Anomaly 2 trzyma wysoki poziom, do którego przyzwyczaiła nas już zresztą część pierwsza. "Dwójka" bazuje na jej rozwiązaniach, ale potrafi dołożyć też coś od siebie.
Anomaly 2 trzyma wysoki poziom, do którego przyzwyczaiła nas już zresztą część pierwsza. "Dwójka" bazuje na jej rozwiązaniach, ale potrafi dołożyć też coś od siebie.
Warunki są jednak iście polowe, wróg ma zdecydowaną przewagę, a do tego wiele jest elementów - począwszy od naukowców zdolnych obsłużyć Shockwave aż po urządzenia niezbędne do jej odpalenia. Skompletowanie wszystkich składowych spada oczywiście na barki wojska, czyli nasze. Simon Lynx wraz z żołnierzami w kilku maszynach bojowych i wsparciem z centrali podejmuje nierówną walkę, która może ostatecznie doprowadzić do ocalenia ludzkości. Tak zaczyna się akcja w Anomaly 2, najnowszej produkcji 11bit Studios, która, podobnie jak pierwsza odsłona, wpisuje się w gatunek tower offense.
Przed premierą twórcy zapowiadali, że stanowiąca główny tryb zabawy kampania jest nawet dłuższa od tej z pierwszej części. Trudno jednak się z tym zgodzić - na normalnym poziomie trudności wystarczy około siedem godzin, by mieć za sobą ostateczne starcie z kosmicznym najeźdźcą. Trzeba jednak rodzimej ekipie oddać, że nakreślony scenariusz jest sensowny i spójny, nie ma dłużyzn i niepotrzebnych zwrotów akcji wplatanych na siłę. Jest za to zdecydowane urozmaicenie zadań względem pierwowzoru. W Anomaly 2 rozgrywka nie sprowadza się jedynie do bezpiecznego przeprowadzenia oddziału przez ulice, wokół których roi się od maszyn obcych. Napotykamy np. na odcinek, gdy jesteśmy zmuszeni oddalić się od naszych podkomendnych i samodzielnie rozprawić się z pozastawianymi pułapkami.Z gruntu zabawa wygląda jednak identycznie jak w pierwszej części. Na początku misji dobieramy oddział z kilku dostępnych jednostek, które możemy ulepszać. Poruszamy się pieszym dowódcą, wytyczając najkorzystniejsze ścieżki na mapie taktycznej (skręcamy jedynie pod kątem prostym - poruszamy się więc w kierunkach góra-dół i lewo-prawo). W trakcie misji chronimy oddział dostępnymi wspomagaczami: reperowaniem, ustawianiem wabików odciągających uwagę wroga od naszych wojsk czy sprawieniem, że jednostki wroga na chwilę przestaną działać. Zabrano możliwość ostrzału z powietrza i czasową niewidzialność. Ta ostatnia jednak powraca, a to dzięki jednej z jednostek, która co jakiś czas potrafi aktywować tę niezwykle przydatną funkcję. Nowością jest też wskazanie konkretnego celu ostrzału - teraz niektórych nieprzyjaciół możemy potraktować priorytetowo.
Jedną z największych nowości jest możliwość morfowania jednostek. Aby uzasadnić tę funkcję, 11bit Studios w Anomaly 2 podniosło znaczenie zabudowań. Kiedy działamy na terenach otwartych, lepsze są te postacie danych jednostek, które mogą ostrzelać wroga z dystansu. Gdy wkraczamy na ścieżki, przy których piętrzą się pozostałości budynków, lepiej zmorfować oddziały do stanu lepiej nadającego się do walki bezpośredniej. W ten sposób dochodzi nam kolejny taktyczny aspekt rozgrywki. Ale morfowanie jednostek to nie tylko kwestie ofensywne - przykładowo jeden z wozów może kąsać nieprzyjaciela albo samodzielnie produkować wspomagacze. To od nas zależy, co uznamy za bardziej potrzebne. Jest też i gorsza strona, ale ponownie wynika z tego, czego można byłoby się po Anomaly 2 spodziewać. Po szumnych zapowiedziach ponad miliona możliwych konfiguracji oddziału oczami wyobraźni widzieliśmy zapewne co najmniej kilka nowych jednostek. Ich liczba jest jednak ograniczona i w zasadzie nie różni się znacząco od zestawu, jaki dostępny był już w Anomaly: Warzone Earth.
Innym dość sporym zawodem jest brak większej liczby misji pobocznych. Pomysł ten wychwalałem w pierwszych wrażeniach, spisanych na podstawie wersji przedpremierowej Anomaly 2, zawierającej kilka przykładowych misji. W jednej z nich można było wykonać właśnie dwa zadania poboczne, udając się do zaznaczonych na mapie miejsc. Za dotarcie do nich spotykały nas nagrody. Podobnych rzeczy spodziewałem się w jeszcze kilku zadaniach, ale to był niestety jeden jedyny raz, gdy twórcy gry pozwolili sobie na takie szaleństwo.
Wielki, wręcz huraganowy powiew świeżości do gry wprowadza za to tryb multiplayer. Oczywiście o ile zdecydujemy się poprowadzić do boju kosmicznych najeźdźców. To de facto zupełnie nowy rodzaj rozgrywki - z trybu tower offense przechodzimy bowiem do szerzej znanego tower deffense. Jednostki, które w kampanii zaciekle zwalczaliśmy, tym razem sami rozstawiamy przy wytyczonych ścieżkach, próbując ochronić reaktory i rozprawić się z tymi nikczemnymi ludźmi. Mobilność jest zatem ograniczona niemal do zera (decydujemy jedynie o rozstawieniu stacjonarnych jednostek), za to opcji taktycznych nie powinno zabraknąć. W walce ratujemy się bowiem wieloma działaniami specjalnymi (naprawa, szybsza budowa kolejnych wież strażniczych, kamikadze - to tylko niektóre z nich). Nauczenie się tego wszystkiego wymaga sporo czasu i wprawy, jednak jeśli tylko damy szansę multiplayerowi Anomaly 2, może się okazać, że tryb ten zapewni nam wiele godzin zabawy. A jeśli uznamy, że rozgrywka kosmitami nam nie leży i wolimy klasyczne potyczki, zawsze możemy się wcielić w rolę obrońców ludzkości i poszukać sobie takiego partnera do gry, który sztukę obrony wieży opanował w zadowalającym go stopniu.
Ekipie 11bit Studios trzeba oddać honory za oprawę audiowizualną. Anomaly 2 oczywiście nie może się równać z graficznymi potworami (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), ale swój niewątpliwy urok posiada. Skok jakościowy w porównaniu do pierwszej części jest widoczny jak na dłoni. Zróżnicowane środowiska, głębia poziomów, która przecież nie jest taka prosta do uzyskania z uwagi na prezentowanie rozgrywki z lotu ptaka, płynne animacje czy efektowne wybuchy - to wszystko pracuje na wysoką ocenę warstwy wizualnej. Udźwiękowienie nie pozostaje wcale w tyle. Aktorzy podkładający głosy pod postacie wywiązują się ze swojej roli przyzwoicie, natomiast utrzymana w patetycznym tonie muzyka stanowi miły akompaniament, a na pewno nie uprzykrza zabawy.
Anomaly 2 nie notuje jakichś większych błędów, ale nie jest też grą wybitną. Nie różni się też w znaczący sposób od pierwowzoru - możliwość morfowania jednostek i dorzucenie multiplayera, zmieniającego w przypadku grania obcymi zabawę o 180 st. to z pewnością dwie spektakularne nowości, które zmieniają oblicze rozgrywki, ale mogłoby być ich znacznie więcej, jak nowi wrogowie, więcej jednostek czy dopalaczy. Z drugiej strony, to co sprawdziło się w Anomaly: Warzone Earth, sprawdza się także w "dwójce", i to jest w tym wszystkim najważniejsze. Można się czepiać, że dylematy moralne w scenariuszu arcade'owej gry wyglądają sztucznie, zwłaszcza, jeśli są podane w tak surowej formie, ale nie rzutuje to negatywnie na zabawę, a wręcz przeciwnie - daje motywację do poznania wszystkich zakończeń i tym samym choćby nieznacznego wydłużenia rozgrywki. Podsumowując: fanom pierwszej części Anomaly 2 powinno przypaść do gustu, a tych, których "jedynka" odrzuciła, kontynuacja do siebie nie przekona. Nowych użytkowników może zaś zachęcić atrakcyjna cena i oryginalna konstrukcja gry. Fajerwerków się nie spodziewajmy. Zresztą, w tego typu produkcji i tak wyglądałyby jak wtedy, gdy są wystrzeliwane za dnia. A nie o to przecież chodzi, żeby robić sztukę dla sztuki.