O co w ogóle chodzi? Oto ojciec kładzie córeczkę do łóżka, lecz ta nie zgadza się na zaśnięcie dopóki nie usłyszy bajki na dobranoc. Tata sięga więc pamięcią do wydarzeń z przeszłości, gdy pewnego dnia przyszedł do domu wujka Freda, lecz zamiast niego spotkał tam niesamowity kombinezon, a następnie przypadkiem przeniósł się do innej krainy. Okazało się, że ów kombinezon w nowym świecie daje mu niesamowite możliwości. Może skakać na dalekie odległości, biegać niczym sprinter, hasać jak górska kozica, a nawet łapać się skał za pomocą czegoś, co wygląda jak magnetyczna nić Spider-mana i w ten sposób podróżować po przedziwnym świecie.
I na tym też polega zabawa w A Story About My Uncle - jest to połączenie gry logicznej ze zręcznościówką, takie swoiste wirtualne puzzle widziane z pierwszoosobowej perspektywy, w której liczy się także szybkość i dokładność wykonywanych przez nas ruchów. Tytuł szybko odkrywa przed nami kolejne triki - uczymy się skakać na olbrzymią wysokość dzięki możliwościom kombinezonu oraz łączyć z sobą różne elementy, aby docierać w kolejne miejsca podróżując uparcie przed siebie w poszukiwaniu wujka Freda. Szybko poznajemy także dziwną, obcą, jakby żabiastą rasę, a w szczególności młodą Madeleine, która towarzyszyć będzie nam przez około połowę gry pomagając nam w naszych poszukiwaniach, a przy okazji odkrywająca świat i własną osobę. Rozgrywka całkowicie pozbawiona jest brutalności, nie stajemy więc do walki z żadnym przeciwnikiem - raz co prawda napotykamy na pewnego złego stwora, z którym stajemy dosłownie "oko w oko", ale przemykamy obok niego niezauważeni dzięki sprytowi i udajemy się w dalszą trasę.
Główna część gameplay'u robi świetne wrażenie od samego początku. Wysokie skoki, latanie w powietrzu na specjalnej nici, przyciąganie się do przedmiotów, a z czasem odblokowane rakietowe buty - wszystko to działa naprawdę efektownie, lecz wymusza na nas także sporą dawkę precyzyjności. Początkowe przeszkody są proste i pokonujemy je bez większych problemów, ale z czasem sprawa się komplikuje. Musimy przedostawać się przez coraz większe fragmenty poziomów, a z właściwości kombinezonu możemy korzystać ograniczoną ilość razy - regeneruje się on, gdy tylko ponownie staniemy na twardym gruncie, ale z czasem margines błędu jest coraz mniejszy, a niektóre z fragmentów gry trzeba powtarzać po kilkanaście razy, bo wymagają od nas wręcz chirurgicznej precyzji. Niestety, sterowanie w A Story About My Uncle nie zawsze jest tak dokładne, jakbyśmy sobie tego życzyli i wiele razy można zginąć przez to, że coś nie zadziałało tak jak powinno. Także fizyka nie zawsze prezentuje się z dobrej strony, przez co rozgrywka miejscami bywa irytująca. Niezadowolenie jest tym większe, że są miejsca w których checkpointy rozstawiono zbyt daleko i zanim dojdziemy do fragmentu sprawiającego trudność pokonać musimy także dwie czy trzy poprzednie przeszkody. Gdy już jednak uda się przejść dalej, czujemy satysfakcję.
Jest to bowiem gra skillowa, w której przydają się zręczne palce i świetne opanowanie myszy - i trochę tego szkoda. Już od samego początku A Story About My Uncle przykuwa do monitora baśniowym klimatem, a czym dalej w las, tym jest go więcej. Chata wujka Freda jest ładna i ciekawa, przykuwa oko, ale wkroczenie do innego świata jest niczym wejście do krainy ze snu - festiwal kolorów, przedziwnych figur, ślicznych krajobrazów w pastelowych kolorach, a wszystko to podkreślone przez genialny soundtrack, wpasowujący się w nastrój scen oraz trzymający poziom voice-acting poszczególnych postaci. Całość ma więc znamiona gry dla osób spędzających czas przy wirtualnej zabawie jedynie okazyjnie lud wprost młodszych graczy, którym powinien spodobać się sposób podróżowania po platformach, a i dzięki braku przemocy jest to tytuł, który się dla nich po prostu nadaje. Ale obawiam się, że przez wysoki poziom trudności, który fragmentami bezlitośnie wręcz każe gracze za najmniejszy błąd, A Story About My Uncle nie nada się ani dla młodszych, ani dla casuali, a poradzą sobie z nim jedynie doświadczeni gracze.
A szkoda, bo choć historia cierpi na brak konkretnego zakończenia, a napisy końcowe ujrzycie już po trzech godzinach - całość jest spójna, baśniowa, wciągająca i nie pozbawiona morału. To trochę jak bajka w interaktywnej wersji, która łączy w sobie przykuwającą oko stronę wizualną, świetne udźwiękowienie, ciekawą historię i efektowną rozgrywkę. Wszystkie te elementy składają się na głęboką imersję - A Story About My Uncle wciąga jak bajka puszczona na ekranie telewizora, a miejscami ma nad nią nawet sporą przewagę. Chociażby dlatego, że po jednokrotnym jej "obejrzeniu" wracać do niej można także w trybie time trial, w którym gramy na czas - starając się przejść poszczególne etapy jak najszybciej i z jak najmniejszą ilością błędów.
A Story About My Uncle gdzieniegdzie opisywane jest jako futurystyczny Mirror's Edge i jest coś w tym prawdy, ale samej zabawie bliżej do Brothers: A Tale of Two Sons - chociażby ze względu na klimat, emocje czy baśniowość rozgrywki. Właśnie dlatego szkoda, że w wielu miejscach gra jest zbyt trudna, by przedstawić ja młodszemu kuzynowi czy osobom, które nie mają w zwyczaju korzystania z wirtualnej rozrywki. Gra spodobałaby im się i zaskoczyła swoim klimatem, ale prawdopodobnie stałaby się także przeszkodą nie do pokonania w kilku trudnych fragmentach. Całość jest maksymalnie kolorowa, nastrojowa i genialnie "zilustrowana", ale bywa także frustrująca, a przede wszystkim jest krótka i niezbyt rozbudowana pod fabularnym względem. Ekipa z Gone North Games dodała do swojego projektu wiele, ale w swoim debiutanckim tytule nie udało im się stworzyć produkcji, która zatrzyma graczy na dłuższy czas. Być może uda się to przy kontynuacji A Story About My Uncle - o ile kiedykolwiek takowa powstanie. Na ten moment doświadczonym graczom lubiącym bajkowe opowieści produkcję polecam, bo jest na co patrzeć, z czym się zmagać, co przeżywać i czego słuchać, ale głównie jako przerywnik przy dłuższych sesjach z innymi tytułami.