Wobec gier na licencji stosuję sprawdzoną metodę minimalnych oczekiwań. Dzięki takiemu podejściu uniknąłem kilku gorzkich rozczarowań, a ostatnio zafundowałem sobie miłe zaskoczenie w postaci One Piece: Pirate Warriors 2.
Wobec gier na licencji stosuję sprawdzoną metodę minimalnych oczekiwań. Dzięki takiemu podejściu uniknąłem kilku gorzkich rozczarowań, a ostatnio zafundowałem sobie miłe zaskoczenie w postaci One Piece: Pirate Warriors 2.
Fabuła mangi One Piece to historia dość rozbudowana, więc tym razem twórcy nie próbowali nawet upchnąć jej do gry. Nie było zresztą sensu, bo najważniejsze wątki i tak już zostały przedstawione w poprzedniej odsłonie. W zamian scenarzyści zaproponowali zabawę w gdybanie i przedstawiają alternatywą wersję zdarzeń, które mogłyby się wydarzyć po przybyciu Straw Hat Pirates do New World. Wesoła ferajna na samym początku opowieści zostaje rozdzielona i porozrzucana po dziewiczych terytoriach, a Luffy w poszukiwaniu swoich kompanów będzie zawierał najbardziej nieprawdopodobne sojusze, które w przypadku kanonicznej fabuły nigdy nie mogłyby mieć miejsca.
To, co do tej pory przeczytaliście zupełnie nic Wam nie mówi? Nie przejmujcie się. Scenariusz Pirate Warriors 2 został przygotowany w taki sposób, że nawet ktoś zupełnie nieobeznany ze światem One Piece będzie potrafił się w nim odnaleźć. Największy kłopot może stanowić zapamiętanie kto jest kim, bo z każdą misją liczba pirackich oryginałów zaangażowanych w poszukiwanie Straw Hat Pirates powiększa się lawinowo. W czasie całej przygody przez ekran przewinie się coś około 80 bohaterów i czarnych charakterów, co może wywołać mały zawrót głowy, ale jest też niewątpliwym ukłonem w stronę fanów.Każdy kto wcześniej miał już do czynienia z jedną z odsłon Dynasty Warriors wie czego może się spodziewać po Pirate Warriors 2. Biegamy po rozległej mapie, rękami i nogami torując sobie drogę do kolejnych celów misji, takich jak obszary do przejęcia, towarzysze do uratowania i bossowie do rozgromienia. Licznik K.O. na koniec rundy pokazuje najczęściej wynik czterocyfrowy po części dlatego, że większość wrogów na mapie to zwykłe mięso armatnie, ale głównie ze względu na nieprawdopodobne umiejętności pirackich zadymiarzy.
Jeżeli nasza postać pokona odpowiednią liczbę słabeuszy dostępny staje się Style Mode, w którym sieczka wchodzi na zupełnie nowy poziom. W takim szale nasz bohater jest jeszcze szybszy, dostaje też opcję użycia ataku specjalnego siejącego spustoszenie nawet w paskach zdrowia głównych bossów. To jednak nie wszystko, bo zanim nastąpi decydujące uderzenie, niczym w Marvel vs. Capcom przywołać możemy towarzysza. Wystarczy więc odrobina wprawy, a w czasie Style Mode odpalimy nie jeden, a dwa ataki specjalne. Efekty są iście niszczycielskie - skupiska wrogów mieszają się w bezładną masę, co i raz rozsadzaną potężnymi ciosami ogromnych pięści, mieczy, a nawet cielskami... waleni.Tutaj dochodzimy do bodaj największego atutu Pirate Warriors 2, czyli zróżnicowania grywalnych postaci. Każda ma własny styl i jest to naprawdę widoczne na polu walki. Największe wrażenie robią jednak ich unikatowe specjale. Weźmy na przykład zwinnego Monkey D. Luffy'ego, który dzięki swojemu rozciągliwemu ciału zmienia się w procę i dosłownie wystrzeliwuje się w stronę rywali. Mamy też Jinbei'a, powolnego grubasa biegającego w tradycyjnych drewnianych sandałach i potrafiącego przywoływać morskie fale, wodne wiry i wspomniane już wieloryby. W blisko 40-osobowej plejadzie dziwaków nie sposób nie znaleźć przynajmniej kilku postaci, które będą odpowiadać naszym preferencjom.
Za sprawą zdobywanych poziomów i kolekcjonerskich monet nasi ulubieńcy stają się jeszcze bardziej dopakowani. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony, tym razem partnerzy za asysty również zgarniają doświadczenie, dzięki czemu unika się nużącego grindu. Złote krążki za to mogą być wrzucone do ekwipunku, podbijając dodatkowo statystyki. Używa się ich też do gry w bingo, gdzie "bingo" gwarantuje przydatną umiejętność, jak na przykład odnawianie zdrowia. Liczba monet porozrzucanych po mapach i otrzymywanych za wykonywanie sekretnych zadań przekracza pół tysiąca, co powoduje, że jest to raj dla maniakalnych wirtualnych zbieraczy.
Bogactwo postaci, mnogość technik walki i kolekcjonerski bilon mają oczywiście za zadanie urozmaicenia rozgrywki, która w gruncie rzeczy sprowadza się do energicznego wciskania dwóch przycisków odpowiedzialnych za ataki. Pirate Warriors 2 mimo fatałaszków One Piece to jednak wciąż Dynasty Warriors ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Mamy więc przyjemną tu zabawę w dziesiątkowanie tysięcy wrogich żołnierzy, która świetnie sprawdza się jako odstresowywacz po ciężkim dniu. Niestety są też bliźniaczo podobne do siebie mapy, w kółko te same trzy cele misji (podbij, chroń, ubij) i fatalne wręcz AI zarówno wrażych, jak i naszych wojaków.
Przynajmniej temu ostatniemu zaradzimy dzięki multiplayerowi. Nie licząc prologu, każdą z 20 misji składających się na kampanię misji rozegrać możemy na podzielonym ekranie albo przez sieć. W drugim przypadku przed wyruszeniem do walki wysyłamy sygnał SOS do innych aktywnych właśnie graczy, którzy dzięki temu wiedzą, że przydałaby się nam pomoc. Misja ratowania Straw Hat Pirates staje się przez to o wiele łatwiejsza, chociaż kooperacja ma też swoje wady. Przede wszystkim jest ograniczona do zaledwie dwóch osób, co jest krokiem wstecz wobec niektórych starszych mordoklepek Tecmo Koei - nawet pięcioletni Dynasty Warriors: Strikeforce pozwala na walkę ramię w ramię czterech graczy. Do tego wspólnie nabity wynik K.O. na koniec rundy dzielony jest pomiędzy partnerów, co oznacza, że w multiplayerze osiągnięcie wysokiej rangi za zaliczenie misji jest niemożliwe.Pomimo swoich ograniczeń One Piece: Pirate Warriors 2 jest produkcją prezentującą poziom nieosiągalny na dla większości gier tworzonych na znanej licencji. Ba, pod względem urozmaiceń w rozgrywce i oprawy graficznej zawstydza nawet większość swoich kuzynów z sagi Dynasty Warriors. Jeżeli tylko nie odstrasza Was duże nagromadzenie japońskich dziwactw, do czego zresztą fani One Piece i slaherów od Tecmo Koei są już przyzwyczajeni, Luffy i reszta ekipy mogą zrabować Wam kilka jesiennych wieczorów. Jak na piratów przystało.