W czwartym dniu tygodnia z Dead Island Riptide przygotowaliśmy dla was tekst traktujący o podstawowym sposobie zabawy - trybie kooperacji.
W czwartym dniu tygodnia z Dead Island Riptide przygotowaliśmy dla was tekst traktujący o podstawowym sposobie zabawy - trybie kooperacji.
Naszym najnowszym zadaniem było poszukanie informacji na temat możliwości wydostania się z wyspy. Taki mały research przeprowadzony tam, gdzie znajdowało się najwięcej zombie, ale jednocześnie była też największa szansa na znalezienie kogoś ciągle żywego. Wioska nie wyglądała zachęcająco. Zresztą, jak dla mnie, nie przypominała w ogóle wioski, a skupisko szop nabudowanych jedna na drugiej. Widziałem, że zarówno Xian jak i Samowi pomysł zagłębienia się w te okolice wydawał się równie zachęcający jak wsadzenie głowy w paszczę lwa - czyli nijak. Ale to już nie chodziło o to, czego chcemy. Chodziło o to, co musimy zrobić, aby za chwilę nie biegać jak inni za zapachem świeżej krwi. Pociągnąłem ostatni łyk whiskey, wyrzuciłem butelkę i poprawiłem pas z nożami. Zapowiadał się długi dzień.
Tryb rozgrywki polegający na kooperacji pomiędzy graczami jest jedną z najbardziej pożądanych form zabawy w grach akcji, a także - a może nawet i przede wszystkim - podstawą w każdej szanującej się produkcji o zombie apokalipsie. Nic dziwnego, w końcu walczyć samemu z hordą żywych trupów i w pojedynkę błądzić po świecie, w którym nic nie jest już takie jak wcześniej, jest o wiele trudniej niż z towarzyszami niedoli dbającymi o nasze plecy. Twórcy Dead Island już od fazy projektowania pierwszej części serii wiedzieli, że co-op odegra w niej kluczową rolę. Młócenie zombie w tropikalnych lasach i na złocistych plażach to niezła frajda, ale robienie tego samego we współpracy z innymi - to dopiero synonim dobrej zabawy! Zresztą to truizm, nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że zarówno spacer po parku, oglądanie filmów jak i granie w gry najczęściej smakuje o wiele lepiej, gdy oprócz nas samych bierze w nich udział ktoś jeszcze.
O tym, że w pierwszym Dead Island kooperacja była jednym z najważniejszych elementów niech świadczą liczby - otóż według ujawnionych informacji, gracze w trybie współpracy spędzili w grze ponad 57 milionów godzin, co można przełożyć na około 6.500 lat - a są to dane z sierpnia zeszłego roku. W porównaniu do jedynki Riptide do tematyki współpracy podchodzi w sposób ewolucyjny, ale nie rewolucyjny. Techland słusznie wyszedł z założenia, że nie warto znacząco zmieniać tego, co jest dobre - skupiono się więc na poprawie komunikacji między graczami, aby współpraca była łatwiejsza.
Nadal najważniejsze odnośnie kooperacji jest to, że znalezienie partnera do wspólnej zabawy jest niezwykle łatwe. Już podczas rozpoczynania gry decydujemy, czy chcemy mieć możliwość współpracy z innymi osobami, a jeśli tak, to czy sloty w naszej sesji mają być publiczne czy prywatne. Następnie już podczas gry Riptide poinformuje nas, że w naszej okolicy znajduje się osoba, która jest w podobnym fragmencie rozgrywki co my. W tym momencie wystarczy już tylko naciśnięcie jednego klawisza, by automatycznie dołączyć do trybu co-op.
John: Delikatnie zamknąłem drzwi od samochodu. Zaparkowaliśmy kawałek od miejscowości, w lesie, starając się, by jak najmniej było nas słychać. Wchodząc do jaskini lwa nie potrzebna nikomu dodatkowa uwaga, a i zombie pewnie jeszcze się nazabijamy. Zresztą, czy w ogóle można zabić coś, co nie jest żywe? Ehh. Nie mogłem odnaleźć się w nowej sytuacji. Jeszcze przed momentem chciałem pomóc tym wszystkim ludziom w ewakuacji z tego piekielnego miejsca. Teraz walczyłem o życie po katastrofie w której i tak ledwo co nie zginąłem. A perspektywy nie były najciekawsze. Ruszyliśmy w stronę wioski.Cztery minuty później spotkaliśmy naszych ulubionych kolegów. Trzech z nich pochylało się nad zmasakrowanym ludzkim ciałem, zatapiając w nim zęby, jęcząc jakby było to najsmaczniejszy posiłek w ich życiu. Nawet gdyby ktoś chciał im współczuć, nie dałoby się. Ludzi przypominali już tylko z wyglądu. - Ej brudasy. Chodźcie tutaj! - zachęcał je okrzykami Sam wymachując w prawą i lewą stronę swoim bejsbolem. Jeden ze szwędaczy podbiegł w jego stronę tylko po to, by po sekundzie lecieć dokładnie w przeciwną. Sam idealnie przycelował potężnym ciosem prosto w głowę. Nie mogło być inaczej. Ciało spadło z głuchym plaśnięciem, krewa rozprysła się na wszystkie strony. Dwa kolejne trupy skupiły na nas swoją uwagę. Chyba nie do końca zrozumiały co stało się z ich kompanem, w innym wypadku nie ruszyłyby w naszą stronę. Wziąłem na siebie tego po lewej. Z sinej szczęki kapała mu jeszcze krew, gdy uderzyłem go z całych sił prosto w podbródek. Poczułem jak kości podbródka łamią się pod ciężarem metalowego kastetu. Kopnąłem w sam środek klatki piersiowej i poprawiłem dwoma kolejnymi uderzeniami prawym sierpowym. Przewrócił się na ziemię. Zanim rozgniotłem mu głowę butem zauważyłem, jak z lewej strony przelatuje odcięta przez Xian ręka trzeciego z zombiaków. Z całych sił nacisnąłem mu na czoło swoim ciężkim, wojskowym butem.
Inną możliwością dołączenia do kooperacji jest włączenie lobby i przejrzenie dostępnych aktualnie sesji publicznych, albo też wysłanie zaproszenia do znajomych, by dołączyli do naszej prywatnej sesji. Matchmaking gier publicznych działa w Dead Island Riptide w taki sposób, że przede wszystkim dobiera nam osoby, znajdujące się na podobnym poziomie zaawansowania fabuły co my. Dzięki temu po dołączeniu do sesji możemy zarówno cieszyć się z wspólnej zabawy, jak i rozwijać zadania we własnym trybie fabularnym. Ponadto nawet, jeżeli dołączymy do sesji, która nie będzie zapisywała naszych postępów w zadaniach (np. bo gracz, który hostuje, jest we wcześniejszym fragmencie niż my), możemy liczyć na to, że zapisane zostaną nasze postępy względem rozwoju postaci czy posiadanego ekwipunku.
Rozgrywka z innymi graczami przynosi wymierne korzyści. Przede wszystkim dlatego, że Dead Island Riptide - podobnie jak jedynka - nie jest grą łatwą. W pojedynkę samotne ataki na hordy krwiożerczych zombie wymagają od nas wiele pomyślunku, sprytu i zręczności. Te same akcje przeprowadzone już chociażby we dwójkę są łatwiejsze do wykonania, nawet gdy kompletnie nie znamy osoby z którą akurat gramy i nie mamy podłączonej komunikacji głosowej. Także dlatego, że w singlu nieużywane przez nikogo postaci pozostają w obozach i robią za NPC. Dopiero, gdy ktoś do nas dołącza, pojawiają się obok nas i walczy z nami ramię w ramię. W kryzysowej sytuacji możemy spokojnie odejść na chwilę na bok, odsapnąć, poczekać aż ekran nabierze normalnych kolorów, a "szwędacze" nie będą nas atakować równie zajadle co podczas samotnej rozgrywki, ponieważ część z nich skupi się na naszym kompanie. Co więcej, gdy akurat padniemy partner w dosłownym znaczeniu może podać nam "pomocną rękę", dzięki czemu wstaniem szybciej i unikniemy finansowej kary za śmierć. Oprócz tego gracze nawiązują pomiędzy sobą także interakcje w postaci leczenia się nawzajem oraz handlowania przedmiotami. To także ważny aspekt - podczas zabawy wypada naprawdę sporo broni oraz różnego rodzaju przedmiotów. Ze względu na to, że każdy bohater specjalizuje się w innej dziedzinie walki, najlepiej jest oddać koledze to, co jest nam zupełnie niepotrzebne lub po prostu jemu przyda się bardziej. Dobry kompan z całą pewnością zrewanżuje nam się tym samym, a już zgrana drużyna pilnować będzie tego, by przekazywać sobie przedmioty w taki sposób, by każdy jak najlepiej wykonywać mógł zlecone mu zadanie.
W Dead Island Riptide zupełnie nową możliwością jest zaznaczanie ważnych elementów w świecie gry. Naszym kompanom możemy wskazać to, co powinno przykuć ich uwagę - rzecz, którą trzeba podnieść (gdy np. nasze miejsce w ekwipunku już się skończyło, albo też dany przedmiot bardziej przypasuje innemu graczowi); osobę, z którą trzeba porozmawiać; drzwi, które należy otworzyć czy wreszcie miejsce, w którym chcielibyśmy, aby się zebrali. To o tyle ważna nowość, że podczas zabawy w co-op w pierwszym Dead Island gracze często nie wiedzieli co należy zrobić lub biegali po mapie w sobie tylko znanym celu. System zaznaczania obiektów wydaje się być ważnym usprawnieniem w kwestii komunikowania się pomiędzy losowo dobranymi osobami.
Xian: Chciiinn. Dwa krótkie cięcia i zgnilec dzieli się na trzy. Gdyby tak tylko nie brudzili mi maczety... Rozejrzałam się dookoła. Kilkanaście zakrwawionych ciał leżało na ziemi. Sam masakrował właśnie głowę jakiegoś biedaka machając zajadle swoim kijem. Logan wyciągał nóż z innego truposza. Trafił go prosto w oko. W tym czasie John szykował opatrunek, by opatrzyć jego zakrwawioną rękę. No a moim zadaniem była obserwacja, czy nikt akurat nie nadbiega. Jeśli tak - zapraszałam go do szybkiego tanga. Nasz zespół działał jak dobrze naoliwiona maszyna. A nawet, gdy tylko komuś potknęła się noga, podawaliśmy mu pomocną dłoń. Nie potrzeba nam było strat. Była nas tylko piątka - więcej osób odpornych na zarazę nie znaleźliśmy. Zresztą jeden i tak zostawał zawsze w obozie, by bronić ocalałych. Strata choćby jednego to zdecydowanie zbyt wiele, byśmy mogli sobie na to pozwolić.Ale oprócz tego, musieliśmy także pracować nad wydostaniem się z tego przeklętego miejsca. To był nasz priorytet. Po utorowaniu sobie drogi przez hordę zombie znaleźliśmy kilku ocalałych. W samym środku wioski stworzyli sobie ogrodzoną oazę. Wysokie metalowe płoty broniły dostępu do wnętrza ich bezpiecznej strefy. Przy drzwiach stali strażnicy z bronią palną. Nie, żeby miało im to pomóc. Pewnie jeden "samobójca" i kilkunastu "zarażonych" dałoby sobie z nimi radę. Ale póki co trzymali się przy życiu, to najważniejsze. Zapytaliśmy ich o możliwość wydostania się z tego miejsca. Niestety, nie posiadali żadnej łódki, co zresztą nie było dziwne. W innym przypadku już by ich tu nie było. Odesłali nas do kolejnej wioski. Być może tam miało się nam poszczęścić.
Zupełnie inaczej ma się sytuacja w przypadku, gdy posiadacie zgraną paczkę znajomych i w taki sposób dobieracie posiadane tytuły, by móc grać w nie razem. Wtedy Dead Island Riptide już od strony samej mechaniki zabawy wydaje się jedną z najciekawszych możliwych opcji. Każdy z pięciu bohaterów specjalizuje się w innym rodzaju broni, każdy też posiada odrębne umiejętności. Ich odpowiednie zgranie powiązane ze skuteczną komunikacją głosową umożliwia zupełnie nowe możliwości. W tej sytuacji dobra taktyka to podstawa - każdy zespół musi odpowiednio porozdzielać role do potrzebnych zadań. W dobrym teamie musi znaleźć się osoba posiadająca bronie do atakowania z dystansów (tym bardziej, że kilka rodzajów zombie jest bardzo przykrych w bezpośrednim starciu), ktoś biorący na siebie dużą grupę "niemilców" czy zawodnik wyposażony w bronie o obszarowych obrażeniach. Wtedy jedna osoba, specjalizująca się w broni białej, gra zupełnie na pierwszej linii frontu i wspomagana jest przez swojego skrzydłowego, który oprócz obijaniu zombiaków pilnuje także, by w odpowiednich momentach leczyć swojego towarzysza. Całość powinna zostać uzupełniona poprzez kolegę z bronią miotaną lub palną. Taki zestaw pozwala na dosłowne czyszczenie całych rejonów z zarażonych.
Ma to olbrzymie znaczenie szczególnie w sytuacjach, w których organizujemy obronę naszych obozów. Owszem, podczas zabawy w pojedynkę tutaj mamy już znaczną pomoc, ponieważ NPC angażują się w walkę. Ale dopiero dobrze zgrana ekipa pozwoli nam poczuć smak współpracy przy elementach tower defence. Dobrze jest, gdy pomiędzy krótkimi przerwami w nacieraniu kolejnych fal, każdy z graczy wie już, co należy wykonać i kto się tym zajmie. A najczęściej jest trochę do zrobienia - oprócz obserwowania czy nie nadbiegają przeciwnicy, pilnowania postaci niezależnych (ich śmierć kończy zabawę) trzeba także naprawiać poszczególne elementy wspomagające naszą "fortecę" - działka czy umocnienia. Całość da się ogarnąć znacznie łatwiej, gdy gramy wraz ze znajomymi. W końcu to apokalipsa zombie! Ciężko jest ją przetrwać w pojedynkę.
Sam: Fuck! Z jednego gówna prosto w następne! Czy już człowiek nie może zaznać trochę spokoju nawet na pieprzonym końcu świata? Ile jeszcze tych śmierdzących, biegających dookoła i drących japę trupów mam pozbawić głowy, zanim w końcu dadzą mi święty spokój? Takich wojen, to my nie mieliśmy nawet w Chalmette, w Nowym Orleanie. Czasem ktoś się tam po pysku pookładał, pomachał nożem i nawrzucał na matkę drugiego - normalka. Ale w gruncie rzeczy nikt nie traktował tego poważnie, a za tydzień waliło się z nim wódę przy barze na zgodę i było cacy. A teraz? Who Do You Voodoo, bitch! Albo im porządnie walniesz, albo masz przesrane. Jedź na Banoi, mówili. Będzie fajnie, mówili. A gdyby tego było mało, to nagle okazuje się, że na wyspie (!), która z naturalnych powodów otoczona jest wodą (!!), nie można znaleźć działającej łódki! Dżizas krajst! Co to ma być w ogóle?!
Wioseczkowi odesłali nas z niczym. Siedzą za tymi kratami, ledwie zipią i nic nie wiedzą. Dobrze, że Xian i Logan z nimi rozmawiali, bo ja nie byłbym taki miły. Who Do You Voodoo, bitch! My walczymy o przeżycie, tniemy dziesiątki trupów na godzinę, a oni siedzą w blaszanej chacie i srają pod siebie ze strachu. A jak ich coś zapytasz, to i tak nie wiedzą... Spadamy stąd, do dżungli niezły kawałek, a tam - następna taka przeprawa i kolejne fale zombie. Bo może gdzieś jest głupia motorówka... Oby tam była!
Tydzień z Dead Island Riptide to akcja promocyjna firm Techland i gram.pl.