Kilka dni temu miałem okazję pobawić przez kilka godzin na tropikalnej wyspie Panau. Czas więc najwyższy na garść pierwszych wrażeń z rozgrywki w
Just Cause 2.
Nowa odsłona przygód agenta Rico Rodrigueza od pierwszych chwil wręcz krzyczy do nas: Nie traktujcie tej gry zbyt serio! To przede wszystkim efektowna rozwałka, za nic mająca sobie prawa fizyki i realizm, dostarczająca jednak zadziwiająco dużo radochy z demolowania tropikalnej wyspy. Sandboksowy charakter gry jedynie temu sprzyja, a ogólne poczucie swobody nie ma sobie równych. I choć trudno wyrokować, czy po dłuższym kontakcie gra nie będzie nużyć, tak jak część pierwsza Just Cause, czy Far Cry 2, to jednak ma spore szanse stać się dla mnie w najbliższym czasie ulubionym odstresowywaczem.
W ciągu kilku zaledwie godzin zabawy starałem się sprawdzić jak najwięcej różnych aspektów rozgrywki, choć od razu zaznaczę, że ze względu na ogrom całości mam wrażenie, że udało mi się jedynie lekko nadgryźć ten wielki i efektowny tort z napisem Just Cause 2.
Grę zaczynamy od krótkiej scenki rodzajowej, po której od razu następuje skok ze śmigłowca i pierwsza misja fabularna. Ma ona charakter tutorialu, zapoznajemy się z podstawami sterowania i korzystania z najważniejszego w grze gadżetu – wystrzeliwanej liny z hakiem. To właśnie ta zabawka tworzy wraz ze spadochronem duet, umożliwiający nam dokonywanie nieziemskich wręcz wyczynów. Dzięki linie z hakiem możemy nie tylko wspinać się na budynki i drzewa, ale również wskakiwać na pędzące samochody, podczepiać się do lecących śmigłowców i samolotów, przewracać lub przyciągać przeciwników, czy choćby łączyć ze sobą dwa pojazdy. W Just Cause 2 w zasadzie ograniczają nas tylko dwie kwestie – długość liny i nasza własna inwencja. Zabawy co niemiara, a co najważniejsze – wszystkie z tych sztuczek bywają przydatne przy realizowaniu konkretnych misji.
”Róbta co chceta”
Rozgrywka w Just Cause 2 podzielona bowiem została na dwie części. Po pierwsze mamy tryb swobodnego poruszania się po wyspie, w którym możemy robić co tylko zechcemy, od zwiedzania począwszy, na masowej destrukcji rządowych instalacji skończywszy. Jest to zresztą o tyle ważne, że każde z takich wprowadzających zamęt działań daje nam tak zwane punkty chaosu, co prowadzi do powolnej destabilizacji miejscowego reżimu, a nam otwiera dostęp do nowych misji, czy możliwości.
Po drugie, co jakiś czas realizować możemy – a nawet musimy – misje scenariuszowe, w których zakres i miejsce naszych działań zostały już ściśle określone. I to w zasadzie wszystko, gdyż sposób realizacji zależy wyłącznie od nas. Posłużę się przykładem. Mamy za zadanie zabicie pana X, który podróżuje z osady A do bazy wojskowej B. Musimy tego dokonać zanim konwój osiągnie punkt docelowy. To już wszystkie wymagania, cała reszta, to nasza improwizacja. Chcemy ścigać konwój samochodem i wdać się w bezpośrednią walkę? Proszę bardzo. Chcemy wyprzedzić go i zastrzelić X ze snajperki? Możemy. A może zrzucić na samochód X jakiś duży przedmiot, na przykład samolot? Czemu nie...
Ta swoboda działania w obrębie misji, to zdecydowanie największa zaleta gry. Jeśli w taki sposób skonstruowane będzie w Just Cause 2 każde z zadań, to chyba zacznę żałować, że gra nie jest ultrarealistycznym shooterem w postapokaliptycznym klimacie...
W przypadku gry takiej, jak Just Cause 2 niezwykle ważną rolę odgrywa zaimplementowana w niej fizyka. Jak już wcześniej wspomniałem – zapomnijcie o realizmie. Czy to jednak w jakikolwiek sposób przeszkadza? Otóż wcale. Fizykę można najprościej określić, jako umowną i przesadzoną, co jednak doskonale wpasowuje się w konwencję rozgrywki. Co najważniejsze jednak, jest to bardzo ważny element składowy gry, w wielkim stopniu wpływający na płynącą z zabawy przyjemność. Efektowne eksplozje, fruwające wokół butle z gazem, kilkudziesięciometrowe skoki na lince, samochody wylatujące z drogi po przestrzeleniu przedniej opony, czy łamiące się po uderzeniu motocyklem drzewa, to nasz chleb powszedni. I choć realizmu w tym za grosz, to zabawy całe mnóstwo.
Szkoda tylko, że zabrakło konsekwencji w przypadku modelu zniszczeń. Z jednej strony samochodem bez problemu połamiemy wszystkie cieńsze drzewa, z drugiej natomiast zbudowane z blachy falistej budynki mają odporność żelbetonowego bunkra.
Pozytywnie oceniam natomiast fizykę pojazdów, która choć oczywiście znów uproszczona i nieco przesadzona, sprawia po stokroć lepsze wrażenie, niż w części pierwszej. Jeździć będziemy dość dużo – wyspa jest ogromna – dobrze więc, że tym razem sprawia to przyjemność.
”...aż po horyzontu kres”
Nieco rozczarował mnie natomiast system walki. Pomijam już fakt, iż w wersji konsolowej Just Cause 2 nie obędzie się bez pomocy aimbota. Najbardziej jednak dziwi mnie fakt, iż twórcy nie pokusili się o zaimplementowanie systemu korzystania z osłon. Jest to tym bardziej dziwne, że system taki działa doskonale w przypadku... pojazdów, dokoła których, uczepiony zderzaków, czy błotników, Rico porusza się z małpią zręcznością. Podczas każdej strzelaniny musimy natomiast wychodzić zza osłon i stojąc na wprost walących do nas seriami wrogów, odpłacać im z własnej broni. Prostota i dynamika – zgodzę się. Ale to było dobre jakieś 10 lat temu.
Kilka słów o grafice. Just Cause 2 miałem okazje testować na PS3 i muszę powiedzieć, że mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony sama wyspa potrafi zachwycić zarówno krajobrazami, jak i ich zróżnicowaniem. Oczywiście większość czasu spędzimy w tropikalnej dżungli i na rajskich plażach, jednak trafimy również na ośnieżone szczyty górskie, czy do pełnej wieżowców metropolii. Pole widzenia jest ogromne, przy dobrej pogodzie (zmienia się płynnie, podobnie, jak pory dnia) jesteśmy w stanie ujrzeć najbardziej oddalone zakątki wyspy. Gorzej niestety wypadają modele postaci, zwłaszcza ich twarze i mimika, choć na szczęście poza paroma wstawkami fabularnymi nie będziemy ich oglądać z bliska zbyt często.
W tekście celowo pominąłem kilka aspektów rozgrywki, takich jak system ulepszania broni i pojazdów, wzywanie posiłków, czy bliższe przyjrzenie się samemu systemowi zdobywania punktów chaosu. Po prostu po tak krótkim czasie obcowania z grą trudno cokolwiek wyrokować na ich temat. Zaznaczam więc jedynie, iż elementy takie w grze się znalazły, na ich ocenę poczekać jednak musicie do recenzji, która już wkrótce pojawi się na naszym portalu. Póki co, mogę powiedzieć jedynie, że Just Cause 2 zapowiada się na całkiem niezły, bezpretensjonalny i diabelnie efektowny odstresowywacz. Ten typ gry, który nie ma za zadanie wywoływać dyskusji, czy budzić kontrowersji, a jedynie dostarczyć masę niezobowiązującej zabawy. Jeśli tylko nie znudzi nas po dłuższej rozgrywce, ma na to spore szanse.