Niestety, z tytułem na który tak bardzo czekałem, spędziłem zaledwie kilka chwil. Zdecydowanie zbyt krótko, by na dobre wyrobić sobie zdanie o drugiej części Borderlands. Wszystko wskazuje jedna na to, że gra jest conajmniej tak dobra, jak jej poprzedniczka.
Pandora, kilka lat po wydarzeniach z pierwszej części Borderlands. Władzę nad planetą sprawuje bezwzględny Handsome Jack, który po przejęciu Hyperionu postanowił mianować się jedynym i niepodważalnym zarządcą Pandory. Ci, którzy nie chcieli mu się poddać, musieli stawić czoła armii brutalnych robotów, które zesłał na nich Jack. Wśród buntowników znaleźli się bohaterowie Borderlands 2, postacie zaprezentowane podczas tegorocznych targów E3.
Ogrywany podczas targów fragment pochodził gdzieś ze środka kampanii, z tego też powodu bohaterowie byli na wysokich poziomach doświadczenia i dostaliśmy do rozdania kilkadziesiąt punktów umiejętności. Żeby nie tracić zbyt wiele czasu na przeglądanie karty zdolności, przydzieliłem je w sposób dość losowy, tak, jak wydawało mi się, że będzie najlepiej. Może powinienem poświęcić nieco więcej czasu na przejrzenie poszczególnych umiejętności i wtedy szłoby mi lepiej? Niestety, czasu było zbyt mało, by przeanalizować wszystkie możliwe kombinacje. Choć kilka razy zginąłem, pograłem znacznie dłużej niż ci, którzy przez długie minuty rozdzielali punkty. A jak się grało?
W zasadzie nic mnie nie zaskoczyło. Borderlands 2 był dokładnie taką grą, jakiej oczekiwałem – szybką, dynamiczną, kolorową strzelanką z bardzo prostą i stylową grafiką. Zadanie, z którym mierzyliśmy się podczas testów nie było jakoś specjalnie wyrafinowane, ale pozwoliło przetestować bronie i postrzelać do robotów. Graliśmy w dwuosobowych drużynach w trybie kooperacji z innymi testerami, bądź z reprezentantami studia Gearbox, którzy na bieżąco objaśniali, co się wokół nas dzieje.
Aby przejść przez ten poziom, należało zniszczyć kilka posągów wspomnianego Handsome Jacka. Jednak zadanie nie było tak łatwe, jak mogłoby się wydawać – pełen samouwielbienia uzurpator kazał odlać statuy z niezwykle wytrzymałego materiału, co czyniło je niemal niezniszczalnymi. Dodatkowo wdarliśmy się przecież do miasta pozostającego pod jego kontrolą. Na szczęście na pomoc pospieszył nam mały latający pomocnik, niewielki statek, który powoli acz sukcesywnie rozkruszał posągi. W rękach graczy pozostawało tylko chronić go przed falą robotów, którą wysłał do obrony miasta Jack. W tym momencie rozpoczęła się regularna strzelanina, dokładnie taka, jaką znamy z poprzedniej części. Do przejścia poziomu zabrakło mi zniszczenia tylko jednego posągu, dosłownie kilku chwil spędzonych z padem w ręku.
Wrażenia? Odrobina niedosytu spowodowana zbyt krótkim czasem testowania, jednak sama gra prezentowała się całkiem dobrze. Świetnie sprawdzał się znany już z poprzedniej części system szybkiego odradzania się, wystarczyło odpowiedni szybko po śmierci zabić wroga, by ponownie dołączyć do gry. Poza zmianą głównych bohaterów nie dostrzegłem większych różnic w stosunku do pierwszej części, być może gra była nieco bardziej dynamiczna. Poza tym to wszystko pozostało – na szczęście – bez zmian.
Jeśli dobrze bawiliście się przy Borderlands, kontynuacja zapewne również przypadnie Wam do gustu. To wciąż ta sama gra akcji z odrobiną rozwiązań znanych z gier RPG i hack’n’slash i okraszona bardzo prostą fabułą. Nie spodziewam się też, by dwójka była bardziej erpegowa niż jej poprzedniczka, choć Gearbox twierdzi, że postarali się stworzyć nie tylko zabawną, ale i wciągającą historię.
Czy będzie warto zainwestować w Borderlands 2, skoro jest tak bardzo podoba do jedynki? Z pewnością. Choć zmian jest tu niewiele i ograniczają się zaledwie do kosmetyki, rozgrywka jest bardzo przyjemna i wciągająca. No i ten klimat – wielkie maszyny, spore spluwy, kreskówkowa grafika – to wszystko czego potrzebuję, by dobrze bawić się przy tym tytule jest na swoim miejscu.
O tym, jak naprawdę wygląda Borderlands 2 dowiemy się za kilka miesięcy – premierę gry zapowiedziano na wrzesień tego roku. Czas odświeżyć sobie poprzednią cześć i przypomnieć, o co w tym wszystkich chodzi. Może fabuła znów zostanie potraktowana po macoszemu, ale na wszelki wypadek, gdyby zapowiedzi ekipy Gearbox okazały się prawdziwe, warto przypomnieć sobie pierwsze Borderlands.