I tak "blade" to podstawowa postać z pierwszej części gry - w rękach dzierży dwa krótkie miecze lub jeden półtorak, który w razie czego może zamienić na broń palną. Następnie w kolejce są - walczący na dystans "gunslinger", mag władający mocami przyrody ("spellkeeper"), ofensywny mag z nastawieniem na zwracanie wrogów przeciwko sobie ("adeptus"; obydwoje magowie to klasa znana z pierwszego DLC do jedynki - Thaumaturge), atakujący na średni i daleki dystans "bomardier" oraz "contraptionist", który walczy wraz z armią podległych mu maszyn (ci dwaj natomiast reprezentują klasę Arcane Mechanic). Do głównych testów wybrałem identyczną klasę postaci co poprzednio, by najłatwiej wyłapać wszelkie zmiany w rozgrywce, ale spróbowałem także zabawy innymi klasami i powiem Wam, że twórcy od samego początku powinni je wprowadzić. Zarówno walka z użyciem mechaniki, jak i magii, jest świetnym urozmaiceniem względem potyczek na miecze i daje sporo frajdy. Aha, ważna rzecz, już teraz widać, że do dwójki bez problemu zaimportować będzie można postać stworzoną w jedynce. Mały, ale ważny "ficzer".
W przygotowanym na potrzebie zamkniętej bety fragmencie gry miałem okazję wziąć udział w obronie przemysłowej dzielnicy miasta Borgova przed kolejnymi atakami armii złego Generała Harkera. Niezbyt wiele mogę powiedzieć o fabularnym tle wydarzeń, gdyż twórcy umieścili akcję w samym środku rozpędzonych już wydarzeń. Powierzone mi zadanie składało się z kilku czynności - bardziej monotonną z nich było odpieranie małych grup wroga notorycznie pojawiających się w ustalonych za pomocą skryptów miejscach, które przebijały się przez magiczne bariery miasta przechodząc przez znany fanom pierwszej części Inkaust. Przechodząc po raz kolejny w konkretnych miejscach wiedziałem już, że za chwilę usłyszę znany sobie dźwięk, a tuż po nim na ulicy pojawi się portal, z którego zaczną wychodzić kolejne potworki. Z czasem, wraz z tym, jak częstotliwość ataków na miasto zwiększała się, jednorazowo pojawiało się więcej teleportów - najpierw dwa, na koniec nawet już po trzy.
Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że zaprezentowany w becie fragment był dość nużący. A zapętlone w kółko pojawianie się nowych potworków, w tych samych miejscach i w ten sam sposób było jednym ze składowych tego odczucia. Ale także misje nie były zbyt odkrywcze, raczej powtarzały na okrągło schemat - przyjdź tam, przyprowadź kogoś, wyrżnij po drodze wszystko, co się da. Kilkukrotnie musiałem eskortować zagubione gdzieś postaci, każdorazowo mając ubaw z tego, że gdy tylko skrypt po rozmowie z danym NPC odhaczy moją obecność - ludziki, które miały poruszać się pod moją ochroną, parły do miejsca przeznaczenia przez największe chmary wrogów nie zwracając uwagi na to gdzie jestem i co tak właściwie w danej chwili robię. Na dobrą sprawę mógłbym nawet za nimi nie iść, a NPC sam dotarłby w bezpieczne okolice wykonując tym samym questa, a ja liczyłbym tylko zarobione łatwo pieniądze i punkty doświadczenia. Grając w pierwszą część The Incredible Adventures of Van Helsing także narzekać można było na powtarzające sie typy zadań, ale jakoś miałem wrażenie, że nie było ich aż tylu podobnych do siebie na raz. W becie dwójki nastąpiła ich jakaś dziwna koncentracja, ale mam nadzieję, że to tylko moje wrażenie lub ograniczenia wynikające z niewielkiego terenu po którym mogłem się poruszać. Mam nadzieję, że w pełnej wersji misje będą bardziej złożone i urozmaicone.
Żeby nie było jednak, znalazło się miejsce na pewne innowacje - miałem okazję dowodzić żołnierzami na pierwszej i drugiej linii obrony miasta. Wyglądało to w ten sposób, że musiałem udać się do poszczególnych posterunków i wydać znajdującym się tam żołnierzom polecenia względnie własnego uznania - mogli zostać na miejscu, wycofać się do głębszego posterunku, poprosić o posiłki albo rozstawić wsparcie mechaniczne. Ot, takie niby nic, z niezbyt wielkim wpływem na późniejszy przebieg bitwy, ale jednak ciekawa nowostka, która mnie zaintrygrowała. Zastanawiam się, czy w pełnej wersji The Incredible Adventures of Van Helsing II będę miał okazję częściej wydawać rozkazy sojuszniczym oddziałom i na ile będzie to miało wpływ na sytuację na ekranie.
Ważne jest to, że czuć specyficzny klimat The Incredible Adventures of Van Helsing i to równie mocno, co poprzednio. Jeżeli stęskniliście się za kąśliwymi uwagami Lady Katariny czy absurdalnym humorem twórców gry prezentowanym przy okazji dialogów czy misji pobocznych, nie bójcie się, one nigdzie się nie wybrały. Także walka nadal jest tak samo mięsista i wymagająca, co poprzednio - ustawić można tu różne combo, które, o ile posiadamy akurat dostęp do odpowiedniej ilości zgormadzonej furii, w zdefiniowany przez nas sposób zmieniają właściwości ofensywne naszego bohatera, co dodaje rozgrywce dodatkowego wymiaru. Postaci otrzymały nowe skille, którym głównie mogłem przyjrzeć się z daleka - gdyż krótki fragment gry nie pozwolił mi na ich odblokowanie, ale widać, że produkcja została mocno rozwinięta pod tym względem. Całość uzupełnia fantastyczna, charakterystyczna muzyka a'la ostatni serial o Sherlocku Holmesie, która podkreśla tempo i wagę wydarzeń na ekranie.
Jak to w wersji beta - nie brakowało błędów technicznych. Miałem wrażenie, że nie wszystkie kwestie dźwiękowe zostały już odpowiednio zaimplementowane, a i narracja lektora różniła się od tego, co było napisane na ekranie. Grafika wymiękała lekko przy ostrzale z moździerzy, pokazując w najjaśniejszych miejscach eksplozji kolorki, których być tam absolutnie nie powinno. Żadne przedmioty nie zostały jeszcze opisane nazwami, a część z nich nie posiadała nawet własnego wizerunku, trudno było więc zgadnąć czym tak właściwie więc są. Także śmierć bohatera potrafiła czasem dać grze do myślenia. Raz myślałem już, że będę musiał się poddać i wycofać do menu głównego wyłączając grę, ale na szczęście silnik wpadł nagle na pomysł jak rozwiązać aktualną sytuację i zaprezentował mi w końcu pośmiertne menu wyboru miejsca odrodzenia. Generalnie to tyle, niby nic takiego, ale mam mocne wrażenie, że mimo wszystko wersja beta pochodzi ze znacznie wcześniejszej wersji gry i nie jest zbyt aktualna. Wszystko dlatego, że do premiery nie pozostało już wiele czasu, a w finalnym miesiącu twórcy często mają na głowie znacznie więcej obowiązków niż tylko kończenie gry i wklejanie brakujących elementów. Całość powinna mieć już dawno złoty status i być poddawana intensywnym betatestom, bo inaczej może skończyć się tak, jak przy premierze The Incredible Adventures of Van Helsing, a wtedy wiele osób narzekało na bugi i fatalną optymalizację. Sam wiem, że były miejsca, w których gra cierpiała na niesamowite wręcz spadki animacji. Niestety, nie umiem pod tym względem odpowiednio ocenić dwójki, ponieważ zdążyłem w międzyczasie wymienić komputer i nie mam porównania w działaniu obu części.
Usprawniona została także strona graficzna gry. Już The Incredible Adventures of Van Helsing prezentowało się ładnie, szczególnie we wszytkich efektach walki - cokolwiek miało okazję na ekranie wybuchnąć robiło niezłe wrażenie, podobnie jak i dopracowane jednostki przeciwników, dobrze oraz klimatycznie zaprojektowane miasta, a także niezła animacja dwójki głównych bohaterów. Druga część została pod tym względem jeszcze usprawniona i całość zdaje się na pierwszy rzut oka prezentować trochę lepiej. To jednak, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to fakt, że w końcu twórcy pokusili się o robienie porządnych przerywników filmowych. Jeżeli pamiętacie koniec gry, po finałowej walce, być może zgodzicie się, że w tym momencie szczególnie mocno brakowało jakiejś epickiej animacji, która zwieńczyłaby nasze wysiłki. Przy okazji dwójki co ważniejsze wydarzenia na ekranie prezentowane są za pomocą krótkich, lecz fajnie wykonanych cut-scenek. Daje to naprawdę fajny efekt - jest na czym zawiesić oko, a i przy okazji podnosi rangę takich wydarzeń jak wkroczenie nowych jednostek na pole bitwy.
Generalnie podczas prac nad The Incredible Adventures of Van Helsing II twórcom zdecydowanie przyświeca hasło: "więcej, lepiej". Wprowadzili nowe klasy postaci, więcej umiejętności, nowe jednostki, obiecują dwa nowe tryby zabawy wieloosobowej. Cieszę się też na myśl o bardziej zaawansowanych zabawach z obroną naszej podziemnej siedziby, większej ilości broni czy bardziej złożonej historii. Kto wie, może nawet jakaś fabuła wysunie się na czoło rozgrywki, bo w jedynce było z tym przeciętnie. Problem polega jednak na tym, że w becie do której miałem dostęp nie wszystkie z wyżej wymienionych elementów były dostępne, a zaprezentowane zadania trochę mnie znużyły, zamiast poruszyć. Nie zrozumcie mnie źle, to stary dobry Van Helsing i mega sieczka z dziesiątkami potworów, ale to już było, to już znam i z niecierpliwością wyczekiwałem przede wszystkim nowości. I niestety nie mogłem przyjrzeć się wszystkiemu, na co miałem ochotę. Mimo to mam wrażenie, że kontynuacja przygód Van Helsinga i pyskatej Lady Katariny spełni swoje zadanie i znowu wciągnie nas do industrialnego świata wypełnionego tysiącami potworów, które trzeba wyciąć. I kto wie, być może zatrzyma nas na dłużej niż poprzednio. Oby. Trzymam za to kciuki i czekam na pełną wersję gry, bo zapowiada się ostra sieczka.