Retrogram hardware – Złota era gier arcade

Michał Myszasty Nowicki
2009/08/23 18:00
7
0

Gry salonowe

Gry salonowe

W dzisiejszym wydaniu Retrogramu przeniesiemy się do czasów i miejsc, których nasi młodsi czytelnicy mogą już nie pamiętać, jednak dla wielu nieco starszych graczy są takim samym wyznacznikiem okresu dzieciństwa, jak serial Załoga G, czy magazyn komiksowy Relax. Mowa tu oczywiście o wypełnionych rzędami automatów salonach gier, w których wielu z nas spędzało całe godziny, wydając ostatnie złotówki z kieszonkowego na kolejne próby pobicia rekordów. Przyjrzyjmy się więc bliżej historii tychże automatów, dzięki którym po raz pierwszy w życiu mogliśmy przekonać się, co tak naprawdę oznacza magiczne słowo „grywalność”.

Gry salonowe, Retrogram hardware – Złota era gier arcade

Jeśli chciałoby się poszukać korzeni tej gałęzi elektronicznej rozrywki, należałoby zwrócić wzrok ku mającym bogatą tradycję oraz historię parkom rozrywki. Od zawsze wielką popularnością cieszyły się w nich wszelakie strzelnice, flippery i inne proste, mechaniczne gry zręcznościowe uaktywniane po wrzuceniu monety. Miejsca takie przyciągały całe grupy młodych ludzi, zaciekle rywalizujących między sobą i dążących do osiągnięcia najlepszych wyników. Po drugiej wojnie światowej proste maszynki do gry i coraz bardziej wyrafinowane, choć wciąż przede wszystkim mechaniczne flippery, były już niemalże standardowym wyposażeniem każdego baru i pubu. Tymczasem gdzieś w tle, w ośrodkach badawczych i na uniwersytetach, cały czas doskonalono i rozwijano technologie informatyczne. Coraz częściej zaczynano wykorzystywać je nie tylko do poważnych badań i skomplikowanych obliczeń, ale również do zabawy.

Studenckie wprawki

W uniwersyteckich sieciach, niczym grzyby po deszczu, zaczęły pojawiać się nowe, często bardzo skomplikowane gry, a koniec lat sześćdziesiątych, to już przynajmniej kilka powszechnie znanych w tym środowisku tytułów. Wciąż jednak gry elektroniczne były zabawą o raczej elitarnym charakterze, choć pierwsze kroki ku popularyzacji tego typu rozrywki poczynił znany już wam Ralph Baer, konstruktor prototypu domowej konsoli. W 1971 roku dwaj studenci Uniwersytetu Stanfordzkiego, Bill Pitts i Hugh Tuck, stworzyli i zaprogramowali maszynę, która stała się pierwowzorem dla drugiej – obok domowych konsol – gałęzi elektronicznej rozrywki: wolnostojących automatów z grami wideo. Konstrukcja oparta została na komputerze PDP-11/20 i wyposażona w wyświetlacz wektorowy oraz dwa kontrolery. Wszystkie te elementy zintegrowano we wspólnej, przypominającej szafkę obudowie, wyposażonej dodatkowo w znane choćby z flipperów urządzenie uruchamiające grę po wrzuceniu monety lub żetonu.

Zaprogramowaną w maszynie grą było Galaxy Game - klon dobrze znanego z uniwersyteckiej sieci Spacewar! W zabawie mogło wziąć udział jednocześnie dwóch zawodników, sterujących za pomocą przypominających dżojstiki kontrolerów walczącymi ze sobą, niewielkimi statkami kosmicznymi. Całość kosztowała prawie 20.000 dolarów, a automat ustawiono wkrótce w kampusie uniwersyteckim, gdzie od chwili „premiery” zaczął cieszyć się ogromną popularnością. Z czasem dobudowano kilka dodatkowych stanowisk, jednakże były to jedynie terminale pozwalające na dołączenie do zabawy większej liczby graczy, w jednostkę obliczeniową wciąż wyposażona była tylko pierwsza maszyna. System Galaxy Game funkcjonował aż do 1979 roku, kiedy to ze względu na zużycie i uszkodzenia (głównie wyświetlaczy) został wycofany z użytku. Obecnie, po gruntownej konserwacji, odrestaurowana i działająca maszyna jest częścią ekspozycji w Computer History Museum mającym swą siedzibę w słynnej Dolinie Krzemowej.

Chociaż Galaxy Game bezsprzecznie dzierży palmę pierwszeństwa w dziedzinie automatów do gier, to naprawdę niewiele brakowało, aby tytuł ten wpadł w ręce Nolana Bushnella i Teda Dabneya, założycieli firmy Atari. Ledwie dwa miesiące po debiucie Galaxy Game na amerykański rynek trafiły bowiem pierwsze seryjnie produkowane automaty z grą Computer Space, sygnowane logo Nutting Associates. Firma ta już od końca lat sześćdziesiątych produkowała różnorodne mechaniczne automaty do gier, jednak w sierpniu 1971 roku jej założyciel i właściciel, Bill Nutting, wpadł na pomysł poszerzenia oferty o coś wyjątkowego i nowoczesnego. Zatrudnił Bushnella i Dabneya, którzy dostali zadanie skonstruowania automatu z grą elektroniczną wzorowaną oczywiście na nieśmiertelnym Spacewar! W przeciwieństwie do projektu studenckiego, który był jednorazową formą kreatywnej zabawy, tutaj podstawowym założeniem było zaprojektowanie maszyny pod kątem masowej produkcji.

King Pong Nasi dwaj apostołowie gier elektronicznych przystąpili raźno do pracy – wiele pomysłów opracowali już wcześniej – i w listopadzie 1971 roku na rynku pojawiły się pierwsze automaty stworzone przez Nutting Associates. W ciągu pierwszego roku wyprodukowano 1500 egzemplarzy Computer Space, jednak wyniki sprzedaży (około połowy wspomnianej liczby) nie były zbyt zadowalające. O ile bowiem automaty cieszyły się bardzo dużą popularnością w studenckich kampusach, o tyle zupełnie nie przyjęły się w pubach i klubach, na co najbardziej liczył Nutting. Główną winowajczynią okazała się... zbyt skomplikowana i trudna rozgrywka. W połączeniu z mało intuicyjnym sterowaniem sprawiało to, że przypadkowy użytkownik zbyt szybko zniechęcał się do dalszej zabawy, wracając choćby do sprawdzonych i dobrze mu znanych flipperów. Jak więc sami widzicie, narzekania tak zwanych „casualowych” graczy na zbyt skomplikowane mechanizmy rozgrywki nie są wynalazkiem XXI wieku - mają swą bogatą i długą tradycję.

GramTV przedstawia:

Słaba sprzedaż Computer Space nie zniechęca jednak Bushnella i Dabneya, którzy w tym samym czasie nawiązali współpracę z Allanem Alcornem, inżynierem i elektronikiem, mającym także spore doświadczenia informatyczne. Jako, że Alcorn nie był początkowo zainteresowany pracą nad „niepoważnymi grami”, przy pomocy podstępu wciągają do prac nad nowym tytułem, inspirowanym znanym z konsoli Odyssey tenisem. W ten oto sposób narodziła się najsłynniejsza chyba gra wszechczasów – Pong. Zniechęceni współpracą z Nuttingiem, zakładają w 1972 roku własną firmę Atari, która niemalże natychmiast rozpoczyna produkcję swojego pierwszego automatu do gier. Pong okazuje się strzałem w dziesiątkę, na długie lata definiując pojęcie gry arcade – prostej, posiadającej przejrzyste zasady, dostępnej dla każdego, wciąż jednak stanowiącej wyzwanie zachęcające do kolejnych prób. Spełnia się marzenie Bushnella – maszyny Atari są oblegane zarówno w uniwersyteckich kampusach, jak i w barach, klubach, supermarketach czy wesołych miasteczkach. W 1973 roku firma sprzedaje 2500 sztuk Ponga, a już rok później produkcja ledwie nadąża za wciąż napływającymi zamówieniami – ponad 8000 automatów sprzedanych zostaje na pniu. Rozpoczyna się era automatów z grami elektronicznymi.

Imperium kontratakuje

Połowa lat siedemdziesiątych, to przede wszystkim czas masowego klonowania przebojowej gry Atari, choć z czasem zaczynają pojawiać się coraz to nowe pomysły. Kolejny udany atak Atari, to mający swą premierę w maju 1976 roku Breakout, którego prototyp skonstruował znany skądinąd Steve Jobs. Automaty spotkać można już niemalże wszędzie: na lotniskach, dworcach, nawet w wielkich centrach konferencyjnych czy na korytarzach niektórych firm. Moda dociera także do lubujących się w nowinkach technicznych Japończyków, którym zawdzięczamy kolejny kamień milowy – Space Invaders. W 1978 roku firma Taito wypuszcza na rynek maszyny, których sukces przyćmiewa nawet przebojowy debiut Ponga – zaprojektowana przez Toshihiro Nishikado gra przynosi ponad 500 milionów dolarów zysku! Idea rozgrywki polegającej na strzelaniu do kolejnych szeregów wrogich statków trafia na bardzo podatny grunt, powstają więc liczne wersje i klony tego tytułu, z których najbardziej znanymi są produkowane przez Namco Galaxian (1979) i Galaga (1981).

Nie próżnuje oczywiście również Atari, które w 1979 roku wprowadza na rynek nowy automat z największym chyba swoim przebojem – Asteroids. W przeciwieństwie do poprzednich produktów firmy opartych wyłącznie na sieci układów scalonych TTL, podstawą maszyny był mikroprocesor MOS 6502, który nadzorował rozgrywkę oraz autorski układ odpowiedzialny za wyświetlanie grafiki - Digital Vector Generator. Dzięki temu gra zadziwiała niespotykaną dotąd interakcją z otoczeniem – trafione przez nas asteroidy nie znikały, a jedynie rozpadały się na trzy mniejsze części. Na rynku automatów do gier pojawiają się kolejne firmy, słusznie upatrujące w nim pewnego sukcesu – Sega, Nintendo, Midway, Konami czy Capcom. Debiutują kolejno automaty z takimi hitami jak Battlezone, Pac-man, Donkey Kong, Frogger, Moon Patrol, Robotron, czy Mario Bros. Właśnie na automacie do gier po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z grafiką izometryczną. Jest to wyprodukowana w 1982 roku przez Segę zręcznościowa strzelanka Zaxxon.

Folia i siłowniki, czyli ewolucja

Automaty do gier bardzo szybko ewoluują, oferując coraz lepszą grafikę, wymyślne kontrolery czy nietypowe tryby rozgrywki. Pierwsze z nich wyposażone były w monochromatyczne monitory, na których „kolorową” grafikę uzyskiwano podklejając pod chroniącą ekran szybę paski kolorowej folii. Ledwie kilka lat po prekursorskim Pongu zaczynają królować kolorowe wyświetlacze, a proste sieci układów scalonych zastępują coraz mocniejsze mikroprocesory. Nieustająca walka o przyciągnięcie graczy przenosi się również na samą formę automatów. Oprócz klasycznych, stojących i zorientowanych wertykalnie maszyn, powstają przypominające stół, tak zwane automaty koktajlowe, z ekranem umieszczonym poziomo w centralnej części i zabezpieczonym grubą szybą. Coraz częściej wyposaża się je również w zintegrowane z maszyną siedziska, czy łączy w pary (tzw. versus-style) umożliwiając wspólną grę dwóm osobom na osobnych monitorach.

Gry na automatach stają się tak popularne, że na całym świecie powstają specjalne salony wypełnione tego typu maszynami. Szybko stają się one swoistymi centrami towarzyskimi, w których rozentuzjazmowani młodzi ludzie potrafią spędzać długie godziny, wrzucając do maszyn całe kieszonkowe, a przed nowymi automatami ustawiają się długie kolejki. Konstruktorzy zaczynają prześcigać się również w uzyskaniu efektu jak największej imersji gracza w wirtualny świat. Oprócz coraz lepszej grafiki i dźwięku, starają się to osiągnąć poprzez zastosowanie nietypowych kontrolerów oraz całość projektu maszyny. Pojawiają się pistolety świetlne, kierownice, wolanty, czy nawet peryskopy. Z czasem same automaty coraz bardziej upodabniają się do będących tematem gry maszyn – powstają wzorowane na profesjonalnych symulatorach kabiny imitujące wnętrza samochodów, czy gwiezdnych myśliwców, niejednokrotnie poruszane za pomocą skomplikowanego układu siłowników.

Rozkwit rynku domowych konsol oraz mikrokomputerów sprawia jednak, że z czasem gwiazda automatów zaczyna blednąc i powoli przygasać. Najwięksi producenci gier arcade zaprzestają projektowania nowych urządzeń, a salony pustoszeją. Po cóż bowiem wrzucać pieniądze do automatu, skoro dokładnie tą samą grą można cieszyć się nieograniczoną liczbę razy w domowym zaciszu, w gronie przyjaciół – wystarczy do tego zakup dowolnej konsoli i podłączenie jej do telewizora. I choć w chwili obecnej klasyczne salony gier, to już prawdziwa rzadkość, automaty z grami wciąż żyją. Zawdzięczają to kolekcjonerom, którzy starają się ocalić od zapomnienia i przywrócić do życia będące integralną częścią ich młodości maszyny, pamiętające zazwyczaj dziesiątki tysięcy rozgrywek. Nie zrozumie tego chyba jednak nikt, kto choć raz nie poczuł tej niesłychanej euforii i dumy, towarzyszących gratulacjom od kumpli po pobiciu salonowego rekordu.

Komentarze
7
Arachnos
Gramowicz
24/08/2009 09:57

kto nie żył w czasach gdy automaty były wielkie nie powinien się na ten temat krytycznie wypowiadać. Sam fortunę przepuściłem na nich, potem się pojawiły lepsze alternatywy gdzie np za godzinę gry na n64 płaciło się X zł i grało. Jak w roku 2000 kupiłem kompa skończyła się akurat tamta era i szkoda. Serio było pięknie grać ze zgrają losowych dzieciaków obok gapiących w ekran kiedy się sypało absurdalnymi ilościami kombosów w Mortal Kombat.

Usunięty
Usunięty
24/08/2009 03:41

o tak, pamiętam jak jeszcze byłem gówniarzem i razem z ziomkami chodziliśmy do salonu gier po szkole aby ponawalać w mortal kombat. Stare dobre czasy...

Usunięty
Usunięty
23/08/2009 23:42

Ech... aż mi się łezka w oku zakręciła. Miło wspominam czasy gdy chodziło się z kumplami do salonu (mieszczącego się w sumie w małym pomieszczeniu) i przepuszczało fortuny. Virtual Fighter po prostu wymiatał. Ale można jeszcze u nas znaleźć salony i to głównie z naprawdę wiekowymi automatami. Wystarczy wybrać się do nadmorskich miejscowości. Tam dalej żyją salony gier. ;)




Trwa Wczytywanie