James S.A. Corey powinien przejść do annałów literatury jako jedna z najmniej udanych mistyfikacji. "Autor" zdążył udzielić chyba tylko jednego wywiadu, nim okazało się, że autorów jest dwóch. Nazywają się Daniel Abraham i Ty Franck, łączy ich zaś jedno znane nazwisko: George R.R. Martin. Otóż pierwszy z panów jest przyjacielem autora Gry o Tron, drugi zaś jego wieloletnim asystentem. Ty Francka miałem okazję poznać osobiście latem 2011 roku i w swobodnej atmosferze opowiedział mi, iż rola pomocnika nie wyczerpuje jego ambicji i pracuje nad czymś własnym. Teraz wiem już nad czym pracował... Nic chyba dziwnego w tym, że gdy zobaczyłem na okładce Przebudzenia Lewiatana pochwały od George'a, podszedłem do tego z lekkim sceptycyzmem. Przecież nie napisze czegoś złego o książce swych przyjaciół...
Na szczęście moje obawy były nieco na wyrost. Przebudzenie Lewiatana to kawał solidnej powieści, która w przemyślany sposób łączy w sobie elementy twardej S-F, powieści detektywistycznej spod znaku Chandlera i... horroru. Najgorzej w tym miksie jest z ową zapowiadaną na okładce space operą, bo ludzkość jeszcze kisi się w Układzie Słonecznym, a na dodatek nie spotyka żadnych barwnych obcych ras inteligentnych. Pal to sześć, kto w XXI wieku wierzy jeszcze reklamom i zapowiedziom? Na pewno nie większość czytelników gram.pl, bo branża gier wideo skutecznie tego oducza...
Narracja w powieści Przebudzenie lewiatana jest podzielona na dwie wyraźne części. Na przemian, rozdział po rozdziale, przenosimy się pomiędzy dwoma bohaterami, zza pleców których poznajemy kolejne wydarzenia. Jim Holden jest ExO na wielkim holowniku Cantenbury, przeciągającym lód z pierścieni Saturna do kolonii ludzkich rozrzuconych w Pasie Asteroid. Detektyw Miller pracuje dla korporacji Star Helix Security, mającej kontrakt służb porządkowych na Ceres. Ich wątki rozwijają się niezależnie, do tego z pewnym przeplotem czasowym. Z początku każdy rozdział kończy się czymś w rodzaju filmowego cliffhangera, więc nie sposób oderwać się od lektury.
Autorzy Przebudzenia lewiatana zadbali, by przedstawiony świat przyszłości był dość wiarygodny. Miasta w wydrążonych asteroidach dalekie są od idealistycznych wizji. Układ Słoneczny został zagospodarowany przez korporacje, nawet siły porządkowe to pracownicy zakontraktowanych firm. Ziemia prowadzi coś w rodzaju polityki izolacjonistycznej, jej strefa wpływów kurczy się na rzecz marsjańskiej kolonii, teraz będącej niezależnym tworem politycznym. Na statkach kosmicznych i na stacjach przestrzeń jest na wagę złota, wiec ludzie żyją w ciasnych, klaustrofobicznych kajutach i mieszkaniach. Ot, wredne pogranicze cywilizacji, na które trafia się z braku wyboru lub czasem z idealistycznych pobudek. Pogranicze, którego natury nie rozumie nawet Mars, a które powoli wytwarza sobie powoli pewną świadomość odrębności kulturowej.
Do tego układu, niestabilnego już na starcie, wkracza coraz większy chaos i ferment, poniekąd za sprawą działań jednego z bohaterów. Jedna drastyczna informacja, nieodpowiedzialnie rzucona w otwarte kanały, może zadziałać jak iskra w beczce prochu, bo ludzie z trzech ośrodków cywilizacyjnych - Ziemi, Marsa i Pasa - są sobie coraz bardziej obcy. Mimo tych elementów, Przebudzenie lewiatana nie jest jednak political fiction, to pełna akcji powieść skoncentrowana na owej dwójce bohaterów. Co prawda w pewnym momencie ekipa, która się zawiązuje, zaczyna niebezpiecznie trącić klasyczną drużyną z RPG, ale ta faza nie trwa zbyt długo i opowieść odzyskuje swój pazur oraz dynamikę.
Dzięki połączeniu kilku gatunków, w Przebudzeniu lewiatana znalazło się mnóstwo nośnych elementów, wykorzystanych na tyle sprawnie, że nie czuje się przesytu czy zgrzytów. Z jednej strony odległe stacje kosmiczne, wielkie okręty i bitwy w przestrzeni. Z drugiej strony korupcja, uwalane śledztwo i klimaty z poetowych doków, przeniesione w kosmos. Znalazło się też miejsce dla polityki, wojny, a nawet elementów horroru. Bohaterowie są może nieco zbyt stereotypowi i nawet pogłębianie ich rysów psychologicznych przebiega po utartych ścieżkach, ale poprzez to przeskoki pomiędzy nimi staja się bardziej jaskrawe.
Co ważne, Daniel Abraham i Ty Franck (albo jak wolicie James S.A. Corey) unikają (unika) pułapki związanej z projektami zaplanowanymi na cykl. Wszystkie kluczowe watki znajdują swoje rozwiązanie i równie dobrze mogłaby to być samodzielna powieść. To bardzo cieszy w epoce tasiemców. Językowo jest to powieść sprawna, porządnie napisana i przetłumaczona (a skoro wersja przed ostateczną korektą nie zawierała prawie błędów, to jest lepiej niż dobrze). Przebudzenie lewiatana zapewnia solidną dawkę rozrywki i ma w sobie to coś, co sprawia, iż nie jest jedynie zwykłym czytadłem do podróży (przywara przygodowych opowieści SF). Szkoda tylko, że powieść, której egzemplarz recenzencki jakoś zmieścił się w jednym tomie, Fabryka Słów postanowiła wydać ostatecznie w dwóch... Za to miło, że przy tej okazji do pierwszego tomu dodano wywiad z "autorem", ten o którym wspomniałem na samym początku.
- Tytuł: Przebudzenie Lewiatana t.1
- Autor: James S.A. Corey
- Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2013 rok
- Wydanie: okładka miękka, 357 str.
- Cena: 39,90 zł
- Tytuł: Przebudzenie Lewiatana t.2
- Autor: James S.A. Corey
- Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2013 rok (premiera 30 sierpnia)
- Wydanie: okładka miękka, 368 str.
- Cena: 39,90 zł