Jest taka scena w Gorączce, jedna z najlepszych scen akcji w historii kina. Ekipa de Niro i Vala Kilmera robi skok na bank na ostro, w środku dnia. Gliny z Pacino zjawiają się w trakcie i wywiązuje się niesamowita strzelanina w ruchliwym centrum, z bronią automatyczną i mnóstwem trupów. Cały film jest genialny, ale ta scena to prawdziwa legenda. Jeśli ktoś chciałby zagrać w taką legendę, to polecam PayDay 2. Serio, polecam, bardzo fajna gra.
PayDay 2 to nie tylko mnóstwo najprzeróżniejszych skoków rabunkowych, które można zrobić z kumplami bliższymi lub dalszymi. To także system rozwoju i modyfikowania naszej postaci, który w świetny sposób motywuje do dalszej gry i powtarzania najbardziej dochodowych akcji. Zacznijmy od tego, że mamy czterech różnych bohaterów, specjalizujących się w innych dziedzinach. Jeden jest mózgiem operacji, drugi mięśniakiem, trzeci kasiarzem, a czwarty magikiem od elektroniki. Każdy ma swoje drzewko umiejętności, z właściwymi sobie premiami i dodatkowym sprzętem. Dzięki udanym skokom dostajemy doświadczenie, które przekłada się na poziomy, a te z kolei dają nam punkty na rozwijanie tych drzewek. Możemy inwestować we wszystkie albo się mocno specjalizować. Przed każdą akcją mamy chwilę w lobby, żeby ocenić skład naszej drużyny i wybrać taką postać, która najbardziej się w niej przyda. I teoretycznie można zrobić skok na bank z czterema "mózgami", bo wtedy przynajmniej nie zabraknie apteczek... jednak przydałby się choć jeden mięśniak, który nie tylko będzie szybciej targał torby z łupem, ale też ma ten swój zasobnik z amunicją. A amunicja kończy się tutaj szybko. Szybko i radośnie.
Strzelanie w PayDay 2 to sama przyjemność. Gnatów jest sporo, od pistoletów do karabinów szturmowych. I każdy jest fajny, każdy dobrze leży w ręce, z każdego "wchodzą" strzały w głowę. Broń ma odrzut i rozrzut oraz inne statystyki, to nie są jakieś lasery, ale jeśli wycelujemy w gościa, naciśniemy spust i czujemy, że powinniśmy go trafić, to rzeczywiście go trafimy. Czyli nie tak, jak w Battlefieldzie. Oczywiście, tutaj strzelamy nie do innych ludzi, ale do sztucznej inteligencji, więc nie ma problemu z opóźnieniami, zgubionymi pakietami i za wysokimi pingiem, nie zmienia to jednak faktu, że strzelanie i zabijanie w PayDay 2 to sama przyjemność. Także dlatego, że dokonujemy go za pomocą własnoręcznie dopieszczonej spluwy. PayDay 2, podobnie jak wszystkie popularne sieciowe strzelanki, ma swój system odblokowywania nowego sprzętu. Tyle, że tutaj system bazuje w dużej mierze na hazardowym fuksie. Część gnatów odblokujemy w sposób normalny, awansując na kolejne poziomy. Dodatkowe części do nich oraz różne inne wartościowe cudeńka, w stylu nowych masek i wzorów malowania tychże, dostajemy jednak tylko za zaliczenie danego scenariusza. Wybieramy jedną z trzech zakrytych kart, która losowo obdarowuje nas czymś fajnym. Taka nagroda wydaje się bardziej wartościowa i daje więcej satysfakcji, bo rzeczywiście trzeba było na nią zasłużyć. Jest jak prezent spod choinki - nie wiadomo co jest w środku, dopóki nie rozpakujemy. I tak, często będą to skarpetki albo szalik, ale czasem trafimy też na celownik kolimatorowy do naszego ulubionego CAR-15. Z takich małych przyjemności składa się PayDay 2.
Oczywiście, są tutaj także przykrości. Jedne mniejsze, pomijalne w zasadzie, takie jak oprawa graficzna, która mogłaby być nieco lepsza, albo fantastycznie wpadająca w ucho muzyka, która jednak ciągle się powtarza i po jakimś czasie zaczyna już irytować... Inne większe, takie jak błędy z połączeniem trapiące część graczy - biedacy nie mogą dołączyć do prawie żadnej gry, a gdy już się na jakąś załapią, to im się PayDay 2 wysypuje do pulpitu tuż przed losowaniem nagród za zaliczony scenariusz. Ale przyznam szczerze, że o tych problemach głównie czytałem, bo na własnej skórze niczego takiego nie doświadczyłem - u mnie wszystko działało całkiem nieźle, poza okazjonalnymi problemami z dołączaniem do trwających już rozgrywek. Gdy trafiłem do zgranej ekipy, która robiła jedną akcję po drugiej, to nie było najmniejszych przeszkód i błędów technicznych. Było za to zgranie drużynowe, zawodowe podejście i kupa emocji, bo graliśmy na wyższych poziomach trudności i nie było lekko.
PayDay 2 szybko się nie znudzi. Tak, mamy tutaj skończoną liczbę możliwych do wykonania misji. Ale każda w części składa się z elementów losowych - gliny atakują od różnych stron, nasza furgonetka stoi za każdym razem w innym miejscu, nie da się dokładnie przewidzieć dalszego przebiegu skoku. Więc nigdy nie jest tak samo. No i wyższe poziomy trudności są faktycznym wyzwaniem. A na dodatek motywują nas do rozgrywania tych misji po raz kolejny fajne nagrody, więc monotonia nie pojawia się zbyt szybko. To znaczy u mnie po kilkunastu godzinach nie pojawiła się wcale, ale przypuszczam, że kiedyś w to całe gangsterskie skakanie wkradnie się jakaś rutyna. Na razie jednak jest super. Nawet jak się nie udaje donieść tych cholernych worków z kasą do wozu przez aleję policyjnych snajperów. Może uda się następnym razem, z jakąś inną ekipą. Będę próbował.
Krótko mówiąc - polecam. PayDay 2 jest świetne.