I to element współpracy czyni z nowych Gearsów (a przynajmniej z samego trybu OverRun) coś wartego uwagi. Już poprzednia część serii miała w sobie coś, co zbliżało (bez skojarzeń, proszę) do siebie graczy, tworząc okazje do improwizowanych akcji, realizowanych nawet przez pięć osób naraz. Sęk w tym, że wtedy miało na to wpływ coś, co w tej chwili jest mi wyjątkowo ciężko uchwycić - mógłbym nazwać to ułożeniem mapy, balansem uzbrojenia, czy Bozia jeszcze wie czym jeszcze, ale wciąż nie miałbym pewności, że rzeczywiście mam rację. W przypadku Judgement, to sama forma trybu Overrun stawia przed graczami jasny warunek - trzymajcie się w grupie i współpracujcie ze sobą, bo przeciwnicy trzymają się w grupie i współpracują ze sobą. Coś tak idiotycznie banalnego tworzyło między graczami, widzącymi się po raz pierwszy na oczy, komunikację tak jasną, że każdy z nich walczył do ostatniej chwili o przetrwanie swojej drużyny. I to cenię w Overrun najbardziej - motywacja graczy, która pojawia się od pierwszych sekund rozgrywki i trwa aż do samego końca. I nie chcę, by brzmiało to jak kiepski slogan reklamowy, ale odniosłem wrażenie, że niemal każdy rozgrywany w grze mecz po brzegi wypełniony jest małymi, satysfakcjonującymi zwycięstwami i udanymi akcjami, które będziemy odtwarzać sobie w głowie przez kilka następnych dni.
O tym, że tryb wyjątkowo podpadł mi do gustu chyba już dłużej mówić nie muszę, pora więc na całą resztę wrażeń. Jeśli chodzi o samą grę, to wygląda ona... jak Gears of War 3. I bynajmniej nie mówię tutaj o grafice, która z nieznanych mi powodów wyglądała momentami fatalnie (choć na gameplayach magicznie wszystko wygląda już normalnie), ale o ogólnym kształcie gry. Nawet między drugą a trzecią częścią serii widoczna była pewna różnica - skok jakościowo-stylistyczny, dzięki któremu bez problemu możliwe było rozpoznanie z którą grą ma się do czynienia. Ogrywany przeze mnie tryb, choć rzeczywiście rewolucyjny w obszarze samej serii, przypominał momentami wyjątkowo umiejętnie wykonane DLC do poprzednich Gearsów, nawet jeśli pojawiło się kilka mniejszych, acz przyjemnych zmian w arsenale obu stron konfliktu. I tak wszystkotnący Lancer doczekał się godnej konkurencji po drugiej stronie barykady w postaci znanego już Boomshielda, tyle że w wersji z obracającymi się warstwami, które w iście słodkim stylu rozcinają na kawałki okolicznych przeciwników. Aż chciałem przytulić się do ekranu.
Choć, tak jak w przypadku Halo 4, grą zajmuje się inny developer, to gra nie zmieniła swojego stylu. To wciąż stare, dobre Gearsy, które bawią w multiplayerze tak samo, jak wcześniej. Nowy tryb, stanowiący absolutną nowość w ramach samej marki w żadnym wypadku nie jest przekombinowany i idealnie wpasowuje się w historię serii. Jasne, nie mam zielonego pojęcia, czy samo Judgement będzie na tyle dobre, żebym tylko nie musiał podczas gry wymiotować do skarpetki, byle tylko nie zabałaganić pokoju. Ale sam OverRun to z pewnością coś, czego każdy fan piłowania i krzyczenia "HERE COMES THE COLE TRAIN BABY, WOO" powinien liznąć przynajmniej raz w życiu. A będę krzyczał. Oj będę.
Jednym słowem? Sa-ty-sfa-kcja. A brawa dostałem za to, bo byłem najfajniejszy. Po prostu.