Crimson Alliance to gra, z którą wiązałem ogromne nadzieje. W praktyce okazało się, że zamiast hack'n'slasha otrzymałem siekaninę z domieszką elementów cRPG. I to w dodatku skandalicznie krótką.
Fabuła w Crimson Alliance leży i kwiczy, tak samo jak niemal we wszystkich innych grach tego typu. Akcja została osadzona w świecie fantasy. Wcielamy się w bohatera, którego zadanie polega oczywiście na wypędzeniu zła z wirtualnego świata i uratowaniu jego mieszkańców. Aby dojść do źródła zagrożenia będziemy musieli oczywiście przebić się przez hordy uzbrojonych przeciwników – na naszej drodze staną zarówno zwykli wrogowie, jak i mniejsi lub więksi bossowie. Poszczególne wydarzenia przedstawiane są za pomocą opowieści narratora i dialogów, a na ekranie możemy obserwować jedynie ładne, nieruchome grafiki – twórcy nie przewidzieli żadnych przerywników filmowych. Przygotowali jedynie intro dla każdej z dostępnych klas postaci.
Crimson Alliance pozwala nam pokierować wojownikiem, czarodziejem lub zabójcą. Zanim przystąpimy do rozgrywki, wybierzemy płeć naszej postaci a także nieznacznie zmodyfikujemy jej odzienie. Pierwszych kilkanaście minut spędzonych z grą zwiastowało, że będę się przy niej świetnie bawił. Wrogowie momentami stanowili większe wyzwanie, a szybkie wciskanie ataku na niewiele się zdało – konieczne było przemieszczenia się po lokacji, likwidowanie większych grup przeciwników poprzez podpalenie stojących tu i ówdzie wybuchających beczek, poszukiwanie specjalnych miejsc, w których można podreperować zdrowie, a także rozwiązywanie mini zagadek logicznych (tylko w kooperacji) i uważanie na liczne pułapki. Nie mogło zabraknąć również umiejętnego korzystania z unikatowych zdolności postaci (o nich za moment). Schemat ten bawił przez kwadrans, może dwa, a później był w kółko powtarzany. Jedynym urozmaiceniem było przejście z mrocznych lochów do misji, których akcja rozgrywała się za dnia pod gołym niebem.
Crimson Alliance pozwala nam pokierować wojownikiem, który jest oczywiście mistrzem w walce na krótkim dystansie – mniej odpornych wrogów sieka zwykłym mieczem, tych bardziej wymagających może owym mieczykiem uderzyć nieco mocniej, a gdy znajdzie się w opresji, odepchnie wrogów tarczą lub szybko się przemieści korzystając z szarży. Z kolei czarodziej preferuje ataki z daleka, wysyłając w kierunku nieprzyjaciół ognistą kulę. Gdy jednak znajdzie się blisko intruzów, porazi ich piorunem lub zamrozi, zyskując cenne sekundy. Zabójca natomiast stanowi niejako połączenie wspomnianych klas: może zarówno w zwarciu wybić przeciwników za pomocą miecza lub też z daleka rzucić sztyletem, a także zwiększyć dystans między sobą a wrogami przy pomocy szarży.
Crimson Alliance nie zawiera systemu levelowania postaci – nasz bohater jest opisany jedynie czterema współczynnikami (między innymi siła i zdrowie), które możemy sukcesywnie rozwijać, zdobywając na przykład nowe elementy wyposażenia. Twórcy skupili się na innym podejściu do rozgrywki. Otóż wówczas, gdy sami pozbywamy się wrogów, ale nie przyjmujemy obrażeń, zdobywamy znacznie większą liczbę punktów, a po ukończeniu misji na ekranie pojawia się wynik osiągnięty przez gracza. Przyznam, że mnie nie do końca przypadło do gustu – mało kto z moich znajomych pokusił się o to, by spróbować pobić wynik innego użytkownika, ja również rzadko spoglądałem na to, ile punktów nabiłem. Zdecydowanie lepiej wyglądałoby tutaj po prostu zwykłe zdobywanie kolejnych punktów doświadczenia, ale wówczas autorzy musieliby wprowadzić bardziej zróżnicowany ekwipunek, bo ten, który znajduje się w grze, zawiera zaledwie kilka rodzajów broni i pancerzy.
Bardzo istotne w Crimson Alliance jest eksplorowanie kolejnych lokacji. Nie wystarczy biec przed siebie i likwidować kolejnych przeciwników. Czasem warto na chwilę się zatrzymać i rozejrzeć, by odnaleźć jakieś ukryte pomieszczenie, gdzie w skrzyni być może znajdziemy nowy, mocniejszy pancerz, broń zadającą większe obrażenia bądź też dzban, po rozbiciu którego zregenerujemy nasze zdrowie. Z kolei podczas rozgrywki, pod nogami znajdziemy zazwyczaj złoto, za które możemy nabyć nowe elementy wyposażenia w specjalnych sklepach dostępnych pomiędzy misjami.
Crimson Alliance wprowadza małą rewolucję na Xbox Live Arcade, gdyż za grę możemy zapłacić 800 lub 1200 punktów. Jeśli zdecydujemy się na tańszą wersję otrzymamy jedną, wybraną przez nas klasę postaci, a droższy wariant oferuje dostęp do wszystkich bohaterów. Zatem jeśli preferujemy walkę wojownikiem to nie musimy wydawać pieniędzy na pozostałych herosów, z których i tak nie skorzystamy. Gdybyśmy jednak później zdecydowali się na przejście gry na przykład czarodziejką, ponownie uszczuplimy nasze konto o 800 MSP.
W zapowiedziach Crimson Alliance jawił się jako godny konkurent Torchlighta. Na pierwszych gameplayach gra prezentowała się wyjątkowo interesująco, dlatego też z niecierpliwością oczekiwałem na to, aż będę mógł ją pobrać z Xbox Live Arcade. Początkowo bawiłem się świetnie, ale po przejściu kilku lokacji wkradła się monotonia, gdyż jak się okazało, produkcja ta miała niewiele do zaoferowania. W tym miejscu wypadałoby napisać, że na szczęście nie musiałem się z nią długo męczyć, bo ukończenie wszystkich trzynastu misji na średnim poziomie trudności zajęło mi około cztery godziny. Do tego należy doliczyć wyzwania, możliwość przejścia całości jeszcze raz inną klasą postaci lub spróbowanie swoich sił w kooperacji dla czterech graczy i można ten czas znacznie wydłużyć. Nowa produkcja Certain Affinity nie umili fanom tradycyjnych h'n's (bo to raczej zwykła gra akcji, a elementów cRPG jest w niej naprawdę niewiele) czasu w oczekiwaniu na premierę Diablo III – lepiej odpalić Torchlighta i poczekać na premierę Torchlight II.