Wyobraźcie to sobie. Otwieracie oczy, ale nadal nic nie widzicie. Jest ciemno jak cholera. 5 centymetrów od waszego czoła znajduje się jakaś drewniana ścianka, o czym przekonujecie się przywalając w nią łbem. Po bokach też nie ma zbyt wiele miejsca, nawet nie idzie rąk rozłożyć. Jedyny plus, to że pod plecami i tyłkiem jest wygodnie i mięciutko. Niby można by tu było zostać i poleżeć, gdyby tylko nie to wszechogarniające poczucie głodu... ze smakiem na mózg. Pozostaje więc jedynie pobawić się w Beara Gryllsa - przekopać się przez te 2 metry ziemi, wydostać na powierzchnię i rozpocząć poszukiwania.
Wyobraźcie to sobie. Otwieracie oczy, ale nadal nic nie widzicie. Jest ciemno jak cholera. 5 centymetrów od waszego czoła znajduje się jakaś drewniana ścianka, o czym przekonujecie się przywalając w nią łbem. Po bokach też nie ma zbyt wiele miejsca, nawet nie idzie rąk rozłożyć. Jedyny plus, to że pod plecami i tyłkiem jest wygodnie i mięciutko. Niby można by tu było zostać i poleżeć, gdyby tylko nie to wszechogarniające poczucie głodu... ze smakiem na mózg. Pozostaje więc jedynie pobawić się w Beara Gryllsa - przekopać się przez te 2 metry ziemi, wydostać na powierzchnię i rozpocząć poszukiwania.
Jest tylko jeden problem. Ludzie, którzy jak psy ogrodnika bronią swoich czaszek. Sami nie korzystają z zawartości, a innym nie dadzą. Każdy jest oczywiście święcie przekonany, że jego głowa zawiera coś wartościowszego niż wodnista papka... Mało tego, żaden nie spyta takiego zombiaka "jak tam samopoczucie?". Od razu lecą na ciebie z każdym przedmiotem, jaki tylko znajdą pod ręką! Nie należy jednak zapominać, że legenda o nich miała więcej wspólnego z zapadaniem ludzi w letarg oraz przerażeniem bliskich, którzy w obliczu ryzyka utraty spadku własnoręcznie zabijali swojego krewnego deskami i łopatami. Nie fajnie.
Ale zombiaki miały tak od zawsze. Nikt ich nie lubi i każdy może się na nich dowolnie wyżywać. Nic więc dziwnego, że w grach dość szybko "umarlaki" stały się celem numer jeden. Zero moralnych dylematów ze strony rodziców. -"Hej synu, w co grasz?" -"A nic, strzelam w głowy zombiakom" -"Ach, to dobrze, jaki ty kochany jesteś. To ty sobie dalej profanuj zwłoki, a ja idę ugotować obiad". Po prostu idealny materiał na mięso armatnie. Oczywiście przez te lata wizerunek zombie w grach zmieniał się, a do tego mamy Halloween. Co zatem możemy opublikować na gram.pl w tej sytuacji? Tak! Oto TOP 10 Naj... nie, nie będzie kolejnego TOP 10. Po prostu popatrzymy, jak nieumarli wyglądali w różnych grach na przestrzeni czasu. Zaczynajmy!
Zombie Zombie
Mimo, że powstał jeszcze w 1984 roku, to musicie przyznać, że tytuł ten jest genialny w swojej prostocie. Idąc do sklepu nie kupujemy kota w worku jak w przypadku "Szlochającego Diabła", albo "Kryzysu". Tytuł mówi wszystko. Ba! Nawet świetnie reklamuje grę. Jakbyście mieli na półce w sklepie do wyboru grę pt. "Zombie" a obok drugą z napisem "Zombie Zombie", to którą byście wzięli? No właśnie - dwa zombie biją na głowę jednego. Taka już ludzka pazerność.
Zombie Zombie ukazało się na poczciwego ZX Spectruma. Jej twórcy tak bardzo obawiali się kontrowersji, że nawet na ekranie tytułowym widniało oświadczenie, że gra ta nie promuje okultyzmu. Urocze, czyż nie? Sama zabawa polegała tak naprawdę na zabijaniu nieumarłych ich... głupotą. Helikopterem budowało się schodki na mur, a później (już pieszo) tak uciekało się postacią, aby "żywe trupy" weszły za nami na górę. Nasza postać następnie bezpiecznie zeskakiwała z murku, a nasi przeciwnicy zamieniali się po upadku w kałużę krwi. Co ciekawe, jedynym orężem gracza była tutaj strzelba na podmuchy powietrza, natomiast sami przeciwnicy byli jedynie zbitką kilku(nastu) zielonych pikseli.
Zombi
Ubisoft to dzisiaj jeden z głównych graczy na rynku gier, ale chyba mało kto wie, że firma zaczęła swoje działanie od produkcji właśnie z zombiakami w roli głównej. Zombi ukazało się na kilku platformach, ale pierwsza wersja była przeznaczona na Amstrad CPC. Były okolice roku 1986 i ekipa Ubi postanowiła zerżnąć pomysł z klasyka Romero - filmu "Świt żywych trupów". Gracz "kierował" 4 postaciami zabarykadowanymi w różnych częściach centrum handlowego. Trzeba było szybko przeskakiwać pomiędzy jednym bohaterem a drugim i w porę zabijać nieumarłych, którzy wyglądali bardziej jak karmelowe szkielety, niż zombie.
Wolfenstein
Nie spodziewaliście się zobaczyć tutaj poczciwego Wolfensteina, co? A jednak - tam też pojawili się nieumarli. Oficjalnie odpowiedzialność za ich stworzenie zrzucono na barki Dr. Schabbsa. Trzeba przyznać, że odwalił on kawał dobrej roboty. Kolesie są jedną z najmocniejszych jednostek w armii nadpobudliwego pana z wąsikiem à la Chaplin. Nie dość, że są nieumarli, to na dodatek mają wszyte w klatkę piersiową karabiny! To nie są już potulne zombiaki, to zombiaki, które skopią ci tyłek, a potem skoczą jeszcze na bratwursty i piwo, wrócą, znów skopią ci tyłek i wreszcie wrócą swoim Volkswagenem do doliny Ruhry.
Isle of the Dead
Wolfenstein Wolfensteinem, ale pierwszym FPS-em skupionym na strzelaniu tylko do zombiaków było Isle of the Dead. Szkoda tylko, że gra ta jest aż tak... do bani. Już w czasach swojej premiery (czyli rok 1993) nikt nie brał na poważnie produkcji, w której wszystkie tekstury ścian stanowił ten sam obrazek palm, a za podłoże służył jednokolorowy piasek. Ale nieumarli byli, byli. Chociażby przerośnięty kulturysta w okularach przeciwsłonecznych i coś przypominającego Hulka z zieloną grzywą i bladą twarzą lub, aby skrócić porównanie, Beatę Tyszkiewicz przed make-upem.
Resident Evil
Gatunek gier z zombie w roli głównej tak naprawdę nabrał kształtu dopiero w 1996, gdy wzięli się za niego Japończycy. Wtedy to na rynku ukazał się Resident Evil. Capcom postawiło tam głównie na tradycyjne, powolne zombiaki, ale podczas błąkania się po ogromnej posiadłości gracza atakowały również nieumarłe psy i kruki. Najważniejsza zmiana to oczywiście przejście do świata 3D i odejście od sprite'ów.