LucasArts - wspomnienie

Patryk Purczyński
2013/04/07 12:20

Disney zakończył trwającą od dłuższego czasu agonię i niemoc twórczą LucasArtsu. Z uwagi na ogromny sentyment żywiony do tej firmy nie uciekniemy jednak od pytań, czy naprawdę nic się już nie dało zrobić...

LucasArts - wspomnienie

Tak, LucasArts znajdowało się w agonii i trudno z tym stwierdzeniem w ogóle dyskutować. Pomijając już fakt, że w ostatnich latach próżno szukać naprawdę udanej produkcji studia, częściej z jego obozu dobiegały nas wieści o tym, że coś się nie udało, że komuś się coś nie podobało, że jakiś projekt jednak się nie ukaże, że znów zmienił się szef, a wraz z nim wizja przyszłości ekipy. Czy w takim świetle decyzja o wyciągnięciu wtyczki dogorywającej załogi, której lata świetności dawno przeminęły i nie było perspektyw na to, że jeszcze powrócą, jest zaskoczeniem? Pewnie należałoby na to pytanie odpowiedzieć "nie". Ale... No właśnie, ale. Pomimo ostatnich niepowodzeń LucasArts wciąż był firmą lubianą, głównie z uwagi na sentyment, jaki doń żywiono.

Niestety, do LucasArtsu nie pozostało nic poza sentymentem. Wszyscy kochamy przecież Gwiezdne wojny - a to właśnie z tą marką studio podlegające pod LucasFilm będzie kojarzone przede wszystkim, choć ma na swoim koncie również inne cenione dzieła. Dobrych gier spod znaku Star Wars nigdy za wiele. Niestety, ostatnio nie było ich praktycznie w ogóle. Zarówno pierwszą, jak i drugą część The Force Unleashed można bowiem co najwyżej określić mianem średnio udanych, a już na pewno nie były one w stanie w pełni zadowolić graczy wymagających wiele, a przede wszystkim pamiętających znakomite Jedi Knighty. Nawet ci, którzy ostatnio z powodu LucasArtsu przeżywali jednak głównie rozczarowania, zapewne z mieszanymi uczuciami przyjęli wiadomość o tym, że firma zostaje zamknięta niespełna rok po jubileuszu trzydziestolecia istnienia. Tak sędziwego wieku dożywa niewiele firm w branży. Przypomnijmy sobie zatem, jak to wszystko się zaczęło.

A zaczęło się w maju 1982 roku od stworzenia przez samego George'a Lucasa odnogi LucasFilmu, mającej się zajmować tworzeniem gier. Ochrzczono go mianem LucasFilm Games i nawiązano współpracę z Atari, by ta doświadczona już firma pomogła nowo stworzonemu studiu się rozkręcić. Na pierwsze efekty trzeba było czekać do 1984 roku - a debiut, co może wydać się zaskakujące, wcale nie był powiązany z Gwiezdnymi wojnami. Mimo to Ballblazer, bo o nim mowa, do dziś jest wspominany ciepło, podobnie zresztą jak Rescue on Fractalus!. Na pierwszą produkcję spod znaku Star Wars nie trzeba było czekać zbyt długo - już rok później światło dzienne ujrzało bowiem Star Wars: The Empire Strikes Back na maszyny arcade'owe. Należy jednak pamiętać, że za ten tytuł odpowiadał ówczesny partner LucasFilm Games, Atari.

Za produkcje gwiezdnowojenne studio zabierało się zresztą nadspodziewanie opieszale. Ale może to i dobrze, bo dzięki rewelacyjnym przygodówkom załoga dorobiła się reputacji. Kamieniami milowymi okazały się Maniac Mansion i seria Monkey Island, przy których pracowały takie sławy, jak Ron Gilbert czy Tim Schafer. Po drodze LucasArts (taką nazwę firma przyjęła w 1990 roku) schwycił się jeszcze innej znanej marki LucasFilmu - chodzi oczywiście o "Indiego" i grę Indiana Jones and the Last Crusade: The Graphic Adventure. Początek lat 90. z perspektywy czasu można ocenić jako złotą erę studia.

W 1991 roku wreszcie nastąpił moment, w którym LucasArts własnymi siłami stworzyło produkcję w uniwersum stworzonym przez swojego założyciela, nazwaną po prostu Star Wars. Była to gra akcji bazująca na Epizodzie IV, Nowa nadzieja. Fabuła adaptowała więc do wirtualnej rzeczywistości wydarzenia, którymi rzesze zachwycały się podczas seansów kinowych. Gracz wcielał się w Luke'a Skywalkera, a jego zadaniem było odnalezienie (kolejno) R2-D2, Obi-Wana Kenobiego i Hana Solo. Po skompletowaniu drużyny udawał się na Gwiazdę Śmierci, gdzie miał odbić księżniczkę Leię z rąk Dartha Vadera i jego popleczników, a następnie zniszczyć cały ten przybytek. Czyli jak w filmie.

Potem poszło już z górki. Tylko w 1993 roku pojawiły się dwie kolejne gwiezdnowojenne produkcje LucasArtsu, a równolegle gry spod szyldu Star Wars powstawały również w innych ośrodkach. SEGA zrobiła kolejną grę na maszyny arcade'owe, a The Software Toolworks, co można potraktować w ramach ciekawostki, stworzyło Star Wars Chess. Najbardziej interesujące rzeczy działy się jednak w zaprzyjaźnionej ekipie Totally Games, która dała światu X-Winga, TIE Fightera i wreszcie uwielbianego po dziś dzień X-Wing vs. TIE Fighter. LucasArts jednocześnie nie zapominał o gatunku, dzięki któremu wypłynął na szerokie wody - grach przygodowych. W kolejnych latach zrodziły się Sam & Max Hit the Road, Full Throttle czy nowe części Monkey Island. Także "Indie" w 1996 roku doczekał się kolejnych wirtualnych przygód w postaci Indiana Jones and His Desktop Adventures. Złotymi zgłoskami zapisała się również utrzymana w komediowej konwencji gra Grim Fandango.

Wcześniej, bo już w 1995 roku, LucasArts stworzył jednak gwiezdnowojenną grę, o której mówiło się przez lata. Mowa oczywiście o Star Wars: Dark Forces, która dała podwaliny pod stworzenie w 1997 roku Star Wars Jedi Knight: Dark Forces II. Do dziś w powstających co i rusz to rankingach najlepszych produkcji w uniwersum George'a Lucasa właśnie ten tytuł regularnie zamienia się na pierwszym miejscu ze wspomnianym wcześniej X-Wing vs. TIE Fighter. O ile zatem początek lat 90. można uznać za moment największego rozkwitu LucasArtsu, tak sam szczyt firma osiągnęła właśnie dzięki Dark Forces II.

GramTV przedstawia:

Po tym sukcesie nastąpił prawdziwy wysyp mniej i bardziej udanych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen. Dość powiedzieć, że samo LucasArts od 1998 do 2002 roku stworzyło 15 (!) pozycji wydawniczych spod znaku Star Wars, a przecież marką zajmowały się również inne ośrodki, jak Raven Software czy Pandemic Studios. Boom ten miał rzecz jasna związek z pojawieniem się w kinach nowych Epizodów (Mroczne Widmo zadebiutowało w maju 1999). Takie natężenie prac musiało się niestety odbić na jakości produktów, co oczywiście nie oznacza, że dobrych gier nie było w ogóle. Do takich można śmiało zaliczyć strategię Galactic Battlegrounds, stworzoną wspólnymi siłami z Ensemble Studios.

Prawda jest jednak taka, że na polu gwiezdnowojennych gier prym zaczęły wieść inne ekipy. Raven Software stworzyło rewelacyjne Jedi Knight II: Jedi Outcast, które jakością nie ustępowało słynnemu Dark Forces II, a później także Jedi Academy, z trybem multiplayer popularnym do dziś. BioWare wydał na świat znakomitego RPG-a Star Wars: Knights of the Old Republic, który doczekał się swojej kontynuacji dzięki staraniom Obsidianu. Strzelanina Star Wars: Battlefront (i jej druga część) to z kolei sprawka Pandemic Studios. Nie wolno również zapomnieć o pierwszym gwiezdnowojennym MMO, Star Wars Galaxies, powstałym w Sony Online Entertainment. Na scenę wkraczało już tymczasem Traveller's Tales ze swoim LEGO Star Wars, a w drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku Petroglyph uraczyło fanów uniwersum całkiem udaną strategią Star Wars: Empire at War.

Gdzie w tym wszystkim zagubił się LucasArts? W 2003 roku stworzyło tylko (bo tak trzeba mówić po tym, co działo się we wcześniejszych latach) dwie gry, spośród których żadna nie bazowała na uniwersum George'a Lucasa, a w 2004 - żadnej. Dopiero roku następnym studio wróciło do głosu, i to w wielkim stylu. Światło dzienne ujrzała bowiem wtedy taktyczna pierwszoosobowa strzelanina Republic Commando. Gra imponowała natężeniem akcji, interesującymi rozwiązaniami i niezłą opowieścią, a do tego miała świetną oprawę graficzną. Średnia ocen na poziomie 80 punktów (w tamtych czasach była to naprawdę wysoka średnia...) mówi zresztą sama za siebie. Mało kto by jednak wówczas przypuszczał, że była to ostatnia naprawdę udana gwiezdnowojenna produkcja LucasArtsu, nie wspominając już o tym, że studio od tamtego czasu zrobi już tylko trzy pozycje...

Chodzi tu oczywiście o obie części The Force Unleashed i średnio udaną platformową grę logiczną, Lucidity. O pozostałych projektach LucasArtsu mówiło się głównie w kuluarach. Mamy tu na myśli zwłaszcza Battlefront III, który przewijał się przez różne studia. Na jednym z etapów, jak stwierdził David Doak, pracujący nad projektem wespół z Free Radical Design, gra została "skasowana przez psychopatów z LucasArts" (więcej o historii Battlefronta III przeczytacie w naszym cyklu Gry nienarodzone). Takie opinie jasno pokazywały, że w firmie nie dzieje się dobrze. Poszukiwano rozwiązań w postaci zatrudniania coraz to nowych dyrektorów czy ściągania sław, ale ostatecznie wszystko to na niewiele się zdało.

Nowa nadzieja w serca miłośników Gwiezdnych wojen wstąpiła zapewne po ogłoszeniu na ubiegłorocznym E3 mrocznej strzelaniny Star Wars 1313. Produkcja zapowiadała się naprawdę intrygująco, choćby z uwagi na fakt, że miała poruszać temat przestępczego podziemia, tak słabo przedstawiony w dotychczasowych produkcjach spod znaku SW. Jakby tego było mało, gra robiła również spore wrażenie pod względem wizualnym. Sielanka została jednak szybko przerwana. Pierwsze symptomy niepokoju mogło wzbudzić już wykupienie LucasFilmu przez Disney, który zapowiedział, że nie interesują go wysokobudżetowe gry (a do takich miało z pewnością należeć Star Wars 1313). Firma zapewniła jednak, że nowej propozycji LucasArtsu nic nie grozi, ale już na początku tego roku doszły nas słuchy, że produkcja jest zawieszona od kilku miesięcy. Niedługo potem doczekaliśmy się ogłoszenia, że LucasArts zostaje zamknięty. I choć szanse na to, że Star Wars 1313 powstanie, nadal istnieją (teoretycznie projekt mogłoby przejąć zewnętrzne studio), to nie należą one do największych. Trzeba się zatem oswajać z myślą, że pewnego dnia i ten tytuł podzieli los Battlefronta III, trafiając do wspomnianego cyklu "Gry nienarodzone".

Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że Disney nie uśmiercałby produktu dla samej zasady i gdyby ten nie rokował nadziei na odniesienie sukcesu. Może zatem to co widzieliśmy na pierwszych pokazach prezentowało się ładnie, a wizja mrocznej gry w uniwersum była kusząca, ale plany stworzenia wielkiej gry ostatecznie spaliłyby na panewce i znów dostalibyśmy tylko średniaka. Tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Pozostaną domysły i pytania, czy nowi włodarze LucasArtsu postąpili słusznie już teraz wyciągając wtyczkę zasłużonemu studiu, które ze swoimi sukcesami od wielu lat było jednak w stanie śpiączki. Nam pozostaje jedynie wspominać te miłe chwile spędzone z grami LucasArtsu - tych bowiem przez te przeszło 30 lat z całą pewnością nie brakowało.

Komentarze
26
Usunięty
Usunięty
18/02/2014 21:05

Słyszałem, że Battlefronta 3 przejął DICE. Ta gra jest w fazie produkcji. Wnioskując z wypowiedzi szefa szwedzkiego studia, które do mnie doszły.

Usunięty
Usunięty
08/05/2013 23:18
Dnia 07.04.2013 o 14:03, Ostrowiak napisał:

lucasarts = przygodówki gdyby nie oni, sierra zeżarłaby rynek choćby za to pomnik

A przygodówki Sierry były złe? Chyba nie ;)

KannX
Gramowicz
08/05/2013 23:13

Jak dla mnie najwspanialszą grą LucasArts było Dark Forces 2: Jedi Knight. Jedna z najlepszych gier w jakie kiedykolwiek grałem, zaraz po pierwszym Deus Exie. Nic tej grze nie mogę zarzucić, po dziś dzień jest wspaniała. Kto się ze mną zgadza? Są tu jacyś fani Jedi Knight? :)




Trwa Wczytywanie