Bez blasku reflektorów i szumu medialnego w studiu Frictional Games powstawała sobie spokojnie gra Amnesia: Mroczny Obłęd. Stanowi ona najlepszy dowód na to, że nawet dziś prasie potrafią umknąć prawdziwe perełki.
Amnesia: Mroczny Obłęd to przygodówka po uszy zatopiona w motywach horroru. Przygodówka, ponieważ naszym zadaniem jest przeczesywanie lokacji w poszukiwaniu przedmiotów koniecznych do przedostania się na kolejny etap, a także kombinowania, jaki pożytek z nich uczynić. Twórcy ułatwiają nam sprawę - obiekty te porozkładane są w widocznych miejscach, a do tego towarzyszy im lekkie podświetlenie. Nie w tym bowiem rzecz, by tracić cenne sekundy czy nawet minuty na wypatrywaniu w stercie klamotów tego jednego, którego akurat potrzebujemy. W trakcie takich poszukiwań uleciałby prawdopodobnie genialnie podkreślony klimat grozy.
Akcja gry Amnesia: Mroczny Obłęd rozpoczyna się niejako w środku piekła. Główny bohater niezbyt orientuje się w zastanej sytuacji, nie do końca zdaje sobie nawet sprawę z tego, kim jest. Szybko dowiadujemy się, że stało się coś niedobrego, ale nie wiemy co - straciliśmy bowiem pamięć. Twórcy wsparli się wałkowanym nie raz systemem retrospekcji. O zajściach z przeszłości dowiadujemy się z powracających co jakiś czas wspomnień i odnajdywanych w trakcie przemierzania opustoszałego (choć nie do końca) zamku listów.
Historia skupia się wokół tajemniczego znaleziska, przywiezionego przez ekspedycję z wyprawy do Afryki, w której uczestniczyła również postać przewodnia.
Z czasem poznajemy makabryczną prawdę i dowiadujemy się, że ktoś lub coś czyha na nasze życie. Fabuła początkowo wydaje się nawet interesująca, z czasem jednak ewoluuje w niezdrową przesadę. Opowieść nie jest najwyższych lotów, zaś jej końcówka to już całkowite przegięcie. Ni to tragikomiczny humor stylizowany na ten z latającego cyrku Monty Pythona, ni to poważnie ujęcie mrożącej krew w żyłach historii. Na szczęście jest to najsłabszy element gry, który w dodatku nie wpływa znacząco na spore pokłady przyjemności, jakich dostarcza Amnesia: Mroczny Obłęd.
Po niemrawym początku, w trakcie którego poznajemy mechanizmy rządzące rozgrywką, akcja się rozkręca. Są zwidy, tajemnicze maszkary, wyraźnie chcące pozbawić nas życia, ale przede wszystkim logicznie skonstruowane zagadki, których rozwiązanie zapewnia nam przejście do niedostępnych z pozoru miejsc (i niekłamaną satysfakcję; w znaczniej mierze nie należą one bowiem do prostych, a rozwiązania - do oczywistych). Abyśmy nie utknęli, twórcy co jakiś czas serwują nam podpowiedzi. Nie podają one gotowych rozwiązań na tacy, ale rzucają nowe światło na pewne sprawy i nakierowują nas na podjęcie właściwych działań.
Amnesia: Mroczny Obłęd stawia przed nami różnorodne wyzwania - od zagadek logicznych, przez konieczność przedzierania się przez gąszcze ciemnych korytarzy, w których nietrudno się zgubić, aż po wieloetapowe zadania. W tym ostatnim przypadku trzeba wykazać się całą paletą zdolności. Takie zwyczajne, wydawałoby się, uruchomienie windy wymaga znalezienia klucza do maszynowni, kilku innych niezbędnych do odpalenia mechanizmu przedmiotów, odnalezienia alternatywnej dla zasypanego gruzem korytarza drogi, czy odpowiedniego ustawienia kilku dźwigni.
Zadania z reguły wynikają z konieczności realizacji jednego nadrzędnego celu. Ich złożoność, a także znikoma powtarzalność poszczególnych zagadek logicznych, zasługują na najwyższe uznanie. Poziom trudności jest wysoki, ale nie na tyle, by mniej doświadczony gracz sobie z wyzwaniami nie poradził. Gdyby jednak rozgrywka w Amnesia: Mroczny Obłęd sprowadzała się wyłącznie do rozwiązywania łamigłówek, z pewnością nie wzbudzałaby aż takiego zachwytu. Nie moglibyśmy również mówić, że jest to horror najwyższej próby. A takim właśnie jest.
Gra nie stroni od elementów skradanki czy najprawdziwszego survivalu. Po niektórych poziomach krążą bowiem wspomniane już stwory, które tylko czekają, byśmy wpadli w ich żądne krwi łapska. I tu dochodzimy do najlepszego: nie możemy w żaden sposób ich pokonać! Pozostaje zatem ucieczka w panice. Czujemy oddech maszkary na plecach, czujemy, że się zbliża, jednocześnie nie możemy spojrzeć za siebie i jedyne o czym marzymy, to dopaść drzwi, którymi przeniesiemy się do sąsiedniego pomieszczenia... Amnesia: Mroczny Obłęd od nowa definiuje pojęcie "scen zapierających dech w piersiach" i nie ma w tych słowach cienia przesady.
Gdy bohater zdaje sobie sprawę, że za rogiem czai się niebezpieczeństwo, ciężko dyszy, słychać wyraźnie nieregularne bicie jego serca, a obraz przed oczami mu się rozmywa. Do tego z głośników dobiegają przerażające dźwięki. To tylko wzmaga przechodzące nas i tak z niemałą częstotliwością dreszcze. Nie zawsze jest bowiem tak, że zostajemy zmuszeni do ucieczki w popłochu. Dzieje się to wyłącznie w momencie, gdy stwory nas dostrzegą. Równie dobrze możemy jednak pozostać w ukryciu. Cień w tym szczególnym przypadku przeradza się z wroga w sprzymierzeńca.
Rozgrywkę najlepiej opisać można jednym słowem: różnorodna. Musimy martwić się o różne rzeczy: od własnego zdrowia przez odpowiednie oświetlenie pomieszczeń aż po odnajdywanie rozmaitych przedmiotów. Konieczne jest wykazanie się logiką, zachowanie zimnej krwi w momentach zagrożenia czy wreszcie umiejętność skradania się, gdy nieprzyjazne nam stwory przemykają gdzieś po ciemnych korytarzach. Pojawiają się nawet elementy zręcznościowe. W jednej z misji przedzieramy się bowiem przez zalany po części wodą korytarz, ale tylko skakanie po wystających nad taflę skrzyniach zapewnia nam bezpieczeństwo. Pluskanie się sprowadzi na nas ową nieszczęsną, a w dodatku niewidzialną kreaturę, której nie trzeba wiele, by nas wykończyć.
Pomimo tego, że Amnesia: Mroczny Obłęd nie należy do gier krótkich (wrażenie to potęguje konieczność wyłączania jej co jakiś czas - takiego ładunku stresu i napięcia nie sposób przyjąć na siebie jednorazowo), twórcy zaskakują intensywnością rozgrywki. Pojawiają się co prawda momenty dłużyzny, ale bardzo szybko przerywane są jakimś nagłym wydarzeniem, które pobudzają nasze zmysły i przyspieszają tętno. Gęstą atmosferę grozy potęgują dziwaczne odgłosy i pojękiwania dobiegające gdzieś z oddali, a także dobywające się z głośników dźwięki charakterystyczne dla gatunku horrorów. Niby nic odkrywczego, a jednak działa.
Widoki również nie należą do najprzyjemniejszych. Są zmasakrowane zwłoki, jest szerzące się tu i ówdzie robactwo. Efekt byłby z pewnością jeszcze intensywniejszy, gdyby gra była oparta na bardziej zaawansowanym silniku graficznym. Strona wizualna to, obok fabuły, najsłabszy element produkcji Frictional Games. Lokacje rażą brakiem szczegółowości i niskiej jakości teksturami. Amnesia: Mroczny Obłęd wygląda jak produkcja sprzed kilku lat. Na szczęście i to nie wpływa znacząco na samą rozgrywkę. Przemyślanie został za to zaprojektowany system sterowania. Dźwignie przesuwamy pionowym ruchem myszy, kołowrotami kręcimy ruchem okrężnym, drzwi otwieramy przesuwając gryzonia w bok. Intuicyjne, odciążające spoczywającą na klawiaturze lewą dłoń i do tego o wiele bardziej realistyczne, niż wciskanie jednego przycisku, po którym postać sama wykonuje pożądaną czynność.
"W grze nie chodzi o to, aby wygrać. Wczuj się w postać i odkryj historię, która stała się jej udziałem" - zachęcają już na samym początku twórcy. Samo "odkrywanie historii" do najprzyjemniejszych nie należy, ale z całą pewnością nie można tego samego powiedzieć o rozgrywce. Wykorzystane w tym tytule patenty sprawdzają się wyśmienicie. Przesadą będzie, jeżeli powiemy, że przy Amnesii Dead Space wygląda jak gra dla małych chłopców, ale w produkcji Frictional Games nie kierujemy napakowanym i uzbrojonym po zęby masakratorem, a jesteśmy niczym mięso armatnie dla rozsianych po poziomach stworów. I to właśnie jest kwintesencja tego tytułu. Tutaj nikogo nie zabijemy, pozostaje jedynie ucieczka. Gra zmusza nas nawet do chowania się w szafie i przeczekania, aż straszydło opuści pomieszczenie! Ileż przy tym emocji, ileż niepewności!
Słówko należy się jeszcze rodzimemu wydawcy, czyli firmie Cenega. Podczas gdy polscy konsumenci mogą cieszyć się rozgrywką w Amnesia: Mroczny Obłęd od ostatniego piątku (19 listopada), dzieło Frictional Games straszyło zachodnich odbiorców już we wrześniu. Mały minus za ponad dwumiesięczny poślizg, plusiki wędrują za to za kinową lokalizację, pozbawioną większych wpadek i cenę wyraźnie niższą od kwot, jakie trzeba z reguły zapłacić za tytuły premierowe.
Redakcja gram.pl do grania wykorzystuje nowe modele peryferii firmy Logitech: mysz Wireless Gaming Mouse G700, klawiaturę Gaming Keyboard G510 i słuchawki Wireless Gaming Headset G930. Więcej informacji w naszej sekcji poświęconej sprzętowi firmy Logitech.