Rokrocznie wydawane serie sportowe budzą wśród graczy zrozumiały niepokój. Szczęśliwie EA Games, wydając Skate 3, jeszcze nie przekroczyło cienkiej linii powtarzalności, choć już niebezpiecznie się po niej ślizga.
Aż chce się spytać, cóż można jeszcze wymyślić nowego w grze o jeżdżeniu na desce, jednak patrząc na to, jak seria Skate była rewolucyjna na początku, należy odpowiedzieć: wszystko. Niestety, tym razem rewolucji nie ma. EA ewidentnie znów wraca do sprawdzonej zasady, która mówi, że jeśli coś nie jest zepsute, nie trzeba tego naprawiać. Niby racja, jednak po jakimś czasie zwykle dostaje się już tylko odgrzewane kotlety. No, ale póki co nie ma powodu do narzekań. Formuła gry jeszcze nie zdążyła się znudzić i Skate 3 bawi tak samo jak poprzednie części.
SK8 is GR8!
Skate 3 jest trochę jak spełnienie marzeń. Każdy, kto choć raz chciał wyjechać na miasto, wykonując na każdym murku, rampie i poręczy nollie, grindy, airy, kickflipy i wszystkie te szalone tricki, których nie powinno się próbować w domu, nie będzie mógł się od tej gry uwolnić. Wykorzystany w niej system Flick it niezmiennie sprawia, że jazda na desce jest czystą przyjemnością.
Można oczywiście narzekać, że to już było, że w systemie jazdy nie ma większych zmian od pierwszej części serii. To wszystko prawda, ale cóż, skoro po jakiejś minucie gry już o tym nie pamiętamy, a naszym jedynym problemem staje się to, jak wykonać więcej tricków, wygrać kolejny turniej i w co ubrać naszych podopiecznych. Dopiero po dłuższym czasie docierają do nas niedoróbki i słabości, od których produkcja Skate 3 niestety nie jest wolna.
Sama rozgrywka okazuje się prosta jak drut. Otóż nasz bohater wraz ze swoim kumplem postanawiają założyć firmę skateboardową i wypromować swoją markę. Bądźcie jednak spokojni, nikt tutaj nie każe wam prowadzić księgowości, testować wytrzymałości desek czy projektować krojów ubrań. Sukces naszej firmy nie należy od tak przyziemnych rzeczy. W Skate 3, aby prosperować, musisz umieć jeździć na desce. Tylko tyle lub aż tyle.
Dlatego też przed nami naprawdę dużo potu, krwi i złamanych kości. Aby wykonać najbardziej efektowne tricki, trzeba się naprawdę postarać, a w miarę upływu czasu konkurencja staje się coraz bardziej zajadła. Po jakimś czasie nie wystarczy już dwa razy podskoczyć na desce, by zyskać zainteresowanie potencjalnych klientów, dlatego też wyzwania stają się coraz trudniejsze i bardziej ryzykowne.
Lecz dla sławy zrobi się przecież wszystko. Ponadto im bardziej hardcorowe rampy czy raile, tym lepsze tricki możemy na nich wykonać, a to bezpośrednio przekłada się na ilość sprzedanych desek. Dlatego warto zaryzykować turniej w przerdzewiałym kadłubie statku, czy też skok w głąb betonowego tunelu. Kilka chwil strachu, trochę adrenaliny i mamy najlepszy skateboardowy film pod słońcem. Każdy, kto go zobaczy, będzie chciał chodzić w koszulce z naszym logo.
Nie martwcie się jednak, nikt nie każe robić wam tego w pojedynkę. Wystarczy kilka pierwszych fotek, jakiś wygrany turniej i od razu znajdują się chętni, by przyłączyć się do naszego crew. Dzięki temu otwiera się przed nami cała paleta nowych wyzwań. Przede wszystkim są to wszelkiego rodzaju drużynowe zawody, w których liczy się sprawność - nie tylko nasza, ale również członków naszego zespołu. Nie ma się czym martwić, nasi pomocnicy sprawują się bez zastrzeżeń. Ba, zdarza się nawet, że ratują nam tyłki, osiągając wyniki pozwalające wyjść zwycięsko z jakiegoś etapu turnieju. Nie ma się co jednak oszukiwać, nikt nie wygrywa sam, dlatego my również musimy dawać z siebie wszystko.
Ponadto od czasu do czasu przejmiemy kontrolę nad kolegą lub koleżanką z zespołu tylko po to, by wykonać kilka efektownych tricków, wziąć udział w sesji fotograficznej i filmowej. Zasadniczo nie różni się to niczym od tego, jak kierujemy własną postacią, ale stanowi całkiem miłą odmianę i pozwala utożsamić się z resztą naszej ekipy.
Dom dla lalek
Jak świat światem dzieci lubią przebierać lalki i budować dla nich domy. Gry komputerowe udowodniły jednak, że dorośli również to lubią, tylko głośno się do tego nie przyznają. Obecnie ciężko sobie wyobrazić, by w sandboxowych produkcjach nie można było przebrać animowanego przez nas bohatera. Skate 3 nas pod tym względem nie zawodzi, o ile tylko nie staramy się ubrać dziewczyny.
Nie ma nawet tragedii, jeśli chodzi o rysy twarzy, budowę ciała czy fryzurę. Tu sporo można osiągnąć bawiąc się suwakami odpowiedzialnymi za szerokość rozstawienia oczu lub podniesienie podbródka, czy też dobierając kolor włosów. Jednak kiedy dochodzimy do ubrań, okazuje się, że naprawdę stylowo można ubrać jedynie chłopaka. Twórcy Skate 3 zadbali o to, by znalazły się tu ciuchy zgodne z najnowszymi trendami mody męskiej.
Chcąc dobrze ubrać dziewczynę, szybko przekonujemy się, że opcje są bardzo ograniczone. Oczywiście, zawsze można kombinować z ciuchami męskimi, jednak przydałoby się trochę tanktopów czy koszulek na ramiączkach podkreślających kobiece kształty. Również kolory i wzory niektórych ubrań mogłyby być bardziej dziewczęce.
Odwagi zabrakło także podczas projektowania modyfikacji ciała. Można mieć tylko dwa tatuaże, jeden na górnej, drugi na dolnej partii ciała, a i wybór wzorów nie oszałamia różnorodnością. Z jakiegoś powodu zupełnie pominięto kolczyki, ciężko sobie zrobić fana tatuażu i piercingu.
Jednak to, czego twórcy Skate 3 stanowczo nie żałowali, to wybór wzorów decków, kółek i trucków. Już na starcie mamy z czego wybierać, a w miarę postępów w grze odblokowujemy następne. Co jak co, ale dechę możemy sobie odpicować naprawdę porządnie. Samych wzorów decków jest kilkadziesiąt, podobnie kółek, a do tego kilkanaście trucków, zatem możliwych kombinacji istnieje naprawdę dużo.
Okazuje się, że nie tylko naszych zawodników możemy dowolnie ubierać. Skate 3 daje nam możliwość wybudowania własnego skateparku. Z początku oczywiście możliwości są dość ograniczone, jednak już po kilku wygranych turniejach czy wyzwaniach mamy z czego wybierać. Wszelkiego rodzaju klocków jest naprawdę dużo, raile, rampy, krawężniki oraz wszelkiego rodzaju „przeszkadzajki”, takie jak klomby, drzewa czy śmietniki. Przy odrobinie kreatywności możemy zrobić sobie trasę marzeń, by ćwiczyć na niej nowe tricki, robić sobie zdjęcia i nagrywać filmy.
Deska społeczna
Ewidentnie ostatnią ambicją EA jest to, by wszystkie swoje tytuły sportowe przenosić również do sieci. Trend ten nie ominął również i Skate 3. Dzięki temu nasz team może być złożony nie tylko z wirtualnych zawodników, ale również z całkiem żywych graczy, siedzących zarówno po drugiej stronie kabla, jak i tuż obok z padem w ręku. Po podłączeniu do sieci da się zmagać się z innymi ekipami lub ze swoimi kumplami, a także wymieniać się torami i publikować nakręcone przez siebie filmy.
Całość pomyślana została w ten sposób, by tworzyć niewielkie społeczności graczy skoncentrowane wokół własnej ekipy. Nijak nie przeszkadza to w ogólnej grze, kiedy chce się rywalizować z innymi graczami. Większość z wyzwań dostępnych w grze można rozgrywać przez sieć, co daje naprawdę dużo dobrej zabawy. Niestety jednak ograniczono możliwości wymiany torów oraz tworzonych filmów jedynie do wąskiego grona znajomych i ciężko jest je zaprezentować całemu światu. Tak czy inaczej, to dobry krok naprzód i kto wie, czy w przyszłości nie doczekamy się Skate Online.
Wpadki i wypadki
Po pierwszym zachwycie Skate 3 przychodzi czas na refleksje. Zaczyna się dostrzegać te wszystkie mniejsze i większe wady oraz widzieć, co mogło by być zrobione lepiej. Generalnie zastrzeżenia można mieć głównie do dwóch aspektów - innowacyjności i oprawy graficznej.
Nie ma się co oszukiwać, grając w Skate 3 trudno się oprzeć wrażeniu, że tak naprawdę mamy do czynienia nie z nową grą, lecz dużym dodatkiem do pierwszej części. Oczywiście, poprawiono tu naprawdę sporo, dodano kilka drobiazgów i umieszczono w nowym otoczeniu, ale w sumie to tylko lifting.
Szczególnie boleśnie widać to po silniku graficznym. Oprawa, która trzy lata temu robiła duże wrażenie, dziś jest po prostu przeciętna. Niby jeszcze w oczy nie kole, ale obecnie można ją określić jedynie jako poprawną. Tekstury są bardzo proste, a animacje zawodników nieco kuleją, co gorsza czasem ma się wrażenie, jakby zabrakło kilku klatek.
Ponadto poprawie powinna również ulec SI - i to zarówno skatów, jak i zwykłych przechodniów. Ci pierwsi jeszcze jako tako radzą sobie z wykonywaniem tricków, ale zachowują się, jakby na torze byli sami. Dość często wpadają i na nas, i na siebie nawzajem. Jednak i tak na głowę biją ich przechodnie, którzy mają tendencję do gromadzenia się akurat w tym miejscu, w którym staramy się zrobić tricki, przez co po kilku próbach zazwyczaj musimy albo przerwać, albo przebijać się przez istny tłum gapiów.
Na krawędzi
Jeżeli jednak zaakceptujemy fakt, że nie ma w Skate 3 niczego nowatorskiego, to dostajemy naprawdę solidną grę, od której nie sposób oderwać się przez długie godziny. Wykonanie bardziej skomplikowanych tricków wymaga nieco praktyki, więc tym bardziej cieszy, kiedy wreszcie się ich nauczymy. Ponadto mamy tu sporą dawkę humoru, widoczną już od totalnie absurdalnego intro, przez sceny w czasie gry, aż po nieodzownego trenera Franka, w którego rolę wcielił się Jason Lee, znany z serialu My Name is Earl.
Podsumowując: Skate 3 to gra solidna i wciągająca, jednak nieco wtórna. Dlatego też, jeżeli z jakichś powodów dopiero zaczynacie swoją przygodę na wirtualnej deskorolce, jest to tytuł ze wszech miar godny polecenia. Jeżeli jednak posiadacie już wcześniejsze odsłony gry, to warto go kupić głównie ze względu na nowe miasto, grę przez sieć oraz sędziego Franka.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!