Po wydarzeniach, których byliśmy świadkami w pierwszej części gry, przyszła pora na kontynuację. Bohater - Jackie Estacado - w tym czasie stał się szefem mafii i podporządkował sobie pół Nowego Jorku. Czuje jednak, że siedząca w nim moc zaczyna upominać się o swoje prawa. Jackie wcale nie chce, żeby Ciemność przejęła nad nim kontrolę, więc w czasie, jaki upłynął od poprzedniej gry, nauczył się tłumić siedzącego w nim potwora. Przynajmniej na tyle, by ten nie dochodził do głosu.
Niestety już sam początek The Darkness II udowadnia, że Ciemność nie przepuści okazji, by znów wziąć nad nim górę. Świetnie zrealizowane i utrzymane w klimacie gore intro pokazuje Jackiego, który przychodzi do pewnej restauracji, która po chwili zostaje zaatakowana, a chłopak musi się ratować przywołując na pomoc wspomnianą demoniczną moc.
W tym momencie rozpoczyna się krótki, a przy tym zgrabnie wpleciony w pierwsze minuty tutorial, który pozwoli nam zapoznać się z podstawami sterowania. Muszę od razu zaznaczyć, że fabuła gry stanowi jeden z jej największych atutów, więc nie będę jej zdradzał. Opowieść rozwija się w wielu filmikach, które technicznie może nie są zbyt doskonałe, ale za to prezentują interesującą i wielowymiarową intrygę. Czasami Jackie rozsiada się wygodnie na krześle i opowiada nam o swoich relacjach z siedzącą w nim Ciemnością, innym razem jesteśmy światkami scen, co do których nie można być pewnym, czy stanowią one jakąś oniryczną wizję, czy może rozegrały się naprawdę. Bohater gubi się nie wiedząc samemu dobrze co jest prawdą, a co fikcją, które postaci są realne, a które już dawno nie żyją. Scenariusz poczytuje za plus właśnie za to, że nic nie jest podane na tacy i pozostawia sporo niedopowiedzeń aż do samego końca. Przez to wytwarza się specyficzna aura tajemniczości i konglomerat tego wszystkiego, co tworzy nastrój w grach.
Pokaż mi swą mackę, a powiem ci kim jesteś
Największy atut gry, a zarazem element, którym bezustannie posługuje się Jackie to oczywiście jego demoniczne ramiona. Wyrastają one w górnej części tułowia i kołyszą się gdzieś na wysokości głowy w ten sposób, że widać je po obu stronach ekranu. Prawe ramię to taki podręczny bicz, który służy do smagania przeciwników i przerabiania ich na krwawą sałatkę. Lewe natomiast wykorzystuje się do chwytania przedmiotów, wyrywania różnych elementów otoczenia w celu utorowania sobie drogi, stworzenia prowizorycznej tarczy (np. z samochodowych drzwi, cmentarnego nagrobka itp.) oraz wyrywania serc przeciwników. Te ostatnie służą do polepszania zdrówka naszego bohatera. Odrębną sprawą są widowiskowe i często przeze mnie wykorzystywane finiszery, które wyprowadza się również lewym ramieniem. Są to dla przykładu: oplecenie nieszczęśnika mackami i przebicie jego ciała od dołu w stylu „na obcego”; pochwycenie delikwenta za nogi i – dosłownie – rozerwanie go na pół; ciśnięcie nim o ziemię. Wprawdzie zakres tych finiszerów nie zbyt szeroki i po godzinie gry w zasadzie wszystkie już znamy, ale jednak przyznacie, że urwanie głowy i pozostawienie krwawiącego truchła ma w sobie wiele uroku. Jeśli jeszcze nie zaznaczyłem, że gra jest skierowana wyłącznie do dorosłych – niniejszym to czynię! Krew i fragmenty ciał stanowią w tej grze podstawową scenerię.
Demoniczne macki Ciemności to jednak nie wszystkie narzędzia zagłady, jakimi posługuje się bohater The Darkness II. Oprócz nich może bowiem korzystać również z bardziej standardowych broni i z tej perspektywy patrząc, gra oferuje dwa razy więcej niż inne tytuły FPS. Arsenał jest – powiedziałbym – klasyczny, z tym zastrzeżeniem, że można brać różne giwery niezależnie do prawej i lewej ręki. Nadal ma się przy tym możliwość operowania mackami, co jest przydatne na przykład w sytuacji, kiedy zabraknie nam amunicji. Zresztą byłoby trudno przejść grę, używając wyłącznie pistoletów, desert eagle, microuzi, shotguna, kałacha czy UMP bo rozgrywka została tak zbalansowana – zwłaszcza na najwyższym poziomie trudności – że łączenie obu technik walki okazuje się nieodzowne.
Przeciwnicy bez polotu, lokacje zwyczajne
Choć ekwipunek i możliwości bojowe bohatera bardzo mi się podobały, to nie mogę powiedzieć tego samego o przeciwnikach. To raczej typowe mięso armatnie, a nie wyrafinowani stratedzy. Owszem na dalszych etapach pojawiają się wrogowie lepiej opancerzeni, uzbrojeni w specjalne lassa (mogą atakować z dystansu, a nawet wyrwać nam broń), tarcze albo nawet latarki przy broniach (światło zabija Ciemność), ale programiści najwyraźniej skupili się na całej otoczce fabularnej i atakach mackami, a poskąpili czasu na dopracowanie sztucznej inteligencji. The Darkness II to również gra bardzo liniowa, więc nie powinniście raczej zagubić się w ciasnych lokacjach. Te są również pod pewnymi względami ograne do bólu - trafimy między innymi na uliczki pewnego miasteczka, do magazynu (to chyba najgorsza miejscówka w całej grze), zejdziemy do metra, na podziemny parking, wesołe miasteczko (najlepsze miejsce!), znajdziemy się w szpitalu, odwiedzimy klub dla dorosłych, cmentarz, a także rezydencję głównego bohatera.
Autorzy The Darkness 2 pozazdrościli chyba trochę twórcom Bulletstorma i wprowadzili do gry system skillshotów (choć niestety ani nie tak szeroki, ani tak zabawny jak w polskiej produkcji). Każda egzekucja począwszy od headshoot’a, poprzez użycie macek, a na bardziej wyrafinowanych sposobach zagłady skończywszy, skutkuje zdobyciem określonej liczby punktów. Te możemy wykorzystać w określonych miejscach na zakup odpowiednich talentów. Talentów jest około czterdziestu, a są to po prostu specjalne moce, które poprawiają zarówno parametry broni jak i ulepszają działanie macek. Wśród nich znalazły się np.: zielony rój, który obezwładnia przeciwników; większa ilość energii z serc zabitych; możliwość czasowego używania broni bez marnowania amunicji; pociski wybuchowe; szybsze przeładowywanie broni; czarna dziura wsysająca przeciwników; zdolność widzenia wrogów przez ściany; specjalny pancerz, działający w mroku i wiele innych. Talenty urozmaicają zabawę i oczywiście będziecie z nich korzystać, ale wymaksowanie wszystkich w czasie jednego przejścia gry jest chyba niemożliwe (mnie w każdym razie się nie udało).
Pomocnik Ciemności i dodatkowe tryby
Pomocnikiem Ciemności jest w części drugiej wyłącznie jeden krwiożerczy stworek – Darkling. W jedynce było ich więcej i to mi się akurat podobało, a teraz gra jest pod tym względem mocno uproszczona. „Ciapciak” biega dookoła i pomaga w eliminowaniu przeciwników, skacząc na nich, osłabiając i wystawiając na prosty strzał. Co ciekawe, w kilku momentach można wskoczyć w jego skórę (chciałoby się więcej takich etapów!), a wówczas gra przypomina nieco AvP, kiedy sterujemy Obcym (kamera zawieszona jest nisko przy podłodze). Darkling jest niski, przygarbiony, nie ma praktycznie żadnej broni poza swoimi pazurami, musi zatem zachodzić wrogów od tyłu, rzucać się na nich i przecinać im tętnice lub wydłubywać oczy. Potrafi też używać podświetlonych na zielono obiektów, a są to różnego rodzaju drabiny, przesmyki, przejścia itp. Trzeba jednak uważać, bo podobnie jak Ciemność, potworek nie znosi widoku światła i należy nim przemykać w mroku.
Poza kampanią autorzy dorzucili do gry jeszcze dwa dodatkowe tryby, które przedłużają zabawę (przejście głównych misji zajęło mi mniej więcej 7 godzin). New Game + pozwala, rzecz jasna, przejść kampanię ponownie, rozpoczynając jednak z odblokowanymi już talentami. Z kolei tryb Vendettas to w dużej mierze taka wariacja na temat Hordy, a po części również kooperacja online. Ten tryb da się wprawdzie przejść solo – i wówczas jest to po prostu dodatkowy epizod do głównego dania – ale o wiele lepiej spróbować go razem z przyjaciółmi. W głównej mierze Vendettas opiera się jednak na przechodzonych kolejno etapach, w których najpierw suniemy do przodu, eliminując przeciwników, a potem na większej arenie musimy przetrwać jak najdłużej przed ich zmasowanymi atakami. Grać można jedną z czterech postaci, z których każda posługuje się inną bronią (ogromna katana, laleczka voodoo, magiczny shotgun, indiański toporek), a przy tym jest obdarzona częścią mocy Ciemności. Zapomnijcie jednak o mackach Jackiego, na Vendetass trzeba wypracować sobie nowe techniki walki i to właśnie jest fajne.
The Darkness II ma fenomenalne udźwiękowienie i mam tu oczywiście na myśli głos Mike'a Pattona z Faith No More, który ponownie wcielił się rolę Ciemności i w swoim sycząco-mrocznym stylu jest nie do pobicia. Inne głosy też zostały właściwie dobrane – mafijne środowisko, w którym obraca się Jackie mówi po angielsku z charakterystycznym, włoskim akcentem. Gorzej, że fatalnie wypada synchronizacja ruchu ust z wypowiadanymi kwestiami. Zaledwie dostatecznie, ale przyznam, że ciekawie prezentuje się natomiast grafika. Jest to taki artystyczny cel-shading, który przypomina nieco Borderlands z tym, że tutaj autorzy postawili na pastelowe i bardzo nasycone kolory. Ta kolorystyka może nie przypaść części graczy do gustu, ale mnie się podobała. Z drugiej strony taka oprawa doskonale nadaje się do tuszowania wszelkich niedoskonałości silnika, więc ciężko o grafice The Darkness II (szczególnie w wersji na X360, na którym grałem) powiedzieć, że jest przełomowa. Nieco rażą kanciaste sylwetki postaci, które poruszają się dość karykaturalnie (sceny z tańczącą dziewczyną Jackiego „przyklejoną” do kamery kompletnie mnie nie przekonały i wyglądały mi na amatorską robotę), a także brak szczegółowych tekstur choćby na twarzach, dłoniach, ubraniach czy modelach postaci.
W sumie dzieło Digital Extremes to udana produkcja, którą bezwzględnie należy się zainteresować, jeśli jesteście fanami gatunku, a przy tym cenicie dobrze opowiedziane historie. Pod tym względem The Darkness II wykracza daleko ponad przeciętne shootery, ale również cały gameplay zasługuje na uwagę. Gra jest dość unikatowa – wszak nie często używamy jakby czterech rąk jednocześnie – a przy tym dość sprawnie ukrywa mankamenty, nie zostawiając wiele czasu na nudę.