Zrobić darmową strzelankę nie jest sztuką. Sztuką jest zrobić dobrą darmową strzelankę. Czy taki właśnie będzie Warface studia Crytek?
Zrobić darmową strzelankę nie jest sztuką. Sztuką jest zrobić dobrą darmową strzelankę. Czy taki właśnie będzie Warface studia Crytek?
Na wstępie kilka słów wyjaśnienia dla tych, którzy z marką Warface mają do czynienia po raz pierwszy. Jest to nowa gra FPS przeznaczona wyłącznie do rozgrywek sieciowych, oparta na modelu free-to-play. Została stworzona przez kijowski oddział Crytek z pomocą studiów we Frankfurcie i Seulu na bazie najnowszej wersji silnika CryEngine.
Grając w Warface przenosimy się - co jest ostatnio bardzo modne w tym gatunku - do niezbyt odległej przyszłości. Mamy rok 2023, świat pogrążył się w chaosie, w którym najlepiej odnalazł się prywatny konglomerat militarny Blackwood. Prywatna armia powoli przejmuje kontrolę nad kolejnymi terytoriami, jednak z czasem rodzi się również ruch oporu. Świat pogrąża się w kolejnej wojnie.
Tak z grubsza przedstawia się - jakże podobna do wielu innych i mało oryginalna - historia będąca tłem wydarzeń. Jednak tak naprawdę żadnej oryginalności tutaj nie potrzeba. Nie mamy kampanii fabularnej, nie mamy bohaterów znanych z imienia i nazwiska. Dostajemy natomiast dwa podstawowe tryby rozgrywki przez sieć: kooperację i klasyczny multiplayer. Zanim jednak do nich przejdę, zerknijmy na dostępne w Warface klasy postaci.
Podczas rozgrywki będziemy mogli wcielić się (zmian możemy dokonywać w trakcie meczu) w jednego z czterech typów żołnierzy. Rifleman, to klasyczny szturmowiec z automatycznym karabinkiem będący również zaopatrzeniowcem drużyny. Dzierżący defibrylator i podnoszący rannych Medyk biegać będzie natomiast z shotgunem. Uzbrojony z pistolet maszynowy Inżynier rozstawi na polu walki miny przeciwpiechotne, zaś Snajper omiecie je zabójczym wzrokiem przez lunetę karabinu wyborowego.
Jak więc widać, tutaj również Crytek Kiev nie wyważa otwartych drzwi. Jest do bólu klasycznie oraz standardowo, co ma zarówno swoje plusy, jak i kilka minusów. Na pewno tak typowy podział pozwoli się szybko odnaleźć wszystkim początkującym oraz miłośnikom ostatnich odsłon Battlefielda. nie ma tu żadnych udziwnień, nie trzeba się uczyć niczego nowego, od razu wskakujemy do doskonale nam znanej skóry.
Z drugiej strony sprowadza to nieco Warface do statusu "kolejnej, typowej strzelanki". Tym bardziej, że zważywszy na wielkość map i tempo rozgrywki, mam wrażenie, że klasa snajperska została tu wciśnięta nieco na siłę. No i ewidentnie zabrakło na nią pomysłu. Czy nie lepiej w tej konwencji sprawdziłby się chociażby jakiś Zwiadowca ze zdolnością wykrywania przeciwników lub czymś podobnym?
Tryb kooperacji, to klasyczna zabawa dla kilku osób, w której na podzielonych na etapy mapach walczymy z botami. Tutaj również, w samej warstwie rozgrywki, nie ma większych niespodzianek. Ot, musimy się wzajemnie kryć, pomagać, uzupełniać amunicję i leczyć, najlepiej też oczywiście trzymać się w grupie. Podoba mi się wszakże jedna rzecz - całkiem przyzwoity poziom trudności. Co jakiś czas pojawiają się twardsi przeciwnicy (piekielnie mocno opancerzeni kolesie, czy śmigłowce), a nawet hordy zwykłych przeciwników potrafią zaleźć za skórę mało zgranemu zespołowi.
Kolejna ciekawa rzecz, to fakt, że misje dostępne w koopie zmieniają się co jakiś czas. Oczywiście nadal mamy kilka map i różne wariacje na ich temat, jednak trzeba przyznać, że jest to ciekawe urozmaicenie, dodatkowo motywujące do codziennego odpalania Warface. Jeśli natomiast wierzyć zapewnieniom twórców, gra będzie miała przez cały czas pełne wsparcie, a co za tym idzie, nowe mapy i wariacje w kooperacji.
Podstawowym wszakże elementem rozgrywki jest multiplayer z kilkoma klasycznymi trybami rozgrywki oraz wariacjami na ich temat. Mamy więc zarówno typowy deathmatch (solo, jak i drużynowy), ale również choćby Storm, czy Plant The Bomb, w którym jedna drużyna uzbraja w wyznaczonych miejscach bomby, druga zaś ma je zneutralizować. Wszelakie skojarzenia z wariacjami na temat trybu Rush z serii Battlefield są jak najbardziej na miejscu.
Najważniejsze jednak, jak wygląda sama rozgrywka. Otóż twórcy reklamują Warface, jako grę łączącą w sobie cechy dwóch największych graczy na rynku sieciowych strzelanek, czyli serii Battlefield i Call of Duty. Ile w tym stwierdzeniu prawdy? Nieco mniej niż zapewne życzyliby sobie fani tego pierwszego cyklu.
Mapy są zbyt małe, by można je było jakkolwiek porównywać do BF, również tempo rozgrywki jest chwilami obłędne. Kto nie wierzy, niech spędzi kilka sesji na mapie Hangar, na której kamperzy giną szybciej, niż bakterie w mikrofalówce. Gra jest naprawdę bardzo szybka i dynamiczna, dużo łatwiej wygrać tu dzięki refleksowi, niż skomplikowanej taktyce. Zdecydowanie bliżej jej do CoD, czy nawet klasyków pokroju Unreal i Quake. Poczciwy Counter-Strike, to chwilami przy Warface gra dla zniedołężniałych emerytów.
Choć samo premiowanie i delikatne wymuszanie współpracy nie uczyni z gry drugiego Bad Company, to muszę przyznać, że gra się w Warface całkiem przyjemnie. Model rozgrywki ewidentnie nastawiony jest na szybkie, krótkie sesje; to taka niezobowiązująca formuła, pozwalająca nam wskoczyć na kilka szybkich partyjek w chwili, gdy gotuje się na obiad zupa. Rzadko kiedy pojedynczy mecz trwa dłużej, niż kilka minut, w każdej chwili możemy dołączyć lub wyjść z gry. Na pewno dla wielu osób będzie to spora zaleta.
Oczywiście nie zapomniano o rozwoju naszych wojaków. Każda sesja, to kolejne punkty doświadczenia, które odblokowują nam dostęp do kolejnych zabawek. Zdobywamy więc coraz to lepsze giwery, elementy stroju, czy dodatki do broni. Jest tego całkiem sporo i pod tym względem Warface nie tylko nie ma się czego wstydzić, ale powoli zahacza nawet o MMORPG. Bo w jak wielu sieciowych strzelankach możemy nabyć "buty szybkości", czy "rękawice przeładowania"? Do tego niszczące się powoli podczas użytkowania? Początkowo kręciłem nosem, ale z czasem spodobała mi się ta idea. Tutaj po prostu pasuje.
Gra powstała na CryEngine 3 i dodatkowo odziedziczyła po Crysisie jeszcze jedną, doskonale sprawdzająca się w tej formule rozgrywki cechę - możliwość modyfikowania broni w czasie walki. W każdej chwili będąc na mapie, możemy wejść w menu broni i dobrać w zależności od sytuacji typ celownika, zakończenie lufy i masę innych dodatków podczepianych do szyn Picatinny. Choć mało realistyczne, pozwala to nam dostosowywać się na bieżąco do warunków na polu walki. Koniec z bieganiem z utrudniającym walkę ACOG-iem po ciasnej mapie; jedno kliknięcie i mamy dużo wygodniejszy kolimator.
Oczywiście gra free-to-play nie może się obyć bez kliku "walut", zarówno tych zdobywanych podczas rozgrywki, jak i nabywanych za całkiem realne pieniądze. W becie nie ma oczywiście zaimplementowanego systemu płatności, ale co nieco daje się wywnioskować z dostępnych opcji oraz rozmów. I powiem tylko, że dużo tych walut.
Są bowiem aż trzy. Podstawową, za którą będziemy nabywać większość regularnego sprzętu, czy naprawiać już posiadany, są wirtualne "dolary" zdobywane w każdym meczu w trybie versus. Tak nabyta broń i sprzęt zostaną już na naszym koncie na zawsze. Oprócz tego, podczas zabawy w kooperacji będziemy mieli szansę zdobyć "korony", czyli specjalną walutę, która pozwoli nam na wypożyczenie (na 14 dni) specjalnych modeli giwer i sprzętu, znacznie lepszych od swych regularnych odpowiedników.
Ale to nie wszystko, mamy bowiem jeszcze Kredyty GFACE (KG), czyli kolejną specjalną walutę. Wszystko wskazuje również na to, że aby ją zdobyć, będziemy musieli "zasilić konto", czyli zapłacić całkiem już realnymi pieniędzmi. Co dają nam KG? Otóż tylko za nie możemy kupić czasowe dopalacze do zdobywanego doświadczenia, zestawy specjalnych żetonów pozwalających na natychmiastowe wskrzeszenie w kooperacji, czy pudełka z losowymi, często specjalnymi przedmiotami.
Widać tutaj przede wszystkim wyraźną fascynację niezwykle dochodowym modelem premium z World of Tanks - płacisz kasę, szybciej ekspisz, szybciej odblokowujesz, zgarniasz więcej "dolców". Modelem dość zdrowym na szczęście w formule F2P, bo nie dającym płacącym przewagi na polu walki, a jedynie przyspieszającym awanse. Najfajniejsze zabawki wypożyczamy za wspomniane "korony", to zaś premiuje w zasadzie tylko graczy aktywnych i dobrych.
Na końcu słów kilka o wspomnianym już GFACE, który jest niczym innym, jak lokalna odmianą Battleloga. Platforma łączy w sobie cechy serwisu społecznościowego i w domyśle ma zapewne służyć również kolejnym po Warface tytułom. W sumie pomysł niegłupi i w obecnych czasach nośny. Pod warunkiem wszakże, iż rzeczywiście będzie służył innym grom F2P, bo budowanie specjalnego serwisu dla jednego tytułu byłoby przerostem formy nad treścią. Delikatnie rzecz ujmując.
Trudno natomiast przyczepić się na tym etapie do samej przejrzystości, czy funkcjonalności GFACE. Będąc w niemieckiej siedzibie Crytek miałem okazję pobawić się listami "przyjaciół", sprawdzić, jak działa wspólne wchodzenie do meczu, zapraszanie i dzielnie się informacjami. W tym przypadku minimalizm jest naprawdę wielką zaletą, a całość sprawiała wrażenie działającej znacznie sprawniej, niż podobnego systemu obsługującego BF3.
Na koniec jeszcze jedna, ważna uwaga. Jestem pod naprawdę pozytywnym wrażeniem jakości gry. Jak na darmową (no prawie...) strzelankę Warface oferuje całkiem sporo, wypadając może mniej oryginalnie, ale na pewno bardziej bogato od choćby konkurencji z Ubisoftu. Kilka małych, ale charakterystycznych map, kilka trybów rozgrywki (w tym wymagająca kooperacja), bogaty system rozwoju i masa sprzętu do odblokowania, ciekawa ekonomia, niezła grafika i dobra optymalizacja, to naprawdę dużo w darmowej formule.
Warface nie wstrząśnie branżą, nie zrobi żadnej rewolucji. Ba, trudno tu nawet mówić o ewolucji - to zestaw doskonale sprawdzonych i ogranych pomysłów. Ale to również przykład solidnie wykonanej, dynamicznej i szybkiej strzelanki. Jeśli lubicie tego typu rozgrywkę, warto moim zdaniem sprawdzić tę produkcję. Tym bardziej, że zrobicie to przecież całkowicie za darmo.