość skromne informacje na jego temat. :)
Dnia 12.06.2009 o 07:13, DzejPi napisał:
4. Stacja dyskietek do Juniora (nie wszystkie modele dawały się do nich podłączyć!) miała wielkość współczesnego peceta, duuużo pustego miejsca w środku, 2 napędy 5.25" i zasilacz. Nie pamiętam już, jakiej produkcji były napędy, ale występowały w 2 odmianach - zamykane "kluczykiem" albo przyciskiem. Te drugie były gorsze i najczęściej nie udawało się wyciągnąć z nich raz włożonej dyskietki...
To właśnie były te wersje "uczniowska" i "nauczycielska". Ta pierwsza pozbawiona była całkowicie kontrolera FDD, w związku z czym podpięcie napędu nie było możliwe.
Dnia 12.06.2009 o 07:13, DzejPi napisał:
5. Tryb CP/M, nazywany tutaj CP/J (Control Program/Junior?) był bardzo dobry (no cóż, naszym nie udało się zepsuć CP/M) o ile ktoś umiał go włączyć :-) Na klawiaturze co prawda był klawisz "DOS", ale naciskanie go dawało na ekranie jakąś cyfrę, chyba 6. Należało nacisnąć i puścić klawisz "Control", nacisnąć i przytrzymać "Alt" i nacisnąć "DOS", po czym na ekranie pojawiało się... "CP/J". Proste, logiczne i intuicyjne... W trybie CP/M pracowało się na tych komputerkach normalnie, był Wordstar, był Turbo Pascal w wersji bodajże 3.
Wydaje mi się, że ten skrót pochodzi raczej od nazwy sieci stworzonej specjalnie dla Juniorów, czyli Control Program/JUNET. A tryb pracy Spectrum odpalało się z palca komendą SPBAS, jeśli mnie pamięć nie myli. :)
Usunięty
Usunięty
12/06/2009 07:13
Z Elwro 800 Junior miałem do czynienia w szkole na informatyce. To był znakomity sprzęt... ;-)1. Należało przy nim pracować w okularach ochronnych - klawiaturę miał, w odróżnieniu od oryginalnego Spectrum porządną, ale trafiały się egzemplarze z nieco niedopasowanymi klawiszami, które potrafiły się w trakcie pracy odczepić i wystrzelić w twarz piszącemu.2. Klawiatura w trybie "Spectrum" działała jak w oryginale, to znaczy naciśnięcie klawisza generowało całe słowo kluczowe Basica. Niestety, opisy na klawiszach były takie, jak na współczesnych klawiaturach - same literki. Dlatego we własnym zakresie należało zrobić sobie ściągę z klawiatury i mieć ją przy sobie na każdej lekcji - inaczej traciło się zbyt wiele czasu na szukanie co nacisnąć.3. Komputerki były spięte w sieć! Co pozwalało wykonać na przykład coś takiego: DISPLAY @2,"Hello world!" wyświetlając na komputerku o adresie 2 odpowiedni komunikat. Niestety, polecenie to było "nieco" zabugowane. Uruchomienie programiku:10 DISPLAY@2,"Cokolwiek":GO TO 10powodowało po około 30 sekundach zawieszenie na twardo komputera, na którym ten program działał i tego, na którym komunikat był wyświetlany.4. Stacja dyskietek do Juniora (nie wszystkie modele dawały się do nich podłączyć!) miała wielkość współczesnego peceta, duuużo pustego miejsca w środku, 2 napędy 5.25" i zasilacz. Nie pamiętam już, jakiej produkcji były napędy, ale występowały w 2 odmianach - zamykane "kluczykiem" albo przyciskiem. Te drugie były gorsze i najczęściej nie udawało się wyciągnąć z nich raz włożonej dyskietki...5. Tryb CP/M, nazywany tutaj CP/J (Control Program/Junior?) był bardzo dobry (no cóż, naszym nie udało się zepsuć CP/M) o ile ktoś umiał go włączyć :-) Na klawiaturze co prawda był klawisz "DOS", ale naciskanie go dawało na ekranie jakąś cyfrę, chyba 6. Należało nacisnąć i puścić klawisz "Control", nacisnąć i przytrzymać "Alt" i nacisnąć "DOS", po czym na ekranie pojawiało się... "CP/J". Proste, logiczne i intuicyjne...W trybie CP/M pracowało się na tych komputerkach normalnie, był Wordstar, był Turbo Pascal w wersji bodajże 3.
Usunięty
Usunięty
12/06/2009 06:53
Dnia 07.06.2009 o 18:23, TobiAlex napisał:
Kolejnym kompem był Sinclair QL, który do dziś posiadam (jeszcze działa!) był to 8 bitowy komp, który potrafił emulować komendy 32 bitowe (assembler). To było coś.
Sinclair QL miał w środku procesor Motoroli 68008, bardzo podobny do zastosowanego w Amidze i Atari ST, więc nie można tutaj mówić o "emulacji" komend 32-bitowych - to był 32-bitowy procesor, z szynami adresową i danych zredukowanymi do odpowiednio 20 (22) i 8 bitów. Co pozwalało zmniejszyć koszty produkcji całego komputera.