Podczas gdy konkurencyjny Kinect wspierany jest przez coraz to nowe tytuły, kontrolery ruchu dedykowane PlayStation 3 najczęściej kurzą się w szafach swoich posiadaczy. Dlatego też Sony desperacko potrzebuje solidnych produkcji, które będą robić użytek z Move'a. Czy Sports Champion 2, kontynuacja najpopularniejszej gry wykorzystującej świecące różdżki sprawi, że znowu zechcemy w pocie czoła wywijać nimi przed ekranem?
Oryginalne Sports Champions zadebiutowało jesienią 2010 roku i od tamtej pory dzierży tytuł najlepiej sprzedającej się gry z logiem PlayStation Move na okładce. Po części jest to zasługą tego, że dołączana ona była do zestawów startowych Move'a. Głównym powodem jej sukcesu pozostaje jednak fakt, że była to bardzo udana produkcja, która wyśmienicie sprawdzała się jako pokaz możliwości kontrolera. Co prawda dobór sportów był, delikatnie mówiąc, dyskusyjny, a i oprawa graficzna nie powalała, ale za to najważniejsze, czyli precyzja i odwzorowanie ruchów było imponujące. Twórcy Sports Champions, studio Zyndagi Games, zapewne spędzili sporo czasu w sieci przeglądając recenzje i wątki na forach poświęcone ich grze, ponieważ przygotowując jej kontynuację wyeliminowali większość niedoróbek, poprawiając przy okazji to, co już i tak działało świetnie.
Sześciobój nowoczesny
Powiew zmian, jaki przynosi Sports Champions 2 widać już na pierwszy rzut oka. Spośród dyscyplin dostępnych w poprzedniej części, a więc frisbee golfa, tenisa stołowego, bulli, siatkówki plażowej, pojedynku gladiatorów i łucznictwa ostało się tylko to ostatnie. Miejsce pozostałych zajęły tymczasem kręgle, boks, narciarstwo, tenis ziemny i golf. Jest więc różnorodnie i nie tak niszowo jak wcześniej.
Kolejną miłą niespodzianką jest edytor postaci, do którego trafiamy zaraz po uruchomieniu gry. Możemy stworzyć w nim zupełnie nową postać lub edytować jedną z sześciu przygotowanych przez twórców. W wirtualnej szafie znajduje się spora liczba koszulek, spodenek tudzież spódniczek, butów i innych akcesoriów. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by nasze wysportowane alter-ego przyozdobić tatuażami i w ten sposób budzić większy respekt na kręgielni czy polu golfowym. Tak jak poprzednio większość elementów garderoby jest zablokowana do czasu zdobycia przez nas określonej liczby brązowych, srebrnych i złotych trofeów. Dzięki dobrym rezultatom otrzymamy dostęp do takich dziwacznych dodatków jak tęczowy irokez, piracka przepaska na oko albo strój baletnicy.
Po zaakceptowaniu wyglądu naszej postaci przenoszeni zostajemy do właściwego menu Sports Champions 2, w którym czekają na nas trzy tryby: pucharowy, dowolny oraz imprezowy. Rywalizacja pucharowa jest podstawową formą rozgrywki dla samotnego posiadacza Move'a, a polega na udziale w trzech coraz bardziej wymagających turniejach dla każdego ze sportów. Wybór dyscypliny oczywiście zależy wyłącznie od nas, ale że ich listę otwierają kręgle, to właśnie im przyjrzymy się w pierwszej kolejności.
Na kręgielni
Kręgielnia w grach ruchowych nie jest niczym nowym, mieliśmy z nią do czynienia choćby w Wii Sports i Kinect Sports, ale w obu tych przypadkach wrażenie psuło uproszczone odwzorowanie rzutu kulą, który ograniczał się do energicznego zamachu. Tymczasem Zyndagi wykorzystało swoje wcześniejsze doświadczenia z wykorzystaniem kontrolera Sony, dzięki czemu strącanie kręgli jest intuicyjne i precyzyjne. Sekwencja rozpoczyna się od uniesienia Mov'a do wysokości ramienia i wciśnięcie triggera. Potem przychodzi czas na wymach, którego siła przekłada się na szybkość z jaką potoczy się kula. Co istotne, można ją podkręcić ruchem nadgarstka zaraz przed puszczeniem spustu, przez co mamy fantastyczne poczucie kontroli nad wykonywanym rzutem.
W kręglach, tak jak w pozostałych dyscyplinach początkowo stajemy naprzeciw zawodników, których w najlepszym wypadku nazwać możemy ofermami. To jednak szybko się zmienia, a ostatecznym sprawdzianem naszych umiejętności będzie mecz o puchar z jednym z bossów. Nie chcąc odbierać nikomu przyjemności z odkrywania tych nietuzinkowych postaci zdradzę tylko, że w przypadku kręgli będzie to między innymi Sven, wielki fan cekinów i stylu disco, który rzuca, jakże by inaczej, kulą dyskotekową. Pomiędzy kolejnymi pojedynkami umiejętności szlifować można wykonując wyzwania. Tutaj liczy się czas, który bezlitośnie ucieka podczas gdy my próbujemy osiągnąć wyznaczony rezultat punktowy albo strącić kręgle ustawione na torze w niecodziennych konfiguracjach. Wyniki, które należy osiągnąć, żeby zostać nagrodzonym trzema gwiazdkami są naprawdę wyśrubowane, więc idealne zaliczenie wszystkich dodatkowych zadań może się okazać bardziej wymagające niż pokonanie Svena i jego kolegów.
Na ringu
Następny w kolejności jest boks, który również spotkamy w grach sportowych Nintendo i Microsoftu, ale Sports Champions 2 znów pokazuje tu przewagę kontrolerów Sony nad konkurencją. Produkcja Zyndagi udowadnia tym samym, że pojedynek na ringu to coś więcej niż zwykła młocka, w której zwycięża szybciej machający rękoma. Dzierżąc kontrolery w dłoniach naturalnymi ruchami wyprowadza się proste, sierpowe i podbródkowe. Z kolei utrzymanie przez chwilę szerokiego zamachu ładuje miażdżący atak. Nie można również zapomnieć o defensywie ustawiając wysoką lub niską gardę albo uskakując spod rękawicy rywala po wciśnięciu odpowiedniego spustu.
Każdy ruch kosztuje naszą postać określoną ilość staminy, która kurczy się dodatkowo, gdy otrzymujemy ciosy na korpus. To proste rozwiązanie powstrzymuje przed szalonymi atakami i zachęca do unikania ciosów sparingpartnera. Niestety nawet pomimo tych zabiegów od boksu stosunkowo szybko zaczyna wiać nudą. Praktycznie każdą walkę wygrywa się pozbawiając oponenta staminy, a następnie dobijając go potężnym hakiem. Nawet zadania dodatkowe są do siebie bardzo podobne i polegają przeważnie na okładaniu worka treningowego odpowiednią techniką. Z drugiej strony boks jest konkurencją, która w największym stopniu wymaga od gracza wysiłku fizycznego, więc ci, którzy marzą o poprawie kondycji przed ekranem będą nim zachwyceni.
Na strzelnicy i górskim stoku
Łucznictwo powraca po debiucie w pierwszej odsłonie Sports Champions. Jako, że sterowanie już poprzednim razem było w tej dyscyplinie niemal perfekcyjne, tutaj skoncentrowano się na dopracowaniu rozgrywki. Starzy wyjadacze zauważą z pewnością, że zmienił się sposób naliczania punktów. Teraz, żeby wygrać całe spotkanie nie wystarczy po prostu zdobyć większej liczby punktów, ale wygrać większość rund, na przykład dwie z trzech lub trzy z pięciu. Strzelanie z wirtualnego łuku oferuje też najbardziej urozmaicone wyzwania w całym zestawie. Poza sprawdzaniem ile punktów zdobędziemy mając w kołczanie zaledwie 10 strzał, można również próbować jak najdłużej utrzymać w powietrzu gąbczastą kostkę podtrzymując ją w powietrzu strzałami. Jest nawet pamięciowa gra w pary, w której karty odrywamy miotając w nie celnie pociski. Jeśli bawiliście się dobrze przy łucznictwie w pierwszym Sports Champions teraz polubicie je jeszcze bardziej.
Zostawiamy za sobą strzelnicę i przenosimy się teraz na ośnieżony górski stok. Narciarstwo w rzeczywistości jest sportem trudnym i niebezpiecznym, w wydaniu Zyndagi staje się ono jednak niezwykle przystępne. Zjeżdżanie po stoku to czysta przyjemność, wystarczy opuścić ramiona, żeby narciarz przykucnął i tym samym przyspieszył, sami kucać nie musimy, ale wtedy jest lepsza "wczuwka". Wychylając kontrolery skręcamy unikając muld i innych przeszkód terenowych, a energicznie podnosząc ręce wyskakujemy z ramp. Świetnie oddano też ruchy wybijania się z bloków na starcie i odpychania kijkami by nabrać prędkości, której uczucie odwzorowano zresztą naprawdę bardzo dobrze. W przypadku śmigania na dwóch deskach nie dało się wymyślić nic odkrywczego w kwestii minigier, stąd polegają one na precyzyjnej jeździe pomiędzy bramkami. Narciarstwo w wykonaniu Sports Champions 2 jest dość statyczne, ale prosta mechanika sprawia, że jest to świetny pewniak dla najmłodszych graczy, dla których pozostałe dyscypliny mogą być zbyt skomplikowane lub po prostu nudne.
Na polu golfowym i korcie
Zyndagi przygotowało też coś dla domorosłych Tigerów Woodsów, ale nie mają ochoty zaopatrywać się w grę sygnowaną jego nazwiskiem. Golf, podobnie jak kręgle, imponuje wiernym odwzorowaniem naszych ruchów, które w tym wypadku oznaczają przede wszystkim silny zamach (uwaga na żyrandole i inne elementy wystroju wnętrza!), ale nie tylko. Równie istotne okazuje się odpowiednie ustawienie nadgarstka, dzięki czemu podkręcimy piłeczkę, a to ma niebagatelne znaczenie przy braniu korekty na wiatr. Jako, że optymalny kij wybierany jest dla nas automatycznie, o naszym sukcesie decyduje wyłącznie wyczucie i poprawna ocena siły uderzenia.
Ostatnią dyscypliną wziętą na warsztat przez twórców jest tenis. Niedawno mieliśmy okazję pomachać Move'm-rakietą przy okazji premiery Virtua Tennis 4, ale tam nie wypadło to najlepiej. Na tym Sports Champions 2 wypada dość dobrze, choć nie wszystko wyszło tak jak planowano. Sterowanie jest intuicyjne, wykonywanie serwów, forehandów i backhandów przypomina rzeczywiste ruchy. Uwzględniono również topspiny, które wykonuje się zmieniając kąt, pod jakim trzyma się kontroler, co również sprawdza się przyzwoicie. Najsłabszym elementem tej dyscypliny pozostaje więc nasze alter-ego, które porusza się po korcie dość chaotycznie, a my nie mamy nad nim pełnej kontroli. Denerwuje to szczególnie w przypadku, kiedy piłka w trakcie lotu dotknie taśmy – nasz zawodnik taką piłkę automatycznie uznaje za straconą, chociaż nieraz wystarczyłoby tylko wyciągnąć po nią rakietę.
Sześciobój drużynowy
Kiedy samotnie zdobędziemy już komplet złotych pucharów czas zaprosić znajomych i spróbować sił w jednym z dwóch pozostałych trybów. Wbrew pozorom nie jesteśmy skazani wyłącznie na rywalizację – w grze dowolnej można połączyć siły w deblu miażdżyć pary sterowane przez konsolę. Jeżeli jednak macie ochotę bezdotykowo zasadzić komuś podbródkowego albo ośmieszyć zostawiając daleko w tyle na stoku to nie ma najmniejszego problemu – zależnie od dyscypliny ekran podzieli się wtedy na pół w pionie lub poziomie i jedynym problemem pozostanie wtedy zapewnienie sobie odpowiedniej ilości miejsca tak, aby wirtualny cios nie skończył się prawdziwymi obrażeniami.
Poziom sportowej adrenaliny rośnie wprost proporcjonalnie do liczby pretendentów do zajęcia najwyższego miejsca na podium, warto więc zwrócić też uwagę na tryb imprezowy, w którym o tytuł mistrza Sports Champions 2 ubiegać może się maksymalnie ośmiu zawodników. Na początku turnieju każdy z graczy robi sobie zdjęcia i nagrywa okrzyk zwycięstwa, które później wykorzystywane są w trakcie zabawy. Oczywiście konsola nie obsługuje tak dużej liczby kontrolerów, przekazuje się je więc z rąk do rąk, ale rundy są dość krótkie (może poza golfowymi), więc nigdy na swoją kolej nie czeka się zbyt długo.
Sześciobój od kuchni
Od technicznej strony nowa produkcja Zyndagi prezentuje się o wiele lepiej niż pierwowzór. Przede wszystkim zniknęła uciążliwa trójstopniowa kalibracja Move'a za każdym razem, kiedy zmienia się dyscyplinę. Teraz kontroler ustawia się tylko raz po uruchomieniu gry. Poprawiono też oprawę wizualną, która wciąż jest przerysowana i kolorowa, ale nie sprawia już wrażenia infantylnej. Na uwagę zasługują szczególnie bardzo miłe dla oka scenerie. Górskie stoki i zielone pola golfowe prezentują się zdecydowanie najlepiej, ale spodobała mi się też kręgielnia zlokalizowana w akwanarium.
Kolejną, tym razem bardziej kontrowersyjną zmianą jest to, że tym razem zdecydowanie lepiej bawimy się trzymając jednocześnie dwie różdżki. O ile w kręgle i golf obsługuje się z zasady pojedynczym Move'm, to już zabawa w narciarstwo i łucznictwo w takim wariancie wypada dość blado. Najgorzej jest z boksem, który bez drugiego kontrolera wygląda jak walka z jedną ręką związaną za plecami. Cóż jest w tym w jakaś pokrętna logika, w Sports Champions do zabawy wystarczała jedna różdżka, z kolei w „dwójce” potrzeba dwóch.
Zyndagi Games jest bezkonkurencyjne w tworzeniu gier z użyciem kontrolera ruchu od Sony i Sports Champions 2 jest tego kolejnym dowodem. Boksując powietrze albo umiejętnie pokręcając kulę na torze w kręgielni przypominamy sobie jak wielki potencjał drzemie w niepozornych różdżkach i aż żal, że twórcy ponownie ograniczyli się do zaledwie sześciu dyscyplin. Mimo wszystko jednak więcej takich tytułów poproszę!