Wczesna wersja prasowa gry Beyond: Dwie Dusze to solidna próbka. Bite trzy godziny grania, w ciągu których można doskonale wyrobić sobie opinię o najnowszym dziele ekipy z Quantic Dream.
Wczesna wersja prasowa gry Beyond: Dwie Dusze to solidna próbka. Bite trzy godziny grania, w ciągu których można doskonale wyrobić sobie opinię o najnowszym dziele ekipy z Quantic Dream.
Główną osia narracji są wspomnienia Jodie Holmes, dziewczyny posiadającej unikatowy dar, połączenie z innym bytem. To trudna symbioza, czego stopniowo dowiadujemy się w kolejnych scenach. Jak przystało na wspomnienia, nie są one uporządkowane. Po życiorysie Jodie poruszamy się ruchem konika szachowego, wcielając się w nią w rozmaitych okresach. Raz jest to dorosła kobieta, za chwilę dziecko, potem nastolatka... Jednocześnie narracja jest tak ułożona, że pomimo przeskoków w czasie, spójnie dopowiada nam kolejne elementy. To typowy zabieg filmowy, nic więc dziwnego, ze pierwszy większy kawałek Beyond: Dwie Dusze było dane zobaczyć gościom nowojorskiego Tribeca Film Festival...
Aż chciałoby się opowiedzieć więcej o tym, co jest w fabule, bo naprawdę wciąga ona swoją konstrukcją. Niestety, już na bazie udostępnionego fragmentu widać, że to jedna z tych gier, w którym za zdradzanie podstaw scenariusza powinno się zsyłać dziennikarzy na ciężkie roboty. Spróbujmy wybrnąć z tej patowej sytuacji, rzucając kilkoma ogólnikami... W ciągu trzech godzin zabawy dane mi było biegać po dachu pędzącego pociągu, bawić się na prywatce, rzucać śnieżkami w inne dzieci, mordować oddział SWAT, gnać motorem po krętych drogach, knuć w ambasadzie, szkolić się na agentkę, uczestniczyć w eksperymentach i dostarczać mamie olej do smażenia wigilijnej kolacji. To tylko próbki, ale chyba widać, że na monotonię w Beyond: Dwie Dusze nie ma co narzekać...
Przeskoki narracyjne nie tylko trzymają nas w napięciu, ale też pozwalają twórcom bawić się tempem opowieści. W jednym momencie wszystko gna do przodu, walczymy, skaczemy... by za chwilę zwolnic do podszytej nutką grozy opowieści familijnej. Zmieniają się scenerie, zmienia się kolorystyka. Ba! Bohaterka też się zmienia, bo wgryzając się w fabułę Beyond: Dwie Dusze przecież obserwujemy ją w różnych momentach życia, a kolejne wydarzenia nie pozostają bez wpływu na jej osobowość. Mam nadzieję, ze w całym projekcie ta żonglerka będzie działała równie dobrze, jak w udostępnionym mi fragmencie. No i mam nadzieję, że więcej razy przetrę oczy ze zdumienia.
Oczywiście David Cage nie byłby sobą, gdyby zastosował uniwersalny system sterowania postacią. Takie, gdzie X to podskok i ogólnie tym podobne mainstreamowe pomysły. Sterowania więc uczymy się od zera, na szczęście nie na raz, tylko w kolejnych wspomnieniach. Na szczęście ekipa z Quantic Dream odpuściła sobie klikologię, która momentami dobijała w Heavy Rain. W Beyond: Dwie Dusze wszystko jest ciut bardziej uporządkowane i ma więcej sensu. Mimo to trzeba się ciut przestawić, by dostosować się do mechaniki opartej o prawy analog. Przeskok nad przeszkodą? W górę, gdy film zwalnia. Wślizg? W dół. Walka też tak działa - gdy czas zwalnia, obserwujemy, co robi Jodie i dostosowujemy się do tego ruchem analoga.
Nagrodą za tak oskryptowaną walkę są piękne animacje. Nie wiem, na ile znaczenie mają porażki, dajmy na to, czy w pewnej scenie czy dziewczyna może zostać złapana wcześniej czy później - te testy zostawiam sobie na pełną wersję. Tak samo jak sprawdzenie, jakie decyzje z przeszłości mogą mieć znaczenie w przyszłości. Pewnie się okaże, że niewiele to zmienia, choć z drugiej strony przecież to ekipa, która udowodniła, że umie robić zróżnicowane zakończenia, wynikające z postępowania gracza.
Od strony audiowizualnej jest to produkcja mistrzowska. Zresztą niczego mniej nie należało się spodziewać po wizjonerskiej ekipie z Quantic Dream, wspartej dodatkowo przez pierwszoligowego kompozytora i gwiazdorską obsadę aktorską. Gdy Nathan Dawkins porusza się, uśmiecha, mówi - jest to po prostu zdigitalizowany Willem Dafoe. Jeszcze ciekawiej jest w wypadku Ellen Page, bo na bazie jej aktorstwa stworzono modele w rozmaitym wieku - rzecz nie do osiągnięcia w tradycyjnym kinie. Animacje twarzy gestów - jest ogólnie co podziwiać. Takie efekty można osiągnąć jedynie dzięki konwencji interaktywnego filmu.
Bardzo szczegółowe są też poszczególne lokacje. Aż człowieka łapie wzruszenie, ze takie pokłady możliwości graficznych drzemią w konsoli, której dni dobiegają końca... Jasne, na PC na pewno dałoby się zafundować graczom większy przepych, ale jak na leciwą PlayStation 3 efekt jest naprawdę świetny. Oczywiście w Beyond: Dwie Dusze pojawia się też kilka specjalności zakładu Quantic Dream, z efektami pogodowymi na czele. Niewiele jest ekip potrafiących tak wspaniale oddać deszcz. Nowością za to jest animacja wieczorowej sukni Jodie w jednym z epizodów. Materiał faluje i układa się tak, jakby posiadał własną realistyczną fizykę. Znając możliwości konsoli wiadomo, ze to iluzja. No ale za to jaka iluzja!
Grając przez trzy godziny w Beyond: Dwie Dusze dałem się całkowicie porwać nastrojowi opowieści o Jodie i jej burzliwym życiorysie. Nie jest to historia miła, ale chwyta za serce. Naprawdę liczę na to, ze reszta opowieści będzie równie dobra. Jeśli nie przeszkadza wam formuła interaktywnego filmu, jeśli lubicie historie o nadprzyrodzonych zdolnościach, szpiegach i rządowych tajemnicach - to dla was obowiązkowa pozycja. Jeśli nie lubicie.... cóż, może właśnie ta gra was przekona?