Cannon Fodder 3 to kolejny powrót do lat 90 i hitów z komputerów 16 bitowych. Tych powrotów jest ostatnio sporo, wspomnę choćby o Syndicate. Cannon Fodder 3 to jednak, w odróżnieniu od powyższego, przykład produkcji budżetowej, choć sprzedawanej za niemałe pieniądze...
Cannon Fodder 3 to kolejny powrót do lat 90 i hitów z komputerów 16 bitowych. Tych powrotów jest ostatnio sporo, wspomnę choćby o Syndicate. Cannon Fodder 3 to jednak, w odróżnieniu od powyższego, przykład produkcji budżetowej, choć sprzedawanej za niemałe pieniądze...
Tytuł, do którego od lat prawa posiada Codemasters, stworzyło (początkowo wyłącznie na wschodni rynek) rosyjskie studio Game Factory Interactive i trzeba przyznać, że jest on wierny pierwowzorowi z Amigi. Pytanie tylko, ilu graczy pamięta jeszcze dzieło Sensible Software, a do tego ilu spośród nich będzie skłonnych wydać równowartość blisko 20 dolarów na grę, o której dziś powiedzielibyśmy „casualowa”? Gdyby Cannon Fodder 3 ukazało się - powiedzmy - na Androida, kosztowałoby góra trzy dolary lub było za darmo. Oryginalne Cannon Fodder to takie Angry Birds swoich czasów. Gra była prościutka w założeniach, nieco prześmiewcza i groteskowa w wykonaniu, a przy tym przystępna jeśli chodzi o gameplay, więc świetnie nadawała się na krótkie sesyjki. Właśnie tego ducha idealnie uchwycono w trójce, ale ciężko w tym wypadku powiedzieć, że mamy do czynienia z jakością na miarę XXI wieku. Trójka po prostu odwołuje się do sentymentu i wspomnień, więc jeśli ich nie macie, gra pewnie się wam nie spodoba.
Wbrew pozorom Cannon Fodder 3 posiada fabułę, choć są to raczej nakreślone na kolanie jakieś założenia scenariuszowe, niż pełnoprawna historia. Oto potęgi militarne z różnych części świata jednoczą się i próbują ustanowić nowy ład i porządek. Cel jest dość oczywisty: rośnie zagrożenie terrorystyczne i należy wyeliminować wszystkich przestępców, którzy mogą doprowadzić do zagłady świata. Jest to oczywiście pretekst do podejmowania kolejnych działań militarnych przez nasz oddział. Cele poszczególnych misji są zawsze jasno określone – czasami należy przechwycić jakieś ważne materiały, zniszczyć struktury wojskowe, a nawet odbić prezydenta Stanów Zjednoczonych z rąk porywaczy. Innym razem należy unikać wysadzania budynków w powietrze i z zaskoczenia rozprawić się z przeciwnikami. Szczątki tej fabuły uzupełnia swymi wypowiedziami pewien żołnierz, trep z krwi i kości, który najpierw da wam do ręki bazookę, a dopiero potem spyta, czy umiecie z niej strzelać. Na pewno jest zabawnie i tego grze nie można odmówić.
Kilogramy armatniego mięsa
Tytułowe „mięso armatnie” to żołnierze z naszego oddziału, którzy giną podczas kolejnych misji jak muchy. Oddziałem porusza się za pomocą WSAD-u (lub myszki, ale to mniej wygodne), a jego głównym zadaniem jest szybko strzelać i mieć oczy dookoła głowy. Akcja została przedstawiona, jak w pierwowzorze, w rzucie izometrycznym, ale możecie liczyć na większy poziom szczegółowości niż w produkcji autorstwa Sensible Software. Nieco kreskówkowy i szyderczy styl graficzny jest przyjemny dla oka, a plansze zostały przygotowane tak, że widać iż głównym celem było urozmaicenie lokacji. To duży atut Cannon Fodder 3, bo dzięki temu scenerie w zasadzie się nie nudzą. Trafiamy m.in.: na słoneczne pustkowia Ameryki Północnej; na zaśnieżone szczyty górskie, wśród których kryją się wojskowe bazy; do soczystych od zielonej roślinności dżungli; na podmokłe tereny; a nawet w przestrzeń kosmiczną. Muszę jednak zwrócić uwagę, że nie jest to i tak poziom graficzny do jakiego jesteśmy już przyzwyczajeni przez wypasione kompy i konsole, więc esteci zapewne będą kręcić nosem.
GramTV przedstawia:
Cannon Fodder 3 oferuje krwistą i bardzo szybką rzeźnię, którą przeprowadzamy na hordach atakujących nas wrogów. W tym celu można skorzystać z pokaźnego arsenału broni w postaci karabinów maszynowych, snajperskich, min, granatów, ręcznych wyrzutni rakiet, aż na bombie nuklearnej skończywszy. Z czasem zdobywamy coraz bardziej śmiercionośne zabawki, których ikonki porozmieszczane są w wielu miejscach mapy. Aby wypełnić zadania z misji, trzeba zazwyczaj powałęsać się po pobliskim terenie i dobrze dozbroić nasz oddział. Warto również wspomnieć, że nasi żołnierze z czasem zdobywają coraz większe doświadczenie (symbolizowane tutaj przez wyższą rangę wojskową) i stają się coraz bardziej skuteczni. Na planszach napotykamy również pojazdy, do których można wskoczyć. Przydają się choćby do rozstawiania min, ale nic nie daje większej frajdy jak rozjeżdżanie przeciwników. Właśnie taki jest Cannon Fodder 3 – zwariowany i bezkompromisowy. Tu wojna przedstawiona jest na wesoło, co podkreślają nawet odgłosy wydawane przez ginących.
Totalna anihilacja
Na planszach w Cannon Fodder 3 dochodzi do prawdziwej hekatomby, bo wszędzie potykamy się niemal o materiały łatwopalne, które – gdy w nie strzelić – eksplodują w ferii kolorowych barw. Przy okazji takich atrakcji łatwo o wypadek (beczki lubią lecieć – nie wiedzieć czemu – w naszym kierunku) i o zgon „armatniego mięsa”. Tym – poza stratą wynikającą wysokiego z doświadczonego wojaka – nie ma się jednak co przejmować, bowiem gdy stracimy oddział, gra na danej planszy wcale się nie skończy. Dostajemy wówczas pod komendę kolejnych żołnierzy, a wszystkie wcześniejsze działania pozostają na takim etapie, na jakim były przed śmiercią naszych komandosów. Za drugim, trzecim razem jest więc o wiele łatwiej.
Gra ma wiele smaczków i małych detali, które mogą się podobać. Dla przykładu: szeroki wybór lokacji uzupełniono o wiele efektów pogodowych oraz cykl zmian dnia i nocy. Inaczej świat prezentuje się w pełnym słońcu, a inaczej w mroku lub w śnieżnej scenerii. Miłe dla oka są otwierające się przed naszymi podopiecznymi maluśkie szlabany czy bramy, ładnie wyglądają namierzające ich, a potem nadlatujące w ich kierunku rakiety przeciwników, śmieszne są domki, zabudowania i bazy wrogów. Nieco karykaturalny i prześmiewczy styl graficzny świetnie pasuje do niezobowiązującego gameplaya.
Casualowa produkcja raczej dla fanów serii
Niestety w przypadku dłuższych sesji Cannon Fodder 3 staje się najzwyczajniej monotonny. Cóż – taki właśnie urok gier casualowych. Tu za każdym razem rozgrywamy ten sam schemat, który prędzej czy później sprowadza się do całkowitego spenetrowania mapy. Do tego poszczególne etapy ładują się nieprzyzwoicie długo jak na grę tak nieskomplikowaną. Z mniejszych wad trzeba wspomnieć o problemach z niektórymi teksturami oraz kamerze, która czasami trzęsie się za bardzo (chcąc chyba oddać wojenne działania), co przeszkadza w namierzaniu celów czy wydawaniu rozkazów własnemu oddziałowi.
Jednakże produkcja Game Factory Interactive dowodzi, że wirtualna wojna nadal może być przedstawiona w zabawny i przewrotny sposób. Cannon Fodder 3 daje sporo satysfakcji wielbicielom gier arcade, a tym którzy mają w pamięci dwie poprzednie części serii przywodzi na myśl miłe wspomnienia. Trzeba tylko przymknąć oko na umowne uproszczenia i drobne błędy. Jeśli nie macie zamiaru tak uczynić, trzymajcie się od tej gry z daleka.
6,0
Prosta, casualowa produkcja odwołująca się do sentymentu. Jeśli go czujecie, można zagrać.
Grafika jak grafika ujdzie chodziaż wydaje mi się, że prezentuje zbyt prześmiewcze podejście do tematu. Żołnierze wyglądają jak jakieś niezdarne byle gnojki. Sterowanie tragiczne, postacie z opóźnieniem reagują na polecenia i momentami ma się wrażenie braku kontroli. Przeszkadza również kamera, która skacze jak oszalała. Czas ładowania poziomów dramatyczny. Profanacja klasyki, szkoda nawet złotówki .. shame :(
Czaroxxx
Gramowicz
21/03/2012 12:23
do usuniecia
Czaroxxx
Gramowicz
21/03/2012 12:23
Nie wiem jak gra ale oprawa wizualna jest do bani.