ArmA 3 - już graliśmy!

Sławek Serafin
2013/03/29 06:31

Gra z gatunku tych, które otwierają oczy i sprawiają, że wszystko inne wydaje się płytkie, niemądre i infantylne.

Do trzeciej ArmA przekonałem się po śmierci. Gdy ginie się w czasie scenariusza kooperacyjnego, to zgodnie z tradycją serii, zmieniamy się w mewę, która krąży sobie ponad polem bitwy i obserwuje działalność kolegów, którzy jeszcze żyją. Zginąwszy zatem, fruwałem sobie nieskrępowanie i widziałem z lotu ptaka w zasadzie wszystko, głównie zaś wroga. Wroga, którym kierowała Sztuczna Inteligencja, niezbyt bystra raczej chyba... ale i tak na tyle kumata, że zdołała otoczyć i nieźle poszczerbić moich pozostałych towarzyszy broni. To był właśnie ten moment, w którym zdałem sobie sprawę z tego, jaka niesamowita to gra.

Pięcioosobowy patrol przeciwników zastawił pułapkę na moich - jeden gość zaatakował głośno od frontu, rzucając granatami, dwóch zaszło od prawej, od dołu, dwóch zaś od lewej, od strony zbocza, przez las. Wisząc na niebie jako ta mewa, widziałem i słyszałem panikę kolegów, którzy zostali nagle przygnieceni ogniem z kilku stron na jakiejś leśnej drodze. Wrogowie mnożyli im się w oczach, latały granaty zwykłe i dymne, serie z kaemów przecinały poszycie smugowcami i nikt oprócz mnie, wszechwidzącego ptaka, nie wiedział, że czterech wrogów już zginęło (i jeden nasz), a cofający się nieskładnie zespół ostrzeliwuje samotny desperat. Słuchając zaniepokojonych komentarzy na TeamSpeaku śmiałem się, bo chłopaki byli pewni, że ściga ich mała armia - a to był ten jeden gość. I jeszcze przez 10 minut wszyscy cieszyli się, że przed nim uciekli, a jednocześnie ciągle trwożliwie odwracali się w jego stronę, spodziewając się kolejnego szturmu.

ArmA 3 - już graliśmy!

Tam, na dole, wygląda to całkiem inaczej. Wiesz, że Sztuczna Inteligencja to nie geniusze - ale wiesz też, że goście myślą, szukają osłon, rzucają granatami, wycofują się nawet, i to wszystko w zorganizowany sposób. Mogą nadejść z dowolnego kierunku, bo wszystko zależy od tego, w jaki sposób rozmieścił wroga projektant danego scenariusza i jakie skrypty zachowań mu przydzielił. To poczucie niepewności i nieprzewidywalności potrafi wstrząsnąć nawet najtwardszym weteranem z innych strzelanek, zwłaszcza gdy zda sobie sprawę z tego, że tutaj ginie się momentalnie, nieodwołalnie i zwykle od strzału wroga, którego nawet się nie widziało. ArmA to nie korytarzowa strzelanka, w której durny przeciwnik nadbiega zawsze od przodu i to wąskim przejściem - tutaj mapa jest całkowicie otwarta, wzrok sięga na kilometry, a broń jest skuteczna na setki metrów. Jak na wojnie, takiej prawdziwej. Bo to właśnie ją ArmA symuluje i choć nie robi tego idealnie, to i tak lepiej niż cokolwiek innego. Oprócz innych części tej serii oczywiście.

No właśnie, ArmA 3. Pobawiłem się chwilę, zagrałem kilka misji kooperacyjnych z ludźmi, którzy lepiej znają to środowisko ode mnie i... można powiedzieć, że się tak trochę zakochałem. Nigdy mnie ArmA do siebie nie przekonała. Lubię realizm w strzelankach i ten w wydaniu "hiper" z ArmA zawsze mnie ciągnął do siebie, ale potem rozbijałem się o niezrozumiały tryb kampanii lub jeszcze bardziej niepojęte rozgrywki wieloosobowe. Waliłem głową w wysoki próg wejścia i cofałem się z płaczem... eee, no dobra, ze zgrzytaniem zębów. I prawdopodobnie tego samego doświadczy także ktoś, kto postanowi wreszcie się przemóc i zacząć swoją przygodę z serią od jej trzeciej części, powoli już nadchodzącej. On też się zniechęci, bo będzie próbował grać tak jak we wszystkie inne gry - sam. A tak się tu nie da. W inne strzelanki, także i te sieciowe, można grać samotnie, nawet będąc w tłumie, ale nie w ArmĘ, bo ona jest jak wojna, a wojen, w przeciwieństwie do tego co nauczyły nas filmy z serii Rambo, w pojedynkę się nie wygrywa. Żeby grać w ArmA 3 (i poprzednią część też) trzeba mieć znajomych, którzy też w to grają, którzy nas wprowadzą, nauczą, wezmą pod swoje skrzydła i rozkazy. I przede wszystkim powiedzą co trzeba zainstalować, żeby grać, bo "goła" ArmA to tylko punkt wyjścia.

W tym momencie ArmA 3 to teoretycznie uboga wersja alfa, nawet nie beta jeszcze. Cztery krótkie "pokazówki" dla samotnego gracza mają pokazać mu podstawy grania piechotą, korzystania z pojazdów oraz nurkowania. Do tego są dwa scenariusze wieloosobowe oraz niewielka część arsenału, który ma być dostępny w pełnej wersji gry, i tylko mały wycinek jej mapy - wysepka Stratis, ledwie 20 kilometrów kwadratowych powierzchni. No i edytor... czyli w zasadzie jest w tej alfie już wszystko, co fanom do szczęścia potrzebne. Sercem każdej ArmA, także tej trzeciej, jest właśnie edytor. To w nim, po relatywnie krótkim, kilkutygodniowym okresie nauki, można tworzyć własne misje, odpowiednio wyreżyserowanie i ustawione, w które potem gra się z kolegami. Wiem, brzmi to dość zwyczajnie, ale jest siedemnaście razy bardziej ekscytujące niż się wydaje, zwłaszcza gdy już wpuścimy się w ten militarno-realistyczny klimat...

GramTV przedstawia:

Co zresztą jest bardzo łatwe, zważywszy na solidną porcję wiarygodności, którą ArmA 3 wali nas prosto w twarz. Graficznie wymiata, na przykład. Choć to ten sam silnik co dawniej, to dodane efekty typu HDR i tessellacji odmieniają go nie do poznania. Scenerie zapierają dech w piersiach, a pola widzenia nie ogranicza nam w zasadzie nic - choć niestety oddalone obiekty wyglądają dobrze tylko gdy patrzymy na nie gołym okiem, bo spojrzenie przez lornetkę czy celownik optyczny pokazuje nam już o wiele brzydsze i mniej szczegółowe tekstury. Ale o tym się nie pamięta, bo przecież i tak wypatrujemy wrogów, a nie podziwiamy krajobrazy. Wrogów, którzy brzmią strasznie. Do tej pory najbardziej wiarygodną dźwiękowo strzelanką był dla mnie Battlefield 3, który swoim fenomenalnym audio rzucał na kolana. ArmA 3 okazała się być wcale nie gorsza, a może nawet lepsza, bo tutaj wymianę ognia najczęściej się tylko słyszy i na podstawie tych realistycznych odgłosów wyobraźnia domalowuje nam całą resztę, prawdopodobnie o wiele groźniejszą i straszniejszą niż w rzeczywistości. Tak, tutaj boimy się wystrzałów. A przynajmniej ja się bałem, jak to nowicjusz na polu walki.

No właśnie, sam nie wiem dlaczego wszyscy mówią, że ta ArmA to taka trudna jest i skomplikowana. To znaczy, jest, być może nawet za bardzo, jeśli do tej pory grało się tylko w Call of Duty... Ale wystarczy jakikolwiek staż w jakimś bardziej realistycznym shooterze tudzież modzie w rodzaju Project Reality i przy pomocy doświadczonych kolegów momentalnie wsiąkamy w grę. Zwłaszcza jeśli graliśmy w jakieś RPG na żywo, bo ArmA to właśnie jedno wielkie militarne role-playing. Jasne, trzeba pamiętać o obsłudze radia, o przełączaniu się między celownikami, o kompasie, trzymaniu szyku, rozglądaniu się na wszystkie strony i obserwowaniu swojego sektora w obronie okrężnej, zachowaniu dyscypliny ognia i tych wszystkich rzeczach, o których pamiętają zwykli żołnierze na akcji, a których w ogóle nie ma w innych strzelankach, gdzie najważniejszy jest celownik i palec na spuście. Ale naprawdę można się tego wszystkiego szybko wdrożyć i przyzwyczaić, do takiego wirtualnego wojskowego drylu. Po kilku godzinach opanujemy nawet takie nowości, jak zmiany postawy - ArmA 3 ma chyba z dziewięć różnych pozycji pomiędzy stojącą a leżącą, między którymi można się szybko przełączać, co wydaje się skomplikowane, ale bardzo szybko okazuje się, że to zbawienne rozwiązanie pozwala wreszcie wykorzystywać w sposób optymalny wszystkie ewentualne osłony. Potrzebny jest tylko mały mod, który nam wyświetli w jakiej pozycji aktualnie jesteśmy, żebyśmy nie musieli się oglądać z perspektywy trzeciej osoby za każdym razem...

No właśnie, do tego też będzie potrzebna pomoc. ArmA, w tym także ta najnowsza trzecia, jest cieniem samej siebie bez modów. Tak naprawdę to, co serwuje Bohemia Interactive w podstawowej formie, to tylko szkielet, na którym niesamowicie kreatywna społeczność buduje właściwą grę. Twórcy samoograniczają się nawet w wielu miejscach, by nie wprowadzić do gry pewnych rozwiązań, które tradycyjnie już dorobią modderzy. I to się już dzieje na okoliczność ArmA 3, która jest tak samo przyjazna i podatna na modowanie jak poprzednia część - ba, część dawnych modów pasuje do niej bez większych przeróbek. Nie ma co prawda jeszcze ACE'a, ale jest już sporo drobniejszych udogodnień, jak na przykład wspomniane wyświetlanie aktualnej pozycji naszego żołnierza. Żeby się w tej szybko gęstniejącej dżungli modów i przeróbek orientować, potrzebni są jednak przewodnicy, którzy powiedzą co, jak, gdzie i w jakiej kolejności zainstalować, żeby działało. Lub nie działało, bo ArmA 3 to kapryśna pani i czasem po prostu mówi "nie" nie wiadomo dlaczego... choć jak na wersję alfa to i tak imponuje poprawnym działaniem i przede wszystkim zaskakującą wydajnością. Nie wiem jak to możliwe, że gra nie tylko wygląda lepiej niż ArmA 2, ale też lepiej działa, co jest całkowitym zerwaniem z tradycją serii, znanej z fatalnie dziurawego i nadmiernie wymagającego silnika.

No dobrze, wszystko ładnie i pięknie, ale... czy warto? ArmA 3 już jest w sprzedaży, można ją kupić i uzyskać natychmiast dostęp do rzeczonej alfy. Warto? Zdecydowanie, jak najbardziej, absolutnie tak... jeśli lubicie militarne klimaty, chcielibyście się poczuć przez chwilę jak prawdziwi żołnierze i przede wszystkim macie znajomych, którzy już grają, albo wiecie gdzie takowych znaleźć. Jak na społeczność fanów gry zaawansowanej i wymagającej myślenia przystało, gracze w ArmĘ to ludzie przyjaźni i chętni do pomocy - bo wiedzą z własnego doświadczenia, że każdy początkujący tej pomocy po prostu potrzebuje. Jeśli nie boicie się o pomoc poprosić, to przygotujcie się na naprawdę niesamowite przeżycia, których nie znajdziecie nigdzie indziej... to znaczy, nigdzie indziej w grach, zwłaszcza zaś w innych strzelankach, które z tymi swoimi medalami, spluwami do odblokowania i maleńkimi mapkami wydają się być w porównaniu z ArmĄ zabawkami dla dzieci. I to takich przedszkolnych. Prawdziwi faceci nie bawią się zabawkami. Prawdziwi faceci kładą ogień zaporowy w kierunku 20 na 400 metrów i mają nadzieję, że kumple z lewej i prawej usłyszeli rozkazy w tym całym huku i trzymają swoje sektory, bo to żadna przyjemność dostać kulkę z flanki.

I na koniec jeszcze podziękowania dla całego GC-Team - panowie, bez was byłbym jak dziecko we mgle!

Komentarze
34
Usunięty
Usunięty
04/04/2013 02:48
Dnia 03.04.2013 o 23:25, adam_wielki napisał:

Mam jedno pytanko czy to oni gadają tak przez mikrofon ?? Czy jest to tylko skrypta ??

Wszystkie dialogi są prowadzone przez graczy.

Usunięty
Usunięty
03/04/2013 23:25

Mam jedno pytanko czy to oni gadają tak przez mikrofon ?? Czy jest to tylko skrypta ??

Usunięty
Usunięty
03/04/2013 01:58

Gra prezentuje się po prostu niesamowicie. Pierwszy raz widzę tak dopracowaną grę ( oczywiście w miarę możliwości jej twórców ),w której nie chodzi TYLKO o strzelanie i jak naszybsze zdobycie punktów.. tu ewidentnie liczy się współpraca. Coś cudownego.. sam chętnie bym spróbował w to zagrać.. z tego mam pytanie czy poleci mi to na takim sprzęcie : nvidia geforce 9500 GT 512 mb, 4 gb ram, intel pentium dual core 2 2,20 ghz. Co prawda komputer może nie jest najlepszy ale Arma II OA działała w miarę płynnie na średnich wymaganiach. Poza tym ja nie chcę na nie wiadomo jakich wymaganiach grać :) interesują mnie tylko najniższe.. z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam.




Trwa Wczytywanie