Co będzie za 100, 200 lat? - wizje przyszłości w grach wideo

Michał Ostasz
2011/07/09 10:00

Nurt science fiction już na początku XX w. znalazł swoje stałe miejsce w kulturze. Filmy i książki o inwazji obcych nie były... obce nawet naszym dziadkom, podobnie jak wizje przyszłości rasy ludzkiej, które roztaczali przed nami pisarze oraz reżyserzy filmowi. Kiedy do kanonu kultury zaczęły zaliczać się również gry wideo, same w sobie będące tworem niezwykle nowoczesnym, nie mogły one ujść uwadze autorów dzieł fantastyczno naukowych. W końcu czyż dla ich wynurzeń jest lepsze medium niż wirtualne opowieści?

Co będzie za 100, 200 lat? - wizje przyszłości w grach wideo

Po krótkim zastanowieniu stwierdzam, że nie. Nawet Blade Runner Ridleya Scotta nie pozwolił nam przespacerować się ulicami tonącego w deszczu futurystycznej wersji Los Angeles. Co innego gra na podstawie tego ponadczasowego filmu - ciekawe uniwersum, w którym trwa walka pomiędzy zdegenerowaną rasą ludzką a replikantami(androidami żywo przypominających homo sapiens) stanęło przed nami otworem. Adaptacja obrazu z 1982 r. to tylko przykład tego jak dzięki nowej formie rozrywki rozkwitnął na nowo gatunek S-F. To tylko jeden z przykładów tego jak producenci gier, nierzadko wspomagani przez uznanych autorów książek czy filmowców, kreują twórcze teorie na temat tego jak będziemy żyć na Ziemi, i nie tylko na niej, w szeroko pojętej przyszłości.

Czysto, schludnie i pod nieustanną kontrolą - Mirror's Edge

Ogromne miasto, którego ulice wolne są od najmniejszych zanieczyszczeń. W kierunku nieba wręcz w nieskończoność pną się szklane wieżowce, a wszechobecna nieskazitelna biel tylko miejscami upstrzona jest żywymi kolorami. Ci z Was, którzy nie mieli okazję zagrać w produkcję studia DICE z 2008 r. bez wahania stwierdzą, że mamy do czynienia z wizją sielanki, jakże daleką od tej, którą serwują nam filmy, a także inne gry S-F (o których więcej za chwilę). Niestety, będziecie w błędzie. Na pierwszy rzut oka Dystopia, bo taką też symboliczną nazwę nosi ta metropolia, to miejsce ucisku ludzi pracujących dla wielkich korporacji. W dodatku wciąż nie udało się tu zwalczyć korupcji na najwyższych szczeblach. Jednostki chcące walczyć z reżimem kontrolującym dosłownie wszystko skazani są na usługi tzw. kurierów, czyli osób przenoszących ważne informacje nie zważając na niebezpieczeństwa, wszechobecną policję oraz obiektywy kamer przemysłowych na każdym rogu. Kurierką i jednocześnie członkinią ruchu oporu jest główna bohaterka Mirror's Edge, młoda dziewczyna imieniem Faith.

Poza nowatorską mechaniką rozgrywki, prawie w całości opartą na jak najszybszym pokonywaniu przeszkód terenowych, gra autorstwa Szwedów zachwycała przemyślaną wizją niedalekiej przyszłości, do której to, wbrew wszelkim pozorom, wcale nie jest nam tak daleko. Żałować możemy jedynie, że metropolię będącą właściwie drugim głównym bohaterem widzieliśmy tylko z perspektywy dachów futurystycznych drapaczy chmur. Niemniej jednak Mirror's Edge był, i wciąż jest, szalenie ciekawym konceptem wyróżniającym się na tle "konfliktów o zasoby naturalne bla... bla... bla...".

Przyszłość szybsza niż błyskawica - seria Wipeout

W podobny, choć znacznie bardziej pozytywny sposób, przyszłość została przedstawiona w serii gier wyścigowych Wipeout. Zaraz, zaraz - jak można pisać o jakimkolwiek interesującym uniwersum GRY WYŚCIGOWEJ? Można, a tytuły autorstwa nieodżałowanego studia Psygnosis (późniejsze Sony Liverpool) są tego najlepszym przykładem. Zmagania pilotów antygrawitacyjnych pojazdów przypominają znane wszystkim wyścigi Formuły 1 tyle, że rozgrywają się one w XXII i w XXIII w. Długie trasy przepełnione reklamami fikcyjnych marek to odzwierciedlenia współczesnych motodromów. Podobnie rzecz ma się z teamami biorącymi udział w zawodach - zupełnie jak w niedzielnych transmisjach z Monako, Węgier czy Turcji.

Seria ta znalazła się tutaj nieprzypadkowo - koncepcja przyszłości, którą możemy zobaczyć w każdej z kilku gier tego cyklu to dzieło samo w sobie. Jak powiedział niegdyś Nicky Westcott z Psygnosis - chcieliśmy stworzyć przyszłość, w którą można uwierzyć, zamiast wściekle pomarańczowego nieba z dziesięcioma księżycami i krajobrazem wyglądającym, jakby świat oszalał. Nic dziwnego, że do prac nad grą zaprzęgnięta została profesjonalna ekipa projektantów The Designers Republic. Billboardy znajdujące się na wirtualnych torach i loga poszczególnych zespołów to ich dzieła.

Przyszłość wolna od wojen, a w dodatku ukazana z nietypowej, bo sportowej perspektywy - tym również urzeka Wipeout. Zabójcza prędkość to nie wszystko. A jeśli wciąż nie wierzycie, że seria ta ma jakąkolwiek "mitologię" to gorąco polecam zajrzeć na www.wipeoutpure.com i poświęcić kilka minut na lekturę materiałów z sekcji Heritage. Śmiem twierdzić, że niektóre RPGi nie mają podobnego "zaplecza"!

Syf i radioaktywny pył - seria Fallout

Cykl Fallout postawił pierwsze kroki na rynku w 1997 r. Krytycy zachwycili się swobodą działania, dojrzałością fabuły podejmującej tematy poświęcenia, nierówności społecznej, a nawet korupcji, świetnym systemem oraz wykreowanym przez Black Isle Studios postapokaliptycznym światem gry. Przedstawienie ludzkości po III wojnie światowej, której głównym miejscem zamieszkania stały się jałowe pustynie nawet 14 lat temu nie było czymś świeżym, ale po raz pierwszy wizja ta była naprawdę przejmująca oraz kompletna. Zawiłości scenariusza to temat na inną dyskusję oraz osobny artykuł, ale warto zaznaczyć, że Fallout stawiał przede wszystkim na problemy, z którymi borykał się gatunek ludzki. Myśleliście, że za kilkaset lat problemy segregacji rasowej, sekt i gangów chcących rządzić twardą ręką przestaną istnieć w XXII i XXIII stuleciu? Seria ta każe Wam się jeszcze raz nad tym zastanowić.

O ile pierwsze gry nie były w stanie w pełni oddać ogromu powstającego na powojennych zgliszczach świata, to wydane całkiem niedawno Fallout: New Vegas radzi są sobie z tym zadaniem całkiem nieźle. Żadna książka, żaden film (nawet kultowy Mad Max 2) nie pozwoli Wam wsiąknąć w emanujący radioaktywnym promieniowaniem klimat bardziej niż rozgrywka w dowolną część tej cenionej serii. Każdy głaz, każda osada ludzka ma tu swoją historię, którą warto poznać, a to wszystko w stylistyce rodem z lat pięćdziesiątych XX wieku.

Manhattan za 150 lat - Enslaved: Odyssey to the West

GramTV przedstawia:

Pozostaniemy w temacie zniszczenia i wszechobecnych gruzów. Inna wojna, inni wrogowie. Historia wojownika Monkeya i pięknej dziewczyny Trip to potrafiąca wycisnąć łzy przygoda "podszyta" ciekawymi lokacjami oraz intrygą, która z pewnością przypadnie do gustu fanom S-F. Za 150 lat po przegranej wojnie z maszynami ludzie staną się gatunkiem zagrożonym, na który w dodatku wciąż poluje bezduszna "rasa" mechów. Kiedy dwójce bohaterów udaje uciec się z niewoli wroga rozpoczyna się długa wędrówka do "domu", który być może nie ocalał. Wędrówka przez jedno z najbardziej znanych miast świata - Nowy Jork. Ale w wersji, o której nikomu z nas się nawet nie śniło. Opustoszałe ikony "Wielkiego Jabłka", arterie, po których nie poruszają się samochody. Jedynie Matka Natura w miejscu, gdzie ludzkość odniosła klęskę wygrała wygrała cokolwiek.

Świat gry będący przekonującą wizją nadchodzących lat (w końcu teatrem działań są znane nam ulice!) to jedno, ale maniaków fantastyki naukowej zainteresuje wątek Piramidy, tajemniczej budowli, o istnieniu której dowiadują się bohaterowie w trakcie rozgrywki. Jak już wspomniałem scenariusz autorstwa Alexa Garlanda to kolejny mocny punkt programu. Enslaved: Odyssey to the West to wciąż świeża produkcja, której żaden miłośnik gatunku nie powinien przegapić. Nie wspominając już o entuzjastach gier akcji, którym tytuł ten tym bardziej "zasmakuje".

Kosmos, wystrzały i wielcy bohaterowie - serie Halo i Killzone

Na sam koniec klasyka, czyli opowieści o międzygalaktycznych konfliktach i kolonizacji kosmosu. To przyszłość, trzeba wyjść poza obręb naszej planety, prawda? Co ciekawe podobną tematykę podejmują dwie rywalizujące ze sobą serie gier. I robią to w zupełnie różny od siebie sposób. Zacznijmy od starszego cyklu, Halo. Przygody superżołnierza Master Chiefa, a później także innych bohaterów, walczącego do ostatku sił z koalicją obcych ras o nazwie Covenant osadzone są w bardzo bogatym uniwersum, z którym już od dawna można spotkać się nie tylko w grach wideo, ale i książkach oraz komiksach. Mnogość ras, planet, rodzajów statków, pojazdów i uzbrojenia może przywrócić o zawrót głowy. Najlepsze jest to, że wszystkie te elementy dane nam będzie zobaczyć na własne oczy. Dzięki studiu Bungie wiemy jak będzie wyglądało życie ludzi, a zwłaszcza żołnierzy, w XXVI wieku.

Halo to jednak wizja konfliktu, gdzie nie zobaczymy ani jednej kropli krwi, a naszym głównym orężem będą bronie wystrzeliwujące wiązki laserowe. Jeśli ta wizja przyszłości zupełnie Was nie przekonuje to z otwartymi ramionami przywitacie serię Killzone. Akcja gier z tego cyklu rozgrywa się w przyszłości, w której ołów bynajmniej nie wyszedł z użycia, a krew z ciał powalonych Helghastów, naszych przeciwników, leje się na potęgę.

Killzone to zdecydowanie twardsze S-F, które jednak nie posiada tak rozbudowanej mitologii i tajemniczej atmosfery charakteryzującej wspomnianą wcześniej serię. Coś za coś. O cyklu autorstwa studia Guerrilla Games należy myśleć jak o II wojnie światowej i innych współczesnych konfliktach zbrojnych w "szatach" postaci i technologii rodem z dalekiej przyszłości. A ta według twórców nie będzie należała do spokojnych.

Fanom science-fiction polecam zapoznanie się zarówno z Halo, jak i Killzone. Każda jest na swój sposób wspaniała.

Wieńcząc ten krótki i subiektywny przegląd mogę się z Wami podzielić nadzieją, że na stare lata czeka nas coś lepszego niż to, co od dobrych kilkunastu lat serwują nam deweloperzy. Wojny, prześladowania i przemoc niech zostaną na ekranach telewizorów i monitorów. Na naszej emeryturze nie musi być aż tak "ciekawie".

Zachęcamy oczywiście do dyskusji na temat najciekawszych futurystycznych wizji projektantów gier. Z chęcią przeczytamy jakie tytuły Waszym zdaniem prezentują się pod tym względem najlepiej.

Komentarze
51
Usunięty
Usunięty
25/02/2013 23:15
Dnia 08.01.2013 o 05:25, Phiisto napisał:

> > A ja sie pytam gdzie jest Mass Effect 1 i 2? > > Z początku artykułu: > Jakie tytuły z nurtu S-F zasługują na naszą uwagę? > > ME1 i ME2 nie zasługują na uwagę. Proste jak budowa cepa. Gdyby w świecie ME było coś > oryginalnego, to by te gry się tutaj pojawiły. Jeżeli uniwersum Mass Effect według Ciebie nie ma NIC ciekawego do zaoferowania to gry satysfakcjonować Cię będą za jakieś 70 do 90 lat. Daj znać.

Ja akurat sie z nim zgadzam. ME byl ciekawy w paru miejscach, ale nie porywal. Chodzi o to, ze same uniwersum nie bylo spektakularne. Za duzy hype imo.Nie wiem jak inni gracze. Ja patrze z perspektywy setek ksiazek fantasy, sci-fi , thriller, global conspiracy itd przeczytanych + ogromnej ilosci RPG zagranych od roku 1995+(PC). Jesli liczyc konsole snesy pierdesy itd to wczesniej :) SNES 1992+Troche juz widzialem.

Usunięty
Usunięty
25/02/2013 23:14

> Pod fallouta można jeszcze podpiąć Metro 2033tyle, ze to bazuje na ksiazce

Usunięty
Usunięty
19/01/2013 18:11
Dnia 08.01.2013 o 05:25, Phiisto napisał:

Jeżeli uniwersum Mass Effect według Ciebie nie ma NIC ciekawego do zaoferowania to gry satysfakcjonować Cię będą za jakieś 70 do 90 lat. Daj znać.

A jaką to niby wizję przyszłości oferuje seria Mass Effect? Taki jest bowiem temat przewodni artykułu. To co przedstawia ME można spokojnie włożyć do jednej szufladki z różnego typu baśniami fantasy, których nikt nawet przez sekundę nie traktuje serio. Obecność Halo to tez jakaś pomyłka. Prawdopodobieństwo na kosmiczną strzelaninę z obcymi pokrakami obstawiam na ZERO.Killzone z konfliktem Ziemia vs kolonie już ma w sobie choć odrobinę prawdopodobieństwa, każdy słyszał chyba o pewnej zbuntowanej kolonii brytyjskiej. ;-)




Trwa Wczytywanie