Jakiś czas temu miałem już okazję pograć w trybie kooperacji w Portal 2, który zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Tym razem, podczas wiosennej konferencji EA, udostępniono nam kilka pierwszych poziomów kampanii dla pojedynczego gracza. I wiecie co? Zapowiada się to całkiem smakowicie.
Był to oczywiście sam początek zabawy, tak więc pierwsze poziomy pełniły raczej rolę fabularyzowanego samouczka, niż były poważnym wyzwaniem. Niemniej już na tym etapie dało się zauważyć kilka poważnych różnic w stosunku do pierwszej, dla wielu graczy już niemalże kultowej części. Najważniejsze jednak, że Portal 2, co mam nadzieję uspokoi wszystkich, wciąż jest grą logiczną w trójwymiarowym środowisku.
Początek może nieco zaskakiwać. Budzimy się w wygodnym, choć niewielkim pokoju hotelowym, po czym... następuje trzęsienie ziemi, a następnie napięcie zaczyna rosnąć. No dobra, może nieco przesadziłem, gdyż pierwsze zagadki są relatywnie proste. W zasadzie, nie licząc nieco odmienionej scenerii i towarzyszącego nam Wheatleya, można na pierwszych 2-3 poziomach Portal 2 odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze scenami wyciętymi z jedynki. Nic w tym dziwnego, wszak to samouczek, który wszelakich neofitów ma przysposobić do radzenia sobie z kolejnymi testami.
Uczymy się więc, jak wykorzystywać kostki i przyciski, po czym dość szybko w nasze ręce wpada portal gun i zabawa zaczyna się rozkręcać. Na tych kilku pierwszych etapach nie zauważyłem zbyt wielu nowości, choć jak mniemam, nieco później przyjdzie nam pobawić się również nowymi elementami otoczenia, choćby takimi, jak widoczne na screenach – i testowane przeze mnie w kooperacji – kostki zaginając wiązki laserowe. Zresztą na załączonych na końcu tekstu infografikach możecie zobaczyć wszelakie nowinki, łącznie z instrukcją obsługi.
Od razu widzimy też jedną rzecz – Portal 2 będzie po stokroć bardziej zrozumiały dla osób, które ukończyły cześć pierwszą. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by właśnie od dwójki zacząć swoją znajomość z laboratoriami Aperture Science. Jednak od samego początku zabawy otrzymujemy sporo informacji, które zrozumiałe będą tylko dla osób znających część pierwszą.
Czas wspomnieć o największych różnicach między debiutem, a Portalem 2. Podstawową zmianą jest fakt, iż zamiast kierującej nami podczas testów GLaDOS, mamy teraz (przynajmniej na prezentowanych etapach) obecnego fizycznie towarzysza niedoli, czyli wspomnianego już Wheatleya. Jest on „przebudzonym” w wyniku działań Chell w poprzedniej części gry rdzeniem osobowości, który podobnie jak my chce wydostać się z kompleksu naukowego. Co więcej, jego obecność nie ogranicza się li tylko do komentarzy. W kilku miejscach pomoc robota była niezbędna, by otworzyć kolejne drzwi, czy choćby... uśpić czujność złośliwych wieżyczek.
W tym miejscu przyznam szczerze, że niewiele gier potrafiło mnie kiedykolwiek tak mocno rozbawić. Komentarze mówiącego z typowo angielskim akcentem Wheatleya, w połączeniu ze słyszanymi w tle komunikatami systemowymi i „mimiką” robota, kilka razy po prostu rozwaliły moją wrażliwą psychikę. Jeśli bawiło Was poczucie humoru w pierwszej grze, w Portal 2 znajdziecie tego zdecydowanie więcej.
Tym bardziej, że choćby wspomniana obecność zbuntowanego rdzenia osobowości sugeruje coś, czego w poprzedniej części zabrakło – bardziej rozbudowaną fabułę. Nie chcąc spoilerować dość istotnej wolty fabularnej, którą kończyło się demo, powiem jedynie, że już na tym początkowym etapie widać, że Portal 2 będzie na pewno czymś więcej, niż tylko serią kolejnych wyzwań i zagadek logicznych. Fabuła będzie najprawdopodobniej równie ważną składową. Swoją drogą, nigdy nie wybaczę tego ekipie Valve. Jak oni mogli przerwać mi zabawę w-takim-miejscu?!
Oczywiście poważnej zmianie uległa też sceneria. Po pamiętny finale pierwszej części, laboratoria Aperture ulegają coraz większym zniszczeniom, ściany poprzerastane są bujną roślinnością, wszędzie pełno popękanych paneli, zwisających kabli, gdzieniegdzie ze szczelin sączy się woda. Koniec ze sterylnymi, oślepiającymi bielą pomieszczeniami i uporządkowaną rzeczywistością.
Jak już wspomniałem, kilka pierwszych etapów było wyjątkowo prostych. Ot, pobierz kostkę, połóż na przycisku, wbiegnij w otwarte drzwi. Jednak już kilka poziomów dalej zabawa dość szybko zaczęła się rozkręcać. Nie był to może jakiś zaporowy poziom zagadek, jednak nawet znając część pierwszą, musiałem czasami zatrzymać się na kilka chwil, obejrzeć dokładnie pomieszczenie, przeanalizować sytuację i dopiero wtedy podjąć działania. Jeśli to tempo wzrostu poziomu wyzwań zostanie utrzymane do końca gry, Portal 2 powinien spełnić oczekiwania nawet najbardziej wymagających miłośników zagadek.
Gra prezentowana była wyłącznie na konsolach, jednak nawet na nich prezentowała się całkiem nieźle. Najważniejsze jednak, że Portal 2 w wersji konsolowej ma bardzo przyjazne sterowanie, co w przypadku gry, która wymaga od nas nie tylko myślenia, ale również precyzyjnych ruchów, jest szalenie istotną kwestią. Skoro jednak poradził sobie z tym nawet taki gamepadowy lamus, jak ja, dobrze świadczy to o dopracowaniu tej kwestii.
Chciałbym oczywiście napisać tutaj więcej, ale... myślę, że część z Was zabiłaby mnie na miejscu. Niestety, większa liczba szczegółów wiązałaby się z nieuchronnym spoilerowaniem. Podsumuję więc moje dotychczasowe doświadczenia z Portal 2 jednym zdaniem: chcę to mieć! Zarówno tryb dla pojedynczego gracza, jak i kooperacja zapowiadają się niezwykle smakowicie, gra sprawia wrażenie dopracowanej do najmniejszego szczegółu i jeśli poziom trudności zagadek będzie odpowiednio wysoki, szykuje nam się potencjalny hicior.
Oczywiście w kategorii gier, które zapewne nie sprzedadzą się w milionach egzemplarzy. Chwała jednak Valve za to, że wciąż potrafi zrobić coś wbrew rynkowym trendom, dając nam grę, która oferuje coś więcej, niż tylko samoprzechodzącą się kampanię z efektowną oprawą graficzną i filmową narracją. No i na razie nikt nie wspominał o żadnych DLC...