Każda część Elder Scrolls przyciągała do siebie całą rzeszę nowych graczy i miłośników serii. Od niepamiętnych czasów przemierzamy Tamriel, jednak dopiero teraz będziemy mogli zobaczyć wszystkie krainy w jednej, wielkiej grze. Szykujcie się, nadchodzi Eldels Scroll: Online!
Na tę prezentację szedłem z pewną obawą: do Morrowinda potrafię wrócić nawet dziś, Obliviona wspominam całkiem przyjemnie, zaś Skyrima nie trzeba chyba nikomu przedstawiać: nawet ci, którzy komputera używają tylko do buszowania po sieci, a ich przygoda z konsolą skończyła się na Pegasusie, zapewne choć raz natrafili na mema odwołującego się do tej gry. Dlaczego miałbym zatem mieć jakiekolwiek obawy przed kupieniem The Elder Scrolls Online?
Odpowiedź jest prosta: w ostatnim czasie bardzo zawiodłem się na grach online: SWTOR miał genialną fabułę, ale nic poza tym, beta Secret World mocno mnie zniechęciła, a serwery online dla singla w Diablo 3 to – przynajmniej dla mnie – doskonały materiał na kpinę roku. Mimo to po prezentacji od razu chciałem spróbować TES Online. Niestety, tym co tu kuleje, jest bez wątpienia grafika. Skyrim był dziełem sztuki, zaś sieciowa odsłona serii prezentuje się co najwyżej poprawnie, czyli wygląda dokładnie tak, jak każde inne MMO.
Pierwsze kilka minut prezentacji nie do końca mnie przekonało, nie potrafiłem znaleźć czegoś wyjątkowego, czegoś co zadecyduje o tym, że chętnie spędzę z tym tytułem kilka dłuższych chwil. W końcu pokazano to, co przechyliło szalę: miejsca które znałem z poprzednich części, starożytne świątynie, funkcjonujące daedryczne budowle, lokacje z typowymi dla danego rejonu stworzeniami i inne szczegóły, za które pokochałem tę serię.
Twórcy uspokoili mnie co do jednego: nie będzie to kolejny głupi klon WoW-a, na którego nie warto wydać ani grosza. The Elder Scrolls Online powinno być dokładnie takie, jakiego oczekiwałem: naszpikowane przygodami, jaskiniami i miejscami, które znam z poprzednich części, ma przenieść wszystkie najlepsze rozwiązania znane z dotychczasowych odsłon serii. Ponadto rozgrywka będzie toczyć się na ogromnym obszarze, dotrzemy do Morrowind, Daggerfall, czy nawet do mroźnego Skyrim, a eksploracji nie będzie końca.
Na samym początku będziemy musieli opowiedzieć się po stronie jednej z frakcji Tamriel, co zadecyduje o tym, gdzie zaczniemy grę. Później otrzymamy wolną rękę w zwiedzaniu świata, ratowaniu niewinnych i mordowaniu przypadkowych przechodniów. Elder Scrolls pełną gębą, żadnego klepania głupich questów, czysta eksploracja. Dodajmy do tego bezklasowy system rozwijania umiejętności, aktywny system walki (parowania etc.) a zrozumiemy, że nie jest to kolejne MMO wyhodowane na genach WoW-a.
Tym, co podczas prezentacji szczególnie przykuło moją uwagę, był system wpływania na otoczenie i zmieniania świata. Nasze decyzje nie pozostaną bez znaczenia, dzięki prywatnym lokacjom to my zadecydujemy o tym, co się wokół dzieje: gdy dotrzemy do terenu okupowanego przez nieumarłych i pozbędziesz się klątwy, otoczenie zmieni się, zamiast szkieletów po terenie będą biegać wyzwoleni mieszkańcy. Dzięki takiemu systemowi twórcy będą w stanie stworzyć ciekawsze, bardziej wymagające i skomplikowane zadania, których w tradycyjnym MMO nie moglibyśmy wykonać. Przypomina to trochę system z Guild Wars II, z tą różnicą, że w tym przypadku nie będzie jednej wspólnej historii dla całego serwera, lecz kilka pomniejszych, wykreowanych dla każdej grupy graczy.
Skoro już o instancjach mowa – Bethesda chce, by świat był najeżony jaskiniami o różnym stopniu wyzwań. The Elder Scrolls: Online zapowiada się na całkiem dobry tytuł z dopracowanymi elementami tak zwanego end-game. Po skończeniu głównego wątku nie będziemy musieli odwiedzać wciąż jednej i tej samej lokacji, by móc miło spędzić czas.
Akcja rozgrywa się na wiele lat przed tym, co przedstawiono w poprzednich częściach, dlatego nie będzie trzeba znać uniwersum, by dobrze bawić się przy The Elder Scrolls Online, zaś ci, którzy spędzili miesiące w Tamriel, będą mogli odkryć jego sekrety i w końcu przekonać się, jak długo podróżuje się z Morrowind do Daggerfall.
Mam tylko nadzieję, że świat będzie odpowiednio rozległy, a twórcom uda się zachować ten specyficzny klimat, który spaja serię i czyni ją tak interesującą. Jestem ciekaw, jak rozwiązana zostanie kwestia handlu i buffów znanych z innych MMO. Mam wiele pytań, wciąż mam jakieś wątpliwości. Ale jedno jest już pewne – po tej prezentacji przysiądę do gry choćby na chwilę, by sprawdzić, czy to wciąż ten sam The Elder Scrolls, tyle, że skutecznie skrojony na wielu graczy.