W tym roku Activision jest w niezwykle komfortowej sytuacji. Na rynku militarnych FPS-ów tej jesieni nie ma praktycznie konkurencji. Medal of Honor, które miało być próbą podkradnięcia części fanów Modern Warfare, okazał się spektakularną porażką. Oczywiście gra nie sprzedała się najgorzej, ale tryb multiplayer raczej nie utrzyma się zbyt długo przy życiu. Dlatego ekipa Bobby'ego Koticka, aby odnieść sukces, musiała przygotować jedynie solidną pozycję, która będzie w stanie utrzymać przy sobie graczy na nieco dłużej niż tylko 5 minut. Czy udało im się wykonać ten plan?
W tym roku Activision jest w niezwykle komfortowej sytuacji. Na rynku militarnych FPS-ów tej jesieni nie ma praktycznie konkurencji. Medal of Honor, które miało być próbą podkradnięcia części fanów Modern Warfare, okazał się spektakularną porażką. Oczywiście gra nie sprzedała się najgorzej, ale tryb multiplayer raczej nie utrzyma się zbyt długo przy życiu. Dlatego ekipa Bobby'ego Koticka, aby odnieść sukces, musiała przygotować jedynie solidną pozycję, która będzie w stanie utrzymać przy sobie graczy na nieco dłużej niż tylko 5 minut. Czy udało im się wykonać ten plan?
Przesłuchanie i prąd
Akcja Call of Duty: Black Ops rozpoczyna się dość bezpardonowo. Siedzimy unieruchomieni na krześle w przerażającej sali z ciężkimi metalowymi drzwiami. Przed nami ustawiono monitory, które bombardują nasze oczy tajemniczymi liczbami i czarno-białymi nagraniami, wydawać by się mogło, losowych ludzi. Tego siermiężnego widoku dopełnia tacka ze strzykawką. Jednym słowem obrazek zatytułowany "chyba mam kłopoty". Wkrótce jednak rozpoczyna się nasze przesłuchanie i przekonujemy się, że śledczy ma dość ciężką łapę do przycisku odpowiedzialnego za rażenie nas prądem...
Podobnie jak i w poprzednich odsłonach serii, tak i w Call of Duty: Black Ops system zdobywania poziomów i unlocków jest solidnie wykonanym elementem. Tytuł ten oferuje naprawdę szeroki wachlarz uzbrojenia dla każdego ze stylów gry. Pokrzywdzonym wydaje się być jedynie snajper, pod którego ciężko znaleźć odpowiednią mapę. Niemniej akurat to bym zaliczył na plus, bowiem w grze tego typu snajper służy jedynie do kampienia i ewentualnie służy za łatwą zdobycz dla ludzi przemieszczających się po całym dostępnym terenie. Bo o grze drużynowej na miarę Bad Company 2 można tutaj jedynie pomarzyć.
Wszystko fajnie i radośnie, ale...
Szkoda tylko, że cały ten krajobraz jest psuty przez poważne problemy techniczne. Jak na tytuł, który był zapowiadany jako laurka dla pecetowców, finałowy produkt służy w tym przypadku raczej jako zamknięcie tagu [sarcasm]. Mimo użycia nie aż tak słabego sprzętu, gra przycina się i dławi zarówno w trybie single- jak i multiplayer. Przy Medal of Honor używałem tego samego peceta do nagrywania w HD filmików z rozgrywki i nie miałem problemów z płynnością grafiki. Tutaj problemy pojawiają się mimo poświęcenia całej mocy sprzętu. Być może czas na jakiś nowy silnik, a nie bazowanie na prymitywnym, jak na dzisiejsze warunki, idTech 3?
Oprócz problemów z grafiką, multiplayer Call of Duty: Black Ops ma kłopoty z o wiele poważniejszą dolegliwością - lagiem. Trzeba naprawdę poświęcić sporo czasu na znalezienie odpowiedniego serwera, który nie wywali nas po sekundzie zabawy lub w ogóle pozwoli doń połączyć się. Nawet w trakcie pisania tego tekstu pojawiła się łatka mająca rzekomo poprawić działanie gry, ale efektów pracy Treyarch jakoś nie byłem w stanie zauważyć. Właściwie wszystko jeszcze bardziej się pogorszyło.
Kończąc...
Czas zebrać to wszystko do kupy. Tryb singleplayer Call of Duty: Black Ops wykazuje sporą poprawę w konstrukcji fabuły względem poprzednich części. Jest ona mniej chaotyczna, bardziej uporządkowana i jest podawana w bardziej przystępny dla gracza sposób. Naturalnie Treyarch zafundował nam kilka efekciarskich scen, bez których Call of Duty obyć się już po prostu nie może. Na deser dołożono sprawdzoną atrakcję z World at War, czyli tryb zombie, który powinien dostarczyć jakąś godzinę zabawy do podstawowych 8 godzin potrzebnych na poznanie głównej historii.
Multiplayer z kolei nie wprowadza rewolucji i mamy właściwie do czynienia z zaledwie kosmetycznymi poprawkami względem poprzednich odsłon cyklu. Trzon rozgrywki to wciąż ta sama chaotyczna bieganina i zabawa w berka po klaustrofobicznie małych mapach. Tryb hardcore jest jakimś ukłonem dla najlepszych graczy, ale z mojej perspektywy wygląda on raczej na konkurs nadpobudliwości, gdzie nie ważne jest celowanie, ważny jest jedynie pierwszy odruch. Reszta gry pozostała bez zmian lub została potraktowana jedynie delikatnymi poprawkami. Do tego poważne problemy techniczne psują lub nawet uniemożliwiają normalną zabawę. Być może z czasem te usterki zostaną usunięte, ale ocenie podlega stan aktualny gry, a ten jest opłakany.
Redakcja gram.pl do grania wykorzystuje nowe modele peryferii firmy Logitech: mysz Wireless Gaming Mouse G700, klawiaturę Gaming Keyboard G510 i słuchawki Wireless Gaming Headset G930. Więcej informacji w naszej sekcji poświęconej sprzętowi firmy Logitech.