Gamedec. Zabaweczki. Sztorm stanowi bezpośrednią kontynuację i domknięcie wszystkich wątków nakreślonych w powieści Gamedec. Zabaweczki. Błyski. Obie części powinny ukazać się właściwie w jednym tomie, ale nie udało się to choćby ze względu na objętość tekstu. Jak pamiętamy, aby zbadać sprawę firmy odpowiadającej za Bestię i powrotu tejże, Torkil Aymore musiał skopiować swą osobowość i w trzech różnych powłokach podążyć w trzech różnych kierunkach, w nadziei iż kiedyś odnajdzie się wspólny mianownik. Podążył wraz z Lilith, z którą czytelnicy po raz pierwszy zetknęli się w tomie Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw, w przestrzeń kosmiczną. Tam natknęli się na tajemnicę, która wprawdzie była już wielokrotnie wałkowana na kartach książek hard sf, ale nie znaczy to, że nie można zrobić tego jeszcze raz, w nieco inny sposób. Podążył na Ziemię, by połączyć siły z Crashem, którego czytelnicy mieli okazję poznać w opowiadaniu Zawodowiec (zbiór Gamedec. Granica rzeczywistości). Podążył też tropem, który wykrył na Gai, dołączył do elitarnej jednostki Ranów, dzięki czemu znacząco poszerzył horyzonty... paranormalne.
Nie ma powodu, by odsłaniać wszystkim zainteresowanym kolejne etapy poszukiwań Torkila/Torkilów, szczegóły i rozwiązania, jakie kryje Gamedec. Zabaweczki. Sztorm. Czytelnicy muszą wszak dowiedzieć się tego sami. Dość rzec, iż Marcin Przybyłek wywiązał się z zadania bardzo dobrze. Odmalował wyjątkową wizję pełną iście epickiego rozmachu, sprawnie prowadząc narrację (z wielką dbałością nie tylko o język jako taki, ale i kwestie medyczne, społeczne i filozoficzne, dzięki czemu łatwiej zanurzyć się w świecie dawnego gierczanego detektywa). Przybyłek dba o dynamikę akcji, uważnie stopniując napięcie i pozwalając, by różne wersje głównego bohatera odkrywały przed nami tajniki wykreowanej rzeczywistości. A okazuje się ona bardzo skomplikowana, co dotyczy również wielowarstwowej intrygi. W tym tomie, podobnie jak w poprzednich, wielokrotnie przekonamy się, że warto znać wcześniejsze odsłony przygód gamedeka. Momentami przeszkadza trochę publicystyczny ton obecny w rozważaniach i monologach wewnętrznych troistego bohatera. Ostatecznie chcemy jednak poznać mechanizmy świata przedstawionego i punkt widzenia samego bohatera, zatem można to autorowi wybaczyć. Odmalowany w książkach Marcina Przybyłka wszechświat znalazł się na łasce najgorszego z żywiołów - na poły oszalałych, poddanych swoistej hipnozie ludzi, armii Bestii. Ci, których na to stać, uciekają z Ziemi na Gaję, nie zdając sobie sprawy, iż tam wcale nie zapewnią sobie bezpieczeństwa. Samą Matkę Ziemię ogarnął zaś prawdziwy sztorm. Zamachy na wielką skalę, pożoga, niszczone mieszkalne linowce, pękające grawitacyjne bariery wokół miast, które miały chronić przed zmutowaną biosferą... Prawdziwy Armagedon; koniec świata rodem z judeochrześcijańskiej mitologii. Wrażenie to potęgują rogate "zbroje" mącicieli, wielkie roboty w kształcie aniołów, które stąpają pośród ruin i przerażonych mieszkańców, dzierżąc wielkie miecze. To znów perskie oko puszczone do graczy komputerowych, by przypadkiem nie zapomnieli, że świat przedstawiony w powieści Gamedec. Zabaweczki. Sztorm, podobnie jak pierwszy zbiór opowiadań Gamedec. Granica rzeczywistości, wciąż wiele czerpie z elektronicznej rozrywki i stworzonej wokół popkultury. Lecz czy Torkil, wraz ze sprzymierzeńcami, choć częściowo poradzi sobie z wrogiem, który zasadził się w ludzkich umysłach, a nie jedynie w światach wirtualnych? Czy dojdzie do ponownej fuzji rozszczepionej osobowości? Warto przeczytać i osobiście przyjrzeć się ewolucji naszego gamedeka z Chandlerowskiego detektywa w skonfliktowanego wewnętrznie (wszak ma aż trzy różne wnętrza...) superbohatera.Wszystko zależy przecież od maszyny, jaką jest mózg, i jej oprogramowania - umysłu. A w każdy program można wprowadzić modyfikacje. Jeśli mózg odbiera bodźce i nań reaguje, czy ważne jest, skąd owe impulsy pochodzą? Ze świata wirtualnego czy z realium? Nie dla umysłu. "Świat fizyczny" będzie wszędzie tam, gdzie znajdzie się umysł i przyjmie określone reguły gry. To my decydujemy, co jest prawdziwe. Rzeczywistość, w której się rodzimy, także ma swoje reguły, prawa i skrypty - prawa fizyki, normy i zachowania społeczne. Jesteśmy programowani od niemowlęcia, by na określony bodziec następowała określona reakcja. Mamy swoją matrycę, a pewne zachowania są w nas po prostu wgrane... A zatem czy będąc niewolnikami stereotypów, wybiórczego postrzegania i selekcji informacji, nie żyjemy w Matriksie, który sami sobie zorganizowaliśmy? Czy możemy być do końca pewni, że jesteśmy w realium? Torkil ewidentnie nie należy do osób całkiem przekonanych...
Sam tytułowy gamedec stanowi zaś znakomitą metaforę ewolucji i różnych możliwości, które zależą tylko od wyborów dokonanych przez daną osobę. Mamy w końcu trzech Torkilów, a każdy z nich przebywa inną drogę, inaczej się rozwija, w różny sposób kreśląc potencjalną granicę swych możliwości. Jeden człowiek w zależności od swych wyborów może okazać się różnymi osobami... Dla każdego ostateczna granica rzeczywistości jest inna. Trzeba tylko dobrze się przygotować, na wypadek gdyby świat zadrżał w posadach.
Tytuł: Gamedec. Zabaweczki. Sztorm Autor: Marcin Przybyłek Wydawnictwo: superNOWA 2010 rok Wydanie: okładka miękka, 436 str. Cena: 33, 90 zł